O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

wtorek, 9 sierpnia 2022

Góry Stołowe, cz. II - Błędne Skały i Szczeliniec Wielki

 

Mityczny Karłów,

czyli świadome błądzenie między skałami

 

Część II: Błędne Skały i Szczeliniec Wielki


Zazwyczaj pierwsze skojarzenie, jeśli myślimy o Górach Stołowych, to Błędne Skały i Szczeliniec Wielki. Fakt, nie można się temu oprzeć, ponieważ to najbardziej znane i lubiane atrakcje okolic. Dla górołazów i zdobywców Korony Gór Polskich, Szczeliniec, jako najwyższy szczyt tego pasma, idealnie wpisuje się w zdobycz do KGP.
Pomimo tego, że Góry Stołowe nie są jakoś specjalnie wysokie, to jednak można się w nich porządnie zasapać. Słyną ze stromych podejść, ale za to później wędruje się po nich całkiem przyjemnie. Trochę jak w innym świecie. 


Nie ma wątpliwości, że wciąż jesteśmy w środku Gór Stołowych


Ciąg dalszy spaceru obejmował Błędne Skały.


Zaczynamy dzień od błądzenia...



Zwarta i gotowa


Ta tajemnicza nazwa dla skalnych bloków, zlokalizowanych na wysokości 853 m n.p.m. i porozrzucanych tak, że tworzą labirynt, nie wzięła się znikąd. Tak, dobrze się domyślacie. Wzięła się od błądzenia. Zdarzało się, że w skały uciekali przestępcy (także z Czech), a kiedy już znaleźli tam schronienie, nie potrafili z nich wyjść.


Miejsce na kryjówki całkiem zacne



Skała jak siodło...



Przejście przez takie duże bloki skalne to sama radość


Dziś przez teren Błędnych Skał poprowadzona jest ścieżka, więc i zabłądzić trudno, chyba, że... ktoś bardzo chce i nieprzepisowo schodzi z wytyczonego szlaku. Ale nie polecam!
Skalne miasto leży sobie na wysokości 853 m n.p.m. i zajmuje obszar 21 hektarów, które wcześniej były rezerwatem przyrody. Obecnie stanowią Park Narodowy Gór Stołowych. I jak to było w przypadku Skalnych Grzybów, również i tu nasza wyobraźnia ma szerokie pole do działania. Formy skalne przybierają niekiedy fantastyczne kształty, dzięki czemu niektóre z nich mają już swoje stałe nazwy. I tak mamy tu "Kurzą Stopkę" czy "Okręt", "Kuchnię" czy "Tunel". Jedno jest pewne - zabawa jest tu przednia.


Obecnie ścieżka jest wytyczona i zabezpieczona płotkami, co by się nie rozpędzić za daleko



Doskonale widać, jak czas i warunki atmosferyczne kształtowały te piaskowce



W skałach...



Wąskie skaliste ściany i przejścia między nimi, to najfajniejsze miejsca Błędnych Skał



Skała "Okręt", ale niektórzy widzą tu ewidentnie rekina...



Dolna partia "Okrętu"



"Kurza Stopka"



Niektórzy twierdzą, że "Kurza Stopka" to raczej ma kopytko...



Tu nie ma zmiłuj, trzeba się pochylić



Wciągnąć brzuch, plecak do przodu!



Zabawa w skałach jest przednia



Im ciaśniej, tym zabawniej



Niektóre miejsca przypominają ruiny zamkowych komnat



Zabezpieczenia przed pobłądzeniem - kiedyś naprawdę te przejścia mamiły



Turyści dbają, by skały stały jeszcze długo ;) Choć zwyczaj ten podobno wprowadzili sami pierwsi przewodnicy.



Nigdy nie wiesz, co wyłoni się za zakrętem...



...Może to właśnie będzie Duśka ;)


Oczywiście skały to piaskowce, które przez wieki ulegały procesom zwietrzenia, erozji. Wcześniej było tu morze, a to, po czym stąpamy to jego dno. Trudno to sobie wyobrazić, ale jest to udowodnione naukowo ;) Czas i warunki atmosferyczne dokonały dzieła, tworząc szczeliny, przejścia, niekiedy tak ciasne, że trzeba iść na wciągniętym brzuchu i z plecakiem w ręku a nie na plecach. Dzięki temu jest więcej śmiechu. I oczywiście łatwiej i zabawniej jest wierzyć legendom, według których jakoby Błędne Skały utworzył sam Liczyrzepa. 
Przez kilka lat po wojnie, Błędne Skały były nazywane Wilczymi Dołami. Taką nazwą posługiwali się żołnierze WOP, także dziennikarze czy też autorzy przewodników górskich. Ale nazwa ta nie przyjęła się wśród mieszkańców okolic i turystów. 


Góry Stołowe płaskie jak stół...



Żółtym do Karłowa.. heh ;)



Trzymajmy się jednak żółtego ;)



Ścieżka dydaktyczna upamiętniająca wysiedlonych mieszkańców przysiółka Pasterki - Nouzina (nazwa osady wzięła się od pejoratywnego nazwania osady i jej mieszkańców jako ubogich). Historię upamiętnia tablica powstała w 2013 r.



Dziś w całkowicie wyludnionej wsi mieści się ten ośrodek



Opuszczony wiejski kościół



W taki skwar nawet zwierzęta wiedzą, że należy schować się w cień



Przyznam, że zapaszek tam był specyficzny, ale owieczki urocze



Pojęcia nie mam kto jest autorem pomnika, ale fajnie, że poświęcił głaz pamięci wszystkim kotom ;)



Tak się podróżuje, raz w kraju, raz za granicą... :) A Karłów w kierunku przeciwnym, niż idę, choć zmierzam do niego... Rozumiecie coś z tego? :) 



Przede mną był tu też nasz Papież, ale jego popiersie na obelisku w ogóle go nie przypomina...



Dzwonnica alarmowa w Ostrej Górze z 1886 r.



Czeskie kierunkowskazy



Chwila przerwy na polanie nad Pasterką



Zboże w Pasterce



Pasterka wzięła się od słowa "pasza"


Mniej więcej, w połowie dnia, kiedy słońce stało w zenicie i żar lał się z nieba, wszyscy myśleli tylko o jednym... Nie, nie o dotarciu do mitycznego Karłowa. O zimnym piwie lub coli. I dlatego zrobiliśmy sobie przerwę w schronisku PTTK Pasterka. Przede wszystkim, słynie ono z symbolicznego grobu serca pozostawionego w Pasterce, co czyni go bardziej intrygującym. Sam obiekt powstał w latach 60. XX w. w dawnym budynku strażnicy Wojsk Ochrony Pogranicza. Budowla powstała w 1926 r. Podobno tu właśnie jest Koniec Świata. Bo tylko tu dochodzi droga. Stąd już tylko piesze szlaki w różne strony, w tym oczywiście do tego naszego mitycznego Karłowa. Sama nazwa schroniska wzięła się od nazwy miejscowości, także Pasterki. A ta, wcale nie od pasterstwa i wypasu owiec na tych terenach, tylko od słowa "pasza", czyli karma dla zwierząt hodowlanych, co w późniejszych latach wzięto za teren wypasu tychże zwierząt. Jedno jest pewne, należy zrobić przystanek w schronisku. Choćby dla zimnego piwa Stolove lub zimnej coli. 


Schronisko "Pasteka" - tu, gdzie kończy się droga



Symboliczny grób serca pozostawionego w Pasterce z widokiem na Szczeliniec Wielki i Mały



Każdy, kto tu przybywa pozostawia tu swoje serce...



Widok spod schroniska na Szczeliniec



Szczeliniec w zbliżeniu



Tego dnia wszyscy byliśmy zwycięzcami :) I do tego wzięliśmy bar... nie siłą, całkiem pokojowo ;)



Tu podobno jest koniec świata... Tu byłam...


I chociaż czas w Pasterce był bardzo przyjemny, to przyszła pora na dalsze atrakcje. A tymi była wędrówka pośród skał Szczelińca Wielkiego. Dla niektórych była to pierwsza wizyta w tym miejscu, dla mnie już druga. Ale odwiedziłam to miejsce dawno temu, więc cieszyłam się na myśl ponownego stanięcia przed schroniskiem na Szczelińcu. 


W drodze do Szczelińca



Tajemnicza ścieżka...



Okienko widokowe



Masywne skalne ściany na każdym robią wrażenie



Tu już bardziej cywilizowana ścieżka



Każda skała to jakiś fantastyczny kształt i znów wyobraźnia nam buzuje



Tu idzie się całkiem przyjemnie



A tu trzeba się nieco przychylić, bywa, że czasem nawet w kucki



Skała jak część jakiegoś bunkra



Schody do schroniska "Na Szczelińcu"



Przyznam, że kartka ze strzałką i z napisem "klimatyzacja", działa motywująco ;) Fakt, w skałach jest przyjemnie chłodno



Czy to leniwiec?


Szczeliniec Wielki to najwyższy szczyt Gór Stołowych, ma 922 m n.p.m. Jak już wspomniałam na początku, zalicza się do Korony Gór Polskich. Dodatkowo ma tę zaletę, że można z niego podziwiać wspaniałą panoramę Sudetów. 


Widok na Skalniak i czeskie Góry Stołowe



W dole wysiedlona wieś Pasterka



Widok na Božanowský Špičák i Korunę, poniżej z prawej Łopata i Pauł



Przy dobrej pogodzie można dostrzec Karkonosze, Góry Wałbrzyskie i Góry Sowie



Taras widokowy na Szczelińcu


Najwyższym punktem Szczelińca Wielkiego jest skała zwana "Fotelem Pradziada", gdyż w swym kształcie przypomina wielki fotel. Niektórzy twierdzą, że to tron samego Liczyrzepy, bo kto go tam wie.


Najwyższa skała Szczelińca - "Fotel Pradziada"



Pamiątka sprzed stuleci w stylu "tu byłem"



Fotelik Liczyrzepy?



Czyżby Karłów???



"Kaczęta"



"Kaczęta"



Skała "Wielbłąd", która od strony "Fotelu Pradziada" wielbłąda nie przypomina...



"Kaczęta" widziane z "Fotelu Pradziada"



A oto "Wielbłąd" w całej okazałości



Z daleka wiele skał przypomina ludzkie postacie



Góry Stołowe



Ani chybi, to musi być Karłów! :)


Sam Szczeliniec, którego nazwa nawiązuje do licznych spękań piaskowców, z których jest złożony i tworzących przeróżnej szerokości szczeliny, jest wierzchołkiem rozpoznawalnym. Z wyglądu przypomina trapez porośnięty lasem z wystającymi na czubku skałami, które przybierają rozmaite kształty. Te najlepiej podziwiać z bliska i znów puścić wodze wyobraźni. Tu już, co prawda, skały są wyraźniejsze w swych budowach, przez co skojarzenia są oczywiste. Nie umniejsza to jednak zabawy.
Do tego dochodzi kładka, która wiedzie nas przez skalne labirynty i korytarze, czasem tak ciasne lub małe, że przeciskać się trzeba w kucki. Panuje tam swoisty mikroklimat, a do lipca w najgłębszych miejscach, jak "Piekiełko", zalega zazwyczaj śnieg. 


Skalne ściany "Kuchni"



Tajemnicze otwory to nic innego jak bańki powietrza w czasach, gdy było tu morze



Choć skały robią wrażenie niedostępnych i mrocznych, to w rzeczywistości tylko tak wyglądają



Co dziś Lucyferek nam ugotuje?



Skałki rodem z piekielnej kuchni - aż strach pomyśleć, co kryje "spiżarka" :)



"Piekiełko" z góry - spora ta szczelina



Wejście do szczeliny prowadzącej do "Piekiełka"



Wyjście z diabelskiego piekła...



 "Piekiełko", w którym latem zalega śnieg i zawsze jest najzimniej



Zakamarki "Piekiełka"



Śnieg zalegający w szczelinie



Ściany "Piekiełka"



"Piekiełko" widziane z góry przy wyjściu ze szczeliny



A tu podobno głowa samego diabła, albo Liczyrzepy



Wyjście z "Piekiełka" pod wiszącą skałą



Skały porastają tu sosny reliktowe



Skała "Kwoka", choć niektórzy widzą tu rybę na talerzu :)



Formacje skalne Szczelińca



"Kochankowie" - mawiają, że jak skały się pocałują, nastąpi koniec świata



Skała "Małpolud"


I podobnie jak Błędne Skały dawały schronienie uciekinierom, także przestępcom chcącym uniknąć kary, również i Szczeliniec był ucieczką dla prześladowanych protestantów. Zdarzało się, że odnajdywano ludzkie szczątki pośród skał. To jednak zbyt mroczna strona gór, które dają tyle frajdy. 
Od końca XVIII w. szczyt stawał się coraz bardziej popularny, a w dobie romantyzmu, skały przypominające ruiny ogromnego zamczyska, dodawały tylko smaczku. W czeluści Szczelińca Wielkiego zapuścili się m.in. król pruski, Fryderyk Wilhelm II von Hohenzollern, poeta niemiecki Johann Wolfgang von Goethe oraz szósty prezydent Stanów Zjednoczonych, John Quincy Adams. No i oczywiście ja ;) Ale o mnie żadnej wzmianki nie ma... :) :) :)


Tablice pamiątkowe z pobytu J.W. Goethego oraz J.Q. Adamsa


Kręty szlak turystyczny, który biegnie na Szczelińcu, w sezonie jest płatny. I warto mu poświęcić cały dzień, robiąc sobie przerwę w schronisku PTTK "Na Szczelińcu", które to schronisko wybudowano w 1846 w stylu tyrolskim. Panorama z tarasu widokowego jest piękna zarówno latem jak i zimą. A nad wszystkim czuwa "Małpolud", czyli skała do złudzenia przypominająca King Konga. 


Schronisko "Na Szczelińcu" 



Ciekawostka: schronisko to jest drugim po "Piątce" w Tatrach, do którego nie da się dojechać. Wszystkie towary wciągane są za pomocą wind towarowych.



Wnętrze schroniska "Na Szczelińcu"



Czeskie Góry Stołowe



Na tle Božanowský'ego Špičák'a i Koruny, poniżej wieś Pasterka



Na tarasie pod schroniskiem "Na Szczelińcu"



Taras widokowy



Skała "Małpolud"


My ze Szczelińca schodziliśmy do Karłowa. Ale, żeby nie było... Nie tak prosto! Najpierw musieliśmy pokonać 665 schodów, które w 1814 r. ułożył sołtys Karłowa - Franz Pabel. Był on pierwszym przewodnikiem po Szczelińcu i autorem broszurki o tej górze. Po pierwszej dziesiątce schodów przestałam je liczyć :)


W drodze...



"Małpolud" z innej perspektywy



Niezła ścianka wspinaczkowa...



Trzeba przyznać, że skały budzą respekt



Kiedyś chyba dojdziemy do tego Karłowa...



Może tą ścieżką?



Formacja skalna



Schody w dół


Wreszcie zeszliśmy do mitycznego Karłowa. Jednak istnieje on naprawdę ;) Przywitała nas aleja z kramami, rodem jak z zakopiańskich Krupówek. Co prawda kramiki już się zwijały, jednak zdążyłam zakupić sobie miody, po których już zostało mi tylko wspomnienie. Reszta pobiegła po zakup lokalnego piwa i wszyscy udaliśmy się na obiad. 


Nie może być! Jesteśmy w Karłowie! :)



Szczeliniec widziany z Karłowa



Głupawka w oczekiwaniu na autokar


Myślałam, że wtedy rzuciłam okiem po raz ostatni na masyw Szczelińca. Po godzinie okazało się, że widok na góry będziemy mieć przed sobą jeszcze długo. Utknęliśmy w tym malutkim Karłowie na dobre, bowiem... zepsuł się nasz transport. Czekaliśmy na nowy, który już do nas jechał z... Warszawy! Tym samym złapaliśmy spore opóźnienie w drodze do domu. Do tego, w pośpiechu przerzucane bagaże nie objęły rzeczy, które pozostawiliśmy na siedzeniach. W skutek tego moje okulary do pracy i książka, którą czytałam podczas jazdy autokarem, zostały w zepsutym wozie. Tu ukłon w stronę organizatorów, że następnego dnia wszystkie pozostałe rzeczy były porozsyłane ludziom przez kuriera. Niestety moje oczy w pracy przed komputerem męczyły się przez półtora dnia. Ale lepiej było wrócić w nocy do domu i postawić bezpieczeństwo na miejscu pierwszym, niż jechać przez Polskę wadliwym autokarem. Cóż, takie rzeczy się zdarzają i przyjęliśmy to ze spokojem. Najwidoczniej, Karłów, jak już nas objął swym ramieniem, to na dłużej...


Popsuty autokar to jak żart rodem z dowcipów o Flipie i Flapie :) Tych dwóch jegomościów spotkać można w Karłowie na ścianie jednego z budynków.



Finalnie to okazuje się, że byliśmy na Zadupiu... ale za to jakim fajnym!


To był weekend między skałami i weekend pełen wrażeń. Nie tylko tych związanych z krajobrazami. W drodze ku górom, kiedy zatrzymaliśmy się na toaletę, okazało się, że jest zamknięta, bo właśnie komuś się tam zmarło. Niefortunne miejsce na zgon, ale kto ma na to wpływ, kiedy go kostucha zawezwie?
Mimo tych smutnych akcentów, całe dwa dni zaliczam do bardzo udanych. Było pełno śmiechu, pięknej pogody i fantastycznych ćwiczeń wyobraźni. Nasze mózgi bardzo się napracowały, nogi zresztą też. Jeśli więc, jesteście jeszcze przed urlopem - rozważcie Góry Stołowe, jako cel Waszej wakacyjnej przygody. Sukces murowany!

Koniec

4 komentarze:

  1. Ja Góry Stołowe wolę jesienną porą :)

    Dojazd i powrót widzę z przygodami. Grunt, że udało się bezpiecznie wrócić do domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie to ja góry lubię o każdej porze roku, zawsze mają urok :)
      A wycieczka rzeczywiście była z przygodami. I to takimi nieplanowanymi. Ale teraz jest co wspominać :) No i mimo wszystko wszyscy zadowoleni. I takie wyjazdy z domu to ja szanuję... :) :) :)

      Usuń
  2. A Błędne jeszcze na nas czekają. Za rok postaramy się wrócić.

    te otwory to nie bańki powietrza - ale faktycznie inkluzje np. wapienne. które na drodze reakcji fizykochemicznych 'wypłynęły" ze swoich gniazd już podczas procesu wypiętrzania się gór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym, że to bańki powietrza, to mówił nam przewodnik po tych terenach, którego mieliśmy (byłam z grupą) i ja mu wierzę. Bo niby po co miałby nas okłamywać? W sumie to i tak nieważne, ważniejsze są przeżycia jakie nam towarzyszą zarówno w Szczelińcu jak i w Błędnych Skałach. Polecam :)

      Usuń