O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

wtorek, 8 września 2015

Tatry - powtórka spaceru od Kasprowego Wierchu do Doliny Kondratowej


Najpopularniejszym szlakiem na blogu,
czyli o wędrówce granicą kraju raz jeszcze

Kasprowy Wierch – Goryczkowa Czuba –
Dolina Kondratowa – Kuźnice




Tatry... Moje miejsce na ziemi. Moja największa pasja. 
Tu zwalniam, mogę spokojnie myśleć.
Kiedy wychodzę wysoko w góry, zostawiam wszystkie troski w dole. 
A dlaczego chodzę po górach? 
Odpowiedź jest taka sama jaką dał George Mallory (zm.1924r), kiedy pytano go o sens zdobywania Mount Everestu...
Bo góry są.
Kiedy opisywałam szlak wiodący granicą naszego państwa, prowadzący z Kasprowego Wierchu na Kopę Kondracką, nie przypuszczałam, że będzie to jeden z najbardziej odwiedzanych przez Was postów. Dla tych, co pierwszy raz są na tej stronie – możecie o tej trasie przeczytać  TUTAJ.
W tym roku wybrałam się nią ponownie, aby zrobić mały przerywnik i aby nogi się nie zastały, gdyż kolejnego dnia planowałam nieco dłuższą i jak zakładałam, bardziej męczącą wędrówkę. Pogoda rano nie sprzyjała jakiemukolwiek wyjściu. Nawet krótkiemu. Było szaro i ponuro i jakby zaraz miało padać. Ale było ciepło. Pomyślałam sobie, że  pewnie chmury ciężko wiszące nad miastem przegonią turystów i koło 12.00 dopiero wybrałam się w kierunku Kuźnic. Jakież było moje rozczarowanie, kiedy zobaczyłam długi ogonek ludzi czekających w kolejce do kolejki na Kasprowy. Jednak pogoda nie odstraszyła potencjalnych turystów. Oszacowałam czas i stwierdziłam, że wjadę na górę i posłusznie stanęłam na końcu ogonka. Po godzinie moje myśli były już na Myślenickich Turniach. Myśli, bo nogi wciąż stały w kolejce. Jednak doszłam do wniosku, że mogłam iść na szlak. Odstałam co swoje, dobrze, że trafili się fajni ludzie, którzy trud stania zamienili w żarty i byliśmy chyba jedyną grupką, która śmiała się czekając. Poważnie, kiedy kolejka doszła do schodów i obejrzałam się za siebie, będąc już nieco wyżej, zobaczyłam długi ogon złożony z posępnych twarzy, wykrzywionych grymasem, znużeniem, niezadowoleniem. Przecież nikt nie kazał im tam stać, a jednak stali, bo przecież być w Zakopanem i nie wjechać na Kasprowy to ujma na honorze. I co ja tu robiłam? Sama siebie o to pytałam. Tak, czy owak, zanim dotarliśmy do kas, zawiązaliśmy pełną integrację na linii Warszawa – Łódź – Poznań J Zżyliśmy się emocjonalnie, więc musowo musieliśmy jechać jedną kolejką, w której w dalszym ciągu wybuchały salwy śmiechu. Integracja ustała z chwilą wysypania się na górnej stacji kolejki i po życzeniu sobie dobrych tras, każdy rozszedł się w swoją stronę. Jeśli trafi się tu ktoś z tej sympatycznej ekipy, to pozdrawiam serdecznie J



 Królowa Beskidów - Babia Góra widziana z Kasprowego Wierchu



Górna stacja kolejki widziana ze szczytu Kasprowego Wierchu


Wdrapałam się na szczyt Kasprowego Wierchu i tu przysiadłam na chwilkę, żeby coś „przekąsnąć”. Stojąc w kolejce do kolejki, zdążyłam porządnie zgłodnieć. Nie ma to jak posiłek z pięknymi widokami wokół. Bo takie też zapewnia nam ten szczyt. I chciałam teraz sprostować uwagi tych, którzy wjeżdżając kolejką myślą, że już są na szczycie. Wierzchołek znajduje się nieco wyżej od górnej stacji kolejki, trzeba się na niego nieco wspiąć po kamiennych schodach.



Na szczycie Kasprowego Wierchu



Świnica, Kościelec i Granaty...



Świnica w niebieskościach



Zacieniony Krywań



Panorama od Świnicy do Krywania



Granaty, Kozi Wierch i Kościelec na pierwszym planie


Wracając do mojej wędrówki, kiedy już się posiliłam, zaczęłam wchodzić na szlak. Było już nieco późno, zwykle o tej porze rozpoczynam schodzenie ze szlaków. Ale na górze okazało się, że po chmurach ani śladu i roztaczały się przede mną przepiękne widoki, a poza tym byłam dość blisko, trasa nie była jakaś długa, przecież mi znana, miałam się nie męczyć. I powędrowałam jednym z najfajniejszych szlaków raz jeszcze. Tym razem skróciłam trasę i zeszłam przed Kopą Kondracką.


Góry kładące się cieniami...



Zakopane, Pasmo Gubałówki, Beskidy na ostatnim planie



Początek malowniczego szlaku



Szlak wiedzie granicą państwa



Od Świnicy po Krywań, na zdjęciu widoczny szlak z zejściem do słowackiej Doliny Cichej



Szlak graniczny



Myślenickie Turnie, Kalatówki i Rów Podtatrzański



Jesteśmy dzwoneczki, fioletowe dzwoneczki :)


Powoli oddalałam się od gwaru Kasprowego Wierchu i zanurzałam w ciszę. Na szlaku więcej ludzi, niż rok temu, ale wędrowali tędy ludzie cieszący się pięknem otoczenia i jego ciszą. To spodobało się mi najbardziej. A także fakt, że jedni drugim pomagali w miejscach, gdzie trzeba było się nieco wspiąć lub gdzie było ciężko zeskoczyć.


Kamienna ścieżka szlaku



Dolina Cicha



Już gdzieś widziałam tę osobę...



Szlak graniczny - na horyzoncie Goryczkowa Czuba



Z lewej Słowacja, z prawej Polska



To co już za mną..



Zawrat Kasprowy z tego szlaku jest doskonale widoczny w całej swej rozciągłości



W słowackiej dolinie, gdzie hula wiatr...



Trawersik zbocza



Na zdjęciu słabo widać, ale jest to jeden z trudniejszych fragmentów, gdzie trzeba zręcznie zeskoczyć lub się wspiąć, w zależności od wędrówki



I to samo miejsce od drugiej strony



Kolejny trudny fragment na szlaku z dość stromą ekspozycją na stronę polską



Ten sam fragment od drugiej strony



Trudności na tym szlaku mogą się pojawić w takich miejscach, zwłaszcza po deszczu



Nie ma to jak pomoc na szlaku :)



Albo ostrożnie schodzić, albo zręcznie się wspinać...



Gdzieś na szlaku


Najpierw wzrok sam leciał w kierunku Giewontu, odwracał się by popatrzeć na Kasprowy, to znów wykręcała się szyja w kierunku Doliny Cichej i słowackiego Krywania. Szlak widokowy nie dało się ukryć. Przede mną majestatycznie wznosiły się Czerwone Wierchy i piętrzyły Tatry Zachodnie. I tylko późna pora zmuszała do przyśpieszenia kroku. W dole widziałam swoją trasę, którą miałam schodzić. Spacer przerwałam na chwilę na Suchych Czubach, bowiem spotkałam na nich ponownie tego samego współpasażera z pociągu. Szedł w przeciwną stronę. Chwilkę porozmawialiśmy, wymieniliśmy spostrzeżenia i każde poszło w swoją drogę. Lubię takie spotkania na szlaku.



Tatry Zachodnie



Malowniczość tej trasy polega także na porozrzucanych skalnych formacjach 



A Śpiący Rycerz wciąż leży i śpi



Za Goryczkową Czubą



Dolina Cicha



Tajemniczy strażnik naszych granic...



Ekspozycje na stronę polską



W górę i w dół, w górę i w dół - tak mniej więcej wiedzie ten szlak



Zacieniona Dolina Kondratowa



Na szlaku



Kolejny strażnik szlaku - kamienna twarz nie zdradza emocji, ale zdaje się mówić: wiedz przechodniu, że czuwam...



Goryczkowa Czuba, w tle Świnica



Widoki na polską stronę, niby cały czas te same, a jednak z każdym krokiem inne



Tatry Wysokie od Świnicy po Krywań



Otoczenie Doliny Kondratowej,  z prawej Zawrat Kasprowy



Giewont w zachodzącym słoneczku



Na Suchych Czubach



Mała przerwa na Suchych Czubach - widok na stronę Tatr Wysokich



Suche Czuby - widok w stronę Zakopanego


Kiedy dochodziłam do Przełęczy pod Kopą Kondracką zauważyłam, że poczyniono działania mające na celu zabezpieczenie dalszej degradacji podłoża. Wielką radochę poczułam w sercu. Wreszcie… Wreszcie ktoś się tym zainteresował, by tę autostradę zmniejszyć.



Przełęcz pod Kopą Kondracką



Siatka zabezpieczająca dalszą dewastację środowiska



Nareszcie pomyślano o zwężeniu szlaku



Koło 17.30 zaczęłam schodzić do Doliny Kondratowej. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, więc i dolina pogrążała się w cieniu. Miałam cichą nadzieję, że po drodze zobaczę gdzieś w jagodniku niedźwiadki. Oczywiście z daleka, bo z bliska wolę ich raczej nie widzieć ;) Niestety tego dnia wybrały inną stołówkę.



Zejście do Doliny Kondratowej



Dolina Kondratowa



Miłosna górska - ma charakterystyczne liście w kształcie serca i jest jedną z najwyższych roślin tatrzańskich



Ale nawet jakby były, to schodzący ludzie robili nieco hałasu, więc raczej nie byłoby mowy o spotkaniach. Zwróciłam jednemu ojcu uwagę, że zbyt głośno zachowuje się na szlaku (wiem, jestem wredna, wredna i upierdliwa). Razem z dziećmi przekrzykiwali się nawzajem, a matka zostawała w tyle, nie dając rady schodzić po kamieniach. Nie rozumiem dzisiejszych mężczyzn. Zamiast dawać oparcie kobiecie, gnają na złamanie karku, zostawiając ją na pastwę losu. Dopiero jak powiedziałam, że tu bywają często miśki, natychmiast zapanowała cisza. Moja wewnętrzna, wredna zołza, osiągnęła kulminacyjny punkt – straszyłam niedźwiedziami J.



Giewont w zachodzącym słońcu



Zejście w Dolinę Kondratową



Piękny okaz Goździka Okazałego



W Dolinie Kondratowej


I tak schodziłam sobie potem Doliną, aż w pewnym momencie usłyszałam warkot śmigłowca. Czerwony punkcik na niebie leciał nad trasą, z której właśnie zeszłam. Oho, ktoś potrzebuje pomocy, pomyślałam. Śmigłowiec zatoczył kółko nad schroniskiem na Hali Kondratowej i leciał prosto na mnie. Pilot skupiony był na locie, za to w otwartych drzwiach widziałam ratownika rozglądającego się po okolicy. Jak się okazało ratownicy desantowali się na zejściu do Doliny. Zastanawiałam się, czy przypadkiem ta wspomniana kobieta nie opadła z sił i jej mądry mąż wezwał śmigłowiec. To bardzo prawdopodobne, ona naprawdę ledwie szła, a nie wierzę, że jednak mieli bliskie spotkania z niedźwiadkiem. No chyba, że chodziło o kogoś innego. Widząc śmigłowiec w akcji wierzę, że jednak ktoś naprawdę potrzebuje pomocy i nie traktuje ratowników jako podniebnych taksówkarzy.



TOPR w akcji



Ratownik wypatrujący poszkodowanego



Śmigłowiec nad Doliną Kondratową



TOPR - na ratunek


TOPRowcy zatoczyli kółko i wrócili po kolegów i ratowanego, a ja w tym czasie minęłam schronisko i schodziłam w kierunku Kalatówek. Tym razem nie wchodziłam na naleśniki, tylko wędrowałam prosto do busika.


Zejście z Doliny Kondratowej w stronę Kalatówek



Do Kuźnic jeszcze prawie godzinka



Kalatówki


Jakoś czas zaczął mi się dłużyć, droga tyle razy przedreptana, wydłużała się z każdym zakrętem. W końcu jednak dotarłam do Kuźnic, tym samym zataczając własne kółko.


Na szlaku do Kuźnic



Droga do Kuźnic


Dzień, choć nie zapowiadał się genialnie, w sumie był bardzo udany.  A ja zadowolona z obcowania z przyrodą, pięknymi widokami, zanurzyłam się w mapie, by „obczaić” wycieczkę następnego dnia. Ale o tym kiedy indziej…

Hej!

8 komentarzy:

  1. Muszę koniecznie powtórzyć tę trasę bo to i owo nam umknęło podczas Czystych Tatr, człowiek skupiał się bardziej na czym innym. Może jesienią :) Piękne widoki Ci się trafiły! Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akcja Czyste Tatry wymaga patrzenia raczej pod nogi :) Dlatego inne przyjemniejsze widoki schodzą na plan dalszy. A tego dnia faktycznie trafiła mi się super pogoda, choć rano nic na to nie wskazywało. Ot, niespodzianka. Pozdrowienia :)

      Usuń
  2. Ja bym tą trasą szła wiecznie i robiła zdjęcia, no chyba, żeby zabrali mi aparat. Takie cudowne widoki na trasie nie sprzyjają szybkiemu wędrowaniu, bo człowiek stoi i podziwia okolicę.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, szlak jest uroczy i gdyby nie fakt, że trzeba patrzeć pod nogi, to głowa by się kręciła wokół. Ale zawsze można przystanąć. I to prawda zdjęcia same się "trzaskają" :) A potem trudny wybór, które wybrać. Bardzo lubię ten szlak. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Ale z Ciebie wytrawna turystka. Widać, że kochasz góry. Przepiękne widoki.
    Nie jesteś zołzą, niektórzy po prostu zapominają o tym, że obcują z naturą.
    Miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Kocham góry miłością pierwszą, nieustającą i mam nadzieję, że wzajemną, bo jak do tej pory były one dla mnie łaskawe. I wspaniale jest dzielić się nią z innymi. Tobie także życzę dobrego weekendu, oby był z odpoczynkiem :)

      Usuń
  4. Dzięki! Masz talent. Nie zakopałaś go w ziemi, a rozwijasz. Język. Pokora człeka urzeka, pycha odpycha. Dawno nie śmiałem się tak serdecznie, jak dzisiaj podczas czytania Twoich świadectw. Mama strasząca dziecko księdzem, czy też .. za mną ludzkość cała. Temat rzeka. Tak trzymaj. Co z serca płynie, do serca trafia. Widoki przepiękne. Apostolstwo niejedno ma imię. Czasem choroba uniemożliwia piesze wędrówki po górach. Apteka daleko, a tu klikasz i masz antidotum na samotność. Pozdr-szuwarek wiślany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) Cieszę się, że mogłam podać lekarstwo w takiej postaci. Śmiech jest dobry na wszystko, podobnie jak widoki górskie. Działają kojąco i sprawiają, że nigdy nie czuje się człowiek samotnie. Przesyłam zatem mnóstwo uśmiechu :)

      Usuń