O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

poniedziałek, 28 marca 2016

Sierpc - Niedziela Palmowa w skansenie 2016 r.

Wsi spokojna, wsi wesoła….
czyli Niedziela Palmowa
w skansenie w Sierpcu
20.03.2016r.


Paręnaście lat temu pojechałam do Sierpca. Moim celem było Muzeum Wsi Mazowieckiej. Taki pomysł na majówkę, ponieważ Sierpc leży jakieś 120 km od Warszawy. Wiosna wybuchła zielenią, ciepłem i mnóstwem odgłosów. Czas tam spędzony miło wspominam. Skansen żył swoim życiem, po chałupach krzątali się ludzie ubrani w stroje sprzed 100 lat. W zagrodach gdakały kury, przez główną ulicę przechodziły gęsi. Zdecydowanie mój ubiór kompletnie nie pasował do tego miejsca.
Sierpeckie muzeum to miejsce idealne na cofnięcie się w czasie. Lubię takie wycieczki, więc w tym roku postanowiłam tam powrócić. Wielki Tydzień nadawał się wspaniale, by znów poczuć magię cofniętego czasu, dlatego na podróż namówiłam również koleżankę Basię.


Witamy w Sierpcu :)


Okres Wielkanocy jest w skansenie wyjątkowy. Tu kultywuje się wszystkie tradycje, obrzędy i zwyczaje od Niedzieli Palmowej aż do drugiego dnia Świąt. Dawniej okres przygotowań nie ograniczał się jedynie do umycia okien czy wytrzepania dywanu. Wówczas bielono ściany, czyszczono izby, szorowano deski. Kuchnie zamieniały się w królestwo kobiet, które z tych samych produktów potrafiły wyczarować odmienne potrawy. Po chałupach rozbrzmiewały pieśni przy pracy, przy malowaniu jajek, przy dekorowaniu izb świątecznymi „pajączkami” z bibuły, upinanymi pod sufitem.
Obowiązkowo górowały świąteczne stroje, które zakładano zwłaszcza do kościoła. Dawna wieś mazowiecka żyła zgodnie z kalendarzem rolniczym, gdzie poszczególną pracę wyznaczały pory roku, ale też z kalendarzem religijnym, gdzie święta kościelne wyznaczały czas zabawy, radości ale też odpoczynku od ciężkiej pracy.
W skansenie w Sierpcu, na powierzchni ponad 50 hektarów, zebrano około 80 obiektów architektury drewnianej z regionu Mazowsza północno-zachodniego. 


Kierunkowskaz na terenie muzeum. W tle nowoczesne budynki Centrum Kulturalno-Rekreacyjnego, które zakłada część hotelową, część widowiskowo-konferencyjną i część rekreacyjno-rozrywkową.

Obecnie można tu zobaczyć odtworzoną wieś rzędową składającą się z dziewięciu zagród chłopskich oraz zagrodę młynarską z wiatrakiem. Zagrody reprezentują budownictwo drewniane od połowy XIX w. do lat 50. XX w. Wnętrza chłopskich domostw są wyposażone stosownie do pełnionej funkcji czy miejsca pochodzenia. Na poszczególne święta, czy to religijne czy związane z pracami polowymi, są odpowiednio przystrajane. Wieś uzupełniają też inne budynki, takie jak kościół z dzwonnicą, budynek karczmy, dom kowala z kuźnią, zabytkowe kapliczki a także zespół dworski z domem średniozamożnej szlachty z końca XIX w. wraz z parkiem krajobrazowym. Również wnętrze szlacheckiego dworu przedstawiono w sposób dokładny, choć do zwiedzania pozostawiono jedynie parter dworku. Chodźmy zatem na spacer po skansenie.


Mapka skansenu


Nasze zwiedzanie zaczynamy od powozowni. To pierwsze miejsce, które natychmiast przenosi w czasy ordynata Michorowskiego. 


Szyld powozowni



Powozownia


Ekspozycja pokazuje najciekawsze pojazdy używane dawniej w majątkach ziemskich. Można tu zobaczyć eleganckie kryte lando, bryczki, sanie, podróżne kufry, lampy powozowe, kolekcję dzwonków i różnego drobiazgu, które składało się na transport dworski. Na planszach przedstawiono typy zaprzęgów (nie wiedziałam, że aż tyle ich jest). 


Powóz lando. Czas powstania to 1880 r. Był to powóz o samonośnym nadwoziu, zawieszonym na czterech resorach. Zadaszenie w formie podwójnej, skórzanej budy, sprawiało, że był powozem odkrytym jak i po podniesieniu bud - zamkniętym. To lando ma ogumienie z białego kauczuku, co stanowi unikatowy zabytek. Powóz ten posiada zachowane korony hrabiowskie na drzwiach, wskazujące, że prawdopodobnie lando pochodziło z majątku Dzieduszyckich.



Plauka - powóz pochodzący z 1900 r. Posiada budowę sworzniową, jej pudło osadzone jest na czterech resorach. Wiejskie "plauki" posiadały tapicerkę z szorstkiego materiału, wypełnionego słomą. Tapicerka sukienna ( tu oryginalna z zielonego materiału) może być dowodem przeznaczenia jej dla majątku.



Sanie Petersburskie z początku XX w., pochodzące z Rosji. Są o konstrukcji drewnianej, wypełnionej skórą. Tapicerka również ze skóry, siedzenie przykrywane futrem. W Rosji malowane zwykle na kolor zielony. Sanie stanowiły na wschodnich ziemiach Polski jak i w Rosji, podstawowy środek transportu przez znaczną część roku. Dawnej zimy bywały srogie i długie, saniami łatwiej się przemieszczano między majątkami.



W powozowni



Wolant, powóz, który powstał w okresie międzywojennym. Był to powóz odkryty, bez budy. Posiadał niżej osadzone miejsce dla pasażerów i wyższe dla stangreta.



W powozowni


Na końcu zaaranżowano warsztat kołodzieja, zawodu, który już pomału chyba wymiera. I pomyśleć, że dawniej był tak istotnym zawodem.


Warsztat kołodzieja, czyli tego, co robił koła i tak się w kółko kręciła mu robota ;)


Skoro przejechaliśmy się z ordynatem Michorowskim, wolantem wypełnionym różami, pora skoczyć do dworu, gdzie jak nic, zaraz wyskoczy z niego Barbara krzycząc te swoje „Bogumił! Bogumił!” Basia już była, razem ze mną, brakowało tego Bogumiła, jak nic, przebywał na polu, doglądając snopków. I tak oto wchodzimy do dworu, który natychmiast skojarzył się z filmem „Noce i Dnie”. 


Dwór szlachecki - widok z parku



Dwór szlachecki - widok od frontu


Choć nie można chodzić po całym domostwie, to tam gdzie można zajrzeć, można poczuć jak żyło się średniozamożnej szlachcie. 


Salon, w głębi sypialnia. Urządzenie, które stoi pod łóżkiem, to oprócz nocnika, coś w rodzaju termoforu. Wkładano to w pościel, by rozgrzać miejsce na nogi. W salonie, w tej części, zwraca uwagę biały piec.



Część jadalni widoczna z salonu. Stół zastawiony był smakołykami wielkanocnymi. Wspomnę, że bardzo często koszyki wielkanocne były u szlachty wielkie i to ksiądz przychodził święcić pokarm. Wtedy wkładano w święconkę całe mięsiwa czy drożdżowe ciasta i koszyczek był nieco ciężki do niesienia, więc łatwiej było "ściągnąć " księdza do dworu.



W salonie rozbrzmiewał Chopin... no prawie, tylko nuty były...



Gabinet pracy. Czy młode pokolenie wie co to liczydło?



Gabinet męski, na co wskazują poroża zwierząt i broń zawieszona na ścianie

Nasz wzrok zabłądzi do kuchni pełnej wielkanocnych smakołyków. Szkoda tylko, że suszące się ziele nie pachnie tak intensywnie jak tuż po powieszeniu.


Przedsionek kuchni dworskiej. Na półce stoją i wiszą formy na wielkanocne baby drożdżowe



Kuchnia dworska, w której króluje Wielkanoc


Aleją spod majątku dworskiego dochodzimy do kościoła, o którym jednak napiszę później. 


Zabytkowy kościółek na terenie skansenu

Spod niego kierujemy się główną ulicą wsi i całkiem niechcący już jesteśmy jak na planie filmowym „Chłopów” Reymonta. W odcinku zatytułowanym „Wiosna”. 


Ulica rzędówki



Dom garncarza


Oto przed nami idą kobiety ze święconką, ubrane w pasiaste spódnice i kraciaste chusty na głowie. Trzeba tu wspomnieć, że wielkanocne koszyki, a właściwie ich zawartość, różniły się między chłopską a dworską święconką. Wiadomo – różnica stanów.


Wielkanoc na mazowieckiej wsi 



Święcone...


Idąc główną ulicą i zaglądając w poszczególne domostwa, człowiek mimowolnie porównuje dawne i obecne zwyczaje, rodzą się wspomnienia z dzieciństwa, bo nierzadko ktoś na głos mówi, że jak było się małym, to malowało się w domu jajka woskiem. Albo, że babcia z dziadkiem mieli takie sprzęty w swoim obejściu. Rodzą się uśmiechy na twarzach, młode pokolenie często pyta, bo dla nich większość z tego co widzi, jest nie do pomyślenia w czasach nam obecnych.


Chałupa. Czemu ma niebieski, intensywny kolor? Ano temu, że kolor ten odstrasza ponoć wszelkie latające i pełzające robactwo



W obejściu gospodarzy. Budowla na słupie to chyba rodzaj gołębnika



Wiejskie klimaty



Zagrody muzealne



W niebieskiej chałupie - tu również wielkanocne wypieki. Na ścianie odświętnie przystrojony święty obraz, a z sufitu zwiesza się kolorowy "pajączek" z bibułki



W izbie nie mogło zabraknąć łóżka oraz kufra, który pełnił rolę szafy



Izba kuchenna. Oprócz pieca (tu niewidoczny na zdjęciu), uwagę zwraca "pajączek" wielkanocny w formie żyrandola



Pokaz malowania jajek woskiem - wbrew pozorom nie jest to łatwe zadanie, a do niego potrzebny jest prawdziwy wosk pszczeli



Chałupa, która aktualnie była w remoncie



Przydrożna kapliczka


Wsi spokojna, wsi wesoła… Warto zajrzeć do szkoły, która z zewnątrz nie wyróżnia się niczym szczególnym, za to po wejściu od razu czuć dyscyplinę. Ławki szkolne wyposażone w pulpity, gdzie znalazło się miejsce na pióro i kałamarz. Kałamarz – jakież to archaiczne słowo! I dzwonek, który wyznaczał porę odpoczynku od nauki. Zanim dostaniemy „lufę”, czyli dwójkę z niewiedzy na temat życia na mazowieckiej wsi z końca XIX i pocz. XX w., zajrzyjmy do izby nauczyciela. Skromny pokoik na wprost szkolnej klasy nie dawał nauczycielowi wymówki, że spóźni się do pracy z powodu korków.


Budynek szkoły



Izba szkolna



Pokój nauczyciela



Ule w zagrodzie obok szkoły



Mazowsze kojarzy mi się właśnie z wierzbami, które podobno są nazwane płaczącymi, bo zapłakały nad losem Chrystusa, w przeciwieństwie do topoli, która niczym się nie przejmowała i dumnie się wyprostowała. Ot, taka historia...


Tuż za szkołą odnajdziemy dom sołtysa. Od razu widać, że to najbogatszy gospodarz we wsi. Czy w takim domu mieszkał Boryna? Czy to w takim domu, w sieni, po kryjomu Jagna oddawała swe pocałunki Antkowi? Ach ta wyobraźnia płata mi figle.


Dom sołtysa



Przed domem sołtysa



Stół z koszykami wielkanocnymi w domu sołtysa



Salon w domu sołtysa



Taka sobie "uszczelka" :)



Przy studni sołtysa, w tle zabudowania gospodarcze wraz z gołębnikiem

Warto tu podkreślić, że w sierpeckim skansenie część chałup jest z lat poprzedzających elektryfikację wsi, więc oświetlenie było jedynie ze świec lub lamp naftowych. Część jednak pokazuje już domy wyposażone w żyrandole i te zdecydowanie budzą więcej wspomnień odwiedzających je ludzi. Ich wyposażenie jest już bliższe „naszym czasom”.


Jedna z chałup



Tu już czasy nam bliższe, jest elektryczność, ściany malowane wałkiem z wzorkiem, pod wysokim stołkiem bibelocik, a na stołku brakuje wielkiej paprotki, zwieszającej się do podłogi



Taką serwantkę (szafeczka z prawej strony) ma mój Brat w spadku po Babci. Co ciekawe odkryłam, że to taka sama serwantka, dopiero w domu oglądając zdjęcia :) Tu sympatyczna Pani wprowadzała mnie w tajniki robienia kwiatków z bibułki, ale chyba muszę jeszcze poćwiczyć :)



I kolejna chałupka...



... w której w jednej izbie stół zastawiony świątecznie...



... a w drugiej skromnie. Tu w oknach wiszą papierowe firanki misternie powycinane we wzorki



Z zewnątrz papierowe firanki w oknie, łudząco przypominają zwykłe



Z Basią i Gospodarzem przed jedną z chałup. Pan trzyma w ręku witkę, którą dawniej młodzi chłopcy smagali dziewczęta w Wielkanoc. Im więcej chłopców biegało za panną i smagało ją witką, tym wróżono jej rychłe zamążpójście.



Wielkanocne baby :)


I tak oto dochodzimy do końca wsi, gdzie ulokowała się zagroda młynarza. Niestety wiatrak, główny budynek do wyrobu mąki, nie posiada skrzydeł, albo aktualnie są remontowane.


Zagroda młynarza. Na pierwszym planie przydrożny krzyż



Studnia z żurawiem i dom młynarza



Budynki gospodarcze w zagrodzie młynarza. W tle wiatrak, niestety bez skrzydełek.



Skansen można zwiedzać z poziomu bryczki, ale chyba przyjemniej jest go obejść na piechotę



W domostwie młynarza



U młynarza


Ścieżką ornitologiczną wracamy do początku wsi. 


Kolejny zespół dworski, ale chyba jeszcze w przygotowaniu



Ścieżka ornitologiczna


Nieco w dole ulokowała się karczma, gdzie głodny może najeść się wielką kromką chleba ze smalcem i ogórkiem kiszonym, albo spożyć ciepły posiłek. My z Basią, choć byłyśmy ciekawe smaku czerniny, nie odważyłyśmy się na krwistą zupę i ograniczyłyśmy się do żuru z kiełbasą i grzybowej na zakwasie.


Budynek karczmy o nazwie "Pohulanka" :) No to sobie pohulamy...



Studnia przy karczmie


Obok karczmy znajduje się dom kowala i kuźnia, co w sumie jest całkiem logiczne, bo gdy podkuwano konie, właściciel odpoczywał w karczmie.


Dom kowala



Wnętrze kuźni


Przyszła pora, by tego dnia dopełnić religijne święto jakim jest Niedziela Palmowa. Z zakupionymi, w chałupie garncarza, palemkami idziemy uczestniczyć we mszy świętej. 


Nasze palemki



Palmy konkursowe. Niestety te, na które głosowałam nie wygrały ani w konkurencji indywidualnej ani w grupowej...


Odbywa się ona w zabytkowym kościółku z Drążdżewa. Został on wybudowany w 1744r. z fundacji Księdza Biskupa Jana Chryzostoma Krasińskiego. Początkowo pełnił funkcję kaplicy. Parafię erygowano w 1911r. Jej patronem jest św. Izydor, sama zaś świątynia otrzymała wezwanie Najświętszego Serca Jezusa. W 1997r. w Drążdżewie powstała nowa, ceglana świątynia, wskutek czego drewniana przestała pełnić swą funkcję.  Ze względu na wartość historyczną i estetyczną kościoła, podjęto decyzję o ochronie tego zabytku i jego przeniesieniu do muzeum. I tak trafił on w 2006 r. do Sierpca. A w 10 lat po tym, stoimy wśród wielu ludzi, turystów i miejscowej ludności, by zjednoczyć się podczas uroczystości święcenia palemek. 


Kościółek z Drążdżewa. Jeszcze pusto wokół, ale o godz. 14.00 zapełnił się wiernymi



Wnętrze kościółka z Drążdżewa


Msza jest uroczysta ze względu na uczestnictwo grup rekonstrukcyjnych, przypominających o dawnych mieszkańcach mazowieckiej wsi. Oprócz szlachty, która wchodzi do kościoła, są chłopi (jak to określiła Basia, miałam zobaczyć, czy Anzelma wśród nich nie ma), którzy stoją za ogrodzeniem kościelnego terenu oraz dziady… Dla młodszego pokolenia wyjaśniam, że byli to żebracy, siedzący pod kościołem. Znów następuje cofnięcie w czasie jakże miłe i z uśmiechem na twarzy.


Chłopi w drodze do kościoła



Szlachta jeszcze przed kościołem



Dzieci w ludowych, regionalnych strojach



Wszystkie panny w trzewikach i obowiązkowo z warkoczami zawiązanymi czerwonymi kokardami



Tu młodzież starsza - panny i kawalerowie



Idą dziady :)



Ksiądz przewodniczy procesji z krzyżem, w tle zabytkowa dzwonnica, która tego dnia była w użyciu



Procesja symboliczna - kiedyś obchodziło się pola, teraz jedynie mały skrawek "robiący" za pole :)



"Chrystus Wodzem, Chrystus Królem, Chrystus, Chrystus Władcą nam..."

Po mszy większość osób udaje się na jarmark wielkanocny, a na scenie w amfiteatrze występuje młodzieżowa orkiestra dęta. Przy dźwiękach muzyki spożywamy herbatkę, bowiem tego dnia czasem wieje mroźny wiatr. 


Jest w orkiestrach dętych jakaś siła :)


I tak, nie wiedzieć kiedy upłynął nam dzień w skansenie.

Kilka uwag do tego obiektu:
1.       Obiekt czysty, zadbany i rozbudowujący się, sporej części nie pamiętałam z ostatniej wycieczki.
2.       Na terenie są toalety.
3.       Osoby niepełnosprawne ruchowo mogą mieć troszkę problemów z poruszaniem się po skansenie, wejścia do chałup są często wiernie oddane, a więc złożone ze schodków z kamienia. Także ulica we wsi rzędowej nie jest z asfaltu, to zwykła polna droga.
4.       Osoby robiące zdjęcia mogą mieć spory kłopot, bowiem większość izb jest dostępna przez przezroczystą pleksę, w której odbijają się wszystkie przedmioty i osoby stojące za plecami. Wyższe osoby mogą próbować zrobić zdjęcie przez szparę między framugą a końcem pleksi. To zdecydowanie minus tego muzeum. Już lepsze byłyby sznury zabraniające wejścia dalej. Zdjęcia robi się bez dodatkowych opłat.
5.       Skansen zwiedza się samodzielnie, w wielu przypadkach w zagrodach toczy się życie jak dawniej, co stanowi sporą atrakcję tego miejsca.
6.       W karczmie, w drugiej izbie znajduje się sklepik z pamiątkami, więc najmłodsi także mogą wyjść zadowoleni.
7.       Byłam nieco rozczarowana jarmarkiem wielkanocnym, ponieważ wyobrażałam sobie więcej rękodzieła, nastawiłam na zakup pisanek, kraszanek i innych wielkanocnych atrybutów, tymczasem chińskie badziewie mnie tylko rozczarowało. Nie było też wielu stanowisk z jedzeniem przeznaczonym na zakup, by móc przetrzymać wędlinę czy pasztet do świąt. Zdecydowanie władze gminy powinny coś w tym temacie zrobić, bo parę straganów na krzyż ( w tym góralskie serki – z całym szacunkiem, ale jak to się ma do regionu) nie czyni jarmarku.


Palemki w kształcie zajączków robiły furorę wśród dzieci


Jednak jak się samemu pojedzie i zobaczy to się ma własne zdanie. Ja sierpeckie muzeum odwiedziłam po raz drugi i wcale nie jestem przekonana czy ostatni. Poniżej moje wspomnienia z pierwszej wizyty w skansenie...


W karczmie...



W sierpeckim muzeum przeprowadzono scenę spalenia Rozłogów w filmie "Ogniem i mieczem". Tu makieta spalonego dworu w Rozłogach, której obecnie już nie ma.



Choć to była majówka, to jednak po Wielkanocy, która była jakoś w kwietniu, więc drożdżowe baby wciąż stały



Klasa szkolna



Obecnie remontowana niebieska chałupa, tylko wysokich malw brakowało



Koziołek Miecio - grał we wszystkich filmach z "epoki". Znalazł schronienie w Sierpcu. Nie wiem, czy weteran jeszcze żyje...



Przy zagrodzie z konikami



Zakątek z ulami



I kanapka na drogę :)


Polecam to miejsce wszystkim, którzy chcą poczuć klimat z końca XIX i początku XX w. Tym, dla których tradycja jest tak samo ważna jak rodzina, w której jest przekazywana z pokolenie na pokolenie. Poza tym to doskonałe miejsce na niedzielny spacer z rodziną właśnie lub też w towarzystwie zwariowanych, bratnich dusz.


Z kolekcji rzeźby ludowej ze zbiorów Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu


Zatem zapraszam na dawne Mazowsze!

12 komentarzy:

  1. Duśka, gdzie Cię znowu poniosło? Jesteś niesamowita. Wspaniałe miejsce i wielce ciekawa relacja.
    A kanapkę masz obłędną. :)
    Pozdrawiam Cię ciepło! Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... To był wspaniały dzień, poprzedzający bardzo ciężki tydzień, okupiony wieloma troskami i morzem łez. Ale wierzę, że będzie dobrze. Już jest lepiej. A skansen jest cudownym miejscem, potrafi dać dystans do wielu spraw. Tam człowiek zapomina o innym świecie. A "kanapkę" można kupić w karczmie. Chleb jest wspaniały. Ściskam :)

      Usuń
    2. Widzisz? Już lepiej :) Dzięki.

      Usuń
  2. Taki skansen w którym wiele się dzieje, jest jak wehikuł czasu, który przenosi w czasy niedawno minione...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Inko, dla dzieci to zupełnie inny świat, dziwią się jak można kiedyś było żyć bez światła i lodówki a co dopiero bez telefonu :) Jednak dzięki takim skansenom mamy możliwość obcowania z dawnym życiem i to jest cudne. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Twoje relacje się tak przyjemnie czyta. Wspaniale oddałaś klimat wioski w trakcie przygotowań wielkanocnych. Tak, to była podróż w czasie i przestrzeni. Bardzo ładne zdjęcia. A tym z mazowieckimi wierzbami wzbudziłaś u mnie romantyczny nastrój.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Romantyczny nastrój powiadasz... To się Twoja Żona ucieszy :) :) Pozdrowienia dla Was Obojga :)

      Usuń
  4. Takie miejsce to swoisty wehikuł czasu - chociaż na chwilę pozwala oderwać się od nie zawsze łatwej codzienności. Nie wiem czy tylko ja tak mam ale czasami mam wielką ochotę pożyć trochę w "dawnych" czasach...Rodzina mojej babci mieszkała kiedyś w Łowiczu, w chatce będącej dzisiaj zabytkiem - świetnie by pasowała do skansenu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też o tym myślałam. Ciekawy to eksperyment ile czasu człowiek współczesny wytrzymałby w takiej nieogrzanej chacie bez oświetlenia, gdzie wstawało się ze słońcem a chodziło spać z kurami :) Jedzenie robione na piecu a nie na kuchence indukcyjnej, gdzie czas wolny spędzało się na rozmowach z żywym człowiekiem... Jak długo obrośnięci w dobrobyt wytrzymalibyśmy w takich warunkach? Pozdrawiam serdecznie.
      P.s. Mam w planie Łowicz w maju ;)

      Usuń
  5. Kocham takie miejsca z klimatem i duchem minionej epoki.
    Zawsze przypomina mi się domek mojej babci i zapach pieczonego chleba w piecu chlebowym. Uwielbiałam sypiać pod pierzyną, na łóżku ze słomianym siennikiem.
    Ależ to były piękne czasy. Dzięki za przywrócenie dziecięcych wspomnień:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) Cieszę się, że moja praca przywołała uśmiech na twarzy, bo powróciły te miłe wspomnienia. Kiedy czytam takie komentarze to i ja się uśmiecham. To oznacza, że nie tylko mi tęskno za starymi, dobrymi czasami :) Proszę, rozgość się na blogu. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń