BYĆ JAK WIKING,
CZYLI TĘSKNOTA
ZA NORWESKIMI KLIMATAMI
W ŚRODKU PANDEMII
Jak się nie ma co się lubi... Moja kolejna wyprawa do Norwegii, w zeszłym roku, została odwołana z powodu pandemii. Granice zamknęły się niczym czarodziejski kuferek. A z nimi moje norweskie marzenia. No ale cóż, mówi się trudno. Na osłodę zostało mi poszukanie norweskich klimatów w Warszawie. I znalazłam!
Zapraszam na wycieczkę do "męskiego" świata, świata Wikingów i Słowian. Co miały wspólnego te dwa ludy? Otóż okazuje się, że wiele.
Aby zagłębić się w temat, wybrałam się do Warowni Jomsborg. Znajduje się ona na Żoliborzu, 600 m od Centrum Olimpijskiego. Zielono, cicho, nieopodal rzeki Wisły. Doskonałe miejsce, gdzie można się przenieść w czasie.
Tu, w wybudowanej wiosce Wikingów i Słowian, mieści się siedziba legendarnej drużyny Jomsborczyków (Jomswikingów), którzy służyli królowi Bolesławowi Chrobremu, jako najemni wojownicy. Najemnicy Chrobrego byli mieszaną, skandynawsko-słowiańską drużyną, której zasługi znane były na całym Bałtyku, a także na Wyspach Brytyjskich. Dzielni wojownicy, oprócz swych bohaterskich wyczynów mieli na sumieniu, przynajmniej co poniektórzy, gwałty i rozboje. A ścigani prawem, szukali schronienia w przynależności do drużyny Jomsborczyków. Ile w tym prawdy, nie wiadomo. Ale przynajmniej tak głoszą skandynawskie sagi.
Współczesna drużyna istnieje od 1999 r. I choć większość członków wikingowej watahy pochodzi z Warszawy lub jej okolic, to nie brakuje także ochotników z Danii, Szwecji, Norwegii i Niemiec. A całości przewodzi dzielny i obdarzany szacunkiem Jarl Einar (historyk i archeolog Stanisław Wdowczyk, przyp. własny), którego miałam zaszczyt poznać i chwilę pogawędzić. Zresztą członkowie drużyny to w głównej mierze pasjonaci historii.
Jednym z założeń warowni jest propagowanie historii Polski i momentów zwycięskich w historii oręża polskiego. A tych przecież mamy sporo.
By móc być włączonym do społeczności Wikingów, wymagane są m.in. historyczność strojów, zachowanie godne Jomswikinga, wyszkolenie bojowe oraz lojalność wobec dowódcy i pozostałych współbraci, zwanych drużynnikami.
Warownia Jomsborg to historyczny skansen.
Ma na celu ukazanie, że dawni skandynawscy wojownicy, byli także rzemieślnikami. W warowni można postrzelać z łuku, porzucać toporem, wybić monetę, przyjrzeć się tkactwu, kowalstwu, czy potyczkom na miecze. Te są chyba najbardziej spektakularne.
W dni otwarte w warowni swoje podwoje odchyla Tawerna Valhalla, gdzie można skosztować miodu pitnego JomsViking lub piwa, zjeść kiełbaskę z grilla.
Valhalla to w mitologii nordyckiej, miejsce przebywania poległych w chwale wojowników, których z pól bitewnych zabierały walkirie. To kraina wiecznego szczęścia, więc nie przez przypadek, nazwano tak karczmę :)
Generalnie w skansenie nad Wisłą odbywają się pikniki, eventy, spotkania, lekcje historii, inscenizacje historyczne i biesiady.
Jako bilet wstępu wrzuca się "co łaska" na karmę dla dwóch uroczych owczarków - Thora i Lokiego, mieszkańców warowni Jomsborg.
Polecam odwiedzenie warowni, gdzie całymi rodzinami, można spędzić wesoło czas, poćwiczyć w dawnych sztukach walki, wysłuchać skandynawskiej sagi przy ogniu, posłuchać muzyki ludów Północy.
Nie mogłam jechać do Wikingów, to wojownicy przyjechali do mnie. To prawie jak z górą i Mahometem :)
Vi sees i Vikingenes verden! - Do zobaczenia w świecie Wikingów!
Jak tam superowo. Niedawno oglądałam film w telewizji o podobnym miejscu. Duśka, Ty zawsze coś wyniuchasz. Brawo TY.
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie baaardzo.:)
Moc buziaków.
Basiu, jak Wnusia podrośnie trochę, to ją zabierzesz do grodu. Nie jest wielki, ale można fajnie spędzić tam czas. Buziaki! A nawet dwa ;)
Usuń