O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

środa, 14 września 2016

Tatry - Czerwone Wierchy - część 1: Dolina Tomanowa

W górskim ogrodzie,
czyli spacer Doliną Tomanową
Wyprawa na Czerwone Wierchy cz. I


Jakoś tak trudno siedzi się na kwaterze, kiedy niebo jest niebieskie, bez chmurki i z coraz wyższą temperaturą. Ponieważ maść działa i biodro mi nie dokucza, na dzień dzisiejszy planuję upolować cztery Czerwone Wierchy. Tym razem „dziabnę” je od innej strony.
Ostatnio, jak na nich byłam, wiało przenikliwe zimno, na ręce poszły rękawiczki, a na głowę czapka. W końcu rozpętała się burza a ja, zmykając w strugach deszczu, przemoczyłam buty, które musiałam potem wyrzucić. A najfajniejsze, że następnego dnia wylądowałam w zakopiańskim szpitalu. Relację z tej wyprawy, możecie przeczytać TUTAJ. Tym razem pogoda miała być bez zarzutu, a ja nie zamierzałam powtarzać sytuacji sprzed kilku lat.
Pobudka wcześnie rano nie należy do moich ulubionych rzeczy, ale chęć pójścia wyżej, skutecznie mnie motywuje. Ba, jestem w stanie nawet stwierdzić, że najtrudniejszy moment takiego dnia, to nie wspinaczka, lecz właśnie wczesna pobudka. Szybka toaleta i  jestem gotowa do wyjścia.
Łapię busik do Doliny Kościeliskiej. Przemierzam ją prawie biegiem. Jeszcze mało ludzi nią podąża. Tuż przy końcu doliny jest odbicie na zielony szlak wiodący Doliną Tomanową.


Niecałe cztery godziny i jestem u celu. Na początek nie wygląda to zachęcająco.



Początek zielonego szlaku - strona lewa. W prawo odbija szlak do Smreczyńskiego Stawu


Wkraczam na niego, by znaleźć się całkowicie sama na szlaku (i to w sezonie!). Początkowo szlak wiedzie przez las, nie jest ani specjalnie widokowy, ani przyjemny. Odgłosy lasu czasem są przerażające, zwłaszcza jeśli idzie się samemu. Moimi towarzyszami są Bolek i Lolek, czyli moje dwa kije, które chwilami robią więcej hałasu, uderzając o kamienie. Choć śmiesznie to zabrzmi, ale dodają mi otuchy. 


Na szlaku



Czy te pomruki to niedźwiedzia sprawka? A ten szelst to może ryś? Ooooo... zarobiłabym szyszką, wielkie dzięki wiewiórki :)


Las jeszcze paruje, słońce zaczyna grzać. Mokra trawa przyczepia się do nóg. Nade mną niebieskie niebo. Jest pięknie.


Poranek w dolinie



Przypomniały mi się słowa piosenki: "... tu w dolinie wstaje, mgłą wilgotny dzień, szczyty ogniem płoną, stoki kryje cień..."



Nawet ułamany świerk zaatakowały szkodniki



Gdzieś tam są Czerwone Wierchy :)



Wyżnia Polana Tomanowa


Smreczyński Wierch (2066 m n.p.m.)



Tomanowe Rzędy i Kozie Upłazki widziane z Doliny Tomanowej



Starorobociański Wierch (2176 m n.p.m.) oraz masyw Ornaku (1854 m n.p.m.)



Szlak w Dolinie Tomanowej wiedzie w kawałku wałem...



... albo blisko lasu...



... i przez gęste zarośla dzikich malin


Cała Dolina Tomanowa to jeden wielki botaniczny ogród górski. Tylko trzeba uważnie się przyglądać. Natura tworzy niepowtarzalne obrazy zamknięte w płatkach kwiatów czy kropelce rosy. Wie, gdzie wprowadzić odpowiedni kolor, by urozmaicić wędrowcom drogę. Dlatego czas poświęcony na przejście doliną wydłuża mi się sporo, no bo jak przejść obojętnie obok takich śliczności…


Tojad - choć to roślina trująca, jest bardzo malownicza



Już wiadomo skąd Swarovski czerpie swoje inspiracje... 



Biżuteria by Nature :) Tu poranne  kryształki na oście



Mała biała sierotka... bezimienna



A tu chyba ta sama odmiana, ale nie wiem jak się ten kwiat nazywa



Drakiew lśniąca



Bniec czerwony


Przy dawnym przejściu na Tomanową Przełęcz robię sobie przerwę. Obecnie szlak ten jest zamknięty ze względu na ochronę przyrody. Najpierw zamknęli to przejście Słowacy, potem także polskie służby.
Łapię łyczek wody i rozkoszuję się ciszą. Kiedy tak stoję, dochodzi do mnie młoda dziewczyna i miły pan, z którym potem mijamy się na szlaku i robimy sobie nawzajem zdjęcia. Wszyscy zmachani idziemy na Czerwone Wierchy.


Dawne przejście na Tomanową Przełęcz



Na szlaku



Widok w górę...


Tomanowe Rzędy oraz Kozie Upłazki odcinają się swą bielą od niebieskiego nieba. Co chwilę robię przerwę, by uwiecznić jakiś kwiatuszek. Jest pełnia lata, co w górach oznacza pełnię kolorów. I trwam w zachwycie przez kolejne kroki a z każdym pnę się coraz wyżej w kierunku Chudej Przełączki.


Tomanowe Rzędy i Kozie Upłazki



Na szlaku - widok na Ornak



Na szlaku - jego fragment to przejście przez kamienne osuwisko



Owoce borówki



Piękna delikatność kwiatów wrzosu



Upolowany dziewięćsił bezłodygowy



Dwie odmiany goździka okazałego



Różeniec górski



Wierzba żyłkowana


Po drodze, przy Karczmisku robię kolejną przerwę. Parę lat temu doszłam do tego miejsca i zawróciłam.


Przy Karczmisku - widok na Smreczyński Wierch, Kamienistą (z lewej) oraz Błyszcza i Bystrą (z prawej)


Przy Karczmisku 


Karczmisko - 2011 r.



Karczmisko - 2011 r.


Patrząc na mapę, w prostej linii, jestem blisko Ciemniaka. Ale do celu jeszcze ponad dwie godziny. Robię zdjęcie okolicy. A jest na co patrzeć. Cały masyw Ornaku, Starorobociański Wierch, Błyszcz i Bystra, Kamienista, Smreczyński Wierch i Tomanowy Wierch Polski.


Tomanowy Wierch Polski (1977 m n.p.m.), Smreczyński Wierch (2066 m n.p.m.), Kamienista (2127 m n.p.m.)



Smreczyński Wierch (2066 m n.p.m.), Kamienista (2127 m n.p.m.), Bystra (2248 m n.p.m.), Błyszcz (2158 m n.p.m.), Starorobociański Wierch (2176 m n.p.m.)



Starorobociański Wierch (2176 m n.p.m.), masyw Kulawca



Kulawiec i wystające znad niego dwa ostre czubeczki to Rohacze: Ostry i Płaczliwy


Wzrok biegnie mi ciągle w stronę Kominiarskiego Wierchu. Białe skały układają się prawie w literę V. Tak, to taka moja mała Victoria, zwycięstwo nad samą sobą i pobolewającym biodrem. Ale co tam, da się iść.


Kominiarski Wierch



Kominiarski Wierch. Na pierwszym planie żółty Omieg Górski



Takie widoki się ma, kiedy wędruje się zielonym szlakiem ponad Karczmiskiem



Kominiarski Wierch z widoczną zieloną Halą Stoły. Bliżej dwa sterczące czubki to: Wysoka Turnia i Upłazkowa Turnia


Kamienny szlak wyprowadza mnie na Chudą Przełączkę.


Szlak niedaleko Chudej Przełączki



Chuda Przełączka w centrum zdjęcia


Jestem na wysokości 1851 m n.p.m. Sporo osób już tu przebywa, nadchodząc od strony Doliny Kościeliskiej szlakiem czerwonym. 


Na rozstaju dróg...



A za mną droga na Ciemniaka


No to na dzień dzisiejszy koniec ciszy na szlaku :) Nie zabawiam na przełęczy zbyt długo, kierując się w stronę Czerwonych Wierchów.


Jeszcze niecała godzinka i kilka wzniesień do pokonania



Ten maleńki czubeczek to Giewont :) Tak prezentuje się z Chudej Przełączki



Nade mną niebo i wiatr, pode mną miasto Zakopane


C.d.n. …

15 komentarzy:

  1. Noooo! Duśka wróciła w Tatry! Będzie co czytać :) "Ba, jestem w stanie nawet stwierdzić, że najtrudniejszy moment takiego dnia, to nie wspinaczka, lecz właśnie wczesna pobudka" - jakie to prawdziwe jest :) Ja mam tak prawie zawsze :P Cztery Czerwone Wierchy zdobyłam raz, ale chętnie powrócę na nie jesienią. Ponoć wtedy są cudne. Fajne zdjęcia kwiatków. W nazewnictwie ich jestem kiepska. Jak na razie rozpoznaję z takich "zielsk" lepnicę bezłodygową - bardzo mi się podoba!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :0 ) Nie za dużo tych wypraw było, bo ogólnie plan był taki, żeby wypoczywać i łykać świeże powietrze. Wytrzymałam dwa pierwsze dni, bo padało, a potem poczłapałam wyżej... Tylko te pobudki, jak zawsze mnie przygniatają do poduszki :) Czerwone Wierchy jesienią są... czerwone. Sit skucina zabarwia je właśnie na ten kolor. A w zasadzie na rudo. Jest pięknie o każdej porze. Chętnie je zobaczę u Ciebie, niebawem nadrobię blogowe zaległości. Miłego wieczorku! :)

      Usuń
  2. Jak zawsze górskie rrelcje robią wrażenie!
    Ta piewsza roślinka to stwiam na jaskra tojadolistnego, na zdjęciach nie widć pokroju rośliny, ale z kwiatu podobny. Druga to może odmiana mięty, tylko warunki lokalowe ją cokolwiek znikształciły?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, że to kwiatek z rodziny jaskrowatych, ale to chyba nie ten, co myślisz. Cały problm, że one są do siebie czasem tak podobne, że trudno stwierdzić czy to ten, czy inny. Ja jeszcze myślałam, że to może szczawik zajęczy, ale znowu liście nie te... ach ta botanika :)

      Usuń
    2. szczawik jest niski, to smaczna ale przyziemna ;) roślina.

      Usuń
  3. Odnośnie pobudki to jakbym czytała o sobie. Już nie raz miałam ochotę wyłączyć budzik i przewrócić się na drugi bok. :D Na całe szczęście nigdy nie uległam i zawsze opłacało się wstawać. A na Czerwone Wierchy bym się wybrała. Byłam tylko raz, w liceum. Nie mam żadnych zdjęć, więc tak, jakbym nie była. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dalekie trasy, gdzie czas jest istotny, są jedyną motywacją, że muszę wstać rano. Moje "podkołderne" mamrotanie, że przecież mam urop, nie śpieszę się, nie pali się itp. schodzą na dalszy plan. Ale i tak jest to walka ze sobą ;) A Czerwone Wierchy lubię, pomimo tego, że tam zwykle wieje. Buźka :)

      Usuń
  4. Pokazałaś całe piękno wędrowania po tatrzańskich wierchach. Bardzo ładne zdjęcia. Wróciły też wspomnienia sprzed wielu lat. To był jeden z pierwszych moich szlaków zaliczonych w Tatrach, tylko, że w odwrotnym kierunku.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Miło czytać, że moje opisy komuś przywracają wspomnienia, a jak te są miłe, to już w ogóle ;) A jak tam po urlopie? Czy była "Wielka wyprawa na Wschód"? Uściski :)

      Usuń
    2. Była, tydzień Suwalszczyzna i drugi tydzień Podlasie. Pogoda co prawda nie rozpieszczała, ale na wycieczki była akurat. I tak nie planowałem plażowych dni. Żal by mi było straconego dnia. Posty będą, ale ja nigdy nie daję pod rzad kilku postów z tego samego terenu. Musisz się uzbroić w cierpliwość.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Super! Wiem, wiem, będę czekała, czytała, a zresztą, przecież ja ciągle u Ciebie bywam :) To do następnego "przeczytania" :)

      Usuń
  5. Zachwycające zdjęcia. Na Czerwonych Wierchach byłam chyba z 15 lat temu i bardzo żałuję, że moje górskie eskapady są już niestety niemożliwe /uraz kręgosłupa/, a nasze cudne góry mogę tylko podziwiać na blogach fascynatów takich jak Ty:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Mario, jeśli to będzie jakimś pocieszeniem, to powiem, że mój kręgosłup też nawalił, przez co trafiłam do zakopiańskiego szpitala. Wyrok brzmiał: dożywotni zakaz noszenia ciężkich rzeczy i zakaz "rumakowania" po górach. Ale co zrobić, jak się ma pasję? Spakować mniej rzeczy w plecak :) Trochę posłuchałam lekarzy, żeby nie było, ale w góry wciąż jeżdżę, ale już chodzę wolniej, wskutek czego zauważam więcej. Taki plus tego. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Wierzba żyłkowana. Może i maleńkie ale w końcu to Tatry. A drugi bez łodyżki i listków pozostanie bezimienny, za dużo jest podobnych.
    Pozdrawiam
    Slawek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sławku, jesteś Wielki! Dziękuję, trafiłeś w sedno. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń