Jak
rozniecić ogień,
czyli zabawa
z zapałkami
Miasto zwane z niemieckiego Habelschwerdt, w śląskiej odmianie niemieckiego Hoabeschwerde, a po czesku Kladská Bystřice, leży w Rowie Górnej Nysy, przy ujściu Bystrzycy do Nysy Kłodzkiej. Nazwa miejscowości nawiązuje do położenia osady nad bystrą wodą (bystrzyca - górski, rwący potok), co ma uzasadnienie w związku miasta z wodą. Obecna nazwa, która funkcjonuje od 1945 roku, a została zatwierdzona w 1946 roku, nawiązuje do czeskiej nazwy "Bystrice", która wzmiankowana była już w 1369 roku. Z kolei niemiecka nazwa Bystrzycy, Habelschwerdt, pojawia się w źródłach pisanych jeszcze wcześniej, bo w 1319 roku. I tu podaje się dwa tłumaczenia nazwy niemieckiej. Pierwszy nawiązuje do tarasowej zabudowy miasta, otoczonej rzeką. Wówczas odnosiłoby się to słów Hügel, czyli wzgórze oraz Werder, czyli rzeka (lub podmokła kępa). Tyle język, a podania zazwyczaj żyją swoim życiem. I wedle źródeł ludowych nazwa wywodzi się od strażnika tych terenów - Habla, żyjącego w czasach przedchrześcijańskich. Jego potomkami miał być jeden z rodów mieszczańskich, zamieszkujących Bystrzycę. Najbardziej jednak prawdopodobne jest, że niemiecka nazwa pochodzi od zniemczonej formy imienia Gawła z Lembergu (po czesku Havla), kasztelana kłodzkiego króla Wacława I, któremu przypisuje się założenie miasta. Tak, czy siak, dziś mamy miasto o nazwie Bystrzyca Kłodzka.

Stare Miasto ulokowane jest na sporym wzniesieniu, które od wschodu i południa otaczają wody obu rzek. Zbocza wzniesienia są dość strome. Taki układ terenu sprawia, że Bystrzyca Kłodzka wraz ze swoją zabudową, ma jedną z najładniejszych panoram miasta, właśnie od strony rzeki. Na tymże wzniesieniu założono w XIII w. miasto średniowieczne, otoczone murami i bramami, które do dnia dzisiejszego nie zmieniło swojego kształtu. I choć teraz spaceruje się po współczesnych ulicach, to jednak można na każdym kroku natknąć się na pozostałości dawnego średniowiecznego miasta.
Podejrzewam, że wówczas miasto budziło zachwyt. Niestety nie można tego powiedzieć o współczesnym. W mojej opinii, Bystrzyca Kłodzka jest bardzo zaniedbana. Obdrapane budynki nie dodają uroku. Wręcz ujmują. A przecież miasto ma potencjał! Myślę, że trafiło na słabych gospodarzy. Moja wizyta wypadła 2 maja. Środek Majówki. A w mieście nic się nie działo! Cisza, spokój. I to w mieście, w którym plenery posłużyły za scenerię do kilku filmów czołowych reżyserów. Niebywałe...




Nie mniej jednak miasto ma kilka fajnych miejsc do zobaczenia. Oczywiście serce miasta czyli rynek, oparty na planie trapezu, skąd wiele uliczek ciągnie się czasem stromo w dół ku rzece. Po środku wzrok przyciąga bryła zabytkowego ratusza z XIX w. Obecnie pełni on funkcje siedzib kilku firm, m.in. Urzędu Stanu Cywilnego, banku, biblioteki miejskiej oraz szkoły muzycznej.


Tu także znajduje się jeden z ładniejszych pomników, a mianowicie Kolumna Trójcy Świętej. To pochodzący z 1736 r. około 10 m monument barkowy, której autorem był Anton Jörg. Tematem przewodnim rzeźby był dwunasty rozdział Apokalipsy św. Jana. I niby był to symbol walki Kościoła z Szatanem, w efekcie służył szerzeniu wiary katolickiej i walce z szerzącym się protestantyzmem.
Wokół rynku i w bocznych uliczkach pełno jest kamienic zarówno renesansowych, jak i barokowych z XVI - XVII w. Kolorowe fasady nieco wyblakły, ale przy odrobinie zasobów finansowych można byłoby odnowić je, co z pewnością podniosłoby walory estetyczne miasta.
Wokół rynku i w bocznych uliczkach pełno jest kamienic zarówno renesansowych, jak i barokowych z XVI - XVII w. Kolorowe fasady nieco wyblakły, ale przy odrobinie zasobów finansowych można byłoby odnowić je, co z pewnością podniosłoby walory estetyczne miasta.
Bystrzyca Kłodzka posiada też drugi rynek, zwany Małym Rynkiem. Tu można zobaczyć przeniesiony w XIX w. z Rynku spod ratusza, pochodzący z 1556 roku pręgierz. To narzędzie tortur potwierdza dawne przywileje sądownicze miasta. Tu przywiązywano i wystawiano na widok publiczny skazanych za drobne występki, takie jak złodziejstwo czy cudzołóstwo, akty nierządu, ale też służyło wymierzaniu kary chłosty.
Miasto posiada zabytkowe XIV w. mury obronne, wykonane z kamienia, grube na 1 m. Do nich przylegają wybudowane domy. Aby dostać się do środka miasta, wykuto w nich furty i przejazdy bramne, z których do dziś zachowały się cztery: Brama Wodna, Baszta Kłodzka, Baszta Rycerska oraz wieża Wójtostwa.
Brama Wodna pochodzi z XIV w. i oparta jest na planie kwadratu o wymiarach 7m x 7m. W wieży zazwyczaj rezydował strażnik, a pod bramą pobierano myto za wjazd do miasta. Kiedy w XVII w. zaczęto stopniowo wyburzać mury miejskie, wieża utraciła swoje funkcje obronne. Od tego czasu, aż do początku XX w. pomieszczenia nad bramą nie były użytkowane. Dopiero w 1922 r. umieszczono tu zgromadzone wyroby XVIII w. rzemieślników oraz dokumenty dotyczące historii miasta. W latach 80. XX w. tutejszy cech rzemieślników wystawiał tu swoje prace, a lokalna spółdzielnia rzemieślnicza wyremontowała obiekt, w tym zabytkową kratę, zamykającą miasto na noc i w obliczu zagrożeń. Cóż z tego, skoro w XXI w. Brama Wodna była zamknięta na głucho. Turystów też nie było.
Brama Kłodzka, będąca elementem dawnych murów miejskich już nie istnieje, ale pozostała po niej wieża. Była to wzniesiona w 1319 r. warowna wieża na planie kwadratu o boku 5 m. Wielokrotnie była przebudowywana i remontowana. Na dachu budowli znajduje się taras, skąd turyści mogliby podziwiać panoramę miasta i okolic, gdyby nie fakt, że brama także była zamknięta, kiedy ja właśnie pojawiłam się w mieście.

Kolejna brama to Baszta Rycerska. Budowla została wzniesiona w 1580 roku, a w 1843 roku została przerobiona na dzwonnicę znajdującego się obok kościoła ewangelickiego. W przeszłości baszta była nazywana Kruczą, Czarną i Rzeźniczą. Ta ostatnia nazwa pochodzi prawdopodobnie od cechu rzeźników, którzy opiekowali się tą częścią murów miejskich.
I wreszcie jest pozostałość po dawnej wieży warownej, wzniesionej w XIV w. Dlaczego to Wójtostwo? Bo wieża została wzniesiona przez wójta J. Ruckera, który w całości wyłożył środki finansowe na jej budowę. W czasie Wojny Trzydziestoletniej mieszkali w niej żołnierze i oficerowie. Wieża dawniej była wyższa, potem obniżono ją i zrównano do poziomu okolicznych domów. Obecnie w jej wnętrzu znajdują się mieszkania, w związku z czym nie jest udostępniona do zwiedzania.
Jednak tym, co absolutnie godne jest zobaczenia i o dziwo, było otwarte w Majówkę, jest Zespół dawnego Kościoła Ewangelickiego z XIX w., a także jego szkoła parafialna, w której mieści się Muzeum Filumenistyczne. Cóż to takiego? Otóż przemysł zapałczany drodzy Państwo. Czy można zainteresować się zapałkami, gdy nie jest się dzieckiem? Ha! Można!
Muzeum Filumenistyczne w Bystrzycy Kłodzkiej to jedyne takie muzeum w Polsce. I choćby dla tego faktu warto udać się do Bystrzycy. Zostało założone w 1964 r. I od tego czasu zajmuje się tematyką niecenia ognia, pozyskiwaniem materiałów, zabezpieczaniem, opracowywaniem naukowym oraz eksponowaniem posiadanych eksponatów. A te obejmują bogate zbiory zapalniczek, krzesiw i zapałek. Zapalniczki podzielone są na te lontowe, gazowe, chemiczne, benzynowe, elektryczne. Niektóre budzą wzruszenie, jak choćby te robione z łusek naboi przez żołnierzy w czasie II wojny światowej. To, co absolutnie zachwyca to kolekcja opakowań zapałczanych pochodzących z różnych stron świata, nie tylko z Polski. Jest ich podobno około pół miliona! Ręka do góry, kto w swej młodości nie zwracał uwagi na etykietki zapałek? Ja tak. Ale wtedy nie wiedziałam, że może to być jakiś wyjątkowy eksponat. :)
Inicjatorami powstania muzeum byli przedstawiciele Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich, Towarzystwa Miłośników Ziemi Kłodzkiej, Towarzystwa Miłośników Ziemi Bystrzyckiej i obywatele miasta. Początkowo ekspozycje muzealne umieszczono w dawnym kościele, a z czasem zaadaptowano szkołę parafialną na cele wystawiennicze. Pomogły w tym Bystrzyckie Zakłady Przemysłu Zapałczanego.






Muzeum Filumenistyczne jest nie tylko muzeum związanym z ogniem i zapałkami. To także coś w rodzaju muzeum regionalnego, który łączy w sobie temat życia mieszkańców w samej Bystrzycy, a także jej okolic od dawnych czasów po współczesne. Najważniejsza jednak jest tematyka niecenia ognia. Od najprostszych krzesiw, przez różnego rodzaju i kształtu zapalniczki do współczesnych metod rozpalania ognia. Jak ważny to żywioł dla człowieka, nie trzeba nikomu mówić. Ogień to ciepło, ogień to światło, ogień to poczucie bezpieczeństwa.
Kto z nas nigdy nie słyszał od rodziców zdania: nie baw się zapałkami! ? :) Zapałki, jeszcze przed erą zapalniczek, były najlepszym i najszybszym sposobem uzyskania ognia. Etykiety zapałczane pojawiły się w latach 80. XIX w. Pełniły co najmniej trzy funkcje: ładnej ozdoby pudełka, informacji o towarze, jego producencie itp. oraz jako mikroplakat o różnym przesłaniu np. edukacyjnym, reklamowym czy wręcz propagandowym. W bystrzyckim muzeum można zobaczyć etykiety od końca XIX w. po czasy obecne. Wśród nich te rodzime z napisami i grafikami, budzącymi nasz uśmiech, ale także pochodzące z Francji, USA, Wielkiej Brytanii, Indii, Chin czy Rosji. Osobiście ta część wystawy jest wspaniała i to przy niej zatrzymałam się na dłużej. Odnajdywanie etykietek, które kiedyś miało się w ręku, daje dużo frajdy.
Kto z nas nigdy nie słyszał od rodziców zdania: nie baw się zapałkami! ? :) Zapałki, jeszcze przed erą zapalniczek, były najlepszym i najszybszym sposobem uzyskania ognia. Etykiety zapałczane pojawiły się w latach 80. XIX w. Pełniły co najmniej trzy funkcje: ładnej ozdoby pudełka, informacji o towarze, jego producencie itp. oraz jako mikroplakat o różnym przesłaniu np. edukacyjnym, reklamowym czy wręcz propagandowym. W bystrzyckim muzeum można zobaczyć etykiety od końca XIX w. po czasy obecne. Wśród nich te rodzime z napisami i grafikami, budzącymi nasz uśmiech, ale także pochodzące z Francji, USA, Wielkiej Brytanii, Indii, Chin czy Rosji. Osobiście ta część wystawy jest wspaniała i to przy niej zatrzymałam się na dłużej. Odnajdywanie etykietek, które kiedyś miało się w ręku, daje dużo frajdy.



W Muzeum można nabyć zapałki różnych firm współpracujących a także kupić je w różnej wielkości. Swego czasu dostałam od kolegi wielkie pudło zapałek z kotkiem na obrazku. Był jakiś 2010 rok... Mam je do tej pory, choć staram się używać je przy każdorazowym paleniu świec. Także takie pudło starcza naprawdę na długie lata :) No chyba, że robi się różne domki i budowle z zapałek. Robił ktoś z Was takie cuda na zajęciach z prac technicznych w szkole?

W Muzeum Filumenistycznym można też pooglądać tematykę filatelistyczną, która jest zmieniana w zależności od tematu np. święta, sławni ludzie, wydarzenia kulturalne czy sportowe itp. Okresowo pojawiają się także wystawy czasowe promujące artystów, miasto, jakieś konkretne wydarzenie. Do stałej wystawy zalicza się zaś wyeksponowanie około 70 prac Andrzeja Mleczki, którego satyryczne grafiki ukazują życie współczesnych ludzi, stosunki międzyludzkie, politykę, wiarę itd. Wszystkie one są własnością Muzeum, a jest ich około 200. Przez długi czas leżały w magazynie placówki, ale po wyeksponowaniu, wciąż ich przekaz pozostaje aktualny.
Pomimo swego rodzaju "szarości" Bystrzycy, polecam wstąpić na chwilę i zobaczyć samemu to ciche i spokojne miasto. Ja wybrałam się tam przy okazji mojego pobytu w Kłodzku, koleją dolnośląską. W odróżnieniu od Majówki w Kłodzku, gdzie było sporo turystów i w mieście odbywały się także zawody w drifcie, więc było trochę głośno, kilkugodzinny pobyt w Bystrzycy był chwilą wytchnienia, a samo miasto wydało się opuszczone przez wszystkich.
Mimo pozamykanych atrakcji, miło spędziłam tam czas. I wydaje mi się, że Bystrzyca wciąż czeka na swoje "drugie życie". Mam nadzieję, że kiedyś się obudzi z letargu. Zasługuje na rozkwit.
Do zobaczenia!
