O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

środa, 18 grudnia 2019

Tatry Wysokie - Bystrá lávka (2300 m n.p.m.)


Radość życia,
czyli o tym,
jak łatwo można je stracić
w miejscu fantastycznym…


Ledwie wróciłyśmy z Martą z Lofotów, a już snułyśmy rozważania na kolejny urlop. Plan na wakacje był prosty. Patagonia za droga, więc skupiamy się na celu bliższym. Tydzień na Słowacji jest w sam raz. Pomysł rzucony czekał rok na realizację. I się doczekał. We wrześniu ruszyłam do Krakowa, by tam podjęła mnie samochodem Marta. Dalej ruszyłyśmy już razem, mając nad sobą ciemne chmury i kropiący deszczyk. Po drodze zaklinałyśmy pogodę, żeby jednak nie spędzić urlopu na kwaterze, a w plenerze. Następnego dnia pogoda była bardzo niepewna, więc wybrałyśmy się na krótki spacer, w miejsce szczególne, ale o nim napiszę kiedy indziej. Poniedziałek zapowiedział się pięknie, więc bez zbędnych ceregieli, spakowałyśmy plecaki i ruszyłyśmy przed siebie. 


Widok z okna. Jest dobrze, więc idziemy w trasę!


Cel – Przełęcz Bystra Ławka.
Naszą bazą wypadową było Szczyrbskie Jezioro (słow. Štrbské Pleso), więc w zasadzie wszędzie miałyśmy w miarę blisko.
Szlak żółty sugerował nam 3,5h marszu. Początkowo wiódł nas asfaltem, tuż przy skoczniach, na których w 1970 r. rozegrano mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. Obecnie kompleks sportowy używany jest raczej do regionalnych rozgrywek.


Początek wędrówki, jeszcze na poziomie parkingu w Szczyrbskim Jeziorze



Rázcestie pred Heliosom - pierwsze rozwidlenie szlaków, dziś wybieramy żółty jak słońce ;)



Początek szlaku jest poprowadzony asfaltem. Przed nami po lewej grań Soliska, po prawej Grzebień Baszt z Satanem (2421 m n.p.m.), w oddali Hlinská Veža (2340 m n.p.m.). I jedyny napotkany niedźwiedź i to stojący na dwóch łapach! ;)



No niedźwiedzia to nie przypomina, ale jest takie urocze... :) Wiewiórki mnie rozczulają, nie wiem dlaczego :)



Kompleks skoczni w Štrbskim Plesie



W 1970 r. rozegrano tu mistrzostwa świata



Pamiątkowa tablica (z poprzedniego wieku, co widać)



I hop! Kolejna skocznia na moim koncie ;)


Dalej już było typowo dla górskiego szlaku. Trochę kamieni, trochę korzeni, trochę zadyszki 😊
Droga wiodła nas Doliną Młynicką. To jedna z większych dolin w Tatrach Wysokich. Po lewej stronie piętrzyła się grań Soliska z widocznym wyciągiem narciarskim. Po prawej dumnie wznosiła się grań Baszt z górującym Szatanem. Na diabelskim szczycie zalegał już śnieg, choć to był dopiero wrzesień a temperatura była iście letnia. Tym razem niebo było odpowiedniego koloru, choć szlak był nieco błotnisty po wcześniejszych opadach. 


Wreszcie zaczyna być bardziej górsko ;) 



Widok za plecami, pierwszy przystanek na odsapkę ;)



Po opadach deszczu w poprzednim tygodniu, szlak był nieco błotnisty



Wyciąg na Solisko, tzw. Solisko Express



Na szlaku



Hrebeň Bášt



Ściana nad Skokiem



A tymczasem za plecami...



I przed nami...



Widoczny z daleka wodospad Skok



Szatan ośnieżony, z przodu Turnia nad Skokiem ;)



Hlinská Veža (2340 m n.p.m.)



Grzebień Soliska


Dnem doliny płynie potok Młynica, który tym razem spływał całkiem rwącym nurtem. Chwila przerwy i podążałyśmy dalej.
Wreszcie doszłyśmy do wodospadu Skok. Urocza kaskada wodna generuje turystów na odpoczynek, stając się dla niektórych celem wędrówki. Nazwa wodospadu oznacza w języku słowackim oraz w gwarze podhalańskiej po prostu wodospad. To spiętrzenie wysokie jest na 25 m. Postanowiłyśmy i my zrobić sobie tu chwilę na sesję foto. A potem ruszyłyśmy znów przed siebie.


Potok Młynica



Potok Młynica



25 metrowy wodospad Skok



Nie ma to, jak złapać strumień, nałapać w dłoń życiodajny płyn ;)



Turniczka w grani Soliska



Zrywy Soliska



Zrywy Soliska



Odpoczynek przed wodospadem Skok


Przed nami wypiętrzyła się ściana ze śliskimi kamieniami i łańcuchami. Niby nic takiego, przecież nieraz pokonywałam takie przeszkody. Tym razem miało być inaczej…


Dolina Młynicka



Dolina Młynicka ma kształt litery U, dołem niej płynie potok Młynica



Zdradliwe skały (przy naszej Wielkiej Siklawie są podobne i zwane są Danielkami, od przewodnika górskiego Daniela, który na nich zginął)



Tuż powyżej wodospadu Skok


Pierwsza poszła Marta, odczekałam aż minie pierwsze przęsło łańcucha, oparłam nogę na skale i prawie chwyciłam za łańcuch… Ups! Coś poszło nie tak…
To była ta chwila, w której moje życie mogło się zakończyć, wcale nie nad przepaścią, nie w eksponowanym terenie i zupełnie nieelegancko. Owszem, postawiłam nogę na suchej, płaskiej, wyślizganej skale, ale.. podeszwa mojego buta była mokra, więc nie przewidziałam, że najzwyczajniej but się ześlizgnie ze skały. Ponieważ wszystko rozegrało się w sekundę, nie zdążyłam chwycić łańcucha, plecak przeważył mi i momentalnie moje czoło zetknęło się ze skałą. Boleśnie. Dźwięknęło, że hej! Głuchy odgłos dał mi na tyle świadomości, że natychmiast utrzymałam sztywno głowę, w przeciwnym przypadku odbiłaby się kolejny raz od skały niczym piłeczka pingpongowa. Wstałam powoli i próbowałam zebrać myśli, z których jedna wybijała się na plan pierwszy – jak to się u licha stało? Ponieważ czułam pulsowanie na czole i guza, który zamierzał wywalić mi się niczym góra lodowa na płaskim oceanie, natychmiast przyłożyłam w bolące miejsce zimne kijki. Jeszcze nigdy nie tuliłam tak czule do czółka Bolka i Lolka. Powiem szczerze, wystraszyłam się. 


Nabawiłam się jedynie guza, więc mogłam spokojnie kontynuować wejście na kolejny próg skalny



Krwiaczek na pamiątkę, na szczęście grzywka zasłoniła, a po kilku dniach nie było już śladu wypadku


Odczekałam dobrą chwilę, aż wszystko wróciło do normy. Kontynuowałam wędrówkę, ale bacznie się obserwując. Uprzedziłam Martę, że mogę zawrócić, jeśli tylko zobaczę, że coś ze mną dzieje się niepokojącego. Jednocześnie szłam i zastanawiałam się, że gdybym mocniej walnęła się w głowę, mogłabym już nie wstać o własnych siłach, gorzej, już nigdy więcej nic nie poczuć, nie zobaczyć. Życie jest bardzo kruche. Dziwne uczucie. Z tymi rozmyślaniami doszłam do Kozich Jeziorek. Urocze są te tafle wody zagubione pośród gór. 


Chwila kontemplacji i sesji foto po przejściu odcinka z łańcuchami



Duśka na tle Doliny Młynickiej



Razem z Martą :)



Na razie jest ok! :)



Satan (2421 m n.p.m.) skąpany w chmurach, że niby taki wstydliwy i nie przegląda się w tafli jeziora nad Skokiem



Pleso nad Skokom



Skały należące do Predné Soliska, niżej tafla jeziora nad Skokiem



Pleso nad Skokom i z lewej zbocze Patrii 2203 m np.m.



Diabełek i Szatan w tle ;)



Kawałek Wyżnego Koziego Jeziora, z prawej Niżne Kozie Jezioro



Żółty szlak w drodze na Bystrą Ławkę



Kolejny próg skalny



Hlinská Veža (2340 m n.p.m.)



Ośnieżone szczyty Grani Baszt



Jeszcze jedno spojrzenie na grań Soliska od strony Doliny Młynickiej


Przed nami szlak wiódł ostro do góry. Cała Dolina Młynicka to ciągłe progi skalne, ale przyznaję, że dzięki jeziorkom, skalne połacie łatwiejsze są do przejścia. Z każdym krokiem krajobraz jest coraz fajniejszy. Przed nami rozłożyło się Capie Pleso, a szlak wiódł obok niego i skręcał w lewo. Teraz już przed nami był Furkot 2404 m n.p.m., oraz Wielkie Solisko 2413 m n.p.m. I oczywiście dzisiejszy cel – Bystra Ławka, słow. Bystrá lávka, czyli wąska przełęcz między tymi szczytami. 


Kozie Plesa w Dolinie Młynickiej, a na samym dole zabudowania Štrbskiego Plesa



Tym razem przy tafli Capiego Plesa, które leży na wysokości 2075 m n.p.m.



Štrbský Štít nad taflą Capiego Jeziora



Szatan znad Capiego Jeziora



Hlinská Veža (2340 m n.p.m.). Z lewej niecka Okrúhlego Plesa, leżącego na wysokości 2105 m n.p.m. Z prawej fragment Capiego Plesa



Okrúhle Pleso z żółtego szlaku



Grań Baszt z Capim Jeziorem



Droga na Bystrą Ławkę - ostatnia prosta



Kopczyki na tle Satana i Grani Baszt



Bystrá lávka - to ta "ugryziona" przełęcz


Przełęcz znajduje się na wysokości 2300 m n.p.m. Tego dnia, w zagłębieniach skał, leżała już cienka warstwa śniegu. Ostrożnie krok za krokiem doszłam do łańcuchów. Pomimo, że szlak jest dwustronny, i choć zaleca się wejście na przełęcz od doliny Młynickiej, to jednak turyści wchodząc od strony doliny Furkotnej, powodują zatory na łańcuchach. I tak było i tego dnia. Utknęłam zakleszczona w skałach, stojąc w rozkroku na skałach z krwiakiem na czole. Po raz kolejny, przy zachowaniu wyjątkowej cierpliwości, upominałam śpieszącą się młodzież, która kompletnie nie znała zasady chodzenia po łańcuchach i w mojej opinii generowała ryzyko wypadku. Zdecydowanie tego dnia miałam dosyć kruchości życia.


Progi skalne do pokonania na szlaku



Hlinská Veža (2340 m n.p.m.). Z lewej niecka Okrúhlego Plesa, leżącego na wysokości 2105 m n.p.m. Z prawej fragment Capiego Plesa



Kilka kroków wyżej, widok niby ten sam, a jakby inny...


Sama przełęcz jest bardzo wąska, w zasadzie szeroka na jeden krok, akurat po to, by jedna noga stała jeszcze po stronie doliny Młynickiej, a druga już w dolinie Furkotnej 😊 . Trudno nacieszyć się jej zdobyciem, gdy czuje się oddech kolejnej osoby na swoim karku. Albo gdy inna głowa pojawia się w kadrze, bo właśnie wybiła się na łańcuchu i wyrosła przed samym aparatem. To są właśnie te uroki spędzania wakacji w sezonie, choć byłam przekonana, że Słowacja we wrześniu to już prawie pustki na szlaku. O ja naiwna! Zatem szybko ewakuowałam się z grani, Marta była już dawno na dole i odpoczywała po stromym zejściu.


Duśka na Bystrej Ławce - inaczej nie miałam jak zrobić zdjęcia ;)



Bystra Ławka - widok od strony Doliny Furkotnej


Widok jaki otworzył się przede mną po przejściu Bystrej Ławki był prześliczny. Pierwsze, co rzucało się w oczy to atramentowy kleks jeziora Wyżnego Wahlenbergowego (słow. Vyšné Wahlenbergovo Pleso). Gdyby je nieco odwrócić to można by dopatrzyć się kształtu serca. I jak tu nie kochać gór? Jak tu nie kochać życia? 


Widok z Bystrej Ławki - kawałek Wyżnego Wahlenbergovego Jeziora, za nim Kozi Chrbat i oczywiście na ostatnim planie, Krywań



Zbliżenie na Krywań, a w tle Liptowskie Kopy i dalej polskie Tatry Zachodnie



Vyšnė Wahlenbergovo Pleso, które przypomina mi kształt serca, a za nim Kozi Chrbat 



Vyšnė Wahlenbergovo Pleso leży na wysokości 2157 m n.p.m.



I jeszcze jedno spojrzenie za siebie - Przełęcz Bystra Ławka



Furkotský Štít 2404 m n.p.m.



Kozi Chrbat i grzbiet biegnący do szczytu o nazwie Ostra 2351 m n.p.m. Wcięcie w kształcie literki V to przełęcz zwana jako Liptovská Štrbina



Na szlaku poniżej zejścia z Bystrej Ławki, w tle Vyšnė Wahlenbergovo Pleso 


Zatrzymałam się na kanapkę na równi z jeziorem. Byłam w tak cudnym nastroju, że nawet próbowałam jogi, ale albo składam źle palce, albo jestem za mało rozciągnięta. Nie nadaję się do jogi zupełnie. Moje zmagania uwiecznił turysta, który siedział nieopodal. Miał tak samo uśmiechniętą twarz, że pomyślałam, że to na pewno z powodu otaczającego nas piękna gór, a nie z powodu wariatki, która próbuje jakoś stanąć na jednej nodze, mając krwiaka na czole (dzięki Boże, że mam grzywkę i nie widać) i próbując się uśmiechać do zdjęcia. Tak, z uderzeniem się w głowę należy uważać. Jednak nie wyglądałam na kompletną szajbuskę, skoro pan zrobił mi zdjęcia i jeszcze sobie ze mną chwilkę pogadał.


Joga nad jeziorem - ups, chyba coś nie wychodzi, czyżby skutek zbitej głowy? :) :)  :)


Dolina Furkotna była cicha i spokojna, co jakiś czas mijali mnie ludzie, którzy szybciej schodzili do Štrbskégo Plesa. Marta poszła przodem, więc chwilami miałam całą dolinę dla siebie. Po jakimś czasie doszłam do Niżnego Wahlenbergowego jeziora (słow. Nižne Wahlenbergovo Pleso). Tym razem po lewej stronie miałam grzebień Soliska (Hrebeň Soliska), a po prawej piętrzyła się Kozia grań (Kozi chrbat). 


Nižne Wahlenbergovo Pleso



Nižne Wahlenbergovo Pleso



Sedielková Kopa (2061 m n.p.m.)



Turnie Grzebienia Soliska, widziane od strony Doliny Furkotnej


I tu napotkałam człowieka, który jest na Słowacji zazwyczaj darzony ogromnym szacunkiem i stanowi swoiste zjawisko w górach. To jeden z nosiczy – ludzi, którzy wnoszą do góry absolutnie ciężkie rzeczy, jak stalowe elementy drabinek, towary do schronisk itp. Zwykle ludzie ci są tak skupieni, że zdarza się, iż nie odpowiadają na zwyczajowe pozdrowienie na szlaku. Tym razem młody człowiek odpowiedział i uśmiechnął się, dziękując za swobodne przejście na szlaku. Mam duży szacunek dla nosiczy, bo nie każdy jest do tego zdolny.


Słowacki nosicz


Szłam tak sobie doliną, stopniowo tracąc wysokość. Pustynia kamieni zaczęła ustępować pod wpływem kosodrzewiny i trawy. Krok za krokiem i doszłam do Marty i rozwidlenia szlaków żółtego z niebieskim, który prowadził bezpośrednio do Szczyrbskiego Jeziora. 


Żółty szlak w Dolinie Furkotnej



Dolina Furkotská i plamka Wyżnego Furkotnego Stawku (słow.Vyšné Furkotské Pliesko)



Środkowa część Doliny Furkotnej pokryta jest kosodrzewiną



W drodze ku Szczyrbskiemu Jezioru



Grań Soliska od strony Doliny Furkotnej



Kozi Chrbat pokryty cieniem



Radość z wycieczki :)



Bystra Ławka zdobyta! Yeee!!! :)



Przedzieramy się przez kosodrzewinę



Škutnastá Pol'ana (1710 m n.p.m.) - tu spotykają się szlak żółty z niebieskim, biegnącym do schroniska pod Soliskiem


My jednak kontynuowałyśmy naszą wędrówkę szlakiem żółtym. Dopiero po wejściu na Tatrzańską Magistralę, weszłyśmy na szlak czerwony, którym w pół godziny doszłyśmy do Štrbskégo Plesa.


Zostawiamy góry za sobą...



Rázcestie pod Furkotou (1460 m n.p.m.) - tędy przebiega czerwony szlak, będący Magistralą Tatrzańską



Na czerwonym szlaku



Tym razem skocznię mijamy z drugiej strony



Tatrzańska Magistrala w tym miejscu jest bardzo spacerowa, odległość od miasta też nie jest zbyt duża



Wzniesienia Popradskiej Kotliny


Jezioro zawsze fajnie wygląda, ale dopiero teraz, po ponad 20 latach, przeszłam obok starej willi, która okazała się być schronieniem dla słowackiej pisarki, tłumaczki i poetki Mašy Hal’amovej (1908 – 1995) o czym poinformowała mnie stosowna tablica. Poetka mieszkała tu wraz ze swoim mężem, lekarzem Janem Pullmanem i tworzyła przez 30 lat. Cudne zakończenie dnia…


Hotel Patria nad Szczyrbskim Jeziorem



Štrbské Pleso



Štrbské Pleso, skocznia, hotel Patria i oczywiście grań Soliska, a z prawej Grań Baszt



Štrbské Pleso to głównie dość drogie hotele



Willa poetki Mašy Hal’amovej 



Pamiątkowy kamień przed domem pisarki i tłumaczki



I tablica poświęcona Mašie Hal’amovej 


Obie z Martą wróciłyśmy zadowolone z odbytej wycieczki. Małe zakwaski nie mogły zniechęcić nas do dalszych wyjść w góry. Nie wiedziałyśmy, że kolejnego dnia będziemy siedzieć na kwaterze, ponieważ od rana grzmiało i błyskało. A tego zdecydowanie nie lubimy. Każda z nas zajęła się swoją pracą, potem grałyśmy w planszówkę. Taki odpoczynek też był potrzebny. Wspomnienia zostały i teraz, gdy za oknem jest brzydko i szaro, są najlepszym lekarstwem na melancholię. Czas zacząć nowe plany…

HEJ!




4 komentarze:

  1. Piękna trasa a widoki takie, że Hej! Pogoda i humory dopisały.Fajnie się ogląda teraz gdy za oknem raczej ponuro a dzień krótki. Dobrze, że przygoda na łańcuchach skończyła się tylko na siniaku i guzie. Pozdrawiam serdecznie i uważaj na siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to był piękny dzień, choć przyznam, że mocno się wystraszyłam. Trasa jest przepiękna, tak na cały dzień, bez spiny i pośpiechu. Jedyne co może przeszkadzać to dwustronny ruch na samej przełęczy. Ale da się to ścierpieć :)A zdjęcia z gór to najlepszy balsam na pochmurne dni. Ewentualnie jeszcze pies czy kot ;) Ściskam przedświątecznie! :)

      Usuń
  2. Cóż jako żem w tym roku sam łbem wyrżnął o beton, podczas jazd rowerowych, zaduma nad kruchością istnienia ie jest mi obca - Takie małe PTSD ;)

    Na pewno masz rację co do braku wiedzy o chodzeniu po klamrach i za pomocą łańcucha. Czasami daje to patologiczne rezultaty, ale to już wina organizatorów szlaku, że dopuszczają na łańcuchach odcinki dwukierunkowe.

    Ja bym jednak zdał się na koleżankę, tak jak zrobiłem po swoim wypadku - "panowie bez względu na to co będę mówił, jak zauważycie coś niepokojącego w moim zachowaniu - działajcie", mam już nabytą wiedzę, że łatwiej jest rozpoznać objawy wstrząsu mózgu, czy udaru o (oby nie wylewu) u innych niż u siebie.

    Pozdro dla koleżanki Szczęśliwych Świąt i do zobaczenia na szlaku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak... Ale nauczyłam się, że jak mam liczyć na kogoś to tylko na siebie. W końcu najlepiej się znam. Teoretycznie.
      A jeśli chodzi o szlak, to rzeczywiście ruch jednostronny byłby lepszy. Choć da się przeżyć. 😊

      Usuń