KALISZ – dzień w cieniu wielkiej literatury
W maju
pojechałam na jeden dzień do Kalisza. Trochę mnie to miasto rozczarowało. Nie
wiem dlaczego, ale myślałam o tym mieście w kategoriach „wow”. Tymczasem blask
przygasł, choć ja, jak to ja, zawsze dopatrzę się czegoś pozytywnego. Winę za
to ponosi chyba Maria Dąbrowska, która stworzyła swe wielkie dzieło jakim są
„Noce i dnie”. Kalisz, jako swe miasto najpiękniejsze pod każdym względem, taką
„małą ojczyznę” przedstawiła w książce jako Kaliniec.
To do
Kalińca właśnie, jej główna bohaterka, Barbara Niechcicowa z domu Ostrzeńska,
wraca myślami nieustannie. Miasto jej dzieciństwa jest piękne, nowoczesne,
pełne radości, życia. O nim marzy, powraca wspomnieniami do swej wielkiej
miłości jaką był Józef Toliboski, który dla niej zrywał nenufary, brodząc w
wodzie w białym garniturze. I choć Barbara, po śmierci swego męża Bogumiła,
wraca do Kalisza, to skupiona na swych wspomnieniach, niespełnionych marzeniach
i zawiedzionej miłości, nie odnajduje w nim szczęścia. Powieść kończy się,
kiedy Barbara ucieka z bombardowanego Kalińca. Tu trzeba powiedzieć, że w
czasie I wojny światowej, Kalisz został prawie całkowicie zniszczony ostrzałem
artyleryjskim, podpalony i zdewastowany. W 1914 r. w gruzy obróciło się 95%
zabudowy staromiejskiej. Nawet historycy uważają, że było to najbardziej
zniszczone miasto w Polsce w czasie I wojny światowej. Po odzyskaniu
niepodległości przystąpiono do odbudowy miasta, zachowując średniowieczny układ
urbanistyczny. Miasto powstało jak Feniks z popiołów.
I teraz ja,
przemierzam ulice Kalisza i zadaję sobie to samo pytanie, co Barbara Niechcic:
„… Właściwie dokąd się to wszystko toczy i po co?...” Ano po to, żeby poznać
kolejne miasto na mapie Polski, gdzie jestem po raz pierwszy, a z którym
nieświadomie zetknęłam się już podczas ustnej matury. Ale o tym chwilę później.
Pierwsze co
widzę z okna autokaru to Sanktuarium Serca Jezusa Miłosiernego. Wiem, że w
środku ten zespół klasztorny jest bardzo ładny, jednak nie dane mi było zajrzeć
tego dnia do środka.
Kolejny
obiekt to miejsce jak najbardziej zabytkowe. Szkoda mi tylko, że zdjęcia
zrobiłam z tak bliska i w dodatku w czasie jazdy, ale co tam, kiedyś może
zrobię lepsze. Czy można zachwycić się starym budynkiem fabrycznym? Można,
jeśli weźmie się pod uwagę historię, jaką kryją te cegły. Patrzę oto na Fabrykę
Fortepianów i Pianin „Calisia”. Działała ona w latach 1878-2007 ( a w latach
1878-1947 jako Fabryka Fortepianów i Pianin Arnold Fibiger). Budynek jej został
wpisany do rejestru zabytków w 1991r. Fabryka przetrwała dwie wojny światowe,
rozbudowana w czasach PRL, upadła w 2007r. W czasie II wojny światowej, kiedy
nie było zapotrzebowania na instrumenty wysokiej jakości, fabryka produkowała
meble i skrzynie na amunicję. Wkomponowane w elewację, pamiątkowe medale, były
wygrywane przez fabrykę na licznych wystawach. Kalisz słynął z produkcji
instrumentów klawiszowych wysokiej jakości, których kilka, być może nawet
kilkanaście sztuk przetrwało w prywatnych domach. Zresztą najstarsze
towarzystwo muzyczne w Polsce powstało właśnie w Kaliszu.
Tuż obok, na
terenie fabryki mijam restaurację i hotel, w której dawniej kwitło życie
kulturalne. Budyneczek z końca XIX w. to dawna willa Fibigerów, właścicieli
fabryki.
Podążam
dalej. Omijam Cmentarz Ewangelicko-Augsburski na Górze Luterskiej. Cmentarz
protestancki założony przed 1689r. to jeden z najstarszych cmentarzy w Polsce.
