Słowenia – mały kraj,
wielkie możliwości
Po upalnym pobycie w Ljubljanie, kolejnym punktem na mapie zwiedzania Słowenii, jest Škofja Loka. Czyli znów zanurzymy się w średniowieczne uliczki. Mkniemy autokarem po całkiem dobrym asfalcie. Długiej drogi nie mamy, bo miasteczko znajduje się niedaleko stolicy. Upał daje się we znaki… Będzie burza, jak nic.
ŚREDNIOWIECZNE SĄ TO UROKI,
GDY POJEDZIESZ DO ŠKOFJI LOKI…
W porównaniu
z głośniejszą Ljubljaną, Škofja
Loka jest cicha i spokojna. Nie ma natarczywych sprzedawców ani rozkrzyczanych turystów.
W zasadzie można by powiedzieć, że to miejsce wymarłe… A jest to jedno z
najlepiej zachowanych średniowiecznych miast Słowenii. I gdyby nie zawierucha
dziejowa, być może dziś byłoby stolicą!
Ulica miasta. Nie ma tu typowego chodnika, ciąg pieszy wyznacza narysowana biała linia i jest to dość wąski skrawek jezdni
Škofja Loka leży na granicy pogórza
alpejskiego. W X w. bawarscy biskupi z Freisingu założyli tu swoją osadę i
nazwali ją Bischoflach, co znaczyło Biskupia Łąka, a w języku słoweńskim właśnie
Škofja Loka.
Przez osadę
wiodły szlaki handlowe między Bawarią a miastami
leżącymi nad Adriatykiem. Co za tym idzie, z małej osady Škofja Loka stała się prężnie
rozwijającym się miastem z prawami i przywilejami. W 1218 r. nadano jej prawa
miejskie do posiadania rynku, a w 1274 r. prawa miejskie. Wówczas otoczono ją
murami obronnymi z bramami miejskimi. I większość z tych murów ostało się do
dnia dzisiejszego. W miejscowości tej kwitło życie nie tylko handlowe ale i
kulturalne. To był ważny punkt na mapie dzisiejszej Słowenii.
Niestety w 1511 r. Škofja Loka była ofiarą trzęsienia ziemi a znaczna część zabudowy uległa zniszczeniu. Wprawdzie odbudowywano domy i budynki użyteczności publicznej, ale potem przyszły pożary i epidemie. Wszystko to spowodowało, że miasto podupadło na swym znaczeniu, ustępując rozwijającej się Ljubljanie. W XIX w. miejscowość dostała się pod panowanie Habsburgów. Po II wojnie światowej była częścią Jugosławii.
Stare miasto oplatają dwie rzeki: Selška Sora i Poljanska Sora, które łączą się w miasteczku. Tu też znajdują się największe zabytki. Między innymi XIV w. kamienny Kapucyński Most, który zresztą uważany jest za jeden z najstarszych zabytków tego rodzaju budowli w Europie Środkowej. Kapucyński Most prowadzi do XVIII w. klasztoru i biblioteki oo. Kapucynów, a rzeźba Jana Nepomucena ma ok. 140 lat i strzeże mostu.
Typowy przykład średniowiecznego domu, tu w wersji nieco uwspółcześnionej: na parterze zakład usługowy, na piętrze mieszkanie właściciela, a na poddaszu pokój na wynajem dla biednego studenta, praczki, osoby o niższym statusie społecznym
Kościół Matki Boskiej Bolesnej. W 1547 r. proboszcz z Radovljicy, Nikolaj Škofič, założył instytucję dla ubogich o nazwie "Špital". Po pożarze obecny kościół jest z 1720 r. i już wtedy był częścią szpitala.
Niestety w 1511 r. Škofja Loka była ofiarą trzęsienia ziemi a znaczna część zabudowy uległa zniszczeniu. Wprawdzie odbudowywano domy i budynki użyteczności publicznej, ale potem przyszły pożary i epidemie. Wszystko to spowodowało, że miasto podupadło na swym znaczeniu, ustępując rozwijającej się Ljubljanie. W XIX w. miejscowość dostała się pod panowanie Habsburgów. Po II wojnie światowej była częścią Jugosławii.
Stare miasto oplatają dwie rzeki: Selška Sora i Poljanska Sora, które łączą się w miasteczku. Tu też znajdują się największe zabytki. Między innymi XIV w. kamienny Kapucyński Most, który zresztą uważany jest za jeden z najstarszych zabytków tego rodzaju budowli w Europie Środkowej. Kapucyński Most prowadzi do XVIII w. klasztoru i biblioteki oo. Kapucynów, a rzeźba Jana Nepomucena ma ok. 140 lat i strzeże mostu.
Jedna z wizytówek Škofji Loki - średniowieczne mury, kamienny Kapucyński Most, a nad zabudowaniami - Zamek Biskupi
Kościół Marii Niepokalanej, znajdujący się najbliżej Biskupiego Zamku i z nim związany. Zbudowany w 1358 r., a po pożarze odbudowany w 1669 r. w stylu barokowym.
Największe
wrażenie robią zachowane średniowieczne kamienice, w których mieszkali lub się rodzili
zasłużeni dla Słowenii ludzie, o czym świadczą tabliczki na budynkach.
Najładniejsze są te przy rynku miejskim, na którym stoi fontanna miejska, która
działa na dotyk, nie ma kurków do kranu. I tak jest od XIX w. Tu też stoi XVIII
w. barokowa kolumna morowa.
Wśród ciągu kamienic właściwie niczym nie wyróżnia się Stary Ratusz. Ot, jakby zaniedbany budynek. W rzeczywistości to XVI w. ratusz, na którym zachowały się freski. Prawdziwą perełką jest jego dziedziniec, z kamiennymi arkadowymi krużgankami. Oczywiście wchodzimy do środka, skoro drzwi są otwarte… Chłód jaki panuje wewnątrz jest bardzo przyjemny, gdyż na zewnątrz panoszy się spiekota. Jest coraz parniej, a na horyzoncie pojawiają się chmury.
Jeden z ładniejszych budynków - Dom Homana - rezydencja miejska składająca się z trzech budynków. Zdobią ją freski z rycerzem i św. Krzysztofem
Otwarte okna, pełne kwiatów to jak otwarte ramiona, które zapraszają turystów, mówiąc - zobaczcie jakie nasze miasto jest piękne...
Wśród ciągu kamienic właściwie niczym nie wyróżnia się Stary Ratusz. Ot, jakby zaniedbany budynek. W rzeczywistości to XVI w. ratusz, na którym zachowały się freski. Prawdziwą perełką jest jego dziedziniec, z kamiennymi arkadowymi krużgankami. Oczywiście wchodzimy do środka, skoro drzwi są otwarte… Chłód jaki panuje wewnątrz jest bardzo przyjemny, gdyż na zewnątrz panoszy się spiekota. Jest coraz parniej, a na horyzoncie pojawiają się chmury.
Dostajemy
czas wolny w miasteczku. Oczywiście biegnę do budowli, która bezsprzecznie jest
dominującą nad miastem. Zamek Biskupi z XIII w.
– wspomina o nim dokument z 1202 r. Dawniej był siedzibą administracji
biskupiej. Odbudowany po pamiętnym trzęsieniu ziemi, dziś jest muzeum, które w
swoich zbiorach ma eksponaty z dziedziny archeologii, historii, kultury, sztuki
i etnografii. Takie muzeum miasta i regionu. Niestety nie zwiedzam go wewnątrz,
ponieważ czas jest ograniczony. Kręcę się chwilę po zamkowym wzgórzu i schodzę
znów w uliczki miejskie.
Modra Kavčina - potomek winorośli, pochodzący z najstarszej winorośli na świecie, znajdującej się w słoweńskim Mariborze, pnący się po zamkowych murach
Idę na
ciekawy most (Hudičeva brv). Zwany jest Diabelskim Mostem. Związane jest to z legendą. Kiedyś,
w rzece pomiędzy wioskami Puštal
a Škofją Loka, mieszkał
Diabeł, który psocił i płatał figle mieszkańcom obu wiosek. Gdy ten na przykład
topił łódki z towarem, gdzie wszyscy byli stratni, mieszkańcy postanowili
wybudować most. A ponieważ byli biedni, to stać ich było jedynie na drewnianą
konstrukcję. Diabeł postanowił się zemścić i na oba brzegi rzeki zesłał ogromne
ilości żab, które powodowały taki rechot, że mieszkańcy nie mogli spać. Imano
się różnych sposobów, by pozbyć się żab, ale Diabeł regularnie uzupełniał braki.
Wtedy wymyślono, że zasypie się jaskinię, w której Diabeł się chował. Wtedy czort
się zdenerwował i cisnął w most gigantycznym kamieniem. Ale ten ku zdziwieniu
wszystkich, wytrzymał cios, a jedynie się wygiął. I tak stoi po dzień
dzisiejszy. A żaby słychać ponoć i do tej pory, choć ja nie słyszałam żadnej.
Wracam z moimi
autokarowymi sąsiadami uliczką w kierunku miejsca zbiórki. Ale wtedy właśnie słyszymy
grzmot, a przez miasteczko przewala się burza z dość intensywnym deszczem.
Chowamy się w pobliskiej knajpce, próbujemy znanego w całej Słowenii piwa Laško i liczymy na to, że reszta
grupy także utknęła w jakiś przytulnych knajpkach. Utknęła… A kiedy deszcz
ustaje, wszyscy szybkim krokiem przemieszczamy się pod autokar. No przecież bez
nas chyba by nie odjechali…
I tak
zakończył się nasz drugi dzień w Słowenii. Wracamy do hotelu w Domžale.
Trzeci dzień
zaczynamy od zwiedzenia uroków tego kraju… pod ziemią. Jedziemy zwiedzić
Jaskinie Szkocjańskie, które są nieco mniej komercyjne, niż znana większości Jaskinia
Postojna. Ale nie mniej urokliwe!
SŁOWO DAJĘ, JA NIE KŁAMIĘ,
JESTEM W ŠKOCJANSKE JAME…
Niby jaskiń
zwiedziłam już trochę w swoim życiu, ale te mnie zachwycają. Nic dziwnego,
przecież to jedna z największych atrakcji przyrodniczych Słowenii. W dodatku są
wpisane od 1986 r. na listę UNESCO oraz prestiżową listę RAMSAR, czyli listę
obszarów chronionych w niezmienionym stanie, określanych jako wodno-błotne,
mające na celu ochronę nie tylko przyrody, ale i ptactwa zamieszkującego takie
tereny. Liczne groty i skały krasowe skupione w tym miejscu, tworzą Park
Regionalny.
Niestety nie
można robić wewnątrz zdjęć, zresztą panują takie ciemności, że i tak zdjęcia
nie wyszłyby najlepiej, dlatego udaje mi się sfotografować pocztówki w
miejscowym sklepiku.
Grupa podąża
wraz z innymi turystami do wejścia do jaskiń, które wcale nie są zlokalizowane
w tym samym miejscu, co sklepik i toalety czy kasa biletowa. Zastanawiam się,
jak u licha będziemy zwiedzać jaskinie w takim tłumie… Na szczęście okazuje
się, że każda z grup dostaje swojego przewodnika i wchodzi w pewnych odstępach
czasu. Dlatego nie depczemy sobie po piętach, ani nie przekrzykują się
przewodnicy. Genialnie! Ubieramy na siebie wszystkie możliwe warstwy odzieży,
bowiem mamy do przejścia około 3 km ( z około 6 km tras odkrytych) , co prawda trasą
podziemną i w miarę oświetlonym chodnikiem, ale jednak w stałej temperaturze około
12°C.
Oczywiście
początkowo myślę, że doskonale wiem, co mnie czeka pod ziemią. Bo co zawiera w
sobie taka jaskinia krasowa… stalagmity, stalagnaty, stalaktyty, stożki,
jeziorka, nawet perły krasowe…wszystko to widziałam w Jaskini Raj, Łokietka, czy
innych tego typu miejscach. Ale… no właśnie, po początkowym spacerku między
naciekami skalnymi, przeżywam jedno wielkie wow… Jaskinie Szkocjańskie charakteryzują
się tym, że komory w grotach są wielkie i wysokie, co sprawia, że wnętrze
jednej z nich przywodzi na myśl katedrę.
Dodatkowo przez jaskinie przepływa kanion rzeki Reka, co w tłumaczeniu oznacza rzekę. Chwilami huczy aż miło. Wypływa ona spod szczytu o nazwie Snežnik i po przepłynięciu grot, wpływa do Jeziora Martwego, a potem przez 40 km bieg swój ma całkowicie pod ziemią. Aż do miejscowości Timavo już we Włoszech, skąd płynie już dalej do Adriatyku. Chyba największe emocje budzi przejście nad kanionem Reki, po moście zawieszonym jakieś 50 m nad wodą! Od przewodniczki dowiadujemy się, że planowane są na przyszły rok, spływy pontonami kanionem w jaskini. Czy ta atrakcja dojdzie do skutku? Nie wiem, ale wiem, że siedzę ileś stóp pod ziemią i ciągle się zachwycam.
Ale przychodzi pora, żeby wyjść już na zewnątrz. Przy wylocie jaskini można już robić zdjęcia, z czego wszyscy skrzętnie korzystają. A potem czas na zdejmowanie ubrań i kolejną porcję fotek.
Wszyscy zachwyceni, uśmiechy nie schodzą z ust. Przed nami spacer, lekko pod górę, by dostać się do kolejki, która wywiezie nas pod informację turystyczną, skąd zaczęła się nasza poranna przygoda tego dnia. Po drodze do kolejki napawamy się widokiem pionowych niemalże skał a także Reką, która wpływa do jaskiń, tworząc wewnętrzny kanion. Jest ciepło i przyjemnie. W takich okolicznościach przyrody, szybko płynie nam czas. A to dopiero połowa atrakcji.
Dodatkowo przez jaskinie przepływa kanion rzeki Reka, co w tłumaczeniu oznacza rzekę. Chwilami huczy aż miło. Wypływa ona spod szczytu o nazwie Snežnik i po przepłynięciu grot, wpływa do Jeziora Martwego, a potem przez 40 km bieg swój ma całkowicie pod ziemią. Aż do miejscowości Timavo już we Włoszech, skąd płynie już dalej do Adriatyku. Chyba największe emocje budzi przejście nad kanionem Reki, po moście zawieszonym jakieś 50 m nad wodą! Od przewodniczki dowiadujemy się, że planowane są na przyszły rok, spływy pontonami kanionem w jaskini. Czy ta atrakcja dojdzie do skutku? Nie wiem, ale wiem, że siedzę ileś stóp pod ziemią i ciągle się zachwycam.
Ale przychodzi pora, żeby wyjść już na zewnątrz. Przy wylocie jaskini można już robić zdjęcia, z czego wszyscy skrzętnie korzystają. A potem czas na zdejmowanie ubrań i kolejną porcję fotek.
Wszyscy zachwyceni, uśmiechy nie schodzą z ust. Przed nami spacer, lekko pod górę, by dostać się do kolejki, która wywiezie nas pod informację turystyczną, skąd zaczęła się nasza poranna przygoda tego dnia. Po drodze do kolejki napawamy się widokiem pionowych niemalże skał a także Reką, która wpływa do jaskiń, tworząc wewnętrzny kanion. Jest ciepło i przyjemnie. W takich okolicznościach przyrody, szybko płynie nam czas. A to dopiero połowa atrakcji.
Mostek nad Reką przywiódł mi na myśl most Marienbrücke w bawarskim Neuschwanstein :) Choć tu w miniaturowej wersji i nie tak spektakularny jak tamten...
Widok na ścieżkę, którą się wydostaje od wylotu jaskini do kolejki, wywożącej turystów prawie pod punkt informacji turystycznej
Wsiadamy do
autokaru absolutnie oczarowani tym miejscem. A przed nami kolejny cel –
bardziej włoski, bardziej hałaśliwy, bardziej ciepły. Ale o tym, w następnej relacji.
Zatem…
C.d.n. …
Dziękuję Agnieszko i pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńZnowu nasze turystyczne drogi się spotkały. Skofja Loka bardzo przypadła nam do gustu jak również pyszne lody. Natomiast my zwiedzaliśmy Postojną Jamę i trochę tych Jaskiń Szkocjańskich zazdroszczę. Ślę turystyczne pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że Postojna jest bardziej komercyjna i przewalają się przez nią tłumy. W Szkocjańskich też jest sporo turystów, ale z tego, co mówiła nam przewodniczka, to Słoweńcy niekoniecznie zabiegają o turystów. Oni sami przyjeżdżają :) Chętnie obejrzę Twoją relację z tego dnia i porównam sobie jaskinie :)
UsuńMnie także Skofja Loka podobała się, nawet bardziej, niż Ptuj. I zdecydowanie bardziej, niż Kranj. Ale ja ogólnie mam tak, że staram się zachwycić wszystkim, co widzę, nawet w obskurnym miejscu :) :) :)
Uściski! :)
Te kaniony wyglądają super.
OdpowiedzUsuńWitaj :) Robią wrażenie, zwłaszcza jak się przechodzi mostkiem nad nimi :) Na żywo jest to niezapomniane przeżycie.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Nu pikna ta wycieczka :) I pikne fotki.
OdpowiedzUsuńMiasteczko urokliwe.
Jaskinie też na tak, jeśli można do nich łatwo się dostać. Kilka zaliczyliśmy już, ale przecież każda m swój niepowtarzalny klimat.
A pomijając pikną wycieczkę, piknie wyglądasz na zdjęciach.. Włosy też bardzo Ci urosły. Piknie.:)
Moc pozdrowień i buziaków!
Ten tydzień był niesamowity, jeśli chodzi o codzienne atrakcje. Będą one w odcinkach :) Do jaskiń można dostać się bez problemu, na początku czeka każdego mały spacer, bo faktyczne wejście jest kawałek od turystycznego punktu. Ale idzie się asfaltem, więc luz. Po wyjściu z jaskini jest kolejka, która wywozi na górę, więc jest ok. Jedyne utrudnienie, to pokonywanie poziomów w jaskini. Czasem są rampy, a czasem schodki. Ale nikt, nikogo nie ponagla. Jest to naprawdę fajne miejsce. Myślę, że spokojnie dalibyście z M. radę.
UsuńBardzo Ci dziękuję za komplement, rzeczywiście, dziś myłam głowę i przy rozczesywaniu włosów stwierdziłam, że ooo...urosły jakby...:) :)
Buziaki!
Nie da się ukryć ze Słowenia rozwija się prężnie, A że ma dużo do zaoferowania (bałkański klimat, nieco duchowości karpackiej, alpejskie przedsmaki, rzymsko/bizantyjską spuściznę i wiele wiele innych to i turystyka u nich kwitnie. Miło był popatrzeć na tak urokliwe miejsca.
OdpowiedzUsuńOj, tak. Według mnie zupełnie niesłusznie pomijana jest w drodze do Chorwacji. Ma mnóstwo do zaoferowania, choć bałkańskiego klimatu raczej nie ma. Słoweńcy bardzo chcą się odciąć od myślenia o ich kraju, jak o Bałkanach. Im bliżej do Austrii czy Włoch. Ale jest pięknie i jest tak różnorodnie. Byliście już tam?
Usuń