Kalisz – najstarsze miasto w Polsce
Kiedy
jechałam w maju do Kalisza, wiedziałam, że jednym z punktów do zobaczenia, był
skansen archeologiczny na Zawodziu, jednej z dzielnic miasta. To tu powstał
zalążek najstarszego miasta w Polsce, którym to mianem szczyci się Kalisz. Tak
po prawdzie, to trzeba by powiedzieć, że to nie miasto a osada. I choć zwykle
myślimy o Biskupinie jako czymś starym, to jednak to Kalisz wiedzie prym.
Na obszarze
dzisiejszego miasta odnaleziono znaleziska, świadczące o tym, że na tych
terenach urzędowali Celtowie. Może od nich wzięła swą nazwę Calisia, od ich
słowa „cal”, oznaczającego strumień, rzekę. Wszak Kalisz leży nad Prosną.
Również archaizm „kał” oznaczał bagno, mokradło. Tak, czy inaczej, wszystkie
osady skupiały się zazwyczaj wokół wody i z Kaliszem było podobnie.
Już w
czasach neolitu istniały tu osady, także w epoce brązu i żelaza były
nieprzerwanie zamieszkałe. Potem rozwijały się w starożytności, pod rzymskimi
wpływami, aż do średniowiecza. Wtedy też nasz słynny kronikarz Gall Anonim w
Kronice Polskiej, spisanej w 1112-1116, przedstawił gród jako Kalis.
W
poprzedniej mojej relacji, przedstawiłam informację o tym, że Kalisz leżał na
Szlaku Bursztynowym. Handel, który był podstawą życia w dawnych czasach (oprócz
uprawy roli) oraz odkrycia archeologiczne świadczą o tym dobitnie. Również
Klaudiusz Ptolemeusz, astronom i geograf, w 158 r. n.e. wzmiankował o antycznej
Kalisii, leżącej na drodze karawan.
W VI w. na
Zawodziu istniała osada otwarta, wzniesiona prawdopodobnie w latach 850-860.
Razem z pobliską osadą na obecnym Starym Mieście, stanowiła gród kasztelański,
gdzie krzyżowały się trakty z Niemiec na Ruś oraz znad Bałtyku do Czech, Moraw
i Węgier.
Za panowania
Mieszka i Bolesława Chrobrego, gród na Zawodziu został otoczony ponad
dwudziestoma innymi grodami, w promieniu około 30 km. Kalisz był wtedy jedną z
głównych siedzib królewskich. W 1138 r. Bolesław Krzywousty podzielił Polskę na
dzielnice. Kalisz dostał się synowi, Mieszkowi III Staremu. To z jego fundacji
ok. 1145 r. powstała Kolegiata św. Pawła Apostoła, w której spoczął po swojej
śmierci.
W 1233 r.
Henryk Brodaty spalił gród na Zawodziu. W jego miejsce powstał nowy. Gród
rozwijał się, a w XIII w. stał się główną siedzibą Bolesława Pobożnego. Był tez
stolicą wschodniej Wielkopolski. Kalisz prawa miejskie otrzymał
najprawdopodobniej przed 1268 r. Dopiero wtedy można powiedzieć, że to miasto,
nie osada. Przed 1279 r. powstał też nad Prosną Zamek Królewski, rozebrany
później w XIX w. Miasto stopniowo rozkwita, a w XIX w. jest już prężnym
ośrodkiem przemysłowym. I na tym poprzestańmy, jeśli chodzi o historię
powstania miasta.
Dziś
przejdziemy się po najstarszej części grodu, czyli po Zawodziu.
Pozostałości
grodziska wraz z kolegiatą i wieżą obronną ostatecznie zniszczyli w 1331 r.
Krzyżacy. Wtedy miejsce to straciło na znaczeniu na rzecz nowo powstałej osady.
Badania archeologiczne odkryły ślady dawnego życia na tym terenie. Odsłonięto
zarys drewnianej świątyni a także fundamenty murowanej kolegiaty św. Pawła
Apostoła. Kamienno-drewniane umocnienia dały obraz życia w średniowiecznej
osadzie, a pozostałości domów mieszkalnych, pozwoliły poznać czym i w jakich
warunkach zajmowali się średniowieczni grodzianie. Na dzień dzisiejszy cały
Rezerwat Archeologiczny jest rekonstrukcją. Prezentowane obiekty, powstałe w
miejscach odkrycia, obejmują bramę wjazdową z pomostem, wieżę, wał, palisadę,
budynki mieszkalne oraz fundamenty kolegiaty, które najlepiej prezentują się z
góry. Ścieżki wkomponowane w zieloną przestrzeń pozwalają poznać fazy rozwoju
grodu.
I tu pojawił
się taki mały niesmak – w sobotę, gdzie wiedziano o tym, że pojawią się dwa
autokary wycieczkowe (oprócz naszego, był jeszcze jeden), w skansenie nie
działo się nic! Poinformowano nas o tym jedynie, że działa tu grupa rekonstrukcyjna.
Ale o tym świadczyły jedynie złożone eksponaty. Wydaje mi się, że w maju, kiedy
dzień dłuższy, kiedy zaczyna się sezon, skansen powinien żyć! Przecież takie
atrakcje przyciągają turystów i miejscowych, a co za tym idzie, pieniądze. Cóż
z tego, rezerwat wyglądał na wymarły. Nawet zwierzęta zagrodowe były ospałe.
Pierwszym
zgrabnym budyneczkiem była Chata Komesa. Komes dawniej był urzędnikiem, kimś w
rodzaju zarządcy grodu. To najmniejsza z chat, ale za to zachowała swój XI w.
rozmiar i stoi dokładnie w tym samym miejscu, co wieki temu. Wyposażenie
domostwa wskazuje na zamieszkanie jej przez dostojnika grodowego z okresu
monarchii wczesnopiastowskiej.
Kolejny
okazały budynek to Karczma, pokryta słomianym dachem. Niegdyś karczmy pełniły
funkcje nie tylko gastronomiczne, gdzie można było najeść się w czasie drogi,
ale również hotelowe, gdzie kupcy odpoczywali.
W karczmie widać duże palenisko, na którym gotowano strawy a także szynkwas,
czyli ladę, za którą aż prosił się karczmarz, który serwowałby zimne piwo z
beczki J.
Na półeczkach widać tu zrekonstruowaną trzynastowieczną ceramikę, a także
zioła, którymi doprawiano w tym czasie potrawy. W izbie w głębi stoją stoły i
ławy, na których niegdyś zasiadali zmęczeni wędrowcy.
Wyróżniającym
się budynkiem jest Dwór Seniora. Do połowy XIII w. nie istniał w Polsce zwyczaj
stawiania zamków rycerskich, będących prywatnymi rezydencjami. Możni, zwani
seniorami, zamieszkiwali dwory, bądź drewniane wieże, tzw. stołpy. Ten w
rezerwacie kaliskim jest stylizowany na siedzibę bogatego rycerza, być może
nawet samego kasztelana. Pierwszą izbą jest sala przeznaczona do audiencji. W
zasadzie jedynym wyposażeniem jest wysokie, gotyckie krzesło. Ściany zdobią
ceremonialne tarcze. Druga izba ma już charakter typowo kuchenny z paleniskiem,
ławami oraz stołami. Piętro skrywa pokój mieszkalny seniora z łożem, ale tam
można wejść jedynie z przewodnikiem i to nie tym, który oprowadza nas po
całości obiektu.
Każde
grodzisko miało swoją straż. Tym razem można zajrzeć do zaaranżowanej Chaty
Straży Grodowej. W okresie rozbicia dzielnicowego, dominującą formą wojskową
były poczty rycerskie, powoływane pod broń w momencie zagrożenia. Stałe,
zawodowe oddziały wojska rozlokowane były po grodach rycerskich i pełniły kilka
funkcji: od militarnych jak ochrona grodu, przez policyjne, gdyż ścigały
przestępców, aż po funkcje fiskalne, bo ściągały podatki i daniny. Wyposażenie
tej chaty obejmuje rzeczy codziennego użytku jak garnki, ceramikę, ale przede
wszystkim rodzaje broni i umundurowania średniowiecznego wojownika.
Kolejne
zabudowanie to Chata Drużynnika. Jej wykończenie nawiązuje do okresu wczesnego
średniowiecza. W niej to zamieszkiwał wraz ze swą rodziną, jeden z drużynników
(czyli żołnierz) pełniący w XI w. służbę w grodzie. W chacie zaprezentowano
elementy wyposażenia takie jak ceramika, krosno, ubiór kobiecy czy uzbrojenie
drużynnika.
W
średniowieczu budowano niewielkie domy. Zwykle były to jedno lub dwuizbowe
pomieszczenia, na wyposażenie których składały się stół i ławy, naczynia
ceramiczne, warsztaty tkackie, żarna do mielenia zboża, skrzynie i odzież, a
także skóry zwierząt. Każde domostwo posiadało palenisko, które było
jednocześnie kuchnią, piecem i dawały światło w pomieszczeniu. Zazwyczaj były
to kurne chaty, gdzie dym ulatywał otwartą powierzchnią jak okna, czy małe
otwory w dachu. Chaty takie nie posiadały kominów. W dymie takim wędzono sery,
mięso i ryby.
Na teren
Rezerwatu Archeologicznego przeniesiono ze Starego Miasta, drewnianą chatę z
połowy XVIII w., stanowiącą ostatni taki zachowany element starej architektury
na tym terenie. Jak to zwykle w takim miejscu bywa, zgromadzone sprzęty
wzbudziły ciepłe wspomnienia starszego pokolenia.
Tuż za
ogrodzeniem rezerwatu znajduje się drewniana świątynia – kościół św. Wojciecha.
W XII w. istniał na podgrodziu kościół, który był pierwszą parafią dla osady
targowej. Obecna świątynia została wzniesiona w 1798 r. z fundacji Sebastiana
Zielińskiego i parafian. Niestety w kościele trwał remont i nie można było
zajrzeć do środka, ale świątynia jest jednonawowa z barokowym ołtarzem.
Czas było
jechać na dalsze zwiedzanie Kalisza, które opisałam w poprzednim poście. Sami
musicie sobie odpowiedzieć, czy warto wybrać się tam, choćby na jeden dzień.
Mnie osobiście Kalisz nie zachwycił aż tak, żebym jeszcze długo o nim myślała.
Co prawda znalazłam w nim bardzo ładne i ciekawe rzeczy, więc absolutnie nie
mogę powiedzieć, że jest po negatywnej stronie mocy. Ale do pozytywnego
odbioru, troszkę chyba jednak zabrakło. Być może mój nastrój nie był tego dnia
odpowiedni, może czas wyjazdu ze względu na chrzty i komunie blokował pełne
zwiedzanie, wreszcie czułam lekki brak zainteresowania turystami. Ogólne
wrażenie z tego dnia było takie, jakby miasto było ospałe i nie do końca
obudziło się z zimowego letargu. Cóż, może Wy będziecie mieć inny odbiór
miasta. Ale o tym przekonacie się sami, wybierając się do Kalisza.
Zatem dobrej
drogi!
Maj to dopiero rozgrzewka przed sezonem, więc wszystko jeszcze na wpół uśnięte.
OdpowiedzUsuńAle miejsce widač zadbane i warto odwiedzić.
Dlatego też przedstawiłam je na swoim blogu. Kalisz nie zachwycił mnie i nie zapałałam do niego miłością, ale przyznaję, że miło było pospacerować po nim w kontekście tych wielkich dzieł literackich. Natomiast dominowało moje uczucie pustki, tego, że miasto "spało". Być może w miesiącach wakacyjnych dzieje się więcej. Pozdrawiam :)
UsuńTo akurat w Kaliszu przegapiłam, a szkoda, bo widzę, że moje ulubione klimaty :)
OdpowiedzUsuńJest powód, by wrócić ;) A może za drugim razem odbiór będzie lepszy? Kto wie... Pozdrawiam :)
UsuńCzęsto też zależy z jakim nastawieniem jedziemy do danego miejsca. Ja jadąc do Szczecina myślałam, że zobaczę jakieś cudo a tutaj no... no nic co by mnie AZ tak zaciekawiło. Aczkolwiek nie powiem i tam znajdują się ładne miejsca. Swoją drogą nie wiedziałam, że takie rzeczy można zobaczyć w Kaliszu myślałam że tam jest tylko rynek i tyle.
OdpowiedzUsuńA widzisz, to Ci niespodzianka :) A w Szczecinie byłam raz jeden w życiu i to małym dziewczęciem będąc. Gdyby teraz mi się trafiła podróż do tego miasta, to chciałabym zobaczyć tam... cmentarz, bo słyszałam o nim pozytywne komentarze, że jest jak park miejski. Może jesienią byłby lepszy na spacer? Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńJak zwykle ciekawe i spokojne miejsce,przyzwyczaiłem się do tej beztroski na Twoich zdjęciach i z zaciekawieniem czekam na kolejne posty.Serdecznie Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDzięki. Posty będą, choć teraz chwila resetu w Karpaczu 😀 Pozdrawiam urlopowo 😎
UsuńTak to już, raz się zachwycamy danym miejscem, innym razem mniej lub w ogóle.
OdpowiedzUsuńTeż tak mam. Dzięki podróżom nie jest jednak nudno, by nigdy nie wiemy do końca, jakie będą nasze wrażenia, odczucia.:)
Pokazałaś kawałek historii. Nie wiem, czy dam dotrę, więc dziękuję .:)
Moc uścisków.
Na tym polega magia podróży. Tak myślę. Ujęłaś to bardzo trafnie. Ściskam ciepło z Karpacza 😀
UsuńDo Kalisza się wybieram i nie mogę wybrać, ale widzę, że miasto rozwija się, powstają ciekawe miejsca... Zawsze najciężej jest pojechać tam, gdzie jest niedaleko...
OdpowiedzUsuńTeż tak mam. Mówię sobie, że jak coś jest blisko to zostawię to sobie na starość 😂 Ale czy ona mi pisana przy moim trybie życia? Lepiej niczego nie odkładać, bo przecież nie zestarzejemy się dopóki będziemy w ciągłej drodze😀 Pozdrawiam serdecznie!
Usuń