Świat z wysoka, yyy…
to znaczy z Wysokiej 😉
Początek wędrówki
Z początkiem sierpnia 2020r. wdrożyłam plan w czyn i zjawiłam się w Szczawnicy. Niedzielę uczciłam wyjściem na Wysoką (1050 m n.p.m.). Dzień był wspaniały. Wczesnym rankiem złapałam busik do Jaworek, skąd ruszyłam zielonym szlakiem w kierunku szczytu. Najpierw napawałam się przyjemnym spacerem przez Wąwóz Homole. Trochę ludzi nim szło, w większości z dziećmi, dla których dojście do polany było celem samym w sobie.
Pionowe skały Wąwozu Homole
Wąwóz Homole jest w sumie krótki.
Ma zaledwie 800m. Jego nazwa pochodzi od ruskiego słowa „homoła” lub „gomoła”,
który oznacza „obły”, „bezrogi”, co z kolei jest nawiązaniem do kształtu
doliny. Teren, tak chętnie odwiedzany przez turystów, stał się rezerwatem w
1963 r. Dnem doliny płynie sprawca takiego kształtu wąwozu, czyli potok
Kamionka, który spływa licznymi kaskadami.
Już w XV w. miejsce to było „nawiedzane”
przez licznych poszukiwaczy skarbów. Istnieją też przesłanki, mówiące o tym, że
w Wąwozie stała warownia, zwana Homolą. Zanim wąwóz stał się rezerwatem,
wypasano tu owce, które wypuszczane były na popas bez opieki. Ściany wąwozu
były naturalną barierą, z której nie mogły uciec. Obecnie dnem doliny wiedzie
ścieżka, którą wędruje się bez trudu. Szlak przekracza kilka razy potok. Dziś
przechodzi się po mostkach i metalowych stopniach, dawniej skakało się z
kamienia na kamień. Generalnie teren jest zalesiony, a uroku dodaje mu szumiąca
Kamionka.
Mostek drewniany nad Kamionką
Mostek metalowy nad Kamionką
Dla wielu osób celem jest Dubantowska Dolinka, polana gdzie ustawione
są ławy dla turystów. Tu też znajdują się Kamienne Księgi, w których według
miejscowych podań, zapisano ludzkie losy aż do końca świata. Warto na chwilę tu
przysiąść.
Kamienne Księgi w Wąwozie Homole
Ja jednak podążałam dalej. Chwilę zajęło
mi przebrnięcie przez błotko i byłam już na Rówience, gdzie znajduje się baza
namiotowa. Zajrzałam tam, przywitałam się z krzątającymi się po polowej kuchni
ludźmi, przybiłam pieczątkę i pożegnałam się, obierając znów szlak.
Wzniesienie przy polu namiotowym na Rówience
Jakby ktoś nie wiedział... Wysoka w prawo, baza namiotowa w lewo ;)
Ponad bazą namiotową - w tle Beskid Sądecki
A ten piął się mozolnie do góry.
Przypomniało mi się, że to właśnie ten punkt został przed laty osiągnięty. Ale
to nie był szczyt… Dookoła rozciągały się piękne, sielskie widoki.
Górka z samotnym domem... To się nazywa święty spokój...
Beskid Sądecki
Pawłowska Góra (840 m n.p.m.) i wypas owiec na hali
Dawno temu doszłam do tego drzewa... Wtedy jakiś góral powiedział, że to jest Wysoka... Ale nie była... A człowiek młody, niedoświadczony i uwierzył...
Dziobakowe Skały w 2003 r.
Przy Rezerwacie Wysokie Skałki
Jeszcze 20 minut i będzie pełnia szczęścia... :)
Pod szlakowskazem - chwila oddechu po stromym podejściu
Na połączeniu szlaków przy Wysokich Skałkach
Krótki szlak na sam szczyt Wysokiej
Wkrótce mój szlak połączył się z
niebieskim. Do wierzchołka zostało mi jakieś 20 minut. Chwilę odpoczęłam, bo
wchodzenie ostro pod górę może przecież zmęczyć. Doszłam do kolejnego
rozwidlenia szlaków, przede mną było ostre podejście już pod sam wierzchołek.
Na połączeniu szlaków przy Wysokich Skałkach
Krótki szlak na sam szczyt Wysokiej
A
tuż przed nim, metalowa drabinka. I oto byłam na najwyższym szczycie Pienin!
Choć sama Wysoka leży w Pieninach Małych, ale przewrotnie jest najwyższym
szczytem tego pasma górskiego. Dodatkowo wlicza się ją do Korony Gór Polskich.
Wysoka, zwana też Wysokimi
Skałkami (słow. Vysoké
Skalky) ma 1050 m n.p.m. Leży na granicy polsko – słowackiej. Przez miejscowych
zwana była niegdyś Kiczerą (od nazwy polany u stóp góry) lub Pamiarką (głównie
przez ludność łemkowską – od znajdującej się tu dawniej wieży pomiarowej).
Południowe zbocza Wysokiej należą do
słowackiego Pienińskiego Parku Narodowego, północno-zachodnie zaś, należące do
Polski, znajdują się w utworzonym w 1961 r. rezerwacie przyrody Wysokie Skałki.
Jak widać, cała góra jest objęta ochroną prawną.
W tej budce schowana jest pieczątka, poświadczająca zdobycie szczytu
A z samego szczytu rozciągają się
przepyszne widoki! Uczta dla oczu. Przy dobrej pogodzie, a tą niewątpliwie
miałam podczas mojej wędrówki, widać pięknie Tatry, pasmo Radziejowej,
Jaworzynę Krynicką, Babią Górę i Pieniny oczywiście. Sama góra jest mocno
zalesiona, ale kopuła szczytowa wystaje ponad piętro lasu, więc można napawać
się widokami. Jedyny minus to spora liczba turystów na wierzchołku. No cóż,
sierpień, do tego wirus, który wymusił wakacje w kraju. Chciałam, to mam.
Mimo wszystko udało mi się
posiedzieć trochę na czubku, zrobiłam zdjęcia, przybiłam w książeczce pieczątkę,
która znajduje się w skrzynce przy barierce.
Spiska Magura
Tatry widziane z Wysokiej
Pasmo Radziejowej (w środku zdjęcia) w Beskidzie Sądeckim. Z lewej Przehyba, Wielka Przehyba i Złomisty Wierch. Po prawej - Wielki Rogacz. Jasne pasmo skał na tle zieleni to Dziobakowe Skały
Na horyzoncie Pasmo Jaworzyny. Za Dziobakowymi Skałami w prawo - Repowa, Szczob, Watrisko
Smerekowa, a z tyłu Góry Czerchowskie
Spiska Magura
Smerekowa widziana z Wysokiej
Tatry - z przodu Kiczera 943 m n.p.m. i fragment miejscowości Vel'ký Lipnik
Tatry z Wysokiej
Vel'ký Lipnik i Trzy Korony
Z Taterkami ;)
W stronę Pasma Jaworzyny
"...Góry moje, wierchy moje, otwórzcie swe ramiona..."
Tak sobie posiedzę... A za plecami Trzy Korony ;)
Trzy Korony w zbliżeniu, z prawej wystająca biała skałka to Sokolica. Na horyzoncie Babia Góra w Beskidzie Żywieckim.
Tatry w zbliżeniu. Od lewej: Sławkowski Szczyt, Łomnica, Lodowy Szczyt, Jagnięcy Szczyt. Te dwie wystające górki to Płaczliwa Skała i Hawrań. Z tyłu Kozi Wierch i Kasprowy Wierch.
Rozum mówi "schodź!", a serce mówi "zostań jeszcze chwilę, pokontempluj widoki..."
Kanapka i gorąca herbata z termosu,
konsumowane w kącie szczytu, tuż przy barierce, smakują wtedy najlepiej. I
jakoś tak wszystko wydaje się proste. Ale potem przychodzi taki moment, że
trzeba się podnieść i zejść w doliny.
Droga w dół prowadziła mnie początkowo
tym samym szlakiem do przełęczy Kapralowa Wysoka, gdzie łączą się szlaki zielony
z niebieskim. Tym razem obrałam szlak niebieski, który wiódł mnie granią Małych
Pienin i jednocześnie granicą państwa.
Niebieski szlak, to w górę, to w dół...
Dość ostre podejście, czego oczywiście na zdjęciu nie widać ;)
Na szczęście, szlak się wypłaszcza i dalej wędruje się spokojnie i całkowicie bezstresowo.
Szlak niebieski wiedzie granicą państwa
Po drodze miałam piękne widoki,
zachwycałam się szczytami Tatr po lewej stronie i pasmem Radziejowej po prawej
stronie z wciśniętymi w zbocza górskie miejscowościami, takimi jak Jaworki czy
Szlachtowa. Na wprost mnie dumnie prezentowała się Sokolica i oczywiście Trzy
Korony. Pogoda wciąż była nienaganna. Moja kondycja również.
Miejscowość Jaworki i Pasmo Radziejowej: od lewej: Przehyba, Wielka Przehyba, Złomisty Wierch, Radziejowa
Trzy Korony na horyzoncie, z prawej Sokolica - moje cele na kolejne dni pobytu w Szczawnicy
Pasmo Radziejowej i widoczne pomału zabudowania Szczawnicy
Trzy Korony w zbliżeniu
W okolicy Durbaszki
Idę tam... Ale Trzy Korony zostawiam na inny dzień ;)
Przeszłam szczyt Borsuczyny (939 m
n.p.m.) oraz punkt widokowy na mało wybitnym szczycie Durbaszka (942 m n.p.m.)
w zasadzie tego nie odczuwając. Dalej było równie „płasko”.
Po drodze zatrzymałam się na
odpoczynek w bacówce. Można tam było nabyć świeże serki. Ja jednak jedynie
złapałam tam kilka chwil odpoczynku i niezawodny kawałek czekolady.
Szlak niebieski idzie po prawie płaskim, wiodąc granicą państwa
Szlachtowa
Jeszcze przez chwilę widoczne Tatry
A tu całe Tatry, widoczne jak na dłoni - z tej perspektywy wydają się takie małe...
Bardzo trudno jest oderwać wzrok od takiego pięknego widoku. Postrzępione granie zawsze mnie cieszą...
Tatry w oddali
Szczawnica
A jeszcze sobie popatrzę...
Takie widoki chyba nigdy mi się nie znudzą...
Wysoki Wierch - ten z lewej (900m n.p.m.) i bacówka pod nim
Szlachtowa
Pomalutku zbliżam się do Trzech Koron... a nie, to jednak złudzenie... ;)
Trzy Korony
To naprawdę świetny szlak! Nawet tylko w ramach spaceru.
Ostatnie chwile z Tatrami na horyzoncie
Tatry - moja miłość :)
I powędrowałam w kierunku
Szafranówki (742 m n.p.m.).
Łaźne Skały
Sielskie widoki na trasie
Pasące się krówki. W tle Szlachtowa.
Szlakowskaz - jeszcze kawałek przede mną...
Tym razem wzrok przyciągały Trzy Korony
Tatry powoli robiły się jeszcze mniejsze i zlewały się z chmurami
Siła przyciągania jest wielka :) Nawet obiektywem :) :) :)
Kiedy ją osiągnęłam, skręciłam na żółty szlak,
który ostro schodził w dół na Palenicę (722 m n.p.m.). Już z daleka widziałam,
jak zmieniło się tu otoczenie. Głównym punktem było tu schronisko „Groń” i
górna stacja kolejki krzesełkowej, a także punkty gastronomiczne. A dodatkowo przybyły
rzeźby flory i fauny Pienin. Niektóre przyznaję, mocno kiczowate. Ale najbardziej
spodobały mi się grzybki. I chyba nie tylko mnie…
Niby ryś... Hmy... Jakoś trudno skojarzyć...
Bocian Czarny - ustawiony tyłem do schodzących ze szlaku i wysiadających z kolejki... (???)
Jak borsuk w norze... Acha ;)
??? Nawet Rogaś z Doliny Roztoki wygląda lepiej...
Serio? Tak wygląda wiewiórka? Chyba u Disney'a. Albo to wersja wiewiórki pienińskiej...
Rudy, rudy, rudy rydz... ;)
Nasz borowik wspaniały...
Muchomorki są takie fotogeniczne :)
Jednak cieszę się, że mrówki są małe...
W czasie mojego pobytu w Pieninach, nie miałam przyjemności spotkać salamandry plamistej...
Przeszłam obok stacji wyciągu i
skręciłam w zarośla, gdzie chowała się ścieżka żółtego szlaku. Pozostało mi już
schodzić ostro w dół przez las. Szlak wyprowadził mnie do samej Szczawnicy, tuż
przy deptaku nad Grajcarkiem.
Żółty szlak początkowo wiedzie tuż obok, pod wyciągiem krzesełkowym na Palenicę
Nogi czuły już kilometry. Serce się radowało, a
rozum nalegał na odpoczynek. I nawet chętnie go posłuchałam, udając się najpierw
na obiad a potem do pokoju, gdzie już czekało na mnie łóżeczko. Naprawdę w tym
dniu uważałam, że świat jest cudowny, mimo dobijających informacji, że oto
jestem w tzw. żółtej strefie. Naprawdę czekam, aż to wariactwo się skończy.
Tymczasem wspominam wyjazdy wakacyjne i Wysoką…
Hej!
Tatry jak zawsze ładnie się prezentują :)
OdpowiedzUsuńTa Disneyowska wiewiórka piękna!
O tak! Tatry zawsze i wszędzie i z każdego miejsca :) :) :) A wiewiórka... no cóż, to chyba wraz z jelonkiem, taki ukłon w stronę najmłodszych... Pozdrawiam :)
UsuńDusia, piękna wycieczka!
OdpowiedzUsuńTo niesamowite, ale na swoim blogu "żyję" podobnymi do Twoich pienińskimi wspomnieniami. Wyobraź sobie, że razem z mężem przedeptaliśmy te szlaki tuż przed Tobą - w trzecim tygodniu lipca br. Nasza wyprawa na Wysoką miała jednak inny przebieg, bo po zdobyciu szczytu skierowaliśmy się na Przełęcz Rozdziela, by wrócić do Jaworek przez urokliwy Rezerwat Białej Wody.
Uwielbiam te pienińskie klimaty, dlatego z przyjemnością przeczytałam Twoją relację oraz obejrzałam świetne zdjęcia, bo pogoda towarzyszyła Ci wymarzona :-))
Pozdrawiam najserdeczniej.
Anita
Oooo... Popatrz, jakbym była w lipcu, to może byśmy na siebie wpadły ;) Rezerwat Białej Wody odwiedziłam dawno temu, w zasadzie mam zdjęcia, ale nie wszystkie nadają się do publikacji ;) Ale jest powód, by znów kiedyś tam powrócić.
UsuńPogoda tego dnia była świetna, w zasadzie udało mi się wpasować z wyjściem w dobrym momencie, bo potem już zdarzały się w ciągu tygodnia dni z deszczem. Wtedy albo siedziałam i pisałam post, albo zakładałam kurtkę i zwiedzałam Szczawnicę :)
Pozdrawiam serdecznie Anitko :)
Lubię ten szlak, bardzo lubię. Ale niestety chwilę już tam nie byłem, jest w planach na przyszły rok.
OdpowiedzUsuńOby tylko pogoda dopisała, to i humory także będą ;) A szlak rzeczywiście jest malowniczy. Bardzo przyjemnie mi się nim szło... Pozdrawiam ciepło! :)
UsuńPiękna trasa, a wysiłek nagrodzony cudnymi widokami. Pieniny są taką perełką- niby niewielkie, a oferują wiele. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTeż byłam zachwycona tą trasą. Zwłaszcza już na powrocie. Pieniny rzeczywiście, leżą jakby w cieniu Tatr, a zasługują na odrębny urlop. Dlatego mój tegoroczny krótki urlop padł na te rejony. Choć muszę przyznać, że tłumy mnie przerosły. Już dawno odpuściłam Tatry w lipcu czy sierpniu, ale nie sądziłam, że w Pieninach jest podobnie...
UsuńSerdeczności! :)
Oj podziwiam Twoją kondycję, tyle miejsc przetuptusiałaś.:)
OdpowiedzUsuńTy się w ogóle nie zmieniasz, młodziutkie dziewczę cały czas.:)
A widoki, co tu pisać - baja!
Buziole!
Dziękuję! Czuję się wciąż młodo, a to napędza, żeby więcej, dalej, wyżej... I z każdym wyjazdem uśmiech na twarzy, zwłaszcza jeśli mogę się tym dzielić z innymi. Ściskam Cię mocno! :)
Usuń