Powrót do przeszłości,
czyli czym może zaskoczyć Karpacz
W czasie mojej, zeszłorocznej wizyty w Karpaczu, nie zawsze
pogoda sprzyjała górskim wędrówkom. Trzeba było sobie zagospodarować czas, a
nic lepiej się nie nadaje do tego, jak spacery po mieście. Tym razem zapraszam
w dwa miejsca, poświęcone dzieciom. A z okazji Międzynarodowego Dnia Dziecka,
wszystkim naszym Milusińskim, bez względu na kolor skóry i język, jakim
władają, składam serdeczne życzenia, obyście zawsze pozostali dziećmi, nawet
jeśli sami będziecie już rodzicami…
Zacznijmy od
placówki, która będzie sentymentalną podróżą dla dzieci w wieku 40 + J
To Miejskie Muzeum Zabawek w Karpaczu, w którym zebrano
zbiory Henryka Tomaszewskiego, mima i założyciela Teatru Pantonimy
Wrocławskiej, mieszkańca Karpacza od 1968 r. I choć muzeum powstało z
inicjatywy mieszkańców miasta, to oparte zostało na bazie kolekcji zabawek
zbieranych z całego świata przez Henryka Tomaszewskiego. To on właśnie, przekazał
swój zbiór zabawek jako dar dla Karpacza w 1994 r. I już rok później założono Muzeum
Zabawek.
Placówka ta,
to nie tylko edukacja, sentymenty czy świetna zabawa. To przede wszystkim pełen
przekrój etnograficzny niemalże, ukazujący rozwój działu zabawkarstwa na
przestrzeni 300 lat: od szopek z XVIII w., przez modne, porcelanowe lalki z XIX
w., aż po zabawki typowe w XX w., czyli dobrze mi znane, lubiane i budzące
pobłażliwy uśmiech dla „nowoczesnej technologii” w wykonaniu zabawki.
Kolekcja muzealna obejmuje zbiory z różnych krajów, m.in. z Japonii, Rosji, Niemiec, Australii czy Meksyku.
Same eksponaty znajdują się w gablotach zaprojektowanych przez krakowskiego scenografa – Kazimierza Wiśniaka. Przy każdej gablocie znajdują się opisy w audio przewodniku. Słuchawki dostaje każdy odwiedzający. Uważam, że to fascynująca podróż przez wieki.
Śmieszne, jak byłam mała to bawiłam się w szkołę, potem nie chciało mi się do niej chodzić, by w dorosłym życiu pracować w sektorze edukacji... Ironia losu :) :)
Kolekcja muzealna obejmuje zbiory z różnych krajów, m.in. z Japonii, Rosji, Niemiec, Australii czy Meksyku.
Same eksponaty znajdują się w gablotach zaprojektowanych przez krakowskiego scenografa – Kazimierza Wiśniaka. Przy każdej gablocie znajdują się