W poszukiwaniu
radości na szczycie,
czyli gdzie zaszły
Tuśka i Duśka
w pewien letni,
lipcowy dzień
Lipcowy,
tegoroczny wypad do Korbielowa zdecydowanie był świetnie spędzonym czasem w
górach. Nie tylko ze względu na towarzystwo mojej kochanej Siostrzenicy Tusi,
ale także ze względu na super pogodę. W takie ciepłe, słoneczne dni,
największym szczęściem jest położyć się na zboczu góry i patrzeć w niebo, albo…
w wierzchołki innych szczytów. I taki też cel przyjęłyśmy tego dnia, w którym
postanowiłyśmy pójść na Pilsko.
Z Korbielowa
ruszyłyśmy żółtym szlakiem, który idąc i za mapą i za szlakowskazami, wskazywał
nam czas 2h do Hali Miziowej.
W wesołych nastrojach ruszyłyśmy w drogę. Początkowo biegła ona między zabudowaniami, które jednak po krótkim czasie zniknęły za plecami, ustępując lasowi. A w lesie cisza i spokój, zakłócany jedynie odgłosami ptaków. Ta część szlaku nie jest widokowa, szłyśmy po nim same, rozmawiając jak zawsze, na babskie tematy. I nagle Tusia mówi: Ciocia, tam chyba jest sarna, bo ma biały kuperek! W rzeczy samej, zobaczyłyśmy biały kuperek tyle, że należał do miejscowej kobiety zbierającej jagody, ubranej w białą spódnicę J. Ale trzeba przyznać, że kobieta nas nieco wystraszyła, bo nie spodziewałyśmy się jej w głębokim lesie, a myśląc, że to zwierzę, nie chciałyśmy płoszyć. Zabawna sytuacja, standardowe „dzień dobry” i poszłyśmy dalej.
Po pewnym czasie minęłyśmy Polanę Gackówkę, na której nieprzyzwoite koniki polne, dosłownie na środku drogi, oddawały się miłosnym uniesieniom. Oj, to się kiedyś źle dla nich skończy.
W wesołych nastrojach ruszyłyśmy w drogę. Początkowo biegła ona między zabudowaniami, które jednak po krótkim czasie zniknęły za plecami, ustępując lasowi. A w lesie cisza i spokój, zakłócany jedynie odgłosami ptaków. Ta część szlaku nie jest widokowa, szłyśmy po nim same, rozmawiając jak zawsze, na babskie tematy. I nagle Tusia mówi: Ciocia, tam chyba jest sarna, bo ma biały kuperek! W rzeczy samej, zobaczyłyśmy biały kuperek tyle, że należał do miejscowej kobiety zbierającej jagody, ubranej w białą spódnicę J. Ale trzeba przyznać, że kobieta nas nieco wystraszyła, bo nie spodziewałyśmy się jej w głębokim lesie, a myśląc, że to zwierzę, nie chciałyśmy płoszyć. Zabawna sytuacja, standardowe „dzień dobry” i poszłyśmy dalej.
Po pewnym czasie minęłyśmy Polanę Gackówkę, na której nieprzyzwoite koniki polne, dosłownie na środku drogi, oddawały się miłosnym uniesieniom. Oj, to się kiedyś źle dla nich skończy.
Wreszcie
doszłyśmy do zielonego szlaku, gdzie na chwilę usiadłyśmy przy ławach, żeby
odsapnąć. Nie trwało to jednak długo, wszak chciałyśmy skorzystać tego dnia ze
słońca, a nie kryć się w cieniu drzew.
Powędrowałyśmy ostro pod górkę, by po niecałej godzince, dojść do Hali Miziowej. Tu oczywiście zrobiłyśmy sobie kolejny krótki postój, przybiłyśmy pieczątki w schronisku, złapałyśmy łyk wody i powędrowałyśmy dalej, obierając znów żółty szlak.
Chwilami zadzierałyśmy wysoko nogi, przedzierałyśmy się przez zarośla i kosodrzewinę, a czasami stawałyśmy w zachwycie, kiedy otwierały się małe okna widokowe. Oczywiście mój wzrok wędrował nieustannie ku szczytom Tatr, ledwie widocznych na horyzoncie.
Powędrowałyśmy ostro pod górkę, by po niecałej godzince, dojść do Hali Miziowej. Tu oczywiście zrobiłyśmy sobie kolejny krótki postój, przybiłyśmy pieczątki w schronisku, złapałyśmy łyk wody i powędrowałyśmy dalej, obierając znów żółty szlak.
Chwilami zadzierałyśmy wysoko nogi, przedzierałyśmy się przez zarośla i kosodrzewinę, a czasami stawałyśmy w zachwycie, kiedy otwierały się małe okna widokowe. Oczywiście mój wzrok wędrował nieustannie ku szczytom Tatr, ledwie widocznych na horyzoncie.
Na zboczu
niższego wierzchołka Pilska – Góry Pięciu Kopców (1543 m n.p.m.), tuż przy
szlaku, znajduje się symboliczny grób żołnierza Franka Basika, poległego w tym
miejscu 1 września 1939 r., a więc byłego jedną z pierwszych ofiar kampanii
wrześniowej. Tu zatrzymałyśmy się na chwilę zadumy. Z zamyślenia wyrwał nas
dziwny odgłos dobiegający z pobliskiej kosodrzewiny. Ponieważ pomruki nie
wskazywały na ptactwo, stwierdziłyśmy, że najlepiej będzie jak się szybko
ulotnimy z tego miejsca. Do dziś nie wiemy co to było…
Krok za
krokiem i już po chwili byłyśmy na polskim Pilsku, czyli na granicy. Przez
moment studiowałyśmy tablicę z mapą okolicy, wędrując po niej palcem. I
wreszcie po jakiś 15 minutach doszłyśmy na ten właściwy szczyt, już po stronie
słowackiej.
Pilsko
(słow. Pilsko) według Słowaków znajduje się w Beskidzie Orawskim, a według
Polaków w Beskidzie Żywieckim. Jest drugim (po Babiej Górze) szczytem w
Beskidzie Żywieckim, pod względem wysokości. Mierzy 1557 m n.p.m. Przez jego
grzbiet przebiega granica państwa oraz Wielki Europejski Dział Wodny, który
oddziela Morze Bałtyckie od Morza Czarnego.
Szczyt
Pilska porośnięty jest kosodrzewiną. Znalazłyśmy z Tuśką ustronne miejsce przy
jednej kępie i oddałyśmy się błogiemu lenistwu.
Nazwa góry
ma kilka wskazówek co do pochodzenia i każda wydaje się logiczna i z sensem.
Mówi się, że Pilsko wzięło swą nazwę, od znanej już w XVIII w. z dokumentów,
nazwy podszczytowej hali „Pielsko”, związanej z nazwiskiem właściciela – „Piela”.
Inne pochodzenie wskazuje na miejsce „piłowania”, czyli zrębu drewna. W
ludowych podaniach pojawia się słowo „opijanie się” orawskich zbójników, którzy
na dość płaskim grzbiecie góry, zbierali się i obradowali, a co za tym idzie,
kosztowali gorzałki. Wreszcie etymologia nazwy Pilsko to zniekształcona
słowacka nazwa Polski (jako Pol'sko).
Tak, czy
owak, teraz obie z Tusią siedziałyśmy pod szczytem Pilska, delektując się
widokami. A te są wyborne, w zasadzie całe 360˚. Od strzelistych grani Tatr i
Małej Fatry, przez Orawę i majestat Babiej Góry, z którą mamy z Martusią
porachunki do wyrównania, aż do Jeziora Żywieckiego po drugiej stronie.
Naprawdę warto było wspiąć się na ten szczyt. I nawet grupa ludzi, rozlokowanych gdzieś koło kosodrzewiny nie przeszkadza w odpoczynku. Siłą rzeczy panuje tu cisza. A wszystko to możliwe, że z powodu ołtarza polowego z krzyżem, ustawionych tu przez mieszkańców orawskiej wsi Mutne na Słowacji. To jakby człowiek był w świątyni. Ale będąc w górach, czyż nie jesteśmy w najwspanialszej świątyni na świecie? Myślę, że właśnie wtedy bliżej Boga, niż w dusznych ścianach kościołów. Co roku, w ramach ewangelizacji na szczytach odbywa się na Pilsku msza, na którą przyjeżdża ksiądz proboszcz z Mutnego. Niestety tegoroczna msza miała odbyć się w tydzień po naszym wyjeździe z Korbielowa.
Naprawdę warto było wspiąć się na ten szczyt. I nawet grupa ludzi, rozlokowanych gdzieś koło kosodrzewiny nie przeszkadza w odpoczynku. Siłą rzeczy panuje tu cisza. A wszystko to możliwe, że z powodu ołtarza polowego z krzyżem, ustawionych tu przez mieszkańców orawskiej wsi Mutne na Słowacji. To jakby człowiek był w świątyni. Ale będąc w górach, czyż nie jesteśmy w najwspanialszej świątyni na świecie? Myślę, że właśnie wtedy bliżej Boga, niż w dusznych ścianach kościołów. Co roku, w ramach ewangelizacji na szczytach odbywa się na Pilsku msza, na którą przyjeżdża ksiądz proboszcz z Mutnego. Niestety tegoroczna msza miała odbyć się w tydzień po naszym wyjeździe z Korbielowa.
Pierwszym
zdobywcą szczytu był ksiądz Gabriel Rzączyński, polski jezuita, przyrodnik i
prekursor zoologii w Polsce. I to on, w swoim dziele „Historia Naturalis
Curiosa Regni Poloniae…” w 1721 r. po raz pierwszy użył w druku nazwę „Pilsko”.
Czy mógł przypuszczać, że po nim wejdą kolejne pokolenia turystów, chcących
podziwiać dzieło boże?
Od 1971 r.
Pilsko w całości objęte jest ochroną jak rezerwat przyrody. I choć u podnóża,
na Hali Miziowej jest schronisko PTTK i niby od wierzchołka jest niedaleko, ale
jednak góra jest dość myląca i mamiąca przy złych warunkach pogodowych. Na
zboczach masywu Pilska rozegrał się dramat, skończony niestety tragicznie. Zimą
1980 r. we mgle zgubiła się grupa szesnastu uczniów klasy sportowej z Kalisza,
w wieku 12-17 lat. Szli z trenerem i zabłądzili. Troje z dzieci (najstarsi
chłopcy) zmarli z wyczerpania i wychłodzenia. Niech ten fakt będzie dla
wszystkich ostrzeżeniem, że nawet niskie góry mogą być niebezpieczne w czasie
mgły czy zamieci śnieżnej.
Czas na
wierzchołku biegł swoim rytmem. Przyszła jednak pora, żebyśmy wracały do Korbielowa.
Ścieżką pośród kosodrzewiny zeszłyśmy tym razem czarnym szlakiem na Halę
Miziową.
W schronisku zaserwowałyśmy sobie jabłecznik i herbatę. Z prawdziwą przyjemnością słuchałyśmy, jak zorganizowana grupa młodzieży wsłuchana była w swego opiekuna, którym był ksiądz. I jak ładnie się do siebie zwracali. Chyba byli uczestnikami jakiegoś obozu wędrownego lub rajdu. W schroniskowej stołówce ustalali plan działania na wieczór i kolejny dzień. Od tamtej chwili Tusia wie, że jak ciotka każe wstać o siódmej, żeby iść na szlak, to to wcale nie jest wcześnie. Grupa usłyszała, że ma wstać o czwartej i ruszać od razu w drogę… J.
W schronisku zaserwowałyśmy sobie jabłecznik i herbatę. Z prawdziwą przyjemnością słuchałyśmy, jak zorganizowana grupa młodzieży wsłuchana była w swego opiekuna, którym był ksiądz. I jak ładnie się do siebie zwracali. Chyba byli uczestnikami jakiegoś obozu wędrownego lub rajdu. W schroniskowej stołówce ustalali plan działania na wieczór i kolejny dzień. Od tamtej chwili Tusia wie, że jak ciotka każe wstać o siódmej, żeby iść na szlak, to to wcale nie jest wcześnie. Grupa usłyszała, że ma wstać o czwartej i ruszać od razu w drogę… J.
Po posileniu
się, weszłyśmy na zielony szlak, którym miałyśmy dostać się bezpośrednio do Korbielowa.
Niestety szlak był źle oznakowany i zamiast zejść wzdłuż wyciągu, my poszłyśmy
dalej. Po jakimś czasie zorientowałyśmy się, że nie widzimy nigdzie szlaku,
choć szłyśmy niby prostą drogą. Na szczęście pracujący na leśnej polance, przy
sianokosach miejscowi, naprowadzili nas na leśną ścieżkę, która wyprowadziła
nas na zabudowania peryferyjne Korbielowa. Martusia skwitowała to krótko i
jakże sensownie. Powiedziała: a może On to zrobił specjalnie, bo na szlaku coś
by nam się stało i dlatego kazał nam pobłądzić. Spytałam: Kto? I padła krótka
odpowiedź: Bóg. Może nasz odpoczynek na szczycie z krzyżem, wywołał takie skojarzenie
Tuśki? Jedno jest pewne - czuwał nad nami wtedy.
Dzień był
wspaniały. Wspinaczka udana, widokowa, pełna magicznych chwil, które na długo
zostaną w naszych wspomnieniach i sercach. I dla takiej magii warto jest mieć
zadyszkę J.
Polecam Pilsko w piękny, słoneczny i ciepły dzień. Zajrzyjcie na jego szczyt
przy okazji wędrówek po Beskidzie Żywieckim.
Hej!
Pilsko... nie byłam nigdy, a podobno piękne też w zimie...
OdpowiedzUsuńPięknie jest tam zimą, ale bywa groźnie i niebezpiecznie. Jak zresztą wszędzie w górach :) A to jest naprawdę sympatyczna góra z panoramą dookoła. Przy ładnej pogodzie dobra do wypoczynku. Zimą, przy ostrzejszej widoczności, może ładniej prezentowałyby się Tatry z Pilska. Może kiedyś to sprawdzę ;) Pozdrawiam :)
UsuńPiękny mieliście widok na pasmo Babiej Góry, a i Tatry można było podziwiać. Udana, wspaniała wycieczka, a taki odpoczynek pod szczytem to prawdziwa nagroda za poniesiony trud. No i oczywiście szarlotka w schronisku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tak, szarloteczka zawsze podniesie upadające morale ;) A wycieczka była bardzo udana, pogoda dopisała. W przeciwieństwie do późnosierpniowego wypadu w Tatry. Pozdrawiam :)
UsuńCudownie tam. Wszystkiego dobrego życzę
OdpowiedzUsuńCudownie, to prawda. Zwłaszcza przy dobrej pogodzie. A taka się akurat trafiła. Ja również życzę dobrego i ciepłego dnia! Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńJa zawsze kojarzyłem Pilsko z Pilznem, pilsnerem itp.
OdpowiedzUsuńA tereny tak piękne że mógł bym stamtąd nie wracać.
No tak, głodnemu chleb na myśli, spragnionego napoić i takie tam :) Na tej górze można się i nakarmić i napoić widokami (i piwem też), o ile pogoda temu sprzyja. Akurat my trafiłyśmy na super aurę. Pozdrawiam :)
UsuńPilsko jest cudne! Warto wybrać się w Beskidy Żywieckie przynajmniej na kilka dni, aby mieć możliwość obejścia kilku świetnych tras.
OdpowiedzUsuńPrawda to. Na swoim blogu opublikowałam już kilka tras w Beskidzie Żywieckim. Trzy z nich mają swój początek w Korbielowie, a będą i kolejne. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńPilsko... I znów przywołujesz wspomnienia...
OdpowiedzUsuńTy wiesz jakie...
Uściski!
Wiem, ale to te dobre wspomnienia. Przecież i po tych drogach chadzają wciąż Anioły... Przytulam mocno do serca!
UsuńPilsko wciąż do zdobycia. Piękne te miejsca w Beskidzie Żywieckim
OdpowiedzUsuńOgromnie lubię Beskid Żywiecki. Nie tylko za widoki, ale i za pustki na szlaku. Jest cisza, spokój i oby tak zostało długo ;) Polecam Ci to pasmo, a samo Pilsko jest wspaniałe z pięknymi panoramami przy sprzyjającej pogodzie. Warto tam wejść.
Usuń