W małym pałacyku,
czyli co wspólnego mają
Włosi, Górny Śląsk i katoliccy księża?
Jak jest
piękna pogoda, to sprzyja to pomysłom na wycieczki za miasto. Nie zawsze za
moje własne miasto, ale wycieczka to wycieczka, nie ważne skąd i gdzie, ważne,
że z fajnym towarzystwem, przy którym nie trzeba napinać się i udowadniać, że
jest się supermenką.
W sierpniu
ubiegłego roku wybrałam się na weekend do Sylwii i Darka, mieszkających na
stałe w Sosnowcu. W ciągu dwóch dni spełniłam, dzięki nim, swoje małe marzenia.
Plan był perfekcyjnie przygotowany, aczkolwiek dodałam delikatne swoje dwa
zdania, zupełnie nieoczekiwanie dla mnie samej. A wszystko przez internet. Tak,
przez internet, w którym szukałam informacji zgoła na inny temat, a trafiłam na
obrazek pewnej budowli, którą natychmiast zaczęłam zgłębiać. I dostawałam coraz
większych oczu. Spytałam Sylwię i Darka, czy już tam byli. Ponieważ odpowiedź
była negatywna, klamka zapadła. Jedziemy do Pławniowic.
To wyjątkowe
miejsce znajduje się w województwie śląskim pomiędzy Strzelcami Opolskimi a
Gliwicami. A tam, oczywiście piękny zespół pałacowo – parkowy z główną budowlą,
jaką jest Pałac Ballestremów (di Castellengo), rodziny arystokratycznej, pochodzącej
z Włoch północnych a osiadłej na Górnym Śląsku.
Pierwsza wzmianka
o miejscowości, pochodzi z 1317 r., pisana – jest z 1364 r. W dokumentach z
tego roku figuruje nazwisko Marcusa de Plawniowitz, który był właścicielem
okolicznych terenów.
Za czasów
króla Władysława Jagiełły, czyli XIV w. znów można się natknąć na informację o
tym, że w Pławniowicach znajdowała się warownia, w której urzędowało polskie rycerstwo
pod dowództwem Piotra Szafrańca herbu Starykoń. Prawdopodobne mury tej warowni
odkryto w latach 60. XX w.
W XVII w., w
czasie Wojny Trzydziestoletniej, znaczenie miejscowości podupadło, a jego właściciele
przeszli na protestantyzm.
W 1737 r.
wieś zakupił baron Franz Wolfgang von Stechow, który rozpoczął przekazywanie majątku
drogą dziedziczenia. I w ten właśnie sposób rodzina Ballestremów została
gospodarzami majątku od 1798 r. aż do 1945 r.! Początek śląskiej linii tego
rodu dał w połowie XVIII w. Giovani Babtista Angelo von Ballestrem di
Castellengo (1709 – 1757), który ożenił się z córką barona von Stechow, Marią Elżbietą
Augustą.
Giovani Babtista Angelo von Ballestrem di Castellengo. Pomnik postawiła rodzina, jako symboliczny grób, bo ponoć doczesne szczątki Ballestrema spoczywają gdzieś w Świdnicy. Uroczyste odsłonięcie pomnika przodka nastąpiło 05 września 1907 r.
Obecny pałac
powstał w latach 1882-1885 na zlecenie hrabiego Franciszka II Ballestrem. Jako
jego części składowe możemy wyróżnić oprócz pałacu z kaplicą, zabudowania
folwarczne, oficynę, stajnię i wozownię. Oczywiście najbardziej
reprezentacyjnym budynkiem jest sam pałac z fontanną przed frontową elewacją
oraz herbem rodziny Ballestremów z 1620 r. nad wejściem.
Całość jest
trójskrzydłowa, dwukondygnacyjna, z wysokimi dachami, pełna zdobień, iglic, wieżyczek
i obłożona cegłą klinkierową. Po lewej stronie usytuowana jest wieża z zegarem,
po prawej zaś kaplica Niepokalanego Poczęcia NMP, od której zaczyna się
zwiedzanie obiektu. Kaplicę konsekrowano w 1885 r. i mimo, iż znajdowała się w
prywatnej posiadłości, to służyła wiernym jako kościół parafialny.
Wnętrza
pałacowe były urządzone bez zbędnego przepychu, choć nie brakowało bogatych
detali i wykończeń. Meble, zbiór broni palnej i białej, myśliwskie trofea czy
obrazy pędzla mistrzów, stanowiły majątek pałacu. Dla mnie łudząco przypominało
to wszystko wnętrza pałacu w Pszczynie, tylko jakby w miniaturze 😉
Tak, kiedyś to żyło... Wypchane zwierzęta wieszane na ścianach były kiedyś wyznacznikiem zamożności właścicieli a także swoistą modą tamtych czasów
Egzotyczne zwierzęta wiszące w klatce schodowej pałacu, zdradzały też zamiłowanie do polowań i podróży Ballestremów
Sala Zielona - a w niej oryginalny stół z dawnej jadalni pałacowej, w rogu kominek ceramiczny z 1884 r. a nad nim portret Giovaniego Babtisty Angela von Ballestrem di Castellengo
Sala Różowa - po odkupieniu przez Ballestremów mebli od króla Ludwika II Bawarskiego, salonik został zaaranżowany w stylu rokokowym
Najfajniejszym miejscem
w pławniowickim pałacu jest według mnie biblioteka. Właściciel, hrabia
Franciszek, posiadał bogaty zbiór książek i starodruków, choć w czasie II wojny
światowej nie udało się uratować pałacowej biblioteki i część zbiorów przepadła
bezpowrotnie. Dziś można podziwiać jedynie część oraz zbiór egzotycznych
pamiątek z podróży.
Biblioteka w pałacu w Pławniowicach. Znajdują się tu oryginalne meble, a także podłoga, która jest intarsjowana mahoniem i stanowi lustrzane odbicie wzoru z sufitu
Marmurowy kominek z 1927 r. jest projektu hrabiego Mikołaja, ostatniego właściciela Pławniowic. Nad kominkiem w owalnej ramie została przedstawiona hrabina Agnieszka Ballestrem z domu Stolberg, która była matką hrabiego Mikołaja
Niestety to niezbyt chlubna pamiątka z podróży, bowiem jest to kociołek... z nogi słonia! :( Jak widać te zwierzęta nie padały tylko ofiarami dla swych ciosów, lecz także były wykorzystywane do innych celów... :(
Poza tym, jak zawsze, zachwycają mnie kominki i dekorowane,
drewniane sufity. A pięknie wykonana snycerka jest dziełem genialnych rąk.
Herb rodu Ballestrem na suficie (z lewej) oraz rodu Saurma - Jeltsch, z którego pochodziła żona hrabiego Franciszka, Joanna Jadwiga, z która wydała na świat 12 dzieci! (przełom XIX i XX w.)
W 1881 r.,
obok pałacu został wzniesiony dodatkowy, piętrowy budynek, tzw. Dom Kawalera,
który początkowo przeznaczony był dla starszego syna hrabiego Leona, który
mieszkał w nim do 1902 r. Potem budynek stał się czymś w rodzaju hoteliku dla
gości. W jego dolnej kondygnacji znajdowały się mieszkania dla służby,
powozownia i garaż dla samochodu hrabiego Franciszka. A był nim Mercedes –
Benz.
Na początku
1945 r. właściciel Pławniowic, hrabia Mikołaj Ballestrem opuścił pałac w obawie
przed nadchodzącą Armią Czerwoną. Schronił się w Dreźnie, gdzie zginął pod
gruzami budynku, w czasie amerykańskich nalotów dywanowych.
I choć sama
wojna oszczędziła zabudowania pałacowe, to stacjonujący tu marszałek Iwan Koniew,
radziecki dowódca wojskowy, pozostawił po sobie ruinę. Tego, czego nie dało się
wywieźć, zniszczono.
Po wojnie
pałac, jako majątek poniemiecki, przejęło państwo. Na podstawie dekretu o
przeprowadzenie reformy rolnej z 1944 r. , ustanowionego przez Polski Komitet
Wyzwolenia Narodowego, wszelkie prawa do majątku zostały odebrane najstarszemu
synowi hrabiego Mikołaja – Walentemu (ur. w 1928 r. w Pławniowicach, zm. w 2006
r.). Obiekt przekazano kościołowi.
Całe
założenie do dnia dzisiejszego jest w posiadaniu władz kościelnych. Najpierw
był tu, oprócz parafii, klasztor, potem biura administracji Państwowego
Gospodarstwa Rolnego. I choć pałac i park miały licznych właścicieli, zmieniały
się ich funkcje użytkowe, to stopniowo, bez żadnego zabezpieczenia, ulegał postępującej
dewastacji. Od 1989 r. gospodarzem całości został dyrektor Ośrodka Edukacyjno –
Formacyjnego Diecezji Gliwickiej, ks. Krystian Worbs, który postawił sobie za
cel przywrócić wszystko do stanu świetności. I dzięki jego staraniom od 1993 r.
pałac jest wciąż remontowany i stale zabezpieczany począwszy od dachów i
stropów, na drobnych dekoracjach skończywszy. A wszystko z zachowaniem procedur
konserwatora zabytków.
Pałac w Pławniowicach - widok od strony wewnętrznego dziedzińca, na którym stoi figura z 1870 r. przedstawiająca Matkę Boską z Dzieciątkiem
I tu nasuwało
mi się jedno pytanie… skoro to kościół jest właścicielem tego założenia
pałacowo – parkowego, to dlaczego nie wyłoży pieniędzy na niezbędne remonty,
tylko pojedyncza jednostka, jaką jest ksiądz, stara się o sponsorów, by ratować
zabytek dla szerszego ogółu? Dziwne to… Ale charyzma księdza jest na tyle
silna, jego starania o dbałość zachowania detali i odtworzenie tego, co zostało
zniszczone jest tak ujmujące, że zapłaciłam dodatkowe grosze za możliwość fotografowania
wnętrz pałacu. Tym samym wsparłam pasję księdza, który bardzo ciekawie opowiada
o pałacu, rodzinie Ballestremów, historii i walce o ten zabytkowy obiekt.
W 2019 r.
bilet wstępu kosztował 10 zł. normalny i 7 zł. ulgowy. Samo zwiedzanie trwa ok.
1h i tylko z przewodnikiem. Akurat podczas naszej wizyty, zebrała się dość pokaźna
grupa. Warto odwiedzić pławniowicki pałac, więc jeśli będziecie w pobliżu,
zajrzyjcie koniecznie.
Po
odwiedzinach, zostaliśmy jeszcze na chwilę w parku, który ma powierzchnię ok.
2,4 ha i został założony w 1885 r. Posadzono w nim wiele ciekawych roślin, w
tym roślin i drzew egzotycznych, których kilka zachowało się do dziś.
Tego dnia
było pięknie. Świeciło słońce, śpiewały ptaki. W takim otoczeniu lepiej
smakowały zakupione lody, które skonsumowaliśmy w pałacowym parku. Aż nie
chciałam myśleć o tym, że za kilka godzin miałam wsiadać do pociągu do Warszawy.
I znów wrócić do rzeczywistości. Mój cudowny weekend dobiegł końca. Teraz
pozostały piękne wspomnienia, za które dziękuję raz jeszcze Sylwii i Darkowi…
O tak, pałac jest wspaniały i wart odwiedzenia. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce na naszej liście do odwiedzenia.Ale póki co to możemy je tylko na ekranie monitora zobaczyć.Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńO tak, teraz jedynie wirtualne wycieczki wchodzą w grę. Ale mam nadzieję, że za miesiąc będzie już lepiej. Musimy przetrwać ten szalony czas z wirusem, to taka lekcja pokory dla nas wszystkich. Trzymajcie się zdrowo! Pozdrawiam :)
UsuńNiemiecki do bólu zębów ;)
OdpowiedzUsuńMnie się podoba ;)
UsuńPałac odwiedziłam już parę razy, ale tydzień temu widziałam program o nim i pokazane były ciekawe obiekty w jego okolicy. Jak się skończy cyrk z pandemią i będzie znów bezpiecznie chętnie się tam wybiorę, póki co grzecznie siedzę w domu i tylko wirtualnie podróżuję po blogach i robię plany na przyszłość. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńO tak, w okolicy jest sporo miejsc wartych odwiedzenia. Takie wycieczki to nie tylko świetny czas na relaks, ale też zapoznanie się z historią.
UsuńTo prawda, że w okresie epidemii możemy siedzieć w domu i jedynie wirtualnie podróżować, ale za to jest to fantastyczny czas, by planować kolejne eskapady. Oby jak najszybciej wszystko się skończyło pomyślnie i koronawirus poszedł w zapomnienie... Pozdrawiam serdecznie :)
Foch i jeszcze raz foch... :(
OdpowiedzUsuńByłaś wtedy tak blisko Rybnika :(
Pławniowice to perełka. Planowałam tam pojechać znowu wiosną, no ale wiadomo.
Trzeba siedzieć na d....
Buziole!!!
No już się tak nie fosz, nie fosz... :) ;) Jak kiedyś sama będę wybierać się w Twoje okolice, to pewnie, że dam znać. Spotkamy się na herbatę i pogaduchy. A tak, to byłam z przyjaciółmi, fantastycznymi ludźmi, także wiesz... :)
UsuńPławniowice odkryłam zupełnie przypadkiem (choć nie ma przypadków) i zachwyciłam się wyglądem. A jak okazało się, że przyjaciele tam nie byli, to nie mogliśmy tego przepuścić. No a teraz kolejne plany legły w gruzach przez tą zarazę... Póki co wszystko palcem po mapie... Buziaki!
Zobaczymy :)
UsuńTrzymam siebie za słowo! :)
Usuń