O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

czwartek, 6 lutego 2025

Ålesund - secesyjne miasto w Norwegii cz. 1


Norwegia po raz ósmy,

czyli cukierek w prezencie urodzinowym



Zazwyczaj swoje urodziny, które przypadają w lutym, a więc w zimnym i mało urokliwym miesiącu, spędzałam w domu. Liczyłam, że ktoś może przyjechać, więc piekłam ciasto. A potem... jadłam go przez tydzień, bo wszyscy ograniczali się do składania życzeń przez telefon. Zamarła w ludziach chęć spotkania się w urodziny czy imieniny, większość nie wznosi toastu, bo jest kierowcą, a wypadające święto w środku tygodnia, tłumaczy pracą w dniu następnym i życiowym grafikiem. Ja to rozumiem. Serio. Pretensji nie mam, ciasta też już nie robię. A w zeszłym roku pokusiłam się o wyjazd za granicę, właśnie w ramach prezentu urodzinowego dla siebie. I wiecie co? Było to bardzo fajne posunięcie. Wprawdzie kupując na początku grudnia, bilet na samolot w lutym, nie przypuszczałam, że wyjazd ten będzie okupiony nerwami, a po powrocie, po tygodniu stracę Tatę i będę załatwiała sprawy pogrzebowe z wysoką temperaturą. Ale przecież jak się by wiedziało, że się człowiek przewróci, to by się położył. Ja, wówczas szczęśliwa wybrałam się do niesamowicie fajnego miasta, jakim jest Ålesund (czyt. Olesun) w Norwegii.


Zimowe Ålesund


Słyszałam o nim tyle razy, widziałam pocztówkowe wręcz zdjęcia w internecie, więc zapragnęłam także zobaczyć je na własne oczy. Może wyjazd zimową porą nie jest najlepszy, ale co mi tam, bilety kupione. Pojechałam sama, by swoje urodziny spędzić na spacerach, atrakcjach miasta, własnych myślach oraz książce przy kominku. O, tak, to się nazywa po norwesku "et godt liv" czyli "dobre życie" ;)
Jako, że Norwegia to kraj górzysty, również w miastach chodzi się raz w górę, raz w dół. Nie inaczej jest w Ålesund, które otaczają wzgórza. A co dostaje się zwykle w urodziny od jubilata? Przecież, że cukierka! I ja Was zapraszam dziś na dwie górki, a pierwsza z nich to góra o nazwie Sukkertoppen 314 m n.p.m., co po norwesku oznacza cukierka właśnie :)


Już sama nazwa jest słodka: szczyt Cukierek


Sukkertoppen widoczny jest z prawie każdego miejsca w mieście. Góruje nad nim, przyciąga wzrok jak magnes i zaprasza swoim nie bardzo trudnym wejściem.
Swoją wędrówkę zaczęłam rano na przystanku autobusowym, który okazał się błędnym. Stałam sobie spokojnie i podziwiałam efekt halo na niebie, ale zimno coraz bardziej mi dokuczało. Rozkład jazdy w telefonie pokazywał mi, że autobus dawno powinien przyjechać, ale na horyzoncie nie było go widać.


To ja wyglądająca autobusu :) :) ;)



W rzeczywistości to pomnik "W stronę morza" - życie w Norwegii, także w Ålesund, to życie na morzu i dzięki niemu. 13 sierpnia 1885 roku doszło w pobliżu miasta do tragedii. 33 osoby na rybackich łodziach straciło życie w wyniku silnego sztormu. W mieście pozostało 29 wdów i 113 dzieci... Pomnik wypatrującej łodzi kobiety, to hołd dla tych, którzy zginęli wtedy na morzu. Pomnik jest dziełem Kistena Kokkina, zdobył pierwsze miejsce w konkursie w 1985 roku, a odsłonięto go w 1989 roku, a więc 100 lat po tamtej tragedii.



Okoliczne wzgórza widoczne spod miejskiego ratusza



No halo, gdzie ten autobus? Efekt halo widoczny rano w Ålesund.


