„KTO RATUJE JEDNO ŻYCIE,
JAKBY ŚWIAT CAŁY RATOWAŁ”
Z WIZYTĄ W KRAKOWSKIEJ FABRYCE
„EMALIA” OSKARA SCHINDLERA
sierpień 2013r
Gdy w górach
pogoda się na nas obraziła, padł pomysł pojechania do Krakowa. Zapakowaliśmy
się w samochód i ruszyliśmy przed siebie. W mieście rozdzieliliśmy się,
ponieważ każdy chciał zobaczyć co innego. Ja i moja Siostra Agnieszka
postanowiłyśmy zobaczyć miejsce szczególne w Krakowie. Szwagier Grzegorz został
na zewnątrz, dzielnie pilnując naszego dobytku i utrzymując kontakt z rzeczywistością,
bowiem obydwie z Agą przeniosłyśmy się nieco w czasie.
***
Weszłyśmy do
dawnego budynku administracyjnego Fabryki Emalia Oskara Schindlera przy ul.
Lipowej 4. Tu mieści się obecnie wystawa pt. „Kraków – czas okupacji
1939-1945”. Przedstawia ona z jednej strony mieszkańców miasta, zarówno
Polaków, w tym polskich Żydów, a także, z drugiej strony – Niemców, którzy jako
okupanci, przybyli do miasta na początku września 1939r. Wystawa jest swego
rodzaju opisem ich życia w czasie II wojny światowej, zapisem tragicznych losów
społeczności żydowskiej, nie mniej tragicznych dziejów wszystkich mieszkańców,
gdzie życie codzienne przeplatane było ciągłą tragedią, łzami, śmiercią. I
społeczność niemiecka jest tu jakby kontrą do tego, bowiem tu zobaczyć można,
jak śmierć jednych mogła być zabawą dla drugich. To wstrząsające 6 lat, które
oba narody powinny pamiętać i starać się nigdy nie dopuścić do podobnych
wydarzeń.
***
W 1993r
Steven Spielberg nakręcił słynny swój obraz, zatytułowany „Lista Schindlera”. To
nie fikcyjne sytuacje ani fikcyjny bohater są tam przedstawieni. To wojenna
opowieść o Deutsche Emailwarenfabrik – DEF, czyli fabryce emaliowanych garnków
i sprzętów oraz o jej właścicielu, Oskarze Schindlerze, który będąc Niemcem,
uratował ponad tysiąc osób od zagłady. Czy w wojennej zawierusze coś takiego
mogło być prawdą, by przedstawiciel okupanta wybronił od śmierci swe ofiary?
Nie zapominajmy, że Niemcy też byli ludźmi: ojcami, synami, braćmi. Tak samo,
jak Polacy czy Żydzi kochali, planowali przyszłość, a wojna te plany pokrzyżowała. Byli wśród nich
ci dobrzy, nie czujący nienawiści, rozumiejący jednak wydarzenia, które
doprowadziły ich w miejsce, w którym się znaleźli. Polecam obejrzenie tego
filmu, jak i całej wystawy.
***
Zespół osób,
które stworzyły tę wystawę, przygotował swoistą „narrację”, na którą składają
się : archiwalne zdjęcia, relacje świadków tamtejszych wydarzeń, dokumentacje
urzędowe, filmy dokumentalne, listy prywatne, sprzęty codziennego użytku. To
wszystko tworzy wspaniałą multimedialną wędrówkę przez dzieje miasta Krakowa w czasie
okupacji. I tak oto przechadza się po brukowanej ulicy miasta, zagląda do
zaaranżowanych pomieszczeń, takich jak: studio fotograficzne, fryzjer,
fotoplastykon, tramwaj czy wreszcie do mieszkania w gettcie lub stoi przed
bramą obozu w Płaszowie. Wszędzie w wędrówce tej towarzyszą odgłosy ulicy,
ludzkie rozmowy, nastroje. Jedno, co zauważam, to fakt, że brakuje śmiechu,
takiego radosnego śmiechu ulicznego. Ale czy wówczas miało się powód do
radości? W głosach słychać było jedynie niepokój o swój los i wieczny strach.
Wędrując przez wystawę czuć emocje tamtych dni.
***
Zanim jednak zaproszę na samą
wystawę, przybliżę postać Oskara Schindlera. Człowiek ten urodził się w 1908r w Zwittau na Morawach (wówczas były to
Austro-Węgry). W dość wczesnym wieku
ożenił się z Emilie Pelzl, córką zamożnych rolników. Kryzys gospodarczy zmusił
Oskara do zatrudnienia się jako przedstawiciel handlowy w jednym z zakładów
produkujących maszyny rolnicze w Brnie. W 1935r został członkiem Partii Niemców
Sudeckich, zaraz po tym został wcielony do Abwehry, gdzie działał dla niej na
terenie Polski i Czechosłowacji. Po 1938r wstąpił do NSDAP
(Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej).
Kiedy Niemcy wkroczyli do Krakowa, Schindlera
przydzielono do tego miasta, by zajął się działalnością gospodarczą. Szybko
wszedł w bliższe relacje z byłą fabryką naczyń emaliowanych „Rekord” na
Zabłociu. Wtedy to przekształcił ją w DEF. Uzyskując kapitał pozyskany od
Żydów, którzy przed wojną byli ludźmi zamożnymi, rozbudował fabrykę i poszerzył
jej asortyment. Teraz produkował nie tylko emaliowane garnki ale także rzeczy
przydatne dla przemysłu zbrojnego. Fabryka przynosiła dochody z dwojakich
źródeł: z produkcji na rzecz armii oraz z czarnego rynku. Za to ostatnie Oskar
Schindler był kilka razy aresztowany, ale dzięki swej aparycji oraz wysoko
postawionym znajomościom, udawało mu się wybrnąć z opresji.
Przedsiębiorczy człowiek zatrudniał
Żydów, dla których na tyłach swej fabryki założył obóz, w którym mieszkali.
Początkowo Schindler uważał, że liczba 1300 Żydów pomnoży zyski. Żydzi służyli
mu jako tania siła robocza, potem jednak objął ich swoją opieką, przekonując
współbraci, że tak wykwalifikowani pracownicy są niezbędni do pracy, a jeśli coś
im się stanie, on wystąpi o odszkodowanie od niemieckiego rządu.
Likwidacja krakowskiego getta była
próbą umiejętności negocjacyjnych Oskara Schindlera. Dając liczne łapówki
ocalił swych pracowników, których zwano odtąd „Żydami Schindlera”. Gdy do
Krakowa w 1944r zbliżał się front, przedsiębiorca ewakuował produkcję i
pracowników do Brünnlitz na Morawach. Gdy transport został skierowany zamiast
do pracy, to do Auschwitz, również stamtąd wydostał swych podopiecznych. Po
wkroczeniu Armii Czerwonej w 1945r, to właśnie ocaleni przez niego pracownicy
przekazali list, w którym informowali o działalności Schindlera w czasie
okupacji. Dzięki temu mógł on bezpiecznie wyruszyć w stronę Monachium.
Po zakończeniu wojny, Oskar Schindler
utrzymywał kontakt ze swymi dawnymi żydowskimi pracownikami. Wielokrotnie też
podróżował do Izraela. W 1963r otrzymał tytuł Sprawiedliwego Wśród Narodów
Świata. To prestiżowe wyróżnienie przyznaje jerozolimski instytut Yad Vashem
(hebrajska nazwa Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu).
Oskar Schindler zmarł w 1974r w
Hildesheim w Niemczech i zgodnie ze swoją wolą, został pochowany na cmentarzu
katolickim w Jerozolimie, na wzgórzu Syjon, gdzie potomkowie ocalałych, bądź
sami ocaleni, układają kamyki na jego grobie.
Choć Oskar Schindler wyglądał
zupełnie inaczej, to dla mnie zawsze już będzie mieć twarz Liama Neesona,
aktora, który perfekcyjnie odegrał swą rolę w „Liście Schindlera”.
***
Przejdźmy się zatem po okupowanym
Krakowie.
Wchodzimy najpierw do atelier
fotografa. Słyszymy jak ustawia on kogoś do zdjęcia. W pomieszczeniu panuje
półmrok. Słychać migawkę obiektywu. Ktoś będzie miał zdjęcie, być może do
legitymacji lub kenkarty, czyli dowodu tożsamości , wydawanego przez władze
niemieckie.
Od fotografa przechodzimy do fotoplastykonu.
To wieloboczne urządzenie z wizjerami do oglądania fotografii, a właściwie
przeźroczy, powstało w XIXw. Widoki z
egzotycznych krajów lub barwne życie miast, udokumentowane na kliszach,
stwarzało możliwość uczestniczenia w życiu towarzyskim, bo często przy
fotoplastykonie spotykano się, by oglądając, dyskutować. Zwykle było 25
stanowisk, przy których widz mógł się przenieść w czasie.
W sali tej oglądamy albumy ze
zdjęciami starego Krakowa, by na chwilę zatrzymać się przy fotografiach
polskich Żydów, których losy nierozerwalnie wiążą się z miastem.
Mieszkaniec krakowskiego Kazimierza
Budynek Polskiego Związku Turystycznego i namiastka autokaru przed budynkiem :)
Gmach PKO, czyli Polskiej Kasy Oszczędnościowej
Korytarzem przechodzimy do dworcowej
poczekalni. Słyszymy odgłosy peronów, nawoływania, zapowiedzi pociągów. Zwykła
krzątanina podróżnego. My też jesteśmy niejako w podróży.
Bagaż podróżnych
Przenosimy się do stanowiska
bojowego. Widzimy broń i sprzęty militarne.
Stanowisko bojowe
Tu widzimy też tankietkę TKS, czyli
mały polski czołg rozpoznawczy, który był wyposażony w czołgowy karabin
maszynowy. W 1939r czołgi te były najbardziej powszechną bronią polskich sił
pancernych. Niestety ponosiły duże straty ze względu na swoją budowę.
Tym razem wchodzimy do żydowskiej
kamienicy. Ktoś na klatce zostawił dziecięcy wózek. W skrzynkach pocztowych
leżą kartki.
Kartki w skrzynkach pocztowych
Kartki w skrzynkach pocztowych
To tak, jakby weszło się przez klatkę
na kolejną brukowaną ulicę. Tyle, że widok jej nie cieszy. Teraz widzimy na
murach odezwy niemieckie, zarządzenia i komunikaty, jakich pełno było w
okupowanym mieście. Tym, co rzuca się w oczy najbardziej, to czerwone płachty
ze swastyką, symbolem, który budził powszechny lęk wśród ludzi.
Szybko przechodzimy przez tę część
ulicy, by wejść na plac, na którym zatrzymał się miejski tramwaj. Słyszymy
szybkie kroki, odgłosy przejeżdżającego tramwaju. Nie wszyscy mieszkańcy mogli
z niego korzystać…
Byli równi i równiejsi...
Wreszcie docieramy do Uniwersytetu
Jagiellońskiego. Chyba każdy, kto interesuje się tematyką II wojny światowej
wie, jakim podstępem Niemcy posłużyli
się, by zgładzić elitę inteligencką Krakowa. Pod pozorem konferencji naukowej
zebrano profesorów i kadrę dydaktyczną i prosto z sali wykładowej wywieziono do
obozu zagłady. Była to tzw. Akcja Sonderaktion Krakau.
Generalny Gubernator Hans Frank tak
mówił w Łodzi w październiku 1939r: „…Polakom
należy umożliwić kształcenie się jedynie w takim zakresie, aby uświadomili
sobie, iż jako naród nie mają żadnych perspektyw (…)…” Nie od dziś wiadomo, że niewykształconym
narodem łatwiej sterować. Słowa Hansa Franka zostały potraktowane dobitnie w
listopadzie 1939r podczas pamiętnej „fałszywej konferencji”.
Wchodzimy do sali
wykładowej Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie wisi tabliczka z przemową SS
Sturmbannführera Bruno Müllera do profesorów.
Niemiecka czapka leżąca na
katedrze robi strasznie wymowne wrażenie.
I znów jesteśmy na krakowskiej ulicy.
Słyszymy kroki maszerującego wojska. Wrażenie potęgują obracające się słupy, na
których widnieją niemieccy żołnierze. Ma się złudzenie, jakby wojsko
przechodziło obok nas. Wokół tabliczki ze starymi nazwami różnych miejsc, czy
ulic miasta.
Kiedyś Rynek Główny, potem Stary Rynek, by w końcu zostać Placem imienia Adolfa Hitlera...
Ulica Gołębia
Tablica Teatru Państwowego
W części tej wystawy można zobaczyć
też archiwalne zdjęcia. Mnie zaciekawia jedna fotografia, przedstawiająca „ślub
na odległość”. W czasie wojny Niemki, które mieszkały wtedy w Krakowie,
wychodziły za mąż za żołnierzy walczących na froncie. W ogóle nie znały ich.
Nie wiem, czy było to bardziej dziwne, czy przerażające. Zapewne jako wdowy,
mogły liczyć na specjalne renty od III Rzeszy. Ale tak po ludzku, jest to nie
do pomyślenia.
Wreszcie docieramy na ulicę, której
nazwa większości ludziom kojarzy się z jednym. Na ulicy Montelupich w czasie
wojny było hitlerowskie więzienie policyjne, podlegające Gestapo. Tu dokonywano
masowych egzekucji więźniów. Również w okresie komunizmu znajdowało się tam więzienie. 21 kwietnia 1988r wykonano ostatnią karę śmierci.
Dziś mieści się tam Areszt Śledczy.
W celach można zobaczyć napisy
więźniów oraz drobne przedmioty wykonane rękami osadzonych, m.in. różaniec z
chleba.
I znów jesteśmy w krakowskim
tramwaju. Tym razem jedziemy nim w dalszą podróż. Obrazy okupowanego miasta
migają nam w oknach pojazdu. Na drewnianych ławkach można usiąść i przejrzeć
prasę.
Wysiadamy na przystanku Kraków
Główny.
Wchodzimy na klatkę schodową, której jedna ze ścian pokryta jest
tabliczkami z nazwami ulic.
Tu też można dostrzec złoto i dobra zrabowane
społeczności żydowskiej, a także dokumenty, zdjęcia i sprzęty codziennego
użytku.
Żydowskie dobra odebrane właścicielom
Wkraczamy do krakowskiego getta.
Opaska na ramię, którą obowiązkowo nosili Żydzi
Spacerujemy wokół jego murów, tak szarych, jak szare było życie Żydów.
Szare mury getta
Plan getta
Wstrząsające są gabloty z zachowanymi listami i grypsami. Cześć z nich pisały osoby znane, m.in. Roman Polański, czy jego kuzynka Roma Ligocka, tzw. „dziewczynka w czerwonym płaszczyku”, tak charakterystycznie przedstawiona w „Liście Schindlera”.
List z getta
List z getta
Opaska na ramię, którą obowiązkowo nosili Żydzi
Spacerujemy wokół jego murów, tak szarych, jak szare było życie Żydów.
Szare mury getta
Plan getta
Wstrząsające są gabloty z zachowanymi listami i grypsami. Cześć z nich pisały osoby znane, m.in. Roman Polański, czy jego kuzynka Roma Ligocka, tzw. „dziewczynka w czerwonym płaszczyku”, tak charakterystycznie przedstawiona w „Liście Schindlera”.
List z getta
List z getta
Obraz wojny, traumatyczne przeżycia
codzienności, widziane oczami dzieci, które bardzo szybko musiały dorosnąć,
wszystko to razem daje przygnębiające wrażenie.
W jednym z pomieszczeń przedstawiono
przykładowe mieszkanie rodziny żydowskiej. Stłoczenie ludzi na małej
powierzchni wydaje się całkiem nieludzkie. Do tego ludzie ci próbowali
normalnie żyć. Doskonale przedstawiono taką sytuację w pierwszych częściach
serialu „Czas Honoru”, gdzie Żydzi zamknięci w gettcie wysprzedawali jedyne
dobra, jakie im zostały, za kawałek chleba, koca czy poduszki. Nam,
posiadającym coraz więcej, trudno wyobrazić sobie takie życie. Ale ono było…
Jedno pomieszczenie spełniało dwie funkcje: kuchni i łazienki
Równolegle do niego toczyło się życie
niemieckich urzędników, w tym Oskara Schindlera. Jego gabinet zachował się w
całości ze zniszczeń wojennych. Widzimy tu biurko wraz z wyposażeniem. Wygląda
to trochę tak, jakby właściciel na moment tylko wyszedł z gabinetu i zaraz
wróci.
Biurko w gabinecie Oskara Schindlera
Prasa codzienna na biurku Oskara Schindlera
Tu znajduje się też „Arka Ocalonych”, czyli stos stworzony z tysięcy garnków wyprodukowanych przez jego pracowników w czasie wojny. Zamknięte jest to w sześcian, którego wewnętrzne ściany pokryte są nazwiskami ocalonych Żydów.
"Arka Ocalonych"
Garnki, dzbanki, menażki - czyli to, co uratowało życie tylu ludziom...Biurko w gabinecie Oskara Schindlera
Prasa codzienna na biurku Oskara Schindlera
Tu znajduje się też „Arka Ocalonych”, czyli stos stworzony z tysięcy garnków wyprodukowanych przez jego pracowników w czasie wojny. Zamknięte jest to w sześcian, którego wewnętrzne ściany pokryte są nazwiskami ocalonych Żydów.
"Arka Ocalonych"
Biurowym korytarzem, na ścianach,
którego króluje cięty dowcip społeczeństwa polskiego wobec okupanta, dochodzimy
do krakowskiej ulicy, na której zaglądamy w witryny sklepów. I tak mamy
zegarmistrza, sklep z odzieżą, sklepik z bielizną, filatelistę itp. I znów
słyszymy odgłosy ulicy. Ktoś coś kupuje, ktoś coś sprzedaje. Normalne życie
toczyło się mimo okropieństwa czasu. Czasem, by żyć trzeba było handlować.
Satyryczny rysunek - polski opór przed okupantem
Witryny sklepowe krakowskiej ulicy
Pracownia gorseciarska
Salon sukien ślubnych
W handlu przodowały kobiety. Mężczyźni zwykle walczyli na froncie lub w podziemiu.
Zmęczeni zakupami lub handlem wracamy
do mieszkania. Ale nie jest to zwykłe mieszkanie. To konspiracyjna dziupla. Z
pozoru, na pierwszy rzut oka, ot kuchnia jakich wiele. Ale wystarczy zajrzeć za
szafkę, by przekonać się, że za nią mieści się skrytka na broń. Takich schowków
było wiele w konspiracyjnych mieszkaniach.
Ponownie wychodzimy pod mury getta. I
trafiamy na jego likwidację. Wszystkie sprzęty wyrzucone na ulicę tworzą
bezkształtny stos, który następnie będzie podpalony. Ich właściciele wyruszą w
swą ostatnią wędrówkę aż do bramy obozu w Płaszowie. A stamtąd trafią m.in. do
Auschwitz lub Auschwitz-Birkenau.
Mury getta
Likwidacja getta
Mury getta
Likwidacja getta
Przechodzimy i my – symbolicznie –
przez Płaszów, by wyjść ponownie na ulice Krakowa.
I trafiamy do fryzjera.
Szyld fryzjera
Zakład, w którym słyszymy codzienne rozmowy, także plotki podszyte niepokojem o dalsze losy, oferuje bardzo wiele. Usługi obejmują począwszy od golenia, poprzez cięcie i trwałe ondulacje, na masażu głowy kończąc. Coś czego nie spotyka się już dziś to loczkowania żelazkiem lub przykręcanie wąsów żelazkiem J. Reszta usług pozostała niezmienna i jest wykonywana i dzisiaj, tyle, że już bardziej unowocześniona.
Wnętrze zakładu fryzjerskiego
Szyld fryzjera
Zakład, w którym słyszymy codzienne rozmowy, także plotki podszyte niepokojem o dalsze losy, oferuje bardzo wiele. Usługi obejmują począwszy od golenia, poprzez cięcie i trwałe ondulacje, na masażu głowy kończąc. Coś czego nie spotyka się już dziś to loczkowania żelazkiem lub przykręcanie wąsów żelazkiem J. Reszta usług pozostała niezmienna i jest wykonywana i dzisiaj, tyle, że już bardziej unowocześniona.
Wnętrze zakładu fryzjerskiego
Suszarki
Cennik usług
Umywalka
A gdyby ktoś miał jakieś "ale"...
Zrobiwszy sobie fryzury, zmierzamy
ulicą dalej. Życie, mimo wojennej rzeczywistości, toczyło się czasem z
zachowaniem pozorów normalności. Zwłaszcza dzieciom, rodzice starali się dać
maksymalnie poczucie radości właściwej dzieciństwu. A co może sprawić większą
radość, niż zabawka?
Zabawki
Zabawki
Zabawki
Zabawki
Przechodzimy obok wystawy zabawek,
pochodzących z prywatnej kolekcji. Tu też można zobaczyć bożonarodzeniowe
szopki, których postacie bynajmniej nie
przypominają Trzech Króli.
Szopka
SzopkaSzopka
Wreszcie trafiamy do piwnicy Adama
Kowalskiego, pseudonim „Koński”, członka Armii Krajowej. W jego piwnicy przy
ul. Ogrodowej w Mogilanach , od marca 1943r do końca okupacji, 10 uciekinierów
z getta ukrywało się. Adam Kowalski podarował im radio, narażając się tym samym
na podzielenie losu Żydów w razie wpadki. Dla ukrywających się radio było
łącznikiem z wolnością, codziennie słuchali wieczorem audycji w języku polskim,
nadawanych z Londynu. Z nich dowiedzieli się o sowieckiej ofensywie.
W piwnicy Adama Kowalskiego pseudonim "Koński"
Spoglądamy na wąskie prycze,
przykryte siennikami i kołdrami. Jakże trudno wyobrazić sobie 10 osób
stłoczonych w tak małym pomieszczeniu.
Czy tu mogło zmieścić się tyle ludzi?
Czy tu mogło zmieścić się tyle ludzi?
Kolejna sala jest jasna i duża. To „
sala wyborów” – symbol etycznych wyborów, postaw i dylematów w czasie wojny. To
ostatnia sala, kończąca wystawę, nie licząc niby sieni, w której za szybą
zaprezentowano spalone lub nadpalone księgi żydowskie, jak sądzę Tory i Talmudu.
Krótkie spojrzenie na zaplecze
fabryki i już wychodzimy z budynku poprzez hol, w którym zamiast okien są
portrety Ocalonych.
Na tyłach budynku administracyjnego fabryki
Na tyłach budynku administracyjnego fabryki
Hol ze zdjęciami Ocalonych
Na tyłach budynku administracyjnego fabryki
Na tyłach budynku administracyjnego fabryki
Hol ze zdjęciami Ocalonych
***
Obie z Agą jesteśmy wstrząśnięte, ale
czujemy, że warto było tę wystawę nie tyle zobaczyć, co przeżyć. Bo nie sądzę,
by kogoś pozostawiła obojętnym. Twarze obcokrajowców, zwłaszcza młodzieży, z
którą mijaliśmy się po trasie muzeum, dobitnie świadczą o tym, że temat tu
poruszany nie jest tylko odległą przeszłością, lecz przestrogą dla przyszłości.
Na zewnątrz czekał na nas Grześ. Nie
przypuszczał, że tyle czasu zajmie nam zwiedzanie. My też tego nie
przewidziałyśmy. Wracamy do Zakopanego w ciszy…
K O N I E C
Strasznie mi wstyd, ponieważ w Krakowie jestem codziennie a tutaj nigdy nie byłam.
OdpowiedzUsuńWystawiam sobie z historii 1, a Ciebie pozdrawiam:)
Witaj :) Zatem obiekt ten masz do nadrobienia w wolnej chwili. Wybierz się tam, a z pewnością z historii poprawisz ocenę ;) Pozdrawiam serdecznie :)
Usuń