O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

wtorek, 1 sierpnia 2017

Warszawa - 1 sierpnia i Ministerstwo Edukacji Narodowej


Warszawa 1944 r./2017 r.

Jak co roku, w Warszawie pojawiają się duchy Powstańców. Przypomina o tym dźwięk syren, zawsze 1 sierpnia, punktualnie o 17.00, czyli o godzinie „W”. Znamy z archiwalnych fotografii obrazy stolicy w czasie Powstania Warszawskiego. Ale miasto nie było tak do końca zniszczone. Ocalały budynki, których Niemcy nie zbombardowali. Nie uczynili tego z prostego powodu – tam zgrupowane były ich siły. Jedną z dzielnic, która przetrwała, była tzw. Dzielnica Niemiecka, zwana Policyjną, ulokowana w Śródmieściu Południowym, na styku z Górnym Mokotowem. Na głównej arterii, w Alei Szucha, znajdowało się najwięcej placówek policyjnych, także mieszkań i biur urzędników niemieckich. Oczywiście była to dzielnica przeznaczona tylko dla Niemców. W czasie okupacji tablice  z napisem „Nur für Deutsche” były na porządku dziennym. Również cała Aleja Szucha była zamknięta szlabanami. Wszystko to w związku z coraz liczniejszymi zamachami na funkcjonariuszy niemieckich. Także ta dzielnica była bacznie obserwowana przez Państwo Podziemne, a Armia Krajowa zapisała na swym koncie kilka akcji bojowych w tym rejonie.
Najważniejszym budynkiem Dzielnicy Policyjnej był gmach Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, powstały jeszcze przed wojną, a w którym w czasie okupacji mieściła się siedziba niemieckiej policji bezpieczeństwa , tzw. Sicherheitspolizei, czyli policja kryminalna połączona z Gestapo.


Gmach Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, obecne Ministerstwo Edukacji Narodowej



Portal wejściowy z orłem nad wejściem


Miejsce to było postrachem dla ludności cywilnej Warszawy, bowiem kto trafiał pod ten adres, rzadko kiedy wychodził stamtąd żywy. Niemal każdego dnia, ciężarówki przywoziły tam ludzi z łapanek, wyciągniętych z domów, podejrzanych o związki z ruchem oporu. Płeć ani wiek nie miały znaczenia.


Dziedziniec wejściowy do dawnej siedziby Gestapo



Renault AHS 1944r. Zadaniem tej ciężarówki był szybki transport dużej ilości żołnierzy i zaopatrzenia na front. Przypuszcza się, że być może to taką właśnie ciężarówką w czasie wojny przewożono więźniów pomiędzy Pawiakiem a Szucha. Samochód ten został wyremontowany i ma 95% oryginalnych podzespołów.



Motocykl BMW wykorzystywany w niemieckim wojsku 



Opel Kapitän z 1939 r. przeznaczony był dla wyższych rangą wojskowych i zamożnych ludzi. To ostatni model Opla, wprowadzony na rynek przed wybuchem II wojny światowej.



Transport więźniów na przesłuchanie *



Przygotowanie do załadunku aresztowanych *



Aresztowani Polacy *



Załadunek transportu więźniów *



Z Szucha na Pawiak, z Pawiaka na Szucha... *


W podziemiach budynku przesłuchiwano ludzi, łamiąc ich hart ducha i powodując, że zastraszeni ludzie przyznawali się do czynów niepopełnionych. Metody, jakimi posługiwali się okupanci, były różne. Od postraszenia przesłuchiwanego, że coś stanie się z jego najbliższymi, przez bicie pejczem czy kolbą karabinu, na wyrywaniu paznokci, przypiekaniu papierosem czy też kazaniu siedzenia na nodze od stołka przez wiele godzin, kończąc. Pomysłowość na katowanie bezbronnej ludności nie miało granic.


Wystawa multimedialna w korytarzu



Nawiązanie do skatowanego na Szucha, Jana Bytnara "Rudego"



Narzędzia tortur w pokoju strażnika, gdzie przesłuchiwano pojedynczo więźniów



Odwzorowany w powiększeniu kalendarz, wyryty na ścianie jednej z cel. Czy 14 czerwiec lub już lipiec, oznaczał datę przesłuchania, czy być może datę egzekucji??