Ciekawostką są tu grobowce przy murze graniczącym z cmentarzem katolickim. W
rzeczywistości są to miejsca pochówku tych samych rodzin, które były mieszane,
czyli część z nich wyznawała wiarę katolicką a część ewangelicką. Krypty w
środku nie były dzielone murem, ale zmarli spoczywali razem, każdy po swojej
stronie cmentarza.
Z okien
autokaru widzę pomnik Marii Konopnickiej. Przedstawiono ją tu jako korpulentną
kobietę otoczoną dziećmi. Kiedy młoda Maria, wówczas Wasiłowska, miała siedem
lat, rodzice jej przenieśli się do Kalisza. Tu też, w czasie jej 10 letniego
małżeństwa, na świat przyszło ośmioro dzieci. Dla dzieci też pisała swe utwory.
Na ślad wielkiej pisarki i poetki w Kaliszu jeszcze się natknę.
Tymczasem
mijam kościół rzymskokatolicki pod wezwaniem św. Gotarda, zbudowany na pocz. XX
w. Kiedy w czasie wojny zamykano lub niszczono świątynie, kościół ten przetrwał
i nie został zamknięty, ponieważ Niemcom spodobał się patron kościoła. Cóż, św.
Gotard pochodził z Bawarii…
Kalisz leży
na szlaku bursztynowym, o czym przekonuję się, przejeżdżając przez ulice
miasta. Wyobrażenie karawan kupców z towarami na szlaku bursztynowym śmiesznie
kontrastuje z nowoczesną, szeroką drogą pod baldachimem latarni ulicznych. Ale
to świadczy tylko o tym, że w dawnych czasach miasto to było ważnym ośrodkiem
także w handlu. O najwcześniejszych dziejach miasta napiszę osobnego posta,
gdzie pokażę jedną z atrakcji Kalisza.
Tymczasem droga prowadzi mnie do Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego. Teatr ten działa nieprzerwanie od dnia powstania, czyli od założenia go w 1801r. To trzeci, najstarszy teatr dramatyczny w Polsce. Budynek wzniesiono w latach 1920-1923 i jest wpisany do rejestru zabytków w 1979r. Od 1961r. teatr organizuje Kaliskie Spotkania Teatralne, coroczny festiwal teatralny, gdzie do konkursu zapraszane są wybitne premierowe przedstawienia bieżącego sezonu.
Tymczasem droga prowadzi mnie do Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego. Teatr ten działa nieprzerwanie od dnia powstania, czyli od założenia go w 1801r. To trzeci, najstarszy teatr dramatyczny w Polsce. Budynek wzniesiono w latach 1920-1923 i jest wpisany do rejestru zabytków w 1979r. Od 1961r. teatr organizuje Kaliskie Spotkania Teatralne, coroczny festiwal teatralny, gdzie do konkursu zapraszane są wybitne premierowe przedstawienia bieżącego sezonu.
Okazuje się,
że nie tylko Kraków posiada Planty. Mają je także Kaliszanie. Tu też po raz
pierwszy mogę natknąć się na mury miejskie. Kalisz został otoczony murami
obronnymi w połowie XIV w. Ich powstanie przypisuje się królowi Kazimierzowi
Wielkiemu. Wysokie na 6 do 9 m, były otoczone ze wszystkich stron odnogami
rzeki Prosny, a do miasta wiodły jedynie 4 bramy. Wśród zachowanych murów
wyróżnia się baszta obronna „Dorotka”, jedyna zachowana do dziś z XV w.
Także na
Plantach odnaleźć można jedyny w Polsce Pomnik Książki, choć Kaliszanie dodają
jeszcze przymiotnik – Książki Zniszczonej. Powstał z projektu Władysława
Kościelniaka, a wykonany przez Jerzego Sobocińskiego w 1978r. Upamiętnia on
zdarzenia z lat 40. XX w., kiedy to zasypano kanał Babinka, gdzie hitlerowcy
uprzednio zatopili w nim tysiące książek zarówno z polskich, jak i żydowskich
bibliotek. Próbowano książki odratować, osuszyć, ale bezskutecznie i wiele
woluminów przepadło na zawsze.
Spacerując
przez fragment parku, dochodzę do Placu Kilińskiego, gdzie u wylotu Plant, w
pobliżu szkoły, do której uczęszczał, znajduje się pomnik Adama Asnyka. To
kolejna postać z literatury polskiej, która związana jest z Kaliszem. Asnyk
urodził się w tym mieście, tu został ochrzczony, dorastał, uczył się i
przeżywał swe dobre i złe dni.
Autorem pomnika jest Jerzy Jarmuszkiewicz. Został odsłonięty w 1960r. Przez Kaliszan nazwany jest „Smutnym Asnykiem”, może dlatego, że jako członek Rządu Narodowego w czasie Powstania Styczniowego, nie mógł już nigdy wrócić do Kalisza, leżącego wówczas na terenie zaboru rosyjskiego. Poeta zamieszkał w Krakowie i tam też zmarł. Patrząc na ten pomnik złośliwi mówią: „z przodu masz szkoły muzyczne, z tyłu toalety publiczne, więc z przodu Tobie grają, a z tyłu na Cię srają”. Rzeczywiście, na wprost Asnyka mieści się szkoła muzyczna, a za jego plecami był swego czasu publiczny szalet.
Szkoła muzyczna - wejście. Gmach szkoły jako jeden z nielicznych przetrwał pożogę w 1914r., ponieważ stacjonowało tu wojsko pruskie
Swoje powiedzenie, nawiązujące do postaci Asnyka na pomniku, mają też Kaliszanki. Kiedy ich mężowie siedzą posępnie przy stole i myślą o niebieskich migdałach, te zazwyczaj mówią: „siedzisz jak ten Asnyk”. Trudno się z nimi nie zgodzić.
Ja jednak w głowie mam ciągle temat mojego pytania na ustnej maturze, które wyciągnęłam: „Poeci czasów niepoetyckich, Asnyk lub Konopnicka do wyboru”… Tak miałam na ustnym polskim. A, że z Asnykiem i poezją w ogóle jestem na bakier, to skupiłam się na biednej Konopnickiej, która i tak postanowiła akurat wtedy, schować się w mrokach historii, a w zasadzie mrokach mojej zestresowanej mózgownicy. Przez myśl wtedy, nie przyszły mi związki tych dwojga z Kaliszem, które to miasto, po latach będę oglądać z bliska.
Plac Kilińskiego, a właściwie to już widok na Plac św. Józefa: z lewej restauracja Dom Pielgrzyma, w tle wieże Bazyliki Kolegiackiej, a w środku dom towarowy, a kiedyś w tym miejscu stała cerkiew p.w. śśw. Apostołów Piotra i Pawła
Autorem pomnika jest Jerzy Jarmuszkiewicz. Został odsłonięty w 1960r. Przez Kaliszan nazwany jest „Smutnym Asnykiem”, może dlatego, że jako członek Rządu Narodowego w czasie Powstania Styczniowego, nie mógł już nigdy wrócić do Kalisza, leżącego wówczas na terenie zaboru rosyjskiego. Poeta zamieszkał w Krakowie i tam też zmarł. Patrząc na ten pomnik złośliwi mówią: „z przodu masz szkoły muzyczne, z tyłu toalety publiczne, więc z przodu Tobie grają, a z tyłu na Cię srają”. Rzeczywiście, na wprost Asnyka mieści się szkoła muzyczna, a za jego plecami był swego czasu publiczny szalet.

Swoje powiedzenie, nawiązujące do postaci Asnyka na pomniku, mają też Kaliszanki. Kiedy ich mężowie siedzą posępnie przy stole i myślą o niebieskich migdałach, te zazwyczaj mówią: „siedzisz jak ten Asnyk”. Trudno się z nimi nie zgodzić.
Ja jednak w głowie mam ciągle temat mojego pytania na ustnej maturze, które wyciągnęłam: „Poeci czasów niepoetyckich, Asnyk lub Konopnicka do wyboru”… Tak miałam na ustnym polskim. A, że z Asnykiem i poezją w ogóle jestem na bakier, to skupiłam się na biednej Konopnickiej, która i tak postanowiła akurat wtedy, schować się w mrokach historii, a w zasadzie mrokach mojej zestresowanej mózgownicy. Przez myśl wtedy, nie przyszły mi związki tych dwojga z Kaliszem, które to miasto, po latach będę oglądać z bliska.

Kolejny
budynek, który przyciąga mój wzrok to Pałac Komisji Województwa Kaliskiego. Klasycystyczny,
wzniesiony w latach 1823-1824, zabytkowy. W latach 1975-1998 siedziba urzędu wojewody kaliskiego. Dziś Starostwo Powiatowe. Niegdyś gościł koronowane głowy, jak chociażby cara Aleksandra I czy Mikołaja I, a także pruskiego króla Fryderyka Wilhelma III.
I tym sposobem
docieram do Bazyliki Kolegiackiej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w
Kaliszu. Świątynia ta powstała z fundacji abpa Jarosława Bogorii Skotnickiego w 1353 r.
Kościół przez lata był przebudowywany, obecny jest późnobarokowy. W 1965r.
wpisano go do rejestru zabytków. To narodowe sanktuarium św. Józefa z Nazaretu.
Wewnątrz znajduje się obraz Świętej Rodziny. Już w XVIII w. kustosz kolegiaty
kaliskiej zarejestrował i opublikował ok. 500 dowodów uzdrowień za przyczyną
św. Józefa. Po zawaleniu się kościoła w 1783r., odbudowano go i dobudowano
kaplicę dla obrazu Świętej Rodziny. Dziś świątynia przystrojona jest z okazji
chrztów i komunii świętych. Taki czas…
Bazylika Kolegiacka Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zwana jako Sanktuarium św. Józefa z Nazaretu

Tuż obok
Bazyliki mieści się Kościół Garnizonowy, wybudowany w latach 1592-1597. Jednak
dziś nie będę tam zaglądać, bowiem zmierzam do kaliskiej katedry.
Katedra św.
Mikołaja Biskupa w Kaliszu to ceglana świątynia w stylu gotyckim. Została
zbudowana w latach 1253-1257 z fundacji Bolesława Pobożnego i jego małżonki
Błogosławionej Jolanty. Wielokrotnie była przebudowywana, obecnie trzynawowa z
wieżą oraz kaplicą w stylu neogotyckim, dekorowaną malowidłami i witrażami
Włodzimierza Tetmajera.
Ołtarz główny barokowy z 1662r. Dawniej zawierał obraz Rubensa „Zdjęcie Chrystusa z Krzyża”, jednak dokonano zuchwałej kradzieży, a żeby zatrzeć ślady, podpalono świątynię. Od 1992r. kościół, za sprawą Jana Pawła II, został wyniesiony do rangi katedry. To właśnie tu ochrzczono Adama Asnyka, a Maria Konopnicka wzięła ślub, o czym świadczy stosowna tablica pod chórem. I znów moja ścieżka przecięła się z tymi, którzy zakręcili mnie na maturze.
Tablica pamiątkowa poświęcona wydarzeniu jakim było zawarcie związku małźeńskiego przez Marię Konopnicką
Ołtarz główny barokowy z 1662r. Dawniej zawierał obraz Rubensa „Zdjęcie Chrystusa z Krzyża”, jednak dokonano zuchwałej kradzieży, a żeby zatrzeć ślady, podpalono świątynię. Od 1992r. kościół, za sprawą Jana Pawła II, został wyniesiony do rangi katedry. To właśnie tu ochrzczono Adama Asnyka, a Maria Konopnicka wzięła ślub, o czym świadczy stosowna tablica pod chórem. I znów moja ścieżka przecięła się z tymi, którzy zakręcili mnie na maturze.

Niewątpliwie
najładniejszą częścią kościoła jest kaplica Matki Boskiej Pocieszenia, inaczej
Kaplica Polska, bądź też nazywana „Pod Orłami”. Jest maleńka, ale bardzo
wymowna z powodu witraży i polichromii o tematyce patriotycznej, wykonanych w
latach 1909-1912 przez Władysława Tetmajera (przyrodniego brata poety
Kazimierza Przerwy-Tetmajera).
Największy
sprzeciw władz carskich wzbudził w tej polichromii obraz – alegoria Umarłej
Polski. Kompozycja przedstawia śpiącą pod zaborami Polskę. Prawdopodobnie jest
to zmarła Aldona, pierwsza żona Kazimierza Wielkiego, okryta płaszczem z
gronostajów, jakie nosili królowie. Nad nią pochyla się Matka Boża, a obok
zmarłej z prawej strony mamy Kazimierza Wielkiego, św. Jadwigę Królową Polski i
Władysława Jagiełłę. Z drugiej strony zebrali się Kaliszanie wszystkich warstw społecznych,
modlący się do Maryi, by wskrzesiła umarłą Polskę. Wśród nich jest też
przedstawiony ranny robotnik z 1905r. Łaciński napis „Sub Tuum Praesidium
Confugimus” oznacza „Pod Twoją obronę uciekamy się”.
Alegoria Umarłej Polski, choć ręka zmarłej, zwrócona w górę, zdaje się mówić: "Jeszcze Polska nie umarła..."

Nad wejściem
polichromia przedstawia błogosławioną Jolantę, obok której stoją wielcy
kościoła polskiego oraz książęta i królowie. I tak mamy tu m.in. Mieszka III
Starego, abp Jarosława Bogorię Skotnickiego, Władysława Łokietka, Bolesława
Pobożnego, Zygmunta Augusta, Zygmunta Starego i Jana Kazimierza. I stóp Jolanty
klęczy Przemysł II.
I ostatnia
polichromia jest najmniejsza, bowiem na tej ścianie znajdują się dwa okna z
witrażami, wyobrażającymi Matkę Boską Częstochowską i Ostrobramską – także autorstwa
Tetmajera. Polichromia zaś ukazuje legendarnego Piasta Kołodzieja i Rzepichę
oraz ich syna Siemowita, do których przybyli na postrzyżyny (czyli obrzęd
obcięcia włosów dzieciom płci męskiej), dwaj wysłannicy – święci: Cyryl i
Metody.
Całość
wszystkich polichromii otacza fryz z piastowskimi orłami.
Pora wyjść
na zewnątrz. Jeszcze szybki rzut oka na dzwon „Mikołaj”. W 1912r. umieszczono go
na dzwonnicy, choć wykonany był już dwieście lat wcześniej. W czasie II wojny
światowej został zrabowany i przeznaczony na złom. Odnaleziony we Wrocławiu,
powrócił po wojnie do Kalisza, lecz już uszkodzony.
Kierując się
w stronę rynku, natrafiam na płaskorzeźbę Fryderyka Chopina na jednej z
kamienic. W latach 1826-1830 Fryderyk Chopin aż sześciokrotnie przebywał w
Kaliszu. Miał tu swych przyjaciół, a w kamienicy u zbiegu rynku i ulicy Zamkowej,
tańczył mazura z Pauliną Nieszkowską, piękną córką prezydenta miasta, właściciela
kamienicy. Stało się to podczas balu, jak wyprawiali bogaci rodzice panny na
wydaniu. Niestety miłości z tego tańca nie było. Za to Kalisz był ostatnim
miastem Królestwa Polskiego, gdzie Chopin zatrzymał się na dłużej przed swoją
emigracją, za co wdzięczni Kaliszanie ufundowali tę pamiątkową tablicę.
I oto przed
moimi oczami ukazuje się Główny Rynek. Tu zbiega się aż dziesięć ulic. Rynek
został wytyczony w XIII w. Do XIX w. na rynku wokół ratusza usytuowane było
miejsce targowe. Obecna zabudowa pochodzi z lat 20 i 30. XX w. Od 2016 r. na Głównym
Rynku prowadzone są badania archeologiczne. Odkryto m.in. studnię z XII w. oraz
pozostałości drewnianych kramów, tzw. jatek. Teraz patrzę na rozkopany i
zasłonięty niezbyt urodziwymi parkanami rynek, który nie wydaje mi się
urokliwy. Serce miasta, którym tak zachwycała się Barbara Niechcic i sama
autorka powieści, Maria Dąbrowska. Mnie nie zachwycił on wcale. Postanawiam
spojrzeć na niego z innej perspektywy. W tym celu wdrapuję się (za pozwoleniem
ochrony ratuszowej) na wieżę.
Medaliony z wizerunkami zasłużonych dla miasta na jednej z kamienic na rynku. "Wiszą" od lewej: Adam Asnyk, Maria Konopnicka, Stefan Szolc-Rogoziński(podróżnik, badacz Afryki, urodzony w Kaliszu w 1861 r) oraz Maria Dąbrowska

Niewątpliwie
główną budowlą rynku jest właśnie Ratusz. Neoklasycystyczna budowla została
wpisana do rejestru zabytków w 1993r. Wzniesiono ją w latach 1920-1924
staraniem Komitetu Odbudowy Kalisza. W czasie prac remontowych w 2014r. odkryto
fragmenty murów XIX w. ratusza z zachowanymi łukami. Dziś oczywiście jest to
siedziba władz miasta.
Tablica pamiątkowa na boku ratusza. Górna jej część poświęcona jest ofiarom I wojny światowej, dolna zaś pomordowanym w czasie II wojny światowej

I oto po
schodkach mozolnie wchodzę na wieżę ratuszową.
Widok na panoramę miasta wynagradza mi wcześniejsze, niechętne miastu, myśli. Odkrywam miejsca, które tego dnia zobaczyłam. Czerwone dachy kamienic zdają się łączyć w całość.
Panorama I: od lewej: Bazylika-Sanktuarium św. Józefa z Nazaretu, Dach Pałacu Komisji Województwa Kaliskiego, Kościół Garnizonowy, z zielonym dachem Centrum Kultury i Sztuki i za nim Park Miejski. Ulica prowadzaca z lewej strony to Mariańska, a prostopadła do niej to Łazienna
Panorama II: od lewej: Centrum Kultury i Sztuki, Park Miejski, obok parku z prawej mały daszek Teatru im. W. Bogusławskiego. Widoczna ulica to Piekarska
Panorama III: od lewej: daszek Teatru im. W. Bogusławskiego, na horyzoncie wieża kościoła p.w. św. Gotarda, gmach z kolumnami, czyli Pałac Trybunalski i wreszcie kościół p.w. Stanisława Biskupa i klasztor ojców Franciszkanów przy ulicy św. Stanisława
Panorama IV: od lewej: Pałac Trybunalski, Kościół oo. Franciszkanów, kamienice przy Rynku Głównym. Na zdjęciu widoczny zbieg ulic: Rzeźniczej i św. Stanisława
Panorama V: od lewej: kościół oo. Franciszkanów, ciut w prawą stronę, obok białego bloku, przyklejony budynek III LO im. Kopernika. Z przodu kamienice przy Rynku Głównym. Ulica z lewej to św. Stanisława, z prawej Śródmiejska
Panorama VI: od lewej: III LO im. Kopernika, okrągły budynek na horyzoncie to szpital im. L. Perzyny. Widoczne kamienice u zbiegu ulic: Śródmiejskiej i Złotej
Panorama VII: w środku w głębi budynek II LO im. T. Kościuszki, szpital im. L. Perzyny oraz z prawej widoczny budynek i komin Fabryki Fortepianów i Pianin Calisia
Panorama VIII: po środku budynek z kominem to Fabryka Fortepianów i Pianin Calisia, obok Nowy Rynek, z prawej Katedra Kaliska, czyli kościół p.w. św. Mikołaja Biskupa. Widoczna ulica to Piskorzewska
Panorama IX: od lewej: Nowy Rynek, kościół p.w. św. Mikołaja Biskupa, czyli katedra kaliska. Widziany zarys ulicy to Kanonicka
Panorama XI: ulica Zamkowa, za kamienicą z różową fasadą, prostopadły budynek z długim czerwonym dachem to I LO im. A. Asnyka w Kaliszu, dalej za kominem Plac Kilińskiego i z prawej ponownie Bazylika Kolegiacka - Sanktuarium św. Józefa z Nazaretu
A trzeba przyznać, że to właśnie kamienice urzekły mnie w Kaliszu najbardziej. Cóż, zmieniłam lekko zdanie i wcale nie mówię miastu dość. Być może jeszcze kiedyś zawitam do tego miejsca, które tak przyciągało wielkich polskiej literatury.
Klasycystyczny gmach Banku Polskiego, wzniesiony na początku XX w. według projektu Mariana Lalewicza. Już w 1894 r. znajdował się w tym miejscu budynek, w którym swą siedzibę miało Towarzystwo Cyklistów.
Ulica Garbarska i przypadkowo odkryte przeze mnie Muzeum im. G.J. Osiakowskich, które z pewnością stanie się celem, o ile zawitam jeszcze do Kalisza
Widok na panoramę miasta wynagradza mi wcześniejsze, niechętne miastu, myśli. Odkrywam miejsca, które tego dnia zobaczyłam. Czerwone dachy kamienic zdają się łączyć w całość.










A trzeba przyznać, że to właśnie kamienice urzekły mnie w Kaliszu najbardziej. Cóż, zmieniłam lekko zdanie i wcale nie mówię miastu dość. Być może jeszcze kiedyś zawitam do tego miejsca, które tak przyciągało wielkich polskiej literatury.


Póki co schodzę
znów po schodkach, by udać się na ciepły posiłek, którego ostatecznie w pewnej
restauracyjce nie dostaję. Znów pojawia się zgrzyt. Cóż, nie wszystko musi
zachwycać, nie zawsze jest wszystko wedle naszych myśli.
W wędrówce
ulicami miasta towarzyszyła mi moja Ciocia, którą serdecznie pozdrawiam (jak
zawsze z czułością) a czas wspólnie spędzony był dla mnie większą radością, niż
zabytkowe budynki w mieście. Moja mina na to wspomnienie z pewnością nie
przypomina posępnej miny Asnyka, który jak siedział, tak będzie siedzieć na
placu.
W następnym
poście opowiem Wam znów o Kaliszu i jego pewnej atrakcji.
Zatem do zobaczenia
niebawem!