Jednodniowa
majówka w tajemniczym województwie świętokrzyskim,
czyli
co robiłam pod ziemią
i co
wspólnego ma z Kielcami Żeromski
Kielce 2 maja 2018 r. cz. II
Kielce były
dla mnie dużym zaskoczeniem. Łapczywie
chwytałam każdy element krajobrazu, którym mnie uraczyły. I choć to stolica Gór
Świętokrzyskich, to jednak nie czułam się jak w górach. Ale za to miałam
wrażenie, że odbywam podróż w czasie, przemieszczam się w przestrzeni szybciej
niż bolid na torze. Swoją wędrówkę zaczęłam od sprawdzenia, co w Kielcach kryje
się pod ziemią. W tym celu ruszyłam do rezerwatu Kadzielnia, gdzie
zlokalizowanych jest kilka jaskini, w tym jedna udostępniona turystycznie.
Zaczęłam
jednak od spaceru przez Skwer Harcerski im. Szarych Szeregów, gdzie znajduje
się pomnik Harcerzy, którzy polegli za Ojczyznę. Został on odsłonięty w 1982 r.
w czasie obchodów 70 – lecia harcerstwa w Kielcach.
Przemieszczając się przez teren zielony, mogłam podziwiać popiersia znanych ludzi z kręgu artystów malarzy, pisarzy, muzyków, umieszczonych na granitowych postumentach. Zlokalizowano je wzdłuż głównej alejki, czyniąc z niej Aleję Sław. Obecnie jest ich 46. Zainteresowani mogą odnaleźć tu swojego idola. Rzeźby naprawdę są ładne. Do tego miałam zwieszające się kwitnące kasztany, które przywodziły na myśl maturę. I zastanawiałam się gdzie stanie mój postument z popiersiem J.
Przemieszczając się przez teren zielony, mogłam podziwiać popiersia znanych ludzi z kręgu artystów malarzy, pisarzy, muzyków, umieszczonych na granitowych postumentach. Zlokalizowano je wzdłuż głównej alejki, czyniąc z niej Aleję Sław. Obecnie jest ich 46. Zainteresowani mogą odnaleźć tu swojego idola. Rzeźby naprawdę są ładne. Do tego miałam zwieszające się kwitnące kasztany, które przywodziły na myśl maturę. I zastanawiałam się gdzie stanie mój postument z popiersiem J.
I tak
zatopiona w swoich myślach, doszłam do rezerwatu przyrody nieożywionej, zwanego
Kadzielnią. To najbliżej centrum położona geologiczna atrakcja miasta. Rezerwat
został utworzony w 1962 r. Ma powierzchnię 0,60 ha. Kadzielnia to wzgórze,
które ukształtowało się w okresie dewonu. Podzielono go na pół, tworząc tu
kamieniołom, czynny jeszcze do lat 60. XX w. Już w XIX w. był to teren o
szczególnym zainteresowaniu geologów, którzy badali dawne życie na Ziemi i
geologię Gór Świętokrzyskich.
W spękaniach powstałych w wapieniach dewońskich, po ruchach tektonicznych w okresie karbonu i permu, krążyły roztwory wodne, z których wytrąciły się minerały. W ten sposób powstały żyły mineralne, zawierające m.in. kalcyt. A Góry Świętokrzyskie zostały wypiętrzone i przez około 80 mln lat były lądem, na którym rozwijały się procesy krasowe. Wszystkie te wspaniałości dawnego świata możemy teraz zobaczyć w Kadzielni. Aż trudno uwierzyć, że w tym miejscu miliony lat temu było morze. Świadczą o tym skamieniałości, zatopione w skale muszle, korale, rośliny.
W spękaniach powstałych w wapieniach dewońskich, po ruchach tektonicznych w okresie karbonu i permu, krążyły roztwory wodne, z których wytrąciły się minerały. W ten sposób powstały żyły mineralne, zawierające m.in. kalcyt. A Góry Świętokrzyskie zostały wypiętrzone i przez około 80 mln lat były lądem, na którym rozwijały się procesy krasowe. Wszystkie te wspaniałości dawnego świata możemy teraz zobaczyć w Kadzielni. Aż trudno uwierzyć, że w tym miejscu miliony lat temu było morze. Świadczą o tym skamieniałości, zatopione w skale muszle, korale, rośliny.
Jedna z tablic informacyjnych w jaskini Prochownia, gdzie stropy są zalane betonem, a to ze względu na przechowywane tu ładunki wybuchowe
Wieloletnie
prace speleologów, naukowców, badaczy, a także górników, doprowadziły do
połączenia trzech jaskiń: Odkrywców, Prochowni (od trzymanego tu materiału
wybuchowego w czasie wydobywania wapienia) i Szczeliny, o łącznej długości 392
m i różnicy wysokości między najniższym a najwyższym punktem jaskini,
wynoszącej 22 m. Do zwiedzania udostępniony jest jedynie 120 m odcinek. Najwyższym
ostańcem o wysokości 295 m n.p.m. jest Skałka Geologów, która kryje w sobie
kilka jaskiń.
W ogóle
Kadzielnia wzięła swą nazwę od zbierania na wzgórzu ziół na kadzidło dla
potrzeb kieleckiej katedry. Około 1770
r. powstał tu z inicjatywy biskupa Kajetana Sołtyka pierwszy wapiennik.
Pozyskiwany tu surowiec wykorzystywano do produkcji nawozów, w przemyśle
hutniczym, cukrowniczym, dla hut szkła, w kolejnictwie, a część produkowanego
wapna przeznaczano na eksport. Eksploatację zakończono dopiero w 1968 r. i
założono tu park krajobrazowy.
Kadzielnia
jest też miejscem, gdzie mieszkają różne gatunki nietoperzy, motyli i innych
stworzeń, jak pająki, o których wolę nie myśleć. Akurat w czasie mojej wizyty wszystkie gacki
się pochowały, a te pełzające pozostałe też wolały nie wchodzić mi w drogę.
Po wyjściu z
jaskini oddałam kask, chwilę popatrzyłam na Szmaragdowe Jezioro (w tym momencie
nie przypominało zielonego koloru) oraz na amfiteatr, w którym odbywają się
koncerty.
I wspięłam się na wzgórze, gdzie w ciszy i pięknym otoczeniu, znajduje się pomnik poświęcony pamięci ofiar zbrodni katyńskiej. To zespół skałek z 2013 r., który upamiętnia zbrodnie stalinowskie w miejscach takich jak Katyń, Charków, Miednoje i innych.
Jednakże ja nie chciałam myśleć tego dnia o smutnych rzeczach, o historii, której pełno na mieście. A gdzie najlepiej przenieść się w czas beztroski i radości? Oczywiście do Muzeum Zabawek i Zabawy. Jako, że miesiąc później miał być obchodzony Dzień Dziecka, już zawczasu poczułam w sobie dziecko i powędrowałam do tego przybytku.
Kadzielnia. Widoczne po lewej stronie Mojżeszowe Tablice z Dekalogiem - symbol wspólnych korzeni ludzi różnych wyznań i kultur. Mają ok. 6 m wysokości i 2 m szerokości. Stanęły w tym miejscu 30 grudnia 2005 r.
Amfiteatr w Kadzielni. To tu odbył się piękny koncert - oratorium pod batutą Piotra Rubika "Tu es Petrus"
I wspięłam się na wzgórze, gdzie w ciszy i pięknym otoczeniu, znajduje się pomnik poświęcony pamięci ofiar zbrodni katyńskiej. To zespół skałek z 2013 r., który upamiętnia zbrodnie stalinowskie w miejscach takich jak Katyń, Charków, Miednoje i innych.
Jednakże ja nie chciałam myśleć tego dnia o smutnych rzeczach, o historii, której pełno na mieście. A gdzie najlepiej przenieść się w czas beztroski i radości? Oczywiście do Muzeum Zabawek i Zabawy. Jako, że miesiąc później miał być obchodzony Dzień Dziecka, już zawczasu poczułam w sobie dziecko i powędrowałam do tego przybytku.
Muzeum to
powstało w 1979 r. z inicjatywy Krajowego Związku Spółdzielni Zabawkarskich. Mieści
się przy Placu Wolności. Wcześniej był to Plac Bazarowy, a sam budynek to dawne
hale targowe z 1872 r. Z tablic umieszczonych w bramie pod wieżą zegarową można
wyczytać, że zegar wieżowy z kurantem to dar dla miasta Kielc od Członków
Zrzeszenia Prywatnego Handlu i Usług w Kielcach (z 1968 r.)
W muzeum
Zabawek i Zabawy można podziwiać ok. 4,5 tys. zabawek z całego świata. M.in. są
woskowe lalki, cynowe żołnierzyki, klocki, maskotki z ulubionych dobranocek czy
prace modelarskie okrętów, samolotów itp. Niejednemu łza się w oku zakręci za
utraconym dzieciństwem. W wielu przypadkach większą radość z wystaw mają rodzice
a nie dzieci. Ja się tam wcale temu nie dziwię J.
To dopiero była bajka! W zupełnie innej technice animacji, gdzie mały człowiek naprawdę myślał, że Plastuś na ekranie jest z plasteliny. A i książka jest wspaniała.
Malutkie figurki z drewna i skóry, prezentujące stroje ludowe. Ja tam zawsze wypatrzę jakiegoś górala ;)
Miniaturowe figurki, proj. i wyk. Anna Narzymska - Prauss, zaprezentowane zostały przez artystkę na wystawie kieleckiego oddziału Związku Polskich Artystów Plastyków w 1955 r.
Skoro
jesteśmy w magicznej krainie czarownic, nie można było nie spotkać się z nimi.
Oprócz tej, która wisiała pod sufitem, na spotkanie z dziećmi (wliczając w to
mnie) przyszła jedna taka, która o 13.00 wyłoniła się z wieży zegarowej. Kraków
ma hejnalistę, Poznań koziołki, a Kielce czarownicę. Radość dzieci nie do
opisania, choć sama figurka lecącej na miotle Baby Jagi wcale się nie ruszała.
Jak widać do szczęścia nie wiele potrzeba.
Na koniec zastanawiałam się, czy
pocałować wielką ropuchę stojącą na patio. W końcu może to jakiś książę ;)
Spokojne kuranty wydzwaniają pełną godzinę, drzwiczki na wieży się otwierają i jest! Baba Jaga jak się patrzy :)
Poniżej krótki filmik ze spotkania z kielecką czarownicą :)
Plac
Wolności to też plac, nad którym góruje pomnik Józefa Piłsudskiego na swym
ukochanym koniu – Kasztance. Został on odsłonięty w 2014 r., w setną rocznicę
wkroczenia do Kielc I Kompanii Kadrowej. 12 sierpnia 1914 r. ponoć strzelcy zostali powitani dość chłodno.
Nikt ani z władz miasta ani zwykłej ludności nie śpieszył z radością, by
powitać wojsko. Także próby wywołania przez dowódcę Kompanii powstania przeciwko
rosyjskim rządom, spotkały się z porażką. Cóż historia. Teraz pomnik Naczelnika
stoi na cokole z czerwonego granitu wołyńskiego, w środku którego znajduje się
urna z ziemią, z miejsc męczeństwa Polaków. Do postaci Naczenika jeszcze powrócę w trzeciej części wędrówki po Kielcach.
Mało mi było
powrotu do lat dziecięcych, więc postanowiłam pójść do szkoły. W tym miejscu,
jak nigdzie, czuć było powiew czasów carskiej okupacji w Kielcach. Trafiłam
bowiem do Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego.
Znajduje się ono w gmachu szkoły, ufundowanej przez biskupa krakowskiego, Konstantego Felicjana Szaniawskiego, do której w latach 1874-1886 chodził Stefan Żeromski, przyszły pisarz. Szkoła mieściła się po sąsiedzku z kościołem św. Trójcy, która to świątynia jest jednocześnie kościołem Wyższego Seminarium Duchownego. Szkołę od 1727 r. prowadzili księża, zwani potocznie „bartoszkami” (od założyciela Instytutu „Communis Vitae”, ks. Bartłomieja Holzhausnera) lub „komunistami”. Przygotowywali oni chłopców do służby kapłańskiej. To właśnie w tej szkole uczniowie zaprotestowali w 1905 r. przeciwko rusyfikacji, za co spotkało ich wydalenie z ław szkolnych. Wspomniałam o tym w poprzednim poście. W 1962 r. uczniowie opuścili budynek i przenieśli się do nowej siedziby szkoły. A z inicjatywy kustosz ówczesnego Muzeum Świętokrzyskiego, Aleksandry Zasuszanki Dobrowolskiej powstało Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego.
Wejście do gimnazjum. Z lewej ciągnie się gmach szkoły, z prawej przylega do niej bryła kościoła św. Trójcy
Znajduje się ono w gmachu szkoły, ufundowanej przez biskupa krakowskiego, Konstantego Felicjana Szaniawskiego, do której w latach 1874-1886 chodził Stefan Żeromski, przyszły pisarz. Szkoła mieściła się po sąsiedzku z kościołem św. Trójcy, która to świątynia jest jednocześnie kościołem Wyższego Seminarium Duchownego. Szkołę od 1727 r. prowadzili księża, zwani potocznie „bartoszkami” (od założyciela Instytutu „Communis Vitae”, ks. Bartłomieja Holzhausnera) lub „komunistami”. Przygotowywali oni chłopców do służby kapłańskiej. To właśnie w tej szkole uczniowie zaprotestowali w 1905 r. przeciwko rusyfikacji, za co spotkało ich wydalenie z ław szkolnych. Wspomniałam o tym w poprzednim poście. W 1962 r. uczniowie opuścili budynek i przenieśli się do nowej siedziby szkoły. A z inicjatywy kustosz ówczesnego Muzeum Świętokrzyskiego, Aleksandry Zasuszanki Dobrowolskiej powstało Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego.
Zbiory
malutkiego muzeum obejmują rękopisy utworów pisarza, a także jego listy pisane
do rodziny i przyjaciół. Cennym eksponatem jest płyta gramofonowa z 1924 r. z
nagranym głosem pisarza. W dzisiejszych czasach, w dobie kamer i monitoringów,
to rzecz całkowicie abstrakcyjna dla młodych ludzi. Jakiś czas temu opisywałam
majątek w Dąbrowie, a klikając w linki towarzyszące artykułom, doszłam do „Dzienników”
Żeromskiego. Polecam lekturę, bardzo ciekawa i wciągająca. Dlatego uśmiechnęłam
się pod nosem, kiedy znów spotkałam się z Żeromskim.
To zacne
gimnazjum wykształciło wiele sławnych osobistości. M.in. był to ks. Piotr
Ściegienny, Aleksander Głowacki (znany szerzej jako Bolesław Prus), Adolf
Dygasiński czy Gustaw Herling – Grudziński.
Muzeum
składa się z trzech pomieszczeń: dwóch sal wystawowych oraz korytarza.
W pierwszej
sali eksponaty związane są z dzieciństwem Stefana Żeromskiego. Nad wejściem
wiszą herby rodowe: Róża Poraj – herb rodziny Kartelów, czyli matki i Jelita –
herb Żeromskich, czyli ojca.
W gablotach pamiątki po rodzicach pisarza. Tu też został zaaranżowany salonik z dworku w Ciekotach, gdzie mały Stefan mieszkał z rodzicami, a który to dwór nie przetrwał do naszych czasów. Na jednej ze ścian poruszona jest tematyka powstania styczniowego, a w gablocie leżą stemple, żałobna biżuteria, banknoty z okresu carskiego.
W gablotach pamiątki po rodzicach pisarza. Tu też został zaaranżowany salonik z dworku w Ciekotach, gdzie mały Stefan mieszkał z rodzicami, a który to dwór nie przetrwał do naszych czasów. Na jednej ze ścian poruszona jest tematyka powstania styczniowego, a w gablocie leżą stemple, żałobna biżuteria, banknoty z okresu carskiego.
Dworek w Ciekotach, tak wyglądał rodzinny salon Żeromskich. Na ścianie wiszą portrety rodziny Stefana, dziadkowie, rodzice oraz ciotki, wujowie i cioteczne rodzeństwo
Druga sala
to przede wszystkim aranżacja sali lekcyjnej. Jeszcze nie tak dawno w klasach
stały ławki z pochyłymi pulpitami z miejscem na kałamarz i pióra. A przed nimi,
na tzw. katedrze stało biurko z atrybutami nauczyciela: dziennikiem lekcyjnym,
mosiężnym dzwonkiem oraz… z dyscypliną. Mapy, liczydła czy mundur uczniowski to
szara codzienność uczniów. Część rekwizytów pochodzi z planu filmowego „Syzyfowe
prace”.
Po drugiej stronie zaaranżowano kącik na wzór stancji. Czasami wyjazd do szkół wiązał się z daleką podróżą, więc koniecznością był wynajem pokoju gdzieś w mieście lub pobliskiej wsi.
Ostatnia część poświęcona jest twórczości pisarza. Tu zgromadzono rękopisy jego utworów, listy oraz wspomnianą płytę gramofonową z nagranym głosem Żeromskiego, który wówczas miał 60 lat.
Niebywałe, Majówka, a ja w szkole! Tak wyglądała ona w czasach Stefana Żeromskiego. Na ścianie wiszą portrety nauczycieli i szkolnych kolegów pisarza, a także mapa Królestwa Polskiego z 1867 r.
Młodzi i piękni maturzyści rocznik 1886. Stefan Żeromski w drugim rzędzie od góry, pierwszy z lewej strony.
Po drugiej stronie zaaranżowano kącik na wzór stancji. Czasami wyjazd do szkół wiązał się z daleką podróżą, więc koniecznością był wynajem pokoju gdzieś w mieście lub pobliskiej wsi.
Kącik przedstawiający najpotrzebniejsze uczniowi rzeczy na stancji. Na ścianie fotografie budynków kieleckich stancji, gdzie mieszkał Stefan Żeromski w czasie swej nauki. Poniżej ilustracje do "Syzyfowych prac" - autorstwa córki Moniki Żeromskiej ok. 1955-1956, ołówek, papier
Ostatnia część poświęcona jest twórczości pisarza. Tu zgromadzono rękopisy jego utworów, listy oraz wspomnianą płytę gramofonową z nagranym głosem Żeromskiego, który wówczas miał 60 lat.
Rękopisy utworów pisarza. Górny lewy: "Uroda życia", górny prawy: "Wierna rzeka", lewy dolny: "Wszystko i nic", prawy dolny: "Pavoncello"
W korytarzu
zorganizowana była wystawa czasowa pt. „Ojczyzna duszy. Stefana Żeromskiego
idea regionalizmu”. Dla pisarza ziemia świętokrzyska, ludzie z ich obyczajami i
swoistym językiem, mieli ogromny wpływ na jego osobowość, postawę wobec
ojczyzny, na dumę i tożsamość. Słowem, wszystko to wywarło duży wpław na jego
życie. Był on piewcą czerpania z tradycji ludowej, gwary, folkloru, by
wzbogacić polską kulturę i sztukę. Na wystawie można obejrzeć rzeźby i obrazy z
życia wsi oraz obrzędy ludowe.
Pora było
opuścić szkolne mury, w końcu miałam majówkę. Naprzeciwko gmachu gimnazjum,
znalazłam kolejną atrakcję miasta. To Dworek Laszczyków. Grzechem było nie
zajrzeć, więc zgrabnie przeskoczyłam ulicę i weszłam na posesję, gdzie
zlokalizowany był zabytkowy obiekt Muzeum Wsi Kieleckiej. (Więcej ich można
znaleźć w Tokarni, gdzie mieści się cały skansen)
Niestety srodze się zawiodłam, ponieważ w pomieszczeniach dworku rozmieszczona była sztuka współczesna, a konkretnie malarstwo, którego fanką specjalnie nie jestem. Wolę obejrzeć przysłowiowe jelenie na rykowisku, niż zachwycać się pochlapanym płótnem, które ma uchodzić za arcydzieło. Przepraszam, ale w tej dziedzinie jestem ignorantem. Wewnątrz zastałam jedynie jedno pomieszczenie zaaranżowane bodajże na gabinet, albo salonik. Lubię tego typu budynki, więc spodziewałam się czegoś więcej.
Nie mniej jednak dworek jest dla Kielc bardzo cennym zabytkiem, ponieważ to ostatni drewniany obiekt na terenie miasta. Od początku zmieniał właścicieli, przechodził spadkami przez rodzinne koligacje, aż wreszcie w 1911 r. posesję zakupili Kazimierz i Julia Laszczykowie. Przybyli oni do Kielc z okolic Równego (na Ukrainie), skąd byli zmuszeni do wyjazdu z powodu rewolucyjnych zamieszek, a także faktu uczestniczenia w nich bratanków Kazimierza. Laszczyk planował wybudowanie dwupiętrowej kamienicy czynszowej, ale niestety plany pokrzyżował wybuch I wojny światowej. Za to podczas II wojny światowej w dworku mieściło się zakonspirowane archiwum dokumentów organizacyjnych ZWZ – AK, tu też skrywali się ludzie poszukiwani przez gestapo, wreszcie składano tu broń a nawet prowadzono tajne komplety. Do 1973 r. dworek pozostał w rękach Laszczyków, dopiero wtedy przejął go Skarb Państwa. W końcu, w 1988 r., obiekt został przekazany Muzeum Wsi Kieleckiej.
Przed gmachem gimnazjum. Wystarczyło przejść na drugą stonę ulicy, by móc podziwiać najstarszy drewniany budynek w Kielcach
Niestety srodze się zawiodłam, ponieważ w pomieszczeniach dworku rozmieszczona była sztuka współczesna, a konkretnie malarstwo, którego fanką specjalnie nie jestem. Wolę obejrzeć przysłowiowe jelenie na rykowisku, niż zachwycać się pochlapanym płótnem, które ma uchodzić za arcydzieło. Przepraszam, ale w tej dziedzinie jestem ignorantem. Wewnątrz zastałam jedynie jedno pomieszczenie zaaranżowane bodajże na gabinet, albo salonik. Lubię tego typu budynki, więc spodziewałam się czegoś więcej.
Nie mniej jednak dworek jest dla Kielc bardzo cennym zabytkiem, ponieważ to ostatni drewniany obiekt na terenie miasta. Od początku zmieniał właścicieli, przechodził spadkami przez rodzinne koligacje, aż wreszcie w 1911 r. posesję zakupili Kazimierz i Julia Laszczykowie. Przybyli oni do Kielc z okolic Równego (na Ukrainie), skąd byli zmuszeni do wyjazdu z powodu rewolucyjnych zamieszek, a także faktu uczestniczenia w nich bratanków Kazimierza. Laszczyk planował wybudowanie dwupiętrowej kamienicy czynszowej, ale niestety plany pokrzyżował wybuch I wojny światowej. Za to podczas II wojny światowej w dworku mieściło się zakonspirowane archiwum dokumentów organizacyjnych ZWZ – AK, tu też skrywali się ludzie poszukiwani przez gestapo, wreszcie składano tu broń a nawet prowadzono tajne komplety. Do 1973 r. dworek pozostał w rękach Laszczyków, dopiero wtedy przejął go Skarb Państwa. W końcu, w 1988 r., obiekt został przekazany Muzeum Wsi Kieleckiej.
Skoro
wspomniałam o AK, to na skwerze imienia (a jakże!) Stefana Żeromskiego,
znajduje się bardzo ciekawy i ładny pomnik Armii Krajowej „Jodła”. Autorem tego
dzieła z brązu jest prof. Wincenty Kućma, a odsłonięto go w 2005 r. Przedstawia
on łuk tryumfalny, który w środku wycięty jest w kształt jodły. Pod jej „gałązkami”
stoją partyzanci. Kryptonim „Jodła” nosił kielecki okręg AK. Uważam, że to bardzo
ładne uhonorowanie żołnierzy, którzy nie bali się walczyć za Ojczyznę.
Taki trochę
patriotyczny post mi wyszedł, ale uwierzcie, w Kielcach dało się odczuć zarówno
powiew carskiej Rosji, jak i chłód niemieckiej okupacji. To wystarczyło, by przenosić
się w tych ciężkich czasach, a jednak tak ciekawych. I to na piechotę!
Dlatego w
kolejnym, ostatnim już, poście zabiorę Was w jeszcze kilka miejsc, bardzo blisko
zlokalizowanych, ale jednak cały czas w Kielcach.
Zatem do
zobaczenia!
C.d.n. …
Na Kadzielnię nastawiam się z młodymi, to nomen omen kopalnia wiedzy.
OdpowiedzUsuńWarto jest wcześniej zarezerwować sobie wejściówkę. Ja tego nie zrobiłam, ale byłam sama jedna, więc dołączyłam do grupy, dzięki uprzejmości Pani Przewodnik i oczywiście uiszczając opłatę. Bilet normalny kosztował 10 złotych. Dostałam kask i wio! Jaskinia nie jest długa, ale rzeczywiście wiedzy tam nie brakuje. Powodzenia :)
UsuńZ miejsc, które pokazałaś pamiętam tylko Kadzielnię. Ale wtedy chyba jeszcze nie było tej jaskini do zwiedzania. W muzeach zabawek każdy, chociaż przez moment czuje się dzieckiem. Też lubię je zwiedzać.
OdpowiedzUsuńNa kolejny miły spacer nas zaprosiłaś, dziękuję i pozdrawiam :)
Kielce są tak różnorodne, że w jednym wpisie byłoby tego za dużo. Dlatego niebawem powstanie trzecia i ostatnia część mojej Majówki. A czuć się dzieckiem - to brzmi dumnie :) Niektórzy "dorośli" o tym zapominają, a szkoda :) Miłego weekendu i do zobaczenia!:)
UsuńBardzo mi się podoba ten wpis.
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam do lektury innych wpisów. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńSuper, że wycieczka na Kadzielnię podobała się :) To naprawdę urokliwe miejsce.
OdpowiedzUsuńMy też byliśmy zaskoczeni podziemną trasą turystyczną. Zapraszam do zapoznania się z naszą relacją - "Zwiedzamy Jasinie Kadzielnia"
Cała wycieczka do Kielc była udana. Trudno powiedzieć co najbardziej mi się podobało, tak było różnorodne. Zapraszam do lektury innych wpisów. Pozdrawiam serdecznie:)
Usuń