O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

niedziela, 9 września 2018

Beskid Żywiecki - Rysianka i Romanka

Ryśki na Romance,
Romanki na Rysiance,
czyli o przechodzeniu
samego siebie

Piękny, ciepły dzień, choć nieco zachmurzony. Po deszczach z minionego dnia, tylko błotniste kałuże na szlaku przypominają, jak bardzo kapryśna, może być pogoda w górach. Ale skoro kolejny dzień jawi się jako bezdeszczowy, nie warto siedzieć pod dachem. Wobec tego, z samego rana, obie z Martusią jesteśmy gotowe do drogi. Nasz miły gospodarz proponuje nam podwózkę do Sopotni Wielkiej, skąd wyruszymy na szlak. Bardzo nam to pasuje, jesteśmy wdzięczne, bo zaoszczędzimy sporo czasu i wysiłku.
Sopotnia Wielka, choć jest wsią, to ma w sobie wielką ciekawostkę. Otóż w marcu 2015 r. oficjalnie otwarto tu obserwatorium astronomiczne, mieszczące się na dachu Zespołu Szkół nr 4. Wybudowano go z inicjatywy Stowarzyszenia POLARIS – OPP, które od 1994r. zajmuje się popularyzacją tematyki astronomicznej wśród dzieci i młodzieży. Już w październiku 2011 r. utworzono tu pierwszy w Polsce Obszar Ochrony Ciemnego Nieba. Zmieniono światło latarni ulicznych na takie, które emituje mniej rozproszonego światła. Dzięki temu można patrzeć swobodnie w rozgwieżdżone niebo. My jednak jesteśmy za dnia, wiec możemy co najwyżej popatrzeć, z punktu na szosie, na wieś.


Widok z szosy na Sopotnię Wielką


Nasza przygoda zaczyna się przed lasem na niebieskim szlaku, gdzie mozolnie będziemy się wspinać, aż do naszego pierwszego celu, jakim jest schronisko na hali Rysianka. Początkowo droga wiedzie nas asfaltem, by po krótkim czasie skręcić w prawo w leśne ostępy.


Jeden z progów wodnych na potoku Sopotnia Wielka



Asfalt na początkowym odcinku drogi



Próg zwalniający jednego z dopływów potoku



Szlakowskaz na wiacie



Początek szlaku niebieskiego w odcinku leśnym



Pierwsze okno widokowe - stoki Trzech Kopców i Palenicy

 I tu natrafiamy na pewną ciekawostkę. Mamy okazję zobaczyć jak zbudowane jest drzewo w środku. Z ilu warstw, które stają się domem dla wielu malutkich stworzeń. Przy czym nie jest to żadna tablica informacyjna, ale żywe, a w zasadzie to już chyba martwe drzewo. Drzewo, które daje schronienie.


Przekrój drzewa



Zbliżenie na warstwy wewnątrz - wygląda to jak wielkie blokowisko :)

Niebieski szlak aż do schroniska wiedzie lasem, więc nie jest to widokowa trasa, ale śpiew ptaków, szum liści na drzewach i kompletny brak ludzi na ścieżce, rekompensują w zupełności niemożliwość podziwiania pejzaży górskich. Spokój zakłócają co najwyżej pracownicy prowadzący zrywkę drewna, ale o tym szybko można zapomnieć.


Szlak niebieski



Las iglasty układa się jakby warstwowo, tworząc zielony dywan



Las iglasty miesza się tu z lasem liściastym, tworząc niesamowity klimat



Wąska ścieżka szlaku niebieskiego



Na szlaku



Właśnie idziemy pod górę i taki widoczek zostawiamy za sobą... Zdjęcie spłaszcza, ale to było nieco bardziej stromo.



A przed nami młodnik. I też pod górę cały czas...

Wreszcie las się kończy i na rozłożystym wzniesieniu widać pierwsze wierzchołki. Oczywiście widać Romankę, nasz kolejny cel, ale także Pilsko i ku mojej radości, zarys tatrzańskich szczytów. 


Gdzieś daleko majaczy szczyt Babiej Góry



Po prawej stronie mamy widok na Martoszkę (1288 m n.p.m.) i Romankę (1366 m n.p.m.)



Widok w kierunku Sopotni Wielkiej



Panorama na Pilsko. Z lewej strony na najdalszym planie Babia Góra.



Widok w stronę Tatr



Ledwie widoczny zarys Tatr na ostatnim planie



Rdest na stokach Rysianki. W tle Przełęcz Pawlusia, Martoszka i Romanka



Lato w Beskidzie Żywieckim


Kolejne kroki do góry i już jest schronisko. Tu chwilę odpoczniemy. Na sam szczyt Rysianki nie ma szlaku turystycznego. Ale nie ma to znaczenia. Wokół cisza, tylko kilka osób podchodzi od strony innych szlaków. Na powitanie biegnie ku nam czarna Fiki (?), stała rezydentka schroniska, strasznie miziasta kotka. No nie ma bata, wygłaskana być musi J.


Na Hali Rysianka. W tle schronisko.



Widok z Hali Rysianka w kierunku Podtatrza



Widoki Beskidu Żywieckiego



Szlakowskaz na rozstaju dróg



Szlakowskaz na Hali Rysianka



Schronisko na Hali Rysianka (1322 m n.p.m.)



Kocia rezydentka schroniska ;)


W schronisku na Hali Rysianka 1322 m n. p. m. siadamy nad mapą, herbatą i pysznymi naleśnikami. I tak właśnie powinno funkcjonować schronisko. Jest gdzie usiąść, jest co zjeść za rozsądną cenę i można w ciszy poczuć górski klimat. Do tego przyjaźnie uśmiechający się ludzie, którzy ten klimat czują i nie wrzeszczą na głos, by dać do zrozumienia, jacy to oni są ok, bo przyjechali w góry. Wymiana doświadczeń ze szlaku, wspomnień czy służenie pomocną radą, to jest to, co powinno być zawsze.


Bufet w schronisku



Naleśniki i herbata w typowych, schroniskowych kubkach, pamiętających jeszcze czasy PRL-u - zestaw obowiązkowy każdego turysty



Widok ze schroniskowego okna



W czasie, gdy ciotka odpływa myślami w kierunku szczytów...



... biedne dziecię musi samo podjąć decyzję gdzie idziemy dalej ;)



Sympatyczna kartka od schroniskowych gości wisi w przedsionku



Schronisko i Betlejemka obok


Kiedy już nogi nieco odpoczęły, przyszła pora na kolejny szlak. Tym razem żółty. Do tego wiemy też, że jesteśmy na szlaku papieskim, o czym przypominają nam stosowne oznakowania. 


Szlak papieski



Trawers Rysianki



Widok w kierunku Żywca


Przed oczami ukazuje się Martoszka, górka wysoka na 1288 m n. p. m.  Zanim na nią wejdziemy, przejdziemy przez Przełęcz Pawlusią (1180 m n.p.m.) Potem łagodnym trawersem pokonujemy Martoszkę. Po drodze odnajdujemy nieco zarośnięty ołtarz polowy. Dodatkową atrakcją są dwa helikoptery, które lecą dosyć nisko, sprawiając, że huk silników odbija się od pobliskich zboczy. Nie wyglądają na helikoptery ratunkowe, raczej na wojskowe maszyny. Czemu lecą tak nisko i po co? Nie wiemy, znikają za wzgórzem. 


Żółty szlak na Przełęcz Pawlusią, przed nami Martoszka



Przełęcz Pawlusia (1180 m n.p.m.) - widok na Beskid Śląski



Przełęcz Pawlusia - widok na Martoszkę i Romankę



Na Przełęczy Pawlusiej



Szczyt Martoszki



W stronę Beskidu Śląskiego



Zawsze... :)



Zalesiona Rysianka zostaje w tyle



Helikoptery dwa



Zarośnięty ołtarz polowy


My natomiast wchodzimy w Rezerwat Romanka. I znów cisza i spokój. Nie ma ludzi. Gdzieś płoszy się jakiś ptak w zaroślach. W czasie II wojny światowej chowali się tu partyzanci. Przeskakujemy kałuże, wdzięczne za położoną kładkę na bardziej bagnistym terenie. Chwila, dwie i stajemy na szczycie Romanki (1366 m n.p.m.) Znów widoków stąd żadnych, ale mamy satysfakcję, że doszłyśmy. Krótki postój, złapanie batonika i oddechu i idziemy dalej. 


Szlak żółty w rezerwacie Romanki



Na żółtym szlaku



Tabliczka przy szlaku, przypominająca, że jesteśmy w rezerwacie przyrody



Mokro i błotniście, dobrze, że kładka jakaś sfatygowana jest



Na szczycie Romanki (1366 m n.p.m.)



Piknik na szczycie Romanki


Szlak niebieski nie nastręcza tu większych trudności. Idziemy nim aż do rozwidlenia z czarnym, który z kolei szerokim duktem, wyprowadzi nas na szczyt Kotarnica (1156 m n.p.m.) Tu także nie możemy podziwiać widoków, szczyt bowiem jest skryty w lesie. Dopiero po schodzeniu z niego, naszym oczom ukazuje się widok na Babią Górę i ukryte między wzgórzami przysiółki Zawoi, albo Koszarawy. Wracają nam z Martą wspomnienia z wyjścia na Babią Górę, na inne okoliczne szczyty, z przygód, które wspólnie przeżyłyśmy. Wydaje się jakbyśmy wczoraj tamtędy wędrowały, a jednak od tego czasu minęło kilka lat. Rozmawiając dochodzimy do Sopotni Wielkiej, tym samym zataczając dziś kółeczko. 


Babia Góra widoczna w oknie widokowym



I znów niebieski szlak



Widok na Jezioro Żywieckie po zejściu z Kotarnicy



Widok spod Kotarnicy (1156 m n.p.m.), z czarnego szlaku



Babia Góra po zejściu z Kotarnicy. Gdzieś w dole pozostał Korbielów.



Duśka i Tuśka na tle Babiej Góry



Szlak czarny do Sopotni Wielkiej wiedzie także przez zarośniętą łąkę


Czujemy też, że jesteśmy nieco zmęczone. Siadamy przy największej atrakcji Sopotni – wodospadzie. Upadające morale podnosi czekolada. I od razu lepiej. Wodospad w Sopotni Wielkiej, znajdujący się na wysokości 620 m n.p.m. to największy wodospad w polskich Beskidach. Potok Sopotnia Wielka utworzył w swym korycie liczne progi skalne. Największy z nich ma 10 m wysokości licząc między poziomem lustra wody powyżej i poniżej progu wodospadu. Woda, która spływa z dużą siłą, wpada do kotła o głębokości ok. 5 m. Długość progu wodospadu ponad lustrem wody wynosi 15 m. Samo koryto powyżej wodospadu osiąga do 2 m głębokości, za to poniżej dochodzi do 12-15 m.  Trzeba przyznać, że liczby robią wrażenie i nie jest to bezpieczne miejsce. Z cała pewnością nie należy zbliżać się do stromych skarp koryta potoku. Wodospad w Sopotni Wielkiej w 1964 r. został objęty ochroną jako pomnik przyrody. A teraz obie z Martą siedzimy na ławeczce w bezpiecznym punkcie i rozkoszujemy się jego szumem. Odpoczywamy… I zbieramy natchnienie na wspinaczkę na kolejne wzniesienie, wszak do Korbielowa mamy jeszcze trochę drogi.


Potok Sopotnia Wielka



Wodospad w Sopotni Wielkiej


Wreszcie zbieramy się w sobie i wkraczamy na żółty szlak, którym wspinamy się na Przełęcz Przysłopy. Stąd już tylko kawałeczek czarnym szlakiem aż do rozwidlenia szlaków z niebieskim, którym schodzimy już do Korbielowa. Po drodze napotykamy stadko owiec i bacę z bacusiem. Jest sielsko i anielsko, tylko nogi już mocno bolą. Jutro zdecydowanie musi być Dzień Lenia.


Stara chałupa przy żółtym szlaku



To się nazywa mieć święty spokój. Chatka pod stokiem Łuszczowa (799 m n.p.m.)



Widoki na żółtym szlaku



Szlakowskaz na Przełęczy Przysłopy (847 m n.p.m.)



I ponownie na niebieskim szlaku  - spotkanie z owcami


Tego dnia dowiedziałyśmy się co nieco o sobie i o tym, jak przeszłyśmy same siebie. Wielką pętlę zrobiłyśmy w ciągu całego dnia, nie spiesząc się, rozkoszując wspólnym czasem. Wspomnienia z całą pewnością pozostaną z nami na zawsze. A na pamiątkę tego dnia, pozostaną nam, zakupione w schronisku na Hali Rysianka, koszulki z rysiem. Wszak wszystkie Ryśki to fajne… koty są J Niestety żaden żywy nam się nie pokazał. Cóż, może następnym razem? Kto wie…


Pamiątkowe koszulki z Rysianki :)



Hej!

10 komentarzy:

  1. Duśka i Tuśka - zuch Dziewczyny.
    Wzruszyłam się. To szlaki, które przemierzała moja Ania z Zięciem, niektóre także z Kamilem...
    Piękne widoki...
    Całuję mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, jak mi to mówiłaś... Będzie jeszcze kilka wpisów z tego wypadu do Korbielowa, ale ja też próbuję dogonić czas :)Mam tyle zaległości blogowych... Taki urok wakacji ;) Całuchy!

      Usuń
  2. Jak ja lubię tamtejsze szlaki!
    A śmiglowce to pewnie Mi8, choc trudno się wyznać. Pewnie ćwiczyli loty w górzystym terenie może przed misją w Afganistanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te szlaki mają przewagę nad tatrzańskimi z powodu braku ludzi na nich :) A jeśli chodzi o maszyny latające, to właśnie nie wyglądały mi na helikoptety GOPRu. Może faktycznie jakieś loty ćwiczebne odbywały? Huk był niezły. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. To mi się podoba w Beskidach, że każdą górkę można zdobywać na kilka wersji. Niedawno odwiedziłem oba szczyty, a teraz trasa zupełnie inna. A jeszcze kilka wariantów się znajdzie. Puste schroniska są, ale chyba tylko w środku tygodnia. W niedzielę raczej ciszy nie uświadczysz. Ładne zdjęcia.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Jest gdzie chodzić i zawsze coś się dobierze pod siebie. Generalnie byłyśmy z Marcią w tygodniu, więc ominęło nas hałaśliwe towarzystwo. Dzięki temu odpoczynek był udany. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Bardzo ciekawy post i wycieczka. Lubię te rejony. Bardzo ładne zdjęcia :)
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki piękne. Też lubię Beskid za jego spokój. Pozdrawiam serdecznie 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna wycieczka. Jakiś czas temu schodziliśmy z Rysianki do Żabnicy. Odcinek szlaku pokrywał się z drogą gdzie ściągano drzewa, a dodatkowo było po opadach deszczu. Oj długo schodziliśmy, już myślałam, że utoniemy w błocie. Pozdrawiam srdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) Tak, te szlaki rozjechane przez drwali są okropne. Byłam pod koniec sierpnia w Sudetach i tam jeszcze gorzej, bo nawet szlakowskazów nie było i nie wiadomo było, w którą stronę iść na rozjechanych drogach. Wiem, że zrywka drewna jest konieczna, zwłaszcza po halnych, ale też tego nie lubię. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń