O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

środa, 25 listopada 2015

Tatry - z Wierchu Porońca przez Gęsią Szyję do Murowańca


Tatry... Moje miejsce na ziemi. Moja największa pasja. 
Tu zwalniam, mogę spokojnie myśleć.
Kiedy wychodzę wysoko w góry, zostawiam wszystkie troski w dole. 
A dlaczego chodzę po górach? 
Odpowiedź jest taka sama jaką dał George Mallory (zm.1924r), kiedy pytano go o sens zdobywania Mount Everestu...
Bo góry są.
O tym, jak marudziłam w górach,
czyli jakiego szlaku będę unikać…
Trasa zielonym szlakiem:
Wierch Poroniec – Rusinowa Polana – Gęsia Szyja
– Polana Waksmundzka – Dolina Pańszczyca
– Schronisko Murowaniec

Nie sądziłam, że to powiem. Jestem w moich ukochanych górach. Mam spontaniczny urlop. Pogoda lepsza, niż w zeszłym roku, choć akurat tego dnia jakoś tak słońce mną wzgardziło i nie zamierzało się uśmiechać. Jest pięknie, słychać brzęczące owady w gęstwinie zarośli, a moje uszy słyszą to, co powiedziały moje usta: nienawidzę tego szlaku! ?????? Czy ja to naprawdę powiedziałam? Sama sobie nie wierzę. Jest na to tylko jedna odpowiedź - mam kryzys. Ale po kolei. 
Po bardziej męczących wędrówkach poprzednich dni, postanowiłam odpocząć od gór wysokich i zrobić sobie spacer "leśny". Zamierzałam spędzić na szlaku jakieś 5 godzin, by potem spokojnie przekąsić co nieco w Murowańcu i iść spokojnie znanym mi już szlakiem żółtym czy niebieskim do Kuźnic. Czyli dzień rozplanowany, humor w miarę jest, można dawać plecak na plecy i w drogę. Start przy drodze Oswalda Balzera w punkcie o nazwie Wierch Poroniec, czyli jednym z najwyżej położonych punktów wejścia do TPN.

Początek wycieczki


Szlak prowadzi jednym z najstarszych traktów pasterskich prowadzących na Rusinową Polanę. I do niej jest lekkim i przyjemnym szlakiem, bez zbędnych wysiłków i odpoczynków.


Stary, pasterski dukt


Nazwa Wierch Poroniec pochodzi od rzeki Poroniec, która tu właśnie ma swoje źródła. Płynie sobie w kierunku Poronina, gdzie łączy się z Zakopianką i daje początek Białemu Dunajcowi.


Widok z drogi: z lewej widoczny Hawrań z Muraniem, dalej w środku zarys Jagnięcego Szczytu oraz Kołowego Szczytu


Od Hawrania po Kołowy Szczyt i dalej wzrok błądzi po Tatrach Słowackich


Zielony szlak: łatwo, miło i przyjemnie


Przyroda nie lubi przestojów. Tam, gdzie szalał halny, teraz są nowe nasadzenia



Widok z Gołego Wierchu (1202 m n.p.m.) na Rusinową Polanę. Ścieżka prowadząca wysoko w górę, to część dalsza mojego szlaku. Powyżej grzbiet Wołoszynów z nadciągającą chmurą


Idąc szlakiem trawersuję Goły Wierch, nawet nie czując, że osiągam jego wysokość. Nie ma tam żadnej tabliczki. Jest za to coraz więcej ludzi i ta płynąca za mną stara znajoma - chmura. Uparła się na mnie, czy może stęskniła i cieszy na mój widok łażąc za mną krok w krok?


Jeszcze 10 minut i jestem na pierwszym postoju


Trasa wciąż genialnie prosta, wręcz spacerowa


I wreszcie na Rusinowej Polanie. Widoczny szlak na Gęsią Szyję

Marudzenie I:
Pada deszcz. No żesz... Czy to nie może zaczekać aż ja wyjadę? Nie lubię zimna, mżawki wkradającej się za kołnierz, wiatru oraz błota na szlaku. A to będzie, na bank. Pada... ciągle pada....


Nie ma to jak urlop pod parasolem


Siedząc i czekając na lepszą pogodę...



Dobra mina do złej gry


No dobra, przestało padać. No to w drogę. Jeszcze tylko chwilka na Rusinowej Polanie, gdzie do bacówki ustawiła się już spora kolejka po oscypki. Oj, baca ma dziś dużo pracy. 


Na polanie mają swe kwatery psy pasterskie, po mojemu "bacusie". Nawet jeden był widoczny :)



Szlak oscypkowy - tego dnia chyba wszystkie serki były zjedzone ;)



Zachmurzone Tatry Polsko-Słowackie. Widok z Rusinowej Polany



Z Rusinowej Polany można obrać różne kierunki swoich wędrówek

No to natchnienie złapane, pora zmierzyć się z trasą na Gęsią Szyję. To dość uciążliwa trasa, bo aż pod sam szczyt biegnie po ułożonych stopniach. Ale wciąż jest spacerową.


Początek i od razu pod górkę...


Jedno, co trzeba przyznać, to fakt, że trudy wspinania się po tych schodach wynagradza widok, jaki roztacza się po osiągnięciu pewnej wysokości.


Rusinowa Polana: zalesione stoki to Wierch Poroniec oraz Goły Wierch, dalej z lewej Cyrhla nad Białką i poniżej jej Głodówka a za pasmami Gorce, słabo już widoczne


Za sosną Wierch Zgorzelisko i opadające stoki w kierunku Małego Cichego oraz Doliny Złotej


Hawrań z Muraniem i dalsze szczyty Tatr Wysokich, czyli klasyka z Rusinowej Polany

Marudzenie II:
Rany, znowu pada... Za mocno, żeby iść bez peleryny. I po co to tak leje? Nie może sobie padać w nocy, skoro już musi?


Nie ma zmiłuj, deszcz, nie deszcz, idę... Pozostawiam za sobą Rusinową Polanę

Marudzenie III:
Matko, jakie te schody są śliskie. I strome. I bez końca. Zadyszka. Wychodzi brak przygotowania do wyjazdu.


Końca nie widać...



Chwila odpoczynku, idąc po płaskim


Jeszcze tylko jakaś setka schodków i już Gęsia Szyja pod nogami



Tatry Wysokie z zielonego Szlaku na Gęsią Szyję


Na szlaku


Wreszcie docieram na Gęsią Szyję (1489 m n.p.m.). Szczyt ten ma trzy rozgałęziające się ramiona. Jedno z nich, to, które łączy się z Rusinową Polaną, a którym przyszłam, jest wygięte na kształt gęsiej szyi i stąd nazwa tego masywu. Wierzchołek całego grzbietu to wapienne skałki, mające około 15 m wysokości.


Ludzkie "mróweczki" na Gęsiej Szyi


Kamienna głowa na Gęsiej Szyi



Grań Wołoszyna i Tatry Wysokie w chmurach


Mój kawałek Gęsiej Szyi



Panorama z Gęsiej Szyi: na ostatnim, czwartym planie od lewej: Jagnięcy Szczyt, Kołowy Szczyt w chmurach, potem same chmury ;), dalej na trzecim planie od lewej: masyw zakończony Szeroką Jaworzyńską. Plan drugi od lewej: Czerwona Skałka, Golica, Zadnia Kopa, Horwacki Wierch i Spismichałowa Czuba i na pierwszym planie z prawej fragment masywu Wołoszynów


Jeszcze jedno spojrzenie na wierzchołki Tatr Wysokich


A w oddali Kasprowy Wierch z doskonale widoczną stacją meteo

Pora na schodzenie. Łatwo nie będzie, bo po opadach deszczu jest dość ślisko. Trzeba uważać. I pod nogi i na przybywających z drugiej strony turystów. Zielony szlak jest bowiem dwukierunkowy.


Rzut okiem za siebie, pozostawiam najbardziej oblegany wierzchołek


Schody, znowu schody...



Pojawia się okno na Giewont



Skałki masywu Gęsiej Szyi



Śliczności naskalne: Skalnica Gronkowa


Skalnica Gronkowa w przybliżeniu


Skałki Gęsiej Szyi


Skałki Gęsiej Szyi


Szlak nadal jest tu dogodny do spacerów. Schody ustępują korzeniom, ale idzie się dobrze, tyle, że chwilami ślisko.

Na szlaku


Po jakimś czasie otwiera się przestrzeń na Waksmundzką Rówień (1407 m n.p.m.)


Kładeczką na sporą polanę...



Szlakowskaz na Równi Waksmundzkiej. Do mojego celu jeszcze ponad dwie godziny


Waksmundzka Rówień, nad nią Waksmundzkie Ścianki


Waksmundzka Rówień z kwitnącą na różowo Wierzbówką Kiprzycą

I zaczynają się mniej przyjemne aspekty tego szlaku. Wkraczam w dzicz. Jakaś dobra dusza odrzuciła powalone drzewa na bok ścieżki.


Na szlaku zielonym



Nie wiem co to za ślicznotka, może ktoś pomoże?



A tu jej siostry, malutkie kwiatki z białymi pręcikami


Rumian polny, jeden z najbardziej popularnych kwiatów na łąkach


Na Równi Waksmundzkiej rósł wyjątkowo wysoki rumian

Po przedarciu się przez pierwsze chaszcze docieram do Polany Waksmundzkiej. Kiedyś stał tu pasterski szałas, obecnie już go nie ma. Jest cisza, bowiem większość turystów na Równi Waksmundzkiej skręca na czerwony szlak prowadzący do Psiej Trawki i dalej do Toporowej Cyrhli.
Na Polanie dominuje kwitnąca wierzbówka kiprzyca. Fioletowe połacie wyglądają przepięknie.


Ścieżka na Polanie Waksmundzkiej



Polana Waksmundzka



Pracowite owady na Wierzbówce Kiprzycy



Idealna górska polana - kolorowa od kwiatów, brzęcząca od owadów. Nad nią widać stok Suchego Wierchu Waksmundzkiego (1485 m n.p.m.)

Marudzenie IV:
Rety jakie błoto. Na pewno tędy biegnie ten szlak? Mam iść przez te mokre paprocie? Znowu błoto, ślisko i mało przyjemnie. Zaraz wywinę orzełka na tych mokrych kamulcach...

Wkraczam w Dolinę Pańszczycy, ciemną, przypominającą dzikie leśne ostępy. Od razu rusza moja wyobraźnia: tam za drzewem, chyba widziałam rysia... a może to był jednak jeleń? No przecież nie miś... A.L.E   O.N.E   T.U   P.R.Z.E.C.I.E.Ż   S.Ą Słyszę dziwny odgłos to z lewej, to z prawej. Przyśpieszam. Strach ma wielkie oczy.


Jeszcze w miarę normalna trasa



Tak, tędy właśnie biegnie zielony szlak, po deszczu mokre paprocie i inne krzewy zostawiają mokry ślad na moich spodniach



Szlak prowadzi to pod górkę, to znów w dół. Kroczę Doliną Pańszczycy



Przez leśne ostępy Doliny Pańszczycy



Odrobina światła na zielonym szlaku



Szlak przecina kilkukrotnie Pańszczycki Potok



I znów przez Pańszczycki Potok


Wreszcie docieram do rozstaju dróg przy Wolarczyskach. Tu odbiega szlak czarny, który potem łączy się z żółtym, biegnącym na Przełęcz Krzyżne. Stąd jeszcze jakaś godzinka do schroniska. Zaczynam czuć nogi.


Rozstaj dróg przy Wolarczyskach



Wielka Koszysta (2192 m n.p.m.)



Zielony szlak jest w tym miejscu bardzo malowniczy, bo stąd rozpościera się otwarta przestrzeń na Dolinę Suchej Wody i wkrótce potem na Dolinę Gąsienicową



Widok na Dolinę Suchej Wody


Marudzenie V:
Długo jeszcze? Kiedy to schronisko będzie? Znów pod górkę? Jak to? Czy ja kiedyś wyjdę z tego boru? Czemu ten szlak tak kluczy?


Zielony szlak - królują paprocie



Zielony szlak - tym razem pierwszeństwo mają borówki

Wreszcie docieram do złączenia szlaków żółtego z zielonym. Stąd już blisko do tego schroniska. Ale zanim tam dotrę muszę pokonać znowu kilka wzniesień, potok, przedrzeć się przez mokre trawy.


Już prawie blisko, ale jak wiemy, prawie robi różnicę...



Majaczące w Gąsienicowym Lesie zabudowania techniczne schroniska


Kładka nad potokiem, potem mała górka i już u celu

Jestem. Docieram do Murowańca. Czuję zmęczenie i jakieś poddenerwowanie. I po co? Sama nie wiem, taki dzień.


Szlakowskaz na Krzyżne i do Doliny Suchej Wody



Zabudowania przy schronisku. W tle zachmurzone szczyty Kościelca i Orlej Perci



Schronisko "Murowaniec"


Marudzenie VI:
Jejku, ile tu luda. A czemu te naleśniki takie drogie? Kolejka do damskiej toalety - idę do męskiej krzycząc "uwaga, kobieta na pokładzie!", po co te babki tak stoją, skoro obok pusta, męska kabina...

Tak, to zdecydowanie był mój wredny dzień. Nie zawsze szczęście przebija przez wszystko, kiedy jestem w górach. Czasem człowiek musi, bo inaczej się udusi... musi pomarudzić. I ja właśnie zrobiłam to na zielonym szlaku. Na wszelki wypadek postanawiam, że szybko na niego nie wrócę. Ale moje przyrzeczenie nie trwa długo, bo już na koniec pobytu wracam na kawałek tego szlaku. I tak właśnie jest z górami, mówisz: nie, nigdy więcej, a i tak po roku robisz to samo. Nawet jak się nie wspinasz :)
Zatem do następnej górskiej wędrówki!

 Hej!

27 komentarzy:

  1. Ha, ha :) Też czasami tak mam, że idę i jęczę, że po co, że na co, że co ja sobie znowu wymyśliłam. A potem się z tego śmiejemy. :D Ale deszcz, fakt, wredoctwo galopujące. Zawsze pada wtedy, gdy nikt go nie chce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie mało marudzę a przynajmniej staram się zawsze widzieć tę pozytywną stronę sytuacji. Tego dnia jednak miałam jakiś wredny dzień, przełączył mi się pstryczek na marudzenie, a deszcz tylko to spotęgował. Ale przecież taki stan nie trwa wiecznie i znów można się cieszyć Cudownym Światem :)

      Usuń
  2. Piękna trasa,lecz my gdy maszerowaliśmy mieliśmy ładniejszą pogodę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęściarze :) To już wiem kto zabrał mi słoneczko ;) Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  3. Zdarza się, że wszystko jest wkurzające, a zwłaszcza deszcz. On wkurza zawsze gdy jesteśmy w górach, niezależnie od nastroju ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, a tuż za nim plasuje się wiatr, który chłoszcze po twarzy. Też jest wnerwiający. I też niezależnie od nastroju ;-) Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Kocham góry , więc z przyjemnością wędrowałam na szlaku ;)
    A siąpanie przyjemne nie jest zwłaszcza w górach przy wspinaczce, ale....pomarudzić wtedy można, aby ulżyć sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) Tego siąpania najbardziej nie lubię. To już wolę duży deszcz, który spadnie i przestanie. A wolę sobie tak ulżyć, niż wyżywać się z powodu pogody na Bogu ducha winnych ludziach czy zwierzętach. Niektórzy tak wolą. Po deszczu zawsze świeci słońce, więc to marudzenie nie tak znów często u mnie, czasem i deszcz ziemi potrzebny. Pozdrawiam Cię serdecznie :)

      Usuń
  5. Witaj wpadłam przypadkiem ale jest u Ciebie fajnie, choć ja po górach nigdy nie chodziłam i już nie będę. Zdjęcia lubię oglądać a Twoje są śliczne. Pozdrawiam i zapraszam do mnie Zosia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Zosiu :) Zapraszam Cię serdecznie do zagoszczenia na stałe w moim kąciku. Twój kącik zapisałam sobie do zakładek, bo już widzę (tak na szybko), że jest tam mnóstwo niesamowitych dzieł i będę zaglądać w poszukiwaniu piękna. Pozdrawiam Cię ciepło :)

      Usuń
  6. A te "bacusie" to dotykalskie są? :) Ja czasami marudze na nudne, monotonne podejścia, zanim zacznie się dziać jakaś "akcja". Ale staram się to kontrolować. Ostatnio nawet nieciekawa pogoda nie powoduje u mnie takiego marudzenia jak kiedyś. W sumie to od czasu spotkania kamzików na mylnej przełęczy. Znasz historię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam tę historię, znam :) Wiesz, na wszelki wypadek nie podchodziłam, bo pieski mają zęby :P Ale popatrzeć zawsze można, bo mają takie uśmiechnięte pyski :) Serdeczności :)

      Usuń
  7. Ile ja bym dał, by móc sobie tak pomarudzic :-) Na szczęście w przerwach zrobiłaś bardzo fajne zdjęcia
    Trzy lata minęły, jak byłem w Tatrach, więc chociaż sobie pooglądałem, jak tam ładnie.
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troszkę pomarudzić nie jest źle, pod warunkiem, że nie stanie się to regułą ;) A że szlak na wpół dziki, to i niewiele osób wiedziało, że idąc marudzę. No, teraz już wiedzą... :) Serdeczności :)

      Usuń
  8. Bardzo fajna trasa widze po zdjęciach :) chociaż ja osobiście nie lubię takich budowanych przez człowieka tras z tych bali drewnianych , wole leśne kamieniste ścieżki i szlaki:) mnie pogoda raczej nigdy nie przeszkadza w wędrówkach , no chyba że naprawdę mocno pada:) a na razie z braku czasu wędrujemy po górach które mamy najbliżej - po Beskidzie Niskim . Zapraszam do poczytania naszego bloga :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witajcie :) Rzeczywiście taka "sztuczna" droga jest nawet bardziej męcząca, niż naturalne nierówności i przeszkody na szlaku. Czasem jednak jest to konieczne, by nie niszczyć podłoża. Ja również mało marudzę na pogodę, bo jak wiadomo, nie ma złej pogody, są tylko ludzie nieodpowiednio ubrani :) Podróżuję także zimą - zdarza się, choć wolę ciepłe, słoneczne dni. A na bloga chętnie zajrzę, bo Beskid Niski jest mi mało znany. Pozdrawiam przedświątecznie :)

      Usuń
  9. Czesc, Bardzo sympatyczny opis trasy.
    Tylko zrob prosze mala poprawke. Owszem kwiat popularny ale i popularnie mylony, to nie jest "rumianek" tylko "rumian polny".
    Pozdrawiam
    Slawek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) Rzeczywiśce, masz rację. Już poprawiłam w tekście. Łatwo pomylić oba kwiaty. Do tego jeszcze dochodzi maruna... Co tylko dowodzi jaki świat kwiatów jest bogaty. Dzięki i zapraszam do lektury innych wpisów. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  10. Maruna to juz w ogole jest nie odrozniana od rumianku, taka podobna. Na szczescie nie trzeba sie na tym znac wystarczy powachac. Rumianek pachnie rumiankiem ;-) a maruna nie. Rumian jest natomiast duzo wyzszy i ma inne kwiaty ale za to ma podobne wlasciwosci do rumianku tylko slabsze. Caly swiat jest niezliczony nie tylko roslinny. Znam dobrze kilkaset ziol a mimo to wstyd sie przyznac ale na pierwszej lepszej lace rozpoznaje kilka najwyzej kilkanascie a reszty albo nie znam albo nie jestem pewien, podobnie mam z ptakami czy owadami.
    Dzieki za zaproszenie juz kilka przeczytalem. Dobrze sie czyta a zdjecia powoduja ze od razu chce sie tam isc. Kazdy z nas widzi swiat ciut inaczej i akurat Twoje zdjecia pokazuja góry jakbym sam tam byl.
    Wszystkiego dobrego
    Slawek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz ile ja się czasem nasiedzę w poszukiwaniu dokładnych nazw kwiatków a i tak kilka fotografii jest bezimiennych. Liczę na jakiegoś botanika, może mnie oświeci :) Staram się, aby opisy były rzetelne i zgodne z prawdą, ale zawsze może pojawić się jakiś błąd. Dobrze, że są tacy, co moje spojrzenie naprostują :) Dzięki za dobre słowo. Miłego popołudnia! :)

      Usuń
  11. No i się narobiło. W tatrach rośnie jeszcze bardzo podobny jastruń właściwy. W naturze rozpoznam a po zdjęciu samych kwiatów nie mam pewności choć wydaje się że jastruń ma więcej płatków. Raczej to rumian ale ... trzeba by porównać jeszcze łodyżki które się bardzo różnią.
    Miłego wieczoru
    Sławek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostańmy przy rumianie 😀 Miłego wieczoru.

      Usuń
  12. OK, za to w nagrodę za cierpliwość chyba znalazłem podejrzanego w sprawie ładnych kwiatków. Niestety nie widać dobrze reszty rośliny żeby mieć pewność. Stawiam na to że wystąpiła "wierzbownica wzgórzowa" - epilobium collinum.
    Dobrej nocy.
    Slawek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to i ona, choć nie jestem przekonana, co do pąków. Na moim zdjęciu są podłużne, a w necie występują bardziej kuliste... Ale może to jakaś odmiana tej rośliny. W każdym bądź razie, pierwszy raz słyszę tą nazwę, a jest to jakiś trop. Dzięki.

      Usuń
  13. Ja mam właśnie podłużne pąki na fotkach. Czterodzielny biały słupek, cztery podwójne płatki zdradzają tą właśnie a nie inną roślinę i właśnie te pąki. Niestety brak liści, łodyg a najlepiej jeszcze całego pokroju siedliska będzie zawsze utrudniał a nawet uniemożliwiał odgadnięcie. Na 99% to co napisałem a ten 1% ze jakieś inne epilobium, może montanum?.
    Ja tez nie słyszałem tej nazwy jak i większości które są w atlasach ale uparłem się że znajdę i żadna inna nie jest nawet ciut podobna.
    Miłego wieczoru
    Sławek

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytam pilnie Twój opis, bo ta trasa zamierzam przemierzyć w maju razem z córką. Fajnie piszesz. Boje się że w maju może być tam błoto ale cóż, juz postanowione.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj! Jeśli mówimy o całej przebytej trasie, to rzeczywiście maj może być z błotem i nawet resztkami śniegu. Początek bardzo spokojny, nie wiem, ile córcia ma lat, ale do Gęsiej Szyi na pewno dacie radę. Potem na samą Gęsią prowadzą schody i to w sensie dosłownym, co męczy. Ale i tu dziecko powinno bez problemu wejść. Problematyczny jest odcinek przez Dolinę Pańszczycy, bo choć nie ma tu jakiś spektakularnych przepaści czy sztucznych ułatwień, to zarośnięty szlak, do tego mokry, nie jest fajny. Ale oczywiście maj z błotem nie jest regułą, może akurat traficie na super pogodę, czego życzę. Zapraszam do pozostania na blogu i inspirowania się do wyjazdów czy wędrówek. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń