Echa przeszłości,
czyli o spełnianiu marzeń z dzieciństwa
Ten, kto
urodził się w latach 70. XX w. (a także wcześniej i ciut później), wie, że
obraz i światopoglądy kształtowali nam ludzie – podróżnicy, kulturoznawcy i
przyrodnicy, których znało się z małego okienka. Bo często ten mały ekran był
sporym oknem na świat. Jako mała dziewczynka siedziałam po turecku przed,
najpierw czarno-białym, a potem kolorowym, telewizorem i z namaszczeniem
wpatrywałam się w znane osobistości, które pojawiały się na skaczącym ekranie.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że pokazując mi ten fascynujący świat, kształtują
we mnie zamiłowanie do odkrywania go dla siebie. Dziś mogę im wszystkim podziękować
za to, że mimo niesprzyjających warunków, mimo wielu zakazów PRL-u, oni mieli
odwagę wyjechać, coś nagrać, pokazać reszcie. I dzięki nim, świat był bardziej
kolorowy. Dziś zapraszam Cię Drogi Gościu, do miejsca, o którym marzyłam od
dziecka, ale nigdy wcześniej tam nie dotarłam.
Niby podobne
miejsce mam w Warszawie, ale mi chodziło o poczucie tego, czym żyli moi
mentorzy w sprawach dzikich zwierząt. Wrocławskie Zoo…
Dla mnie nierozerwalnie
będzie się zawsze kojarzyć z osobami państwa Hanny i Antoniego Gucwińskich,
którzy przez ponad 40 lat byli zarządzającymi parkiem. Na ich program „Z kamerą
wśród zwierząt” czekałam z niecierpliwością. Przez ponad 30 lat państwo
Gucwińscy opowiadali z pasją o życiu zwierząt, o których nie miałam pojęcia, że
istnieją. I dziś, zanim spełniłam duże marzenie o północy tego świata, po tylu
latach, miałam możliwość spełnienia małego marzenia z dzieciństwa, by tam być i
zobaczyć ich dzieło.
Zoo jak zoo J
Większość zwierząt taka sama w każdym. Ale uczucie inne…
W niedzielny,
sierpniowy dzień, przyjechałam do Wrocławia, ponieważ w poniedziałek miałam
wystartować bladym świtem na lotnisko. I postanowiłam zrobić sobie spacer. I
chyba był to błąd, bowiem kolejka do wejścia, a potem do okrzyczanego
afrykarium, do którego ostatecznie nie dotarłam, była niczym rodem z PRL-u.
Ludzi całe zatrzęsienie, więc wyszłam stamtąd nieco zmęczona tłumem. Nic
dziwnego, dzień był piękny, ciepły, więc ludzie powychodzili z domów. Ale także
zwierzęta odczuwały skutki duchoty, były ospałe i chowały się w klatkach lub
niespokojne chodziły w te i we w te. Z pewnością były też zmęczone liczną
gawiedzią. Ale mimo wszystko cieszę się, że wreszcie dotarłam do tego zoo. To
nie jedyne miejsce, które tego popołudnia odwiedziłam, ale o tym kiedy indziej.
Kob Singsing - podgatunek koba śniadego. Dobrze pływa i chowa się w wodzie jak czuje zagrożenie. Wydziela silny piżmowy zapach ze swych gruczołów potowych.
Bydło Watusi. Nazwa wywodzi się od ludu Tutsi, który trudni się pasterstwem i hodowlą. W języku suahili słowo "Wa" oznacza "należy do...", więc "Watusi" oznacza "należy do ludu Tutsi". W Europie zniekształcono nazwę na watusi. Rogi tego bydła mogą mieć przy nasadzie do 50 cm (a czasem i więcej) obwodu a ich długość dochodzi do 162 cm (czasem i dłuższe), co czyni to zwierzę jednym z takich, z najdłuższymi rogami na świecie. Krew zwierzęcia wymieszana z mlekiem pita jest jako napój, dający wojownikom siłę przed polowaniem. Im więcej sztuk w stadzie ma właściciel, tym wyższy jego status społeczny.
Wari rudy. Lemury te - uwaga - przyczyniają się do zapylania kwiatów, bowiem żywi się głównie nektarem, pyłkami i owocami. A kiedy zjada nasiona, często przyczynia się do rozsiewania nowych roślin.
Legwanik Cuviera z rodziny magaskarowatych. Na swoje ofiary poluje z zasadzki, siedząc na pniach drzew. Kiedy sam czuje zagrożenie, ucieka przed drapieżnikami do szczelin drzew a wejście blokuje kolczastym ogonem. A to spryciul!
Kotik afrykański - podobnie jak uchatkę można odróżnić od foki tym, że wystają im drobne małżowiny uszne, których foki nie posiadają.
Choć te sympatyczne małpki są atrakcją na Gibraltarze, to jednak są silnie uzależnione od człowieka. Obecnie często spotkać je można w Maroku i Algierii.
I jeszcze raz makak. Tu ze smoczkiem dziecięcym. Za "małpowanie" liczył na jakiś smaczny kąsek od turystów
Śpiący żbik europejski. Choć jest gatunkiem podlegającym ścisłej ochronie, to jego populacja wciąż spada, gdyż krzyżuje się z kotem domowym. I trudno go spotkać w warunkach naturalnych.
Okapi - zwierzę najbliżej spokrewnione z... żyrafą. Żyje raczej samotnie, żywi się liśćmi, grzybami i owocami. Ciekawostką jest to, że ma długi język, który służy mu nie tylko do chwytania, ale i do higieny, bowiem może nim dotknąć i oczu i uszu
Żółw Matamata - żółw wodny z Amazonki. I choć to żółw wodny, to słabo pływa, raczej chodzi po dnie, gdzie żyje. Ma świetny wzrok, a dzięki skórnym wyrostkom na głowie i szyi odbiera bodźce dotykowe, dlatego poluje z ukrycia na małe ryby i płazy
Ropuchy pomidorowe. Mieszkają w wilgotnych lasach tropikalnych, ale też w Chinach na wysokości 250 - 1300 m n.p.m.
Żółwiak chiński - dobry pływak i nurek. Swój wolny czas spędza zagrzebany w piasku i mule, ale kiedy z niego wychodzi jest dość agresywny. Poluje na ryby, ślimaki, a także nie gardzi padliną
Agama żaglowa filipińska - ta jaszczurka osiąga do 100 m długości. Poławiana nie tylko dla celów handlowych, ale i... konsumpcyjnych. Żyje w nizinnych nadrzecznych lasach, ale zanieczyszczenia środowiska i jej siedlisk sprawiają, że grozi jej wyginięcie
Smutek smoka - krokodyl krótkopyski. Umie nawet galopować, choć w ciasnym akwarium raczej nie ma gdzie. Żyje na bagnach, na ląd wychodzi głównie nocą. Choć ma pancerny wygląd, to jest raczej z natury łagodny, przez co najczęściej odławiany w Afryce Środkowej
Waran szmaragdowy posiada typowo nadrzewny tryb życia, co ułatwia mu chwytny ogon. Żywi się owadami a także jaszczurkami. Ten gatunek objęty jest zakazem handlu
Najbardziej znany - Waran z Komodo - największa na świecie żyjąca jaszczurka. Wiążą się z nią same ciekawostki: poluje na ofiary tak duże jak bawół (!), zdarzają się jej przypadki kanibalizmu (!) i może rozmnażać się bez udziału samca (!). Oprócz utraty siedlisk, zagrażają jej... turyści, którzy masowo odwiedzając indonezyjskie wyspy, zakłócają jej spokój
Gibon białoręki - przemieszcza się metodą brachiacji - czyli kołysze ciałem i naprzemiennie chwyta gałęzie drzew swoimi kończynami w białym umaszczeniu. Prowadzi dzienny tryb życia, śpi na drzewach, nie umie pływać i instynktownie unika wody. Swoje terytorium zaznacza... donośnym głosem ;)
Mangaba rudoczelna - małpki te doskonale skaczą, pływają, a machając ogonem wyrażają emocje. Nazwa tego gatunku pochodzi od portu Mangabe na Madagaskarze, choć na tej wyspie nie występują żadne małpy
Koczkodan Diana - żyje stadnie w koronach drzew. To małpa, która komunikuje się między sobą nie tylko głosem, ale i mimiką oraz dotykiem. Ponieważ zwierzę to żyje na terenach niebezpiecznych dla człowieka, monitoring jej jest bardzo trudny. Zagrażają jej polowania, degradacja i utrata siedlisk
Koczkodan Mona - jej policzki mogą być tak pojemne jak żołądek. Żywi się owocami, liśćmi, nasionami i bezkręgowcami.
Słonie indyjskie mogą zjeść do 120 kg pożywienia dziennie. Najważniejsza jest u słonia trąba, która służy do chwytania, oddychania, wąchania, pobierania wody, trąbienia i komunikacji z innymi osobnikami. Samiec słonia posiada ciosy, błędnie nazywane kłami.
Słoniarnia. Jej oryginalna nazwa "Dom Gruboskórców", została zbudowana w latach 1887-1888. Aż trudno uwierzyć, ale po przeróbkach w latach 1921 - 1927, znajdowała się tu restauracja i sala koncertowa. Słoniarnia została ponownie uruchomiona w 1955 r., kiedy do zoo przybyła pierwsza po wojnie słonica indyjska, Kama.
Hipopotam karłowaty. Rzadziej przebywa w wodzie, niż jego krewniak, hipopotam nilowy. Jest też od niego mniejszy. Raczej typ samotnika. Zasiedla dżungle deszczowe, zarośla w pobliżu rzek i jezior oraz bagna. Jego skóra wydziela substancję, która zapobiega oparzeniom słonecznym i ma działanie antybakteryjne
Tygrys - największy drapieżnik z rodziny kotów. Jest samotnikiem, poluje na większe zwierzęta, ale nie gardzi rybami. Świetnie skacze, dobrze pływa, umie wspinać się na drzewa, choć czyni to rzadko. Żyją około 20 lat.
Przemisia - niedźwiedzica brunatna, uratowana z okolic Przemyśla, chora na epilepsję, jest w trakcie leczenia. Niedźwiedzie brunatne prowadzą samotniczy tryb życia, w pary łączą się tylko w okresie godowym. Żywią się jagodami, korzonkami, ale też padliną. Są pod ścisłą ochroną
Niedźwiedź himalajski - dobrze pływa, porusza się między drzewami, w których buduje gniazda na platformach. Czynnikiem zagrażającym temu gatunkowi jest sam człowiek, bowiem poluje się na tego misia dla pozyskania jego pęcherzyka żółciowego, który wykorzystywany jest w tradycyjnej, azjatyckiej medycynie ludowej a także dla mięsa, uważanego za przysmak
Wybieg dla pantery śnieżnej, jednak zwierzak ukrył się przed ciekawskimi spojrzeniami. Mam wrażenie, że kawałek główki i uszka widać na samej górze z lewej strony...
Mówiąc o ludziach, którzy we mnie zaszczepili ciekawość
świata, warto także wspomnieć o spotkaniu w Warszawie z Panią Elżbietą Dzikowską,
która barwnie opowiadała o Peru. Zdjęcia z komórki, więc słaba jakość, ale nie mogłam ich nie umieścić.
Mogłam osobiście podziękować Jej za program „Pieprz
i wanilia”, który prowadziła wraz z mężem, Panem Tonym Halikiem, a dzięki
któremu podróżowałam po świecie bez paszportu. W latach 80. XX w. wydawało mi
się, że to bardzo bogaci ludzie, bo program nagrywany w piwnicy ich domu, był
na tle regału z licznymi kasetami VHS. I to one były wtedy wyznacznikiem
bogactwa J
Podobnie jak zdjęcia z palmami w tle J Zajęło mi to sporo czasu, by zrozumieć, że
prawdziwym bogactwem były słowa i obrazy jakie nam pokazywali w swym programie.
Że wiedza, którą przekazywali, była skarbem, który zapoczątkował mój gen
nomada. Jestem za to wdzięczna i cieszę się, że mogłam osobiście powiedzieć to
Pani Elżbiecie.
Życie bywa zaskakujące! I życzę Ci Drogi Gościu, byś mógł kiedyś
podziękować komuś za to, że zmienił Ci życie na lepsze lub nadał mu koloru.
Sprawił, że świat jest cudowny. Bo jest…
Wspaniałe to były programy, odkrywające przed nami wielki, nieznany świat. Pan Sumiński, Tony Halik, państwo Gucwińscy czy Elżbieta Dzikowska pokazali nam co kryje się w wiosce indiańskiej, czy na innych kontynentach, a czasem co można zobaczyć spacerując lasem za miastem. A jaką te programy miały widownię. To nic, że czasem obraz był niewyraźny. Za to wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach, to czego nie dopatrzyliśmy się w telewizorze uzupełniali lektorzy. Piękne wspomnienia z dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Oj tak... Obraz skakał, albo był rozmyty, ale człowiek siedział z wielkimi oczami i patrzył na świat, którego nie wiedział za swoją firanką. A jak pytałam Mamę o coś, czego nie wiedziałam, to zawsze słyszałam: tam stoi encyklopedia! Tylko ręce najpierw umyj :) Ech, chciałoby się wrócić choć na chwilę do tych czasów... Pozdrawiam :)
UsuńW sierpniu też byłam we wrocławskim zoo, rodzinnie z przyłatanymi wnusiami. Znów nie udało nam się spotkać :(
OdpowiedzUsuńI ja czekałam na program państwa Gucwińskich a także pani Dzikowskiej i Tony Halika. Wspaniali ludzie z wielkimi pasjami.
Pozdrowionek moc.
To niesamowite, że poznałaś osobiście panią Elżbietę :)
To było dla mnie przemiłe spotkanie. Móc porozmawiać z idolem z dzieciństwa... A co do naszego spotkania, to wszystko w swoim czasie ;) Uda się, zobaczysz. Ściskam Cię mocno! :)
UsuńTeż te programy oglądałam...marzyłam też tak podróżować...cóż życie zawsze układa się inaczej niż by chciał...ale było i tak piękne...
OdpowiedzUsuńA wrocławskie ZOO odwiedziłam w podobnym czasie jak TY i też się nim zachwyciłam, i cieszyłam jak małe dziecko móc zobaczyć tyle egzotyki...
które również zdjęcia mam na blogu:)))
Pozdrawiam i wiele ciekawych wojaży życzę.
Cudnie było przenieść się na chwilę w dziecięce marzenia. Niby zoo mam w Warszawie, ale jakoś nie chadzam do niego. A zwierzaki są przekochane i zawsze humor poprawiają.
UsuńPozdrawiam serdecznie i także życzę Tobie, by jednak życie troszkę współpracowało z Twoimi planami :) :) :)
Te małe ssaki podobne do świstaków to Gundie :)
OdpowiedzUsuńWitam :) I bardzo dziękuję za podpowiedź! Rzeczywiście, to Gundie :) Jakby się nie nazywały, są cudne :) Pozdrawiam serdecznie :)
Usuń