Kopie przekazywanych na ścianie wiadomości osób skazanych na wyroki śmierci. Chyba najbardziej poruszająca jest treść napisu z prawej strony... Świadomość nieuniknionego, a jednak prośba o poinformowanie matki jest wzruszająca i jednoczesnie przerażająca


1 sierpnia 1944 r. żołnierze AK z kilku stron zaatakowali Dzielnicę Niemiecką, jednakże siły ich były zbyt słabe, by mogli opanować ją całą. Oczywistym odwetem za straty w ludziach czy budynkach, były masowe rozstrzeliwania ludności cywilnej, których jedynym przewinieniem było to, że zamieszkiwali w pobliżu Al. Szucha.
Dziś, w budynku, w którym mieściła się siedziba Gestapo, znajduje się Ministerstwo Edukacji Narodowej. O samym budynku napiszę później, teraz chciałabym skupić się na tej jego części, która związana była z eksterminacją ludności warszawskiej.


Ministerstwo Edukacji Narodowej - stan na 2017r.



Wejście do muzeum, miejsca martyrologii Warszawiaków i osób, które trafiały na Szucha, choć z Warszawą niewiele mieli do czynienia


W podziemiach, gdzie byli przesłuchiwani więźniowie, mieści się Mauzoleum Walki i Męczeństwa w Warszawie. Muzeum to jest jednocześnie jednym z najlepiej zachowanych miejsc kaźni polskiej ludności.
Dawny magazyn czasopism oświatowych, przystosowano do aresztu śledczego, dzieląc wielką salę na dziesięć malutkich cel, stanowiących izolatki. Również tam znajdował się pokój strażnika, gdzie pojedynczo przesłuchiwano więźniów, przywiezionych z Pawiaka.


Brutalne przesłuchanie więźnia *



 Próba zastraszenia młodej dziewczyny *


Kiedy pierwszy raz byłam w tym miejscu z wycieczką klasową, jeszcze w szkole podstawowej, pamiętam, jak największe wrażenie wywarły na mnie sale zbiorowe, gdzie aresztowani czekali na przesłuchania. Cele te zwane były „tramwajami”. Przerażeni ludzie siedzieli w dwóch rzędach, tyłem do wejścia. Nie mogli się ruszać, ani tym bardziej ze sobą rozmawiać. Współwięźniowie nie widzieli także swoich twarzy. Oczekiwanie w milczeniu na przesłuchanie bardzo się dłużyło, a strach potęgowały jeszcze krzyki katowanych za ścianą, które Niemcy próbowali zagłuszać radiem.


Cela zbiorowa... *



... zwana przez Warszawiaków "tramwajem" *



Zachowane napisy na ścianach, wykonane przez więźniów, którym udało się dokonać tego czymu pod nieuwagę strażników



Na ekranie zobaczyć można napisy wykonane przez więźniów na ścianach, framugach okien, podłodze, bądź stolarce drzwiowej


Tych, którzy nie mogli wyjść o własnych nogach z sali przesłuchań, ciągnięto za nogi po podłodze lub wynoszono na noszach. Więźniowie w izolatkach też nie mogli się czuć nieco pewniej. Zdarzały się przypadki, że Niemcy dla zabawy strzelali przez tzw. judasze w drzwiach. Nikt nie znał ani dnia ani godziny… Ci, którzy nie mogli już wytrzymać ani fizycznie ani psychicznie, idąc na przesłuchania, wyrywali się Niemcom i skakali na wewnętrzny dziedziniec gmachu, wybierając samobójstwo jako drogę do wolności.


Gestapo "wyprowadza"  z celi na przesłuchanie, skatowanego więźnia *



Aresztowany skatowany człowiek, często wleczony był po ziemi, na kolejne brutalne przesłuchanie *



Więźniów w izolatkach skuwano czasem w kajdany, a potem sobie do nich strzelano - dla hitlerowców była to rozrywka, dla więźnia niemożność ucieczki i schowania się przed lecącą kulą



Izolatka, w której na ścianie zachował się ślad po kuli. To właśnie tu strzelano przez judasza do więźnia...


O skali tortur, jakim poddawani byli więźniowie świadczą liczne zachowane napisy na ścianach, nie rzadko rytych w tynku paznokciami lub wypisywanych krwią, która wsiąkła w ściany. W latach 60. XX w. odkryto i zabezpieczono napisy na framugach okiennych oraz podłogach cel. Były to głównie modlitwy, krzyże, sentencje o Polsce, inicjały. Jednym z najbardziej słynnych napisów był ten, który odkryto w sali nr 6, a który znalazł się na tablicy pamiątkowej w Palmirach: „ Łatwo jest mówić o Polsce, trudniej dla niej pracować, jeszcze trudniej umrzeć, a najtrudniej cierpieć”. Jakże wymowne to słowa cierpiącego człowieka…


Wymowny napis pozostawiony przez jednego z więźniów - nie mam pojęcia kto jest autorem tych słów i czy przeżył piekło Szucha i wojny



Bez komentarza... :( 



Tabliczka informacyjna przy celach - izolatkach


Podczas Powstania Warszawskiego, Niemcy dokonywali w gmachu masowych egzekucji, a ciała składowali i palili potem w pobliskich budynkach lub wręcz na ulicy. Trudno jest dziś ustalić dokładną liczbę, pomordowanych, w Alei J. Ch. Szucha 25, ludzi. Okupanci wycofując się z Warszawy, spalili większość akt. Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckiej w Warszawie, w czerwcu 1946 r. przedstawiła rozmiar zbrodni z Szucha, ukazując ilość prochów i kości ludzkich, zalegających w piwnicach, na ok. 5,5 tony! Dlatego po wojnie, pomieszczenia dawnego Gestapo, uznano za miejsce martyrologii, postanowiono zachować areszt śledczy w nienaruszonym stanie i utworzyć w nim muzeum, które ostatecznie otworzono 18 kwietnia 1952 r.


Tak to mogło być w 1944 r... *



Niemieckie wojsko wypatrujące transportu więźniów w Pawiaka *



Niemieccy funkcjonariusze policji podjeżdżający na dziedziniec siedziby Gestapo - tak to mogło wyglądać w 1944 r.... *

Ze względu na drastyczne obrazki i wymowę całego obiektu, multimedialną wystawę mogą oglądać osoby powyżej 14 lat. Zachowano cztery sale zbiorowe oraz dziesięć izolatek. Pokój strażnika odtworzono na podstawie zeznań i opowiadań tych, którzy przeszli przez piekło aresztu.


Korytarz z celami - izolatkami 



 Z bardziej znanych osób, przesłuchiwanych na Szucha, należałoby wymienić Jana Bytnara, harcerza i żołnierza AK, Antoniego Kocjana, polskiego inżyniera i konstruktora lotniczego, Janusza Kusocińskiego, lekkoatletę i olimpijczyka, czy Jana Piekałkiewicza, ekonomistę, polskiego delegata rządu na kraj. Oczywiście nazwisk jest dużo, większość jednak od ponad 70 lat spoczywa wiecznym snem.


Miejsce pamięci w jednej z cel



*Zdjęcia ilustrujące tego posta pochodzą z inscenizacji aresztowań i przesłuchań na Szucha, wykonane przez grupy rekonstrukcyjne i aktorów, podczas Nocy Muzeów 2017 r. Muszę przyznać, że choć miałam świadomość, że to tylko próba odtworzenia tych przykrych wydarzeń, to miałam ciarki na ciele i łzy w oczach. Nie potrzeba wielkiej wyobraźni, by dzięki takiej inscenizacji, znaleźć się w innym wymiarze, w okupowanej stolicy, tak blisko ludzkich dramatów.

Dzięki temu, że odwiedziłam mauzoleum, miałam też okazję, by zwiedzić budynek ministerstwa, który normalnie jest miejscem pracy wielu urzędników, wchodzących tam z przepustką. Tym razem dostałam się tam bez takiego papierka, a moim przewodnikiem był dyrektor jednego z departamentów. Po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć gmach od środka, a nawet udało się spotkać z Panią Minister Edukacji.
Budynek wzniesiono w latach 1927-1930 z przeznaczeniem na cele dla Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Zaprojektował go Zdzisław Mączeński  w stylu „nowego klasycyzmu”, czyli zmodernizowanego klasycyzmu. Jak na tamte czasy, gmach był bardzo nowoczesny, wyposażony w najnowsze zdobycze techniki i wykonany z kunsztem w najdrobniejszych szczegółach. Była to jedna z pierwszych, zbudowana od podstaw, siedziba ministerstwa w II Rzeczypospolitej i od początku służyć miała celom oświatowym, wychowaniu i kształceniu młodych umysłów.


Na parterze ministerstwa, tuż przy wejściu



Jeden z żyrandoli na parterze



Żyrandol z lat 20.-30. XX w.



Żyrandol zwany "pająkiem" - świetlówki do niego wykonane na zamówienie, przez polską hutę szkła, nigdzie, nawet za granicą, nie produkuje się już takich świetlówek



Żyrandol "pająk" oświetla klatkę schodową i ciągnie się przez wszystkie piętra ministerstwa



To oryginalne oświetlenie, będące tu od początku powstania budynku



Na korytarzu I piętra


Wejście do gmachu prowadzi pod wielkim portykiem, na którym widnieje nasze godło, czyli orzeł oraz przez mały dziedziniec, jeden z kilku, jakie znajdują się na terenie ministerstwa. W 1943 r. dodatkowo gmach wzmocniono, wznosząc mur dookoła, który pełnił też funkcję straceń miejscowej ludności.


Patio ministerstwa



Jeden z wewnętrznych dziedzińców gmachu, na którym potrafiono rozstrzelać ludność Warszawy lub też więźniowie wyskakiwali na bruk...


Po wejściu człowiek zanurza się całkowicie w styl art déco, w którym wykończone jest wnętrze a także całe wyposażenie. Jest to dzieło Wojciecha Jastrzębowskiego, polskiego artysty plastyka, rzeźbiarza i projektanta.


Oryginalna stolarka na korytarzu



Oświetlenie korytarza, którego ściany wyłożone są kamieniem imitującym zielony marmur



Oryginalne oświetlenie w Sali im. Anny Radziwiłł



Oryginalna boazeria jesionowa oraz odtworzona tapeta obiciowa w najbardziej reprezentacyjnej sali konferencyjnej MEN im. Anny Radziwiłł (polskiej pedagog, historyka, wiceministra edukacji, senatora I kadencji)



Sala konferencyjna im. Anny Radziwiłł



Oryginalnych krzeseł nie zachował się komplet, dlatego część była dorobiona z innego drewna i dziś różnią się odcieniem



Mała salka konferencyjna, gdzie po obu stronach na ścianach zawieszono wizerunki wszystkich ministrów edukacji od 1918 r., czyli na przestrzeni blisko 100 lat!



Art déco w zegarowym wydaniu



I kolejny żyrandol...



Oryginalna klamka w drzwiach gabinetu Ministra Edukacji



Również oryginalna zabudowa kaloryferów w gabinecie Ministra Edukacji


Całość ministerstwa to plątanina korytarzy, w których łatwo się zgubić. W 1973 r. cały gmach, łącznie z wystrojem wnętrz, został wpisany na listę zabytków. Tym bardziej, że większość mebli jest oryginalna (jak np. biurko ministra), a inne meble dorabiane na wzór tych z dwudziestolecia międzywojennego (np. biurka sekretarek). Boazeria, oświetlenie czy tapicerka pochodzą z czasów powstania budynku. Żeby przystosować salę konferencyjną do dzisiejszych wymogów, gdzie rzutnik multimedialny jest w powszechnym użyciu, ministerstwo musiało zwrócić się do konserwatora zabytków o pozwolenie.


Oryginalne tabliczki znamionowe, których Niemcy nie zdążyli odkręcić ani zniszczyć w czasie wycofywania się z Warszawy



Wygląda na to, że autorem większości mebli było Towarzystwo Akcyjne Warszawskiej Fabryki Mebli Stylowych Zdzisław Szczerbiński i Spółka... Towarzystwo w 1936 r. ogłosiło upadłość, a w czasie Powstania Warszawskiego w gmachu fabryki stacjonowała Komenda Główna AK



Stylizowane biurko w sekretariacie



Drewniana boazeria w gabinecie  Ministra Edukacji



Drewniana boazeria w gabinecie  Ministra Edukacji



Oryginalne biurko oraz biblioteczka, gdzie pracuje na codzień Minister Edukacji



Żyrandol w kształcie zwieszającego się pęku kwiatów



Nowa minister oświaty :) Pierwsze postanowienie: wakacje od maja do października :) Dzieci by mnie kochały....Rodzice już mniej :) :) :)



Oświetlenie korytarza z zegarem



Rekonstrukcja sgraffita ściany atrium Pawilonu Polskiego na Międzynarodowej Wystawie Sztuk Dekoracyjnych w Paryżu w 1925 r. Projekt Wojciecha Jastrzębowskiego. Warto powiedzieć, że od francuskiej nazwy wystawy Arts décoratifs, pochodzi określenie stylu Art déco. Pełna nazwa wystawy to: l’Exposition Internationale des Arts décoratifs et industriels modernes



Korytarze urzędnicze, to tu, w pokojach, mogli być przesłuchiwani więźniowie przywożeni z Pawiaka



Klatka schodowa dla sprzątaczek i służby pomocniczej



Oświetlenie klatki schodowej, zwane pieszczotliwie "bombkami", od kształtu przypominającego zrzucaną bombę



Na klatce schodowej zachowała się oryginalna drewniana balustrada



Jedne z oryginalnych, drewnianych drzwi w ministerstwie


Gmach Ministerstwa Edukacji Narodowej jest przykładem na polską przedwojenną myśl architektoniczno – dekoracyjną. Stanowi wspaniałą pamiątkę, mimo swej ponurej sławy w latach okupacji, mimo cierpienia i przelanej krwi w jego murach.

Jak co roku, 1 sierpnia przystanę, by połączyć się z duchami Powstańców i tych, którzy odeszli z tego świata pod adresem Al. J.Ch. Szucha 25….


Tablica pamiątkowa z piaskowca projektu Karola Tchorka

6 komentarzy:

  1. Trochę dziwne, że jest to obecnie miejsce pracy wielu urzędników Ministerstwa Edukacji, w tym Ministra. Praca w takim miejscu, ze świadomością brutalnej przeszłości wymaga zaparcia. Pewnie nie zawsze udaje się odsunąć posępne wspomnienia, zwłaszcza w okresie rocznicy powstania. Ciekawy post.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Budynek ten pełni swoją funkcję, zgodnie z założeniem. Od początku było to ministerstwo związane z oświatą, dlatego po wojnie tak wielki gmach nie mógłby stać pusty, nawet pomimo tak drastycznych i dramatycznych przeżyć. Oczywiście Mauzoleum to oddzielna część gmachu i tam jest to tylko muzeum. Czy ludziom tam dobrze się pracuje? Myślę, że urzędnikami jest już pokolenie, które inaczej podchodzi do tematu. Na codzień chyba nie zastanawiają się nad tym, że być może, to właśnie w ich gabinecie, skatowano człowieka. Zresztą takie myśli nie służyłyby chyba ich pracy... Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Wiesz Dusiu, Niemcom bardziej chodziło o konkret, ich nie interesowało przyznanie się bo i tak nie urządzali procesów im chodziło o konkrtene dane organizacyjne, kto, z kim, kiedy, gdzie?
    Przyznanie się wymuszali Sowieci, na potrzeby procesów pokazowych.

    Miejsce przerażające, tym bardziej że katowano tam głównje młodych ludzi, mających prawo żyć i cieszyć się życiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Jeśli dodamy do tego stres samej łapanki, gdzie za niewinność ktoś cię bije, to aby odsunąć od siebie to cierpienie, człowiek był gotów przyznać się do wszystkiego. A że przy okazji niektórzy "sypali"... trudno się dziwić. A oprawcy tylko na to czekali. Straszny to był czas i oby nigdy się nie powtórzył. Pozdrawiam cieplutko! :)

      Usuń
  3. Mroczna historia... Ale trzeba o tym mówić i pokazywać.
    My podczas krótkiego pobytu w Warszawie, powtórnie odwiedziliśmy Muzeum Powstania Warszawskiego.
    Aparat fotograficzny "zjadł" mi wszystkie zdjęcia :(...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to brzydki aparat... Muzeum Powstania Warszawskiego to bardzo ciekawa placówka. A takie miejsca choć mówią o przeszłości, to powinny stanowić przestrogę dla przyszłości...

      Usuń