O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

wtorek, 17 października 2017

Norwegia cz. II: Larvik

Norwegia po raz pierwszy,
czyli  poniedziałki 
to kiepski czas na zwiedzanie…

DZIEŃ 2: Poniedziałek 28 sierpnia 2017r.

Po ekscesach poprzedniego dnia, kiedy to spojrzałyśmy z Grażką na Norwegię z góry, postanowiłyśmy, że w poniedziałek najpierw się wyśpimy, a potem rozdzielimy. Po śniadaniu ruszamy do najbliższej, większej miejscowości, czyli Larvik. Grażka jedzie do pewnej pani, której pomaga w zamian za norweskie konwersacje, a ja, cóż, włączam piąty bieg i idę pozwiedzać miasto.
Zaczynam od rynku, który zupełnie inaczej wyglądał, kiedy patrzyłam na niego przez Street View. Kilka osób siedzi na ławeczkach i rozmawia ze sobą. Sam rynek nie zachwyca, choć dawniej był całym centrum życia. Przy nim istna mieszanka architektoniczna. Nie brakuje pokomunistycznych molochów obok małych, drewnianych domów. 


Rynek w Larvik



Na rynku



Po norwesku -rynek



Ulica Nansetgata, odchodząca od rynku

Przyzwyczajona do tego, że na rynku kwitnie zwykle życie, głównie handlowe, że wszędzie, gdzie się nie obrócisz, masz stragany albo sklepiki z pamiątkami, które choć badziewne, zawsze znajdą nabywców, jestem zaskoczona, że tu zieje pustką. Nie mogę uwierzyć, że nie ma tu byle stolika z kartkami pocztowymi… Co gorsza, jak się potem spostrzegłam, w żadnym miejscu tego nie było. Kartki, dość ładne, mogłam zakupić w Oslo, ale to już była musztarda po obiedzie.
Ale wracając do spaceru po mieście…
Najstarszy, znany ludziom zapis z nazwą Larvik, pochodzi z 1512 r. Holenderscy żeglarze nazwali tak zatokę, używając nazwy Laghervik. Osadnictwo rozwinęło się tu ok. 1620 r. Przyczyniła się do tego rzeka Farris, którą spławiano drewno oraz huta, należąca do duńskiego szlachcica. W XVII w. miasto było prywatną posiadłością norweskiego namiestnika i syna króla – Ulrika Fredrika Gyldenløve. W 1750 r. powstała tu baza marynarki wojennej – Fredriksvern. Do 1814 r. Norwegia była pod duńskim panowaniem.


Mozaika przedstawiająca Brunlanes, czyli dawną parafię i gminę Larvik



Na rynku



Pomnik Johana Sverdrupa, ojca parlamentaryzmu i założyciela klubu żydowskiego. Był burmistrzem Larvik, przewodniczącym parlamentu i premierem.


Zabudowa miasta była głównie drewniana, co wiązało się z częstymi pożarami. Przy głównych ulicach znajdowały się piętrowe domy, za nimi mniejsze, stawiane gdzieś na zboczach pagórków. Domy wzdłuż ulicy Kongeveien, w XVII w. zamieszkiwali rzemieślnicy. Potem wprowadzali się tam mieszczanie. W budynkach przy rynku były sklepy, gdzie sprzedawano wszystko: od artykułów spożywczych, mięsa czy owoców, po ubrania, tkaniny, czy inne artykuły przemysłowe. Dzisiejszy wygląd rynku zmienił się po pożarze miasta. 


Przykład piętrowej zabudowy Larvik



Ten czerwony gmach to posterunek policji w Larvik, obok agencja nieruchomości w drewnianym budynku

Ale właśnie te domy, stały się motywem przewodnim całej mojej podróży po Norwegii. Tylko jeszcze o tym nie wiedziałam. Zresztą Larvik to miejsce, które skupia w sobie najwięcej drewnianych domów w skali całej Skandynawii. W spisie z 1972 r. widnieje liczba 1115 budynków. Warto podkreślić tu, że to właśnie w Larvik powstała jedna z pierwszych społecznych instytucji, a była nią budowa szpitala. Działo się to w 1735 r.


Tak powinny wyglądać wszystkie domy - kolorowo :) Napis tego graffiti głosi ( w wolnym tłumaczeniu), że "człowiek zawsze znajduje się tam, gdzie grał jako dziecko", czyli wracamy do czasów dzieciństwa




Znalazłam taki napis na chodniku. Nie wiem co znaczy, może coś w rodzaju: dziękujemy za więcej impulsów?




I kolejne graffiti na jednym z budynków w Larvik

Teraz, w 2017 r. przemierzam ulice Larvik, nigdzie się nie śpiesząc. W końcu mam dzień odpoczynku.
Idę pod górkę, by na chwilę spojrzeć na park miejski, a właściwie na bukowy las – Bøkeskogen. Ot, zwykły park, alejki, drzewka, kamienie. Ale nie tego mi dzisiaj trzeba.


Las bukowy Bøkeskogen



Las bukowy Bøkeskogen



Przed parkiem pomnik poety lirycznego, Gunnera Reiss-Andersena, urodzonego w Larvik


Wracam ulicami miasta i ulicą Bøkkerfjellet dochodzę do punktu widokowego. Wdrapuję się po schodkach na skałę, gdzie umieszczony jest mały budynek z sygnaturką. Patrzę na zabudowę miasta, a potem w dal, na horyzont, na Larviksfjorden. 


Punkt widokowy w Larvik. Cała miejscowość pokryta jest skałami, z których albo wyrastają domy, czy hotele, albo stanowią punkty widokowe



Widok z góry: z lewej strony kolorowy budynek Centrum Kultury Bølgen, z prawej budynek banku DNB Larvik



Larvik - stacja kolejowa i dzielnica Tollerodden



Tollerodden i część portowa Larvik. Za półwyspem wyłania się jeden z promów Color Line, kursujący m.in. do Szwecji, Danii czy Niemczech



Larviksfjorden



Larviksfjorden znad armat



Dzielnica Langestrand


Chwilę spaceruję wokół punktu widokowego i schodzę stromymi schodami na ulicę Storgata, główną arterię miasta, łączącą wschód z zachodem, biegnącą wzdłuż części portowej. Przy niej zlokalizowany jest hotel Grand Farris.


Żółty budynek to hotel Grand Farris, a obok Źródło Króla Haakona



 Centrum Kultury Bølgen, widziany od strony przejścia do dzielnicy Langestrand



Na nadbrzeżu obok Farris Bad, czyli hotelu i spa w jednym



Związki miasta z wodą podkreślane są nawet w dekoracji budynków


Nie da się ukryć, że w miejscowościach takich, jak Larvik, sercem miasta nie jest rynek, a port, przystań jachtowa, port przeładunkowy. To tam skupia się życie. Ale zanim tam dotrę, postanawiam iść w kierunku dawnej, biednej części miasta, a dziś mieszczącej skupisko drewnianych domów – Langestrand. Moim celem jest Muzeum w Larvik. Niestety poniedziałek to nie najlepszy czas na zwiedzanie tego typu obiektów, więc muszę się obejść smakiem. W Norwegii, podobnie jak u nas, muzea mają wolne w poniedziałki.


Muzeum miasta Larvik



Na terenie muzeum



Na terenie muzeum, z prawej brama wejściowa



Centrum Kultury Bølgen w oddali


Chwilkę kręcę się między zabudowaniami i posłusznie wracam nad nadbrzeże. Idę wzdłuż linii kolejowej, łączącej Larvik ze stolicą. Larvik oddalone jest o dwie godziny drogi pociągiem od Oslo. Droga kolejowa powstała w 1881 r. Budynek stacji to projekt Balthazara Conrada Lange.


Linia kolejowa łącząca Larvik z Oslo



Budynek stacji kolejowej w mieście


Przechodzę przez tory i kieruję się na pomosty. Świeci słońce, ale wieje wiatr. Jeszcze nie wiem, że to zwiastun pogorszenia pogody. Czuję się cudownie. Na nadbrzeżu jakiś chłopiec łowi ryby. Mewy skaczą jak opętane. Liczą na jedzonko. Kawałek dalej łowi ryby jakaś kobieta. Proszę ją o zdjęcie, uśmiecha się i przeprasza, że jej ręce śmierdzą rybą. Macham ręką, że to nic. Jest wspaniale. Swoją drogą, nie przyszłoby mi na myśl, by łowić ryby w takim miejscu.


Miasto od strony pomostów



Na miejskim molo, nade mną dzielnica Tollerodden i charakterystyczna wieża kościoła



Cztery gracje :)



Tollerodden z mola



Budynek z flagą to ratusz miejski


Patrzę na Tollerodden z charakterystyczną sylwetką kościoła. Powoli idę w tamtą stronę.



Pomosty w Larvik. W tle Tollerodden



Larviksfjorden wcinające się w miasto


Po drodze pytam o Muzeum Morskie, czyli Sjøfartmuseum. Idę we wskazanym kierunku. Oczywiście, poniedziałek, zamknięte. No tak, zapomniałam po raz drugi, że to niezbyt dobry dzień na zwiedzanie.


Muzeum Morskie



Oscar Wisting urodził się w Larvik w 1871 r. Był polarnikiem i wojskowym, a przede wszystkim znalazł się w ekipie Roalda Amundsena, a podczas jego ekspedycji na biegun południowy, stanął na nim, jako jeden z pierwszych. Co niesamowite, zmarł w swojej dawnej kajucie na statku Fram, prawdopodobnie na zawał serca, uprzednio będąc kapitanem doprowadzającym słynny statek do Oslo, gdzie powstało muzeum Fram...



Zabudowa Larvik



To chyba coś w rodzaju hotelu...



Na tyłach Muzeum Morskiego



Jeden z domów na ul. Kirkestredet


Podążam do dzielnicy Tollerodden, gdzie znajdował się niewielki port. Mieszkali tam pracownicy hrabiego U.F. Gyldenløve. Tu też znajdowała się rezydencja i dom głównego celnika, Carla Fridericka Gethera. Bo trzeba wiedzieć, że Larvik w 1633 r. uzyskał urząd celny. Obowiązki funkcjonariusza celnego, wyznaczonego przez króla, pełnił naczelnik poczty, który także mieszkał w Tollerodden.
Niewątpliwie atrakcją w tej części Larvik jest dom Colina Archera – słynnego norweskiego architekta morskiego i budowniczego statków. Jego najbardziej znanym wytworem był, wyprzedzający swą epokę, bardzo nowoczesny statek Fram, ten sam, który Archer stworzył na potrzeby wypraw polarnych. Wziął on udział w wyprawie Frithjofa (matko, co za imię) Nansena na biegun północny, a potem w wyprawie Roalda Amundsena na biegun południowy. Statek ten ma się dobrze na progu XXI w., stoi obecnie w Muzeum Fram w Oslo. Jak dojdę do relacji ze stolicy, przedstawię opis obiektu, bo naprawdę to niezwykłe miejsce.


Popiersie Colina Archera przed jego domem



Dom stoczniowca - Colina Archera



Pomnik Thora Heyerdahla, autorstwa Nico Winderberga, który odsłonił sam podróżnik w 1989 r. Co ciekawe, ten znany etnograf i podróżnik, także urodził się w Larvik :) 

Teraz mogę jedynie popatrzeć na dom tego stoczniowca. Leży on w urokliwym miejscu. Tuż obok znajduje się punkt widokowy, z którego rozpościera się widok na Larviksfjorden. Siadam na ławeczce, ale wiatr mnie skutecznie przegania. Wieje coraz bardziej, a od wody to się jeszcze bardziej nasila.


Idę na punkt widokowy



Prom Color Line w porcie



Jest cudnie, ale wieje mocno



Prom Color Line



Larvik - z prawej dom Colina Archera



Wcinający się w ląd Larviksfjorden



Larviksfjorden



Miasto widoczne z Tollerodden



Tollerodden


Wracam więc, pod kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy.  I tu niespodzianka. Kościół zamknięty na cztery spusty. No dobra, na jeden zamek.
Sam kościółek został zbudowany na zlecenie hrabiego U.F. Gyldenløve w 1677 r. z powodu jego trzeciego wesela. Wieża jest z 1761 r. Malarstwo z XVI w. autorstwa Lucasa Cranacha jest jednym z najcenniejszych zabytków kościelnych. Kościół ozdobiony w stylu rokoko, którego nie mogę zobaczyć w środku. Dzwonnica kościelna została zbudowana jednocześnie ze szpitalem, gdzie pomoc mogły dostać osoby biedne i potrzebujące pomocy. Obydwa budynki były własnością hrabiego.


Kościół p.w. Świętej Trójcy - kościół parafialny w Larvik



Dawny szpital, należący do hrabiego


Obok kościoła znajduje się mały cmentarz, gdzie stoi kilka nagrobków, pamiętających XVIII i XIX w. Z pewnością chowano tam zasłużonych dla miasta. Zresztą do dziś kościół jest parafią w Larvik. Tu też odbyła się pierwsza tura wyborów do Zgromadzenia Narodowego w 1814 r.


Kilka starych nagrobków na małym cmentarzu



Anioł z jednego z nagrobków. Zaciekawiło mnie to, że Anioł unosi dwoje dzieci...

Siadam na ławce obok pomnika Arne Vigelanda, postawionemu ku czci ofiar II wojny światowej. Nogi odpoczywają, ja posilam się kanapką i chwytam łyczek herbaty z termosu. To nasz punkt zborny z Grażką. Ale mam jeszcze ponad godzinę do umówionego spotkania.


Pomnik ku czci ofiar II wojny światowej



Jeden z domów na Tollerodden...



... w dodatku z fajnymi drzwiami :)



Fontanna z chłopcem na skwerku w Larvik


Idę w stronę miasta, by przyjrzeć się z bliska Rezydencji, czyli pałacowi hrabiego. Oczywiście mowa tu o Ulriku Frederiku Gyldenløve, który był nieślubnym synem króla, a hrabstwo Larvik zostało ustanowione, by zapewnić mu prestiż i godne życie. Rezydencja została zbudowana w 1674 r., a ogrody okalające posiadłość, w 1680 r. Aż do 1811 r. Herregården było własnością hrabstwa. Od 1821 r. odkupiło je miasto.
Oczywiście, po raz kolejny, przekonuję się, że poniedziałek to zły dzień… itd. Ten oddział Muzeum w Larvik, muszę obejrzeć jedynie z zewnątrz.


Herregården, czyli Rezydencja



Dr Hans Teilmann Hansteen, ur. w 1878 r., zm. w 1962 r. - przewodniczący Stowarzyszenia Muzeów. Aktywnie uczestniczył w odbudowie dworu. Przez 40 lat kierował zebraną kolekcją.



Rezydencja hrabiego - widok od strony ogrodu

Barokowe ogrody złożone były z alejek, wysokich żywopłotów, w których zapewne radośnie plotkowano. Były tu oczka wodne, rabatki pełne kolorowych kwiatków i fontanna. W ogrodzie nie zabrakło domku ogrodnika, stajni, wozowni itp. Od ok. 1860 r. część z tych zabudowań wykorzystano jako miejsca użyteczności publicznej lub fabryki.  W 1860 r. na terenie ogrodów powstała pierwsza szkoła, którą w 1900 r. przeniesiono do budynku Rezydencji.


Alejka z żywopłotem w pozostałości barokowego ogrodu



Herregården od strony ogrodu



Budynki, które należały dawniej chyba do Rezydencji



Herregården od strony ulicy



Tu najlepiej widać, że na tyłach dworu jest skała, jakich pełno jest w Larvik

A już trzy lata później, zbudowano obok dworu, więzienie. Sama placówka, która istnieje do dnia dzisiejszego, a także izba chorych, były ufundowane przez miasto i hrabiego, a zbudowane dzięki podatkom, pochodzącym z hrabstwa. Zaprojektowało go dwóch norwesko-niemieckich architektów: Heinrich Ernest Schirmer i Wilhelm von Hanno.


Dawne i obecne więzienie w Larvik



Napisy na skale to inskrypcje kilku starożytnych królów i podpisy króla Haakona i króla Olava z ich wizyt z okazji jubileuszów miasta w 1946 r. i 1971 r.



Dowód na to, że Norwegowie są zakręceni :)


Tuż obok znajduje się nowoczesny budynek. Jego bryła przyciąga mój wzrok. To Mesterfjellet Skole, czyli szkoła dla dzieci i młodzieży, a dokładnie 10 klasowa szkoła podstawowa. Wybudowano ją w 2014 r. Jej motto to „ćwiczenia mistrzów”. Kto wie, może jakiś mistrz z niej wyjdzie.


Szkoła podstawowa w Larvik



Nowoczesna bryła Mesterfjellet Skole


Przed wejściem praca publiczna Irene Nordli „Eggevokteren” (Opiekun jajka?) Nie pytajcie co to ma być, bo nie wiem. Dzieci już się uczą od 15 sierpnia, wcześniej zaczynają od polskich rówieśników. Uciekam przed szkołą, przecież mam urlop.


Coś... ???


Przechodzę obok fontanny ze scenką rodzajową, przedstawiającą matkę kąpiącą dziecko w misce. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Norwegowie mają fantazję co do stawianych pomników.


Fontanna miejska



Ahlert Hysing - rektor, ur. w 1793 r. w Kopenhadze, zm. w 1879 r. w Larvik. Norweski nauczyciel, polityk, szef gimnazjum. Popiersie przeniesiono z grobowca na cmentarzu w Larvik, do parku na zewnątrz gimnazjum.


Idę znów w kierunku kościoła. Przechodzę obok dawnego szpitala i schodzę alejką w dół, ku przystani jachtowej. Wieje tak, że bez kaptura się nie obejdzie. Tym razem podziwiam kościół z tyłu, poprzez zatoczkę Kirkebukta, czyli kościelną.


Kościół p.w. Świętej Trójcy - widok od strony zatoki kościelnej



Tollerodden od drugiej strony



Róża wiatrów wyryta na skale?



Tollerodden



Skały Tollerodden



Koniec portu przeładunkowego


Spędzam tu chwilę, patrząc na tę bardziej przemysłową część miasta. Jachty kołyszą się na wodzie, jest cicho i spokojnie. Nie ma żadnej żywej duszy. Tylko ja i woda.


Budynek Stowarzyszenia Łodzi



W marinie



Supły i supełki żeglarskie



Marina w Larvik



Tollerodden - widok z mariny



W porcie jachtowym Larvik



Vern Miljøet! - Chroń środowisko! W marinie można spotkać pojemniki na torebki na śmieci

O mały włos, a nie zobaczyłabym Jej… Siedzi na kamieniu, ze smutnym wyrazem twarzy. Dziewczynka z Larvik, która wygląda jak kopia kopenhaskiej syrenki. Malutka figurka wklejona tuż obok budki Stowarzyszenia Łodzi. Uśmiecham się na Jej widok. A więc, nie jestem sama w marinie…


Dziewczynka z Larvik - moja robocza nazwa, bo nigdzie nie mogę znaleźć informacji na jej temat



Dziewczynka z Larvik na tle mariny



Co tu robisz mała dziewczynko?


Dochodzi 17.00. Wracam pod pomnik, gdzie umówiłyśmy się z Grażką. Obie, punktualnie się zgrywamy i jedziemy do domu. Czuję ściągniętą wiatrem twarz. Nakładam tonę kremu. Będzie dobrze. Co ja mówię, przecież jest dobrze!


Fajne drzewko na terenie szkoły w Larvik. Mam wątpliwości czy to olszyna...


To, co zachwyciło mnie w Larvik, to Parki Poezji. Urocze sentencje, fragmenty wierszy, słynne zdania słynnych osób, umieszczone w przestrzeni użytkowej. Czasem schowane, prawie niewidoczne, a czasem rzucające się w oczy na dzień dobry.


 "W domu będą ludzie. Domy są jak ludzie. Ludzie potrzebują domów i domy potrzebują ludzi na chwilę" (moje wolne tłumaczenie)



Poezja Gunnara Reiss-Andersena "Do serca" (tego samego, którego pomnik stoi przy bukowym lesie Bøkeskogen)



Tu poezja prawie stapiająca się z budynkiem



"Zrób pierwszy krok w wierze. Nie musisz patrzeć na całe schody, po prostu zrób pierwszy krok" - myśl Martina Luthera Kinga Jr.



Filozofię S. Kirkegaarda przerabiałam na studiach, ale bardzo przepraszam - nic nie pamiętam...



Jakie to ładne...


To miał być dzień odpoczynku, a wyszło jak zwykle u mnie, czyli szwendactwo pospolite. Ale nie przyjechałam do Norwegii, by siedzieć w miejscu i podziwiać jeden widok. Mój apetyt na norweskie pejzaże jeszcze się wzmógł. Ha, jutro znów włączę szwendacze.


Szwendać się będę, ale nie konno :)



DZIEŃ 3: Wtorek 29 sierpnia 2017 r.

Tak… Jednak wiatr hulający mi pod kapturem poprzedniego dnia, nie zwiastował wyśmienitej pogody. Od rana leje jak z cebra. Niby rano ubieram się i jestem gotowa do wyjścia razem z Grażką, która dziś cały dzień będzie na szkoleniu. Ale dopadają mnie dwie myśli. Pierwsza – co będzie jak przemoczę buty? Na zmianę mam tylko szmaciane trampki. A druga myśl, to bardziej stwierdzenie bólu w podbrzuszu. Decyduję się zatem na pozostanie w domu. Wtedy okazuje się, że tego dnia udowadniam światu, żem kobietą jest i basta. No i skończyło się rumakowanie. Mam przymusowy odpoczynek.
Zjadam śniadanie, na które składają się kanapki z kiełbasą z renifera. Kiedy na facebooku publikuję zdjęcie talerza z kanapkami, wielu nie może mi darować, że zjadłam Rudolfa, więc Świąt nie będzie. Ufam, że jednak to nie był Czerwononosy.


Kiełbasa z renifera, która smakuje jak salami


Zatem siedzę w domu i piszę dla Was relację ze wspinaczki na Gaustatoppen. Póki pamięć świeża. A jutro… Jutro mam plan zawędrować na koniec świata. I lepiej, żeby przestało padać i boleć…


C.d.n. …

6 komentarzy:

  1. Świetny pomysł z tymi sentencjami. Można bez końca łazić, szukać i tłumaczyć.
    No ale ten Rudolf... Już wiem do kogo zgłoszę się reklamacją, jak pod choinką będzie pusto w tym roku. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak wrocławskie krasnale ;) Jeśli było po angielsku to tłumaczyłam, ale po norwesku to już gorzej... Teraz jestem prawie przekonana, że jednak to nie był Rudi... takl, z pewnością nie był, przecież ofukałby mnie, a ten był cicho. :) :) :)

      Usuń
  2. Jedna miejscowość, a tyle ciekawych spojrzeń. Bardzo spodobała mi się szkoła. Port również, zwłaszcza te drewniane domki. No i te napisy. Do tłumaczenia takich sentencji dość dobrze sprawdza się Google Translator w komórce. Robisz komórką zdjęcie i zaznaczasz obszar tekstu. Po chwili masz tłumaczenie. Tylko musisz mieć połączenie z internetem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie cały pic polega na tym, żeby w czasie urlopu jak najmniej "łączyć się" ze światem poprzez te nowoczesne ustrojstwa :) Ale po powrocie mam zabawę w tłumaczenie, co nie jest taką prostą sprawą :) Co do drewnianych domków to jestem nimi zachwycona i sama nie wiem, który kolor najbardziej mi się podoba. Z chęcią przeniosłabym taki domek na moją nieistniejącą jeszcze działkę ;) Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Renifera jadłaś?
    Oj Duśka... :(
    Żartuję... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No musiałam spróbować... Ale jak zawędruję tam, gdzie jadają świnki morskie, to się poddam. :) :) :)

      Usuń