Zobaczyłam go, jak wyjeżdża z bocznej ulicy, ale...tym samym omijał przystanek, na którym stałam. No pięknie... Zaczęłam więc, iść ulicą, z której wyjechał autobus i doszłam na przystanek, na którym powinien się zatrzymać. Cóż, pojechałam następnym. 


Miasto rankiem, opatulone kołderką śniegu jest ciche i spokojne



Hotel z żółtą fasadą jest charakterystycznym punktem odniesienia przy pocztówkowym widoku miasta z góry Aksla



Mroźno... Z prawej strony góra Aksla z widoczną restauracją Fjellstua na szczycie - moja druga górka tego dnia ;)


Wysiadłam niedaleko szkoły na wyspie Hessa i drogą asfaltową, pomiędzy domami doszłam do wejścia na szlak. Było zimno, ale pogodnie. Z dachów domów, mijanych po drodze, zwisały potężne sople. Wiedziałam, że zaraz rozgrzeję się, wchodząc pod górkę. 


Hessa - początkowo szlak wiedzie pomiędzy domami



Już dawno nie widziałam takich sopli w Warszawie...



Wejście na szlak turystyczny na Sukkertoppen


Niby podejście nie jest jakieś bardzo strome, ale cały czas idzie się w górę, trawersując zbocze góry. Zimą jest łatwiej, bo warstwa śniegu niweluje kąt nachylenia podłoża. Ale bywa ślisko, a latem błotniście. Na szczęście miałam na butach nakładki, choć w tym momencie bardziej przydałyby się raczki. Jednak tych nie mogłabym zabrać w bagaż podręczny. Nakładki nie klasyfikują się jako przedmiot niebezpieczny, więc przy pakowaniu bagażu zostały dodane. I bardzo dobrze, bo miałam je na butach także podczas spacerów po mieście, gdyż większość chodników była bardzo śliska. Na szczęście dla tych, co zawczasu nie pomyślą o tym, sklepy oferują je w drodze kupna ;)
 

Hessa z początkowego odcinka drogi



Zimą nie czuć aż tak bardzo różnicy wzniesień, ani schodów, śnieg niweluje trudności. Jest jednak ślisko i trzeba uważać.



Szlak na Sukkertoppen


Choć szlak na Sukkertoppen wiedzie lasem, to jednak co jakiś czas otwierają się widoki na pobliskie wysepki, usiane wokół Ålesund, a także na wcinający się w ląd Storfjorden. Na domki jak pudełka po zapałkach położone na różnych poziomach góry i kołyszące się na wodzie łodzie i zacumowane statki. Szłam może jakieś 1,5h. Z góry schodziły dwie Norweżki w typowych dla tego kraju wełnianych swetrach. Standardowe pozdrowienie i znów byłam sama na szlaku. Chwilę później minął mnie schodzący mężczyzna z psem ;)


Przysiółki Ålesund po drugiej stronie Storfjorden



No i jak tu się nie cieszyć? 



Okno na drugą stronę Cukierka - wysepka Snegleværet



Widząc maszt przekaźnikowy wydawało mi się, że szczyt jest tuż, tuż... Ale tylko się wydawało, jak to w górach ;)



Prawie na szczycie - widok na Storfjorden oraz Hessę



Storfjorden 


Po wielu zadyszkowych oddechach, stanęłam wreszcie na szczycie. Byłam kompletnie sama, choć zimny wiatr próbował zepsuć mi nastrój. Stałam jak urzeczona i oglądałam panoramę niemalże 360ᐤ. W dole rozciągało się całe miasto, doskonale widoczne z wszystkimi przysiółkami. Liczne wysepki, zaśnieżone i tajemnicze, most łączący dwie wysepki, góry w oddali, które wyrastały prosto z Morza Norweskiego... I cisza, przerywana jedynie odgłosami ptaków.


Widok na Ålesund


 
Storfjorden, czyli "duży fiord" ze szczytu



Ålesund - stąd dobrze widać, jak długie jest miasto, rozsiane na malutkich wysepkach



Zbliżenie na Ålesund



Kawałek miasta i leżące w oddali wyspy Valderøya i Vigra 


 
Ålesund ze szczytu Sukkertoppen



I wisienka na torcie, czyli Duśka na Cukierku ;)


Po krótkiej chwili na szczyt wszedł także młody Niemiec, którego rodzina została w mieście, a on sam postanowił zdobyć Sukkertoppen. Pogadaliśmy sobie chwilę i jakoś tak wyszło, że znaleźliśmy w sobie kompanów na kolejne wyzwanie tego dnia. Ale to za chwilę. Porobiliśmy sobie nawzajem zdjęcia, zachwyciliśmy się światem z "Cukierka" i postanowiliśmy udać się na widoczną w dole górkę Aksla, wyrastającą w centrum miasta. 


Wyspa Godøya ze szczytu Sukkertoppen



Storfjorden. Z lewej wzgórza Hereidlandet i wyspa Grasøya



W zachodniej Norwegii najbardziej widać, jak kraj podzielony jest wcinającymi się w ląd wodami, tworzącymi małe wysepki



Teren z drogą do kolejnej atrakcji Ålesund - Akwarium



Na szczycie można pobawić się takim ustrojstwem, które powie nam na co patrzymy. Tu patrzymy na miasto Ålesund :)



Ålesund - jedno z ładniejszych miast jakie ma Norwegia



Zbliżenie na Ålesund i most łączący wyspy



Alpy Sunmøre



Ålesund i Storfjorden



Wyspa Godøya 



Coś krukowatego lecącego na tle masywu Hereidlandet



Na szczycie góry znajdowała się niegdyś granica pomiędzy Ålesund a Borgund (w latach 1923 - 1968). Biegła ona od morza w Kleivane i stanowiła granicę miasta aż do połączenia się obu miejscowości w 1968 roku.



Stoję na historycznej granicy dwóch miast, obecnie jednego - Ålesund


Powoli zeszliśmy ze szczytu tym samym szlakiem, którym weszliśmy. Chwilę postaliśmy na przystanku, sącząc ciepłe napoje z termosów, wymieniając się batonikami i zajadając orzechy. Gdy podjechał autobus, w przeciągu 20 minut byliśmy w centrum. Tam spotkaliśmy się z pozostałymi członkami rodziny mojego towarzysza. Razem ruszyliśmy ku kolejnemu szczytowi.


W parku miejskim kierunkowskaz na szczyt Aksli


Aksla to niby nie takie duże wzniesienie, bo raptem 189 m n.p.m., które otacza park miejski, ale ponieważ ma łatwy dostęp, jest celem wielu turystów i mieszkańców. Stąd bowiem rozciąga się najlepsza panorama miasta. Z Aksli pochodzi większość pocztówkowych zdjęć zamieszczonych w internecie. Jest wizytówką miasta i magnesem na kolejnych turystów.


O armata... ;) Wymierzona w stronę terminalu promowego, do którego cumują wielkie promy pasażerskie



Im wyżej w górę, tym coraz lepsze widoki się odsłaniają



Na pierwszym planie park miejski, na drugim zabudowa Ålesund, na trzecim Sukkertoppen z lewej i wyspa Godøya z prawej strony



A po drodze tzw. "szklanka", lód nie tworzył się jedynie na ścianach skał, był także pod nogami, więc trzeba było bardzo uważać i drobić kroczki niczym gejsza ;)


Ale żeby zobaczyć ten cudny widok, trzeba pokonać aż 418 schodów. Brzmi strasznie, ale w sumie nie jest tak źle (no chyba, że przyjechało się zimą i nie ma nakładek na butach ;)). Po drodze, w ramach złapania oddechu można przysiąść na ławce lub stanąć na platformach widokowych. Gwarantuję, że nie czuć pokonywania wysokości.


Słynne schody na Akslę i punkty widokowe po drodze



I oto pojawia się najbardziej znany widok na Ålesund



Punkty widokowe są przeszklone, więc dla osób z lękiem przestrzeni może być lekki kłopot. Na szczęście ja takiego lęku nie mam i mogłam spokojnie podziwiać panoramę okolicy.






Ålesund - secesyjne miasto


Wdrapaliśmy się na szczyt Aksli i zachwyceni robiliśmy zdjęcia. Pogoda była przecudna. Przed nami w dole leżało Ålesund. Widzieliśmy kolorowe domy, kościół, przystań, gdzie cumują duże promy pasażerskie, patrzyliśmy na przejeżdżające autobusy i samochody, ludzi jak mróweczki, uganiających się w prozie życia. Wzrok przyciągał Sukkertoppen, z którego wróciliśmy z niemieckim kolegą chwilę wcześniej. Zresztą wokół rozciągają się tzw. Alpy Sunmøre, które otulają miasto swoimi ramionami. Liczne wysepki archipelagu tworzą niesamowity widok, część z nich jest zamieszkana i ma własne atrakcje, a część z nich to ptasie i roślinne azyle.


Tak wygląda centrum miasta, które położone jest w sumie na kilku wysepkach



Gdzieś tam daleko zlokalizowane jest lotnisko, jednak nie słychać tu startujących czy lądujących samolotów



Nowsza zabudowa miasta, a pośród tych kamieniczek jest gdzieś moje mieszkanko, które czekało na mnie z ciepłym kocykiem na fotelu ;)



Panorama Ålesund jak z moich puzzli, ale tym razem nie pocięta pasującymi do siebie kafelkami :)


Próbowałam odgadnąć, który to dach kamienicy, w której mieszkałam. Panorama naprawdę była imponująca i przypomniałam sobie, że miałam kiedyś puzzle z tym widokiem, gdzie w centrum były te charakterystyczne żółte kamieniczki. Do głowy by mi wtedy nie przyszło, że kiedyś będę na ten obraz patrzyła własnymi oczami i nie poprzez ułożone puzzle ;) Nie muszę też dodawać, że serce skakało mi do góry z radości.


Ten żółty hotel nad wodą wyróżnia się na tle innych kamienic. A nad miastem góruje majestatyczny Sukkertoppen.



Druga strona miasta z miejscowościami po drugiej stronie Storfjordu, które także wchodzą w skład tkanki miejskiej Ålesund



Ze względu na zimową porę, nie miałam okazji pochodzić po Aksli, a z tego co wiem, to znajdują się tam trasy spacerowe. To kolejny powód, dla którego pewnie jeszcze wrócę do Ålesund, tym razem w letniej porze.



Zimowe Ålesund. W tle masyw Hereidlandet  oraz z prawej strony słynny "Cukierek"


Na szczycie Aksli znajduje się restauracja Fjellstua, która jest najstarszą restauracją w Ålesund, założoną w 1903 roku. Ma panoramiczne okna, więc siedzenie w przytulnej restauracji, jedzenie pysznych cynamonek, popijanie aromatycznej kawy i patrzenie bez końca na miasto i fjord, sprawiają, że czas się zatrzymuje na chwilę. Tu żyje się tą chwilą, z zachwytem i bez pośpiechu. Widoki i Fjellstua doceniła także sama Jej Królewska Mość Królowa Sonia, obecna monarchini Norwegii, która tu podejmowała różnych oficjeli międzynarodowych i prowadziła spotkania dyplomatyczne. To kolejny dowód na to, że norweska rodzina królewska jest bardzo otwarta na ludzi i nie zamyka się w czterech ścianach pałacu.
Moi towarzysze postanowili schodzić na dół, do miasta, a ja już sama weszłam na samiuśki szczyt, gdzie jest punkt widokowy na cały archipelag Alp Sunmøre. Po drodze minęłam pomnik Kristofera Randersa, norweskiego poetę i dziennikarza, który opisał Ålesund jako miasto odradzające się po wielkim pożarze w 1904 roku. Jego wiersz stanowi kronikarski zapis tragicznych wydarzeń, w wyniku których, całe miasto praktycznie było jednym wielkim pogorzeliskiem. Poeta dał też wyraz niezłomności mieszkańców w odbudowaniu swego miejsca. (wspomnę jeszcze o tym pożarze przy kolejnym wpisie o Ålesund).


 Poeta i kronikarz miasta po wielkim pożarze - Kristofer Randers

 
Na punkcie widokowym stoją ławy do biesiadowania. Mimo mrozu, przysiadłam sobie do jednej z nich, by w ciszy posiedzieć i podumać. Przydał się mój górski "poddupnik" ;) Było tak pięknie! Praktycznie z każdej strony widok był inny, ale jeden był wart drugiego. I nie wiem do tej pory, który był ładniejszy...


Na wierzchołku Aksli - widok na miasto oraz restaurację Fjellstua (z lewej strony)



Ławy i stoły na szczycie Aksli



To na Aksli złamała mi się nóżka od statywu. Poryw wiatru strącił mi telefon z drugiej ławy i gdy ten, upadając na ziemię, uderzył statywem o drewno, już było po stabilności statywu ;( Dobrze, że z telefonem było wszystko ok. Ale i tak było fantastycznie!



Widok na okalające miasto Alpy Sunmøre oraz Storfjorden



Fjellstua i miasto w tle


Luty i w ogóle zimowa pora, mają to do siebie, że dzień trwa tylko kilka godzin. Już o 16.00. zmierzcha się i zaraz potem jest ciemno. Nie chciałam wracać po ciemku do domu, więc postanowiłam jednak ewakuować się z górki. Najpierw miałam do pokonania 418 schodów, tym razem w dół. Tego dnia barierka musiała wytrzymać ileś tam chwytów dłoni, turystów, którzy chwilami jechali na butach jak na łyżwach. Udało mi się jednak szczęśliwie zejść do parku miejskiego, po drodze spotykając rodaków.





I znowu schodki, tym razem w dół i z większą czujnością



Przepiękne sople lodu zwisające ze skał



Lodowe dzieła skrzyły się w zachodzącym słońcu, gdzie nie gdzie słychać było spływającą wodę



Restauracja Fjellstua widoczna z parku miejskiego



Monument poświęcony niemieckiemu Cesarzowi Wilhelmowi II, który zaraz po pożarze miasta wysłał cztery statki z pomocą głównie medyczną i spożywczą dla mieszkańców, którzy stracili swe domy. Zbudował także schrony dla nich a potem pomógł finansowo przy odbudowie miasta.



Pomnik z podobizną Cesarza Wilhelma II, z widokiem na górę Aksla i restaurację Fjellstua


Chwila pogawędki i znalazłam się pod kolejnym pomnikiem. W parku stoi dumnie posąg Wikinga Rollo, który pochodził z pobliskiej wyspy Giske, a  w X w. najeżdżał Wyspy Brytyjskie i Francję. W zamian za powstrzymanie kolejnych najazdów ze strony walecznych Wikingów, otrzymał księstwo, które nazwane zostało Normandią. Rollo po jakimś czasie nawrócił się na chrześcijaństwo i zaczął ubierać na styl europejski, francuski, przez co stracił w oczach swoich pobratymców. Mimo to, do końca życia wyznawał żarliwą wiarę w nordyckie bóstwa, zabiegając o przychylność tychże, jak również Boga chrześcijańskiego. Postać Rollo (przynajmniej w pewnej części) została ukazana w serialu "Wikingowie", który można oglądać na Netflix'ie.


Park miejski w Ålesund



Pomnik dumnego Wikinga - Rollo, założyciela Normandii


Dzień krótki, ale nie wieczór. Wróciłam do domu, zrobiłam sobie obiad i z kubkiem parującej herbaty siadłam w fotelu pod kocem nad książką. Cały dzień był cudowny, a przede mną były jeszcze dwa dni spacerów po mieście, więc inne atrakcje Ålesund pokażę w kolejnych postach. Tymczasem przyszła pora na odpoczynek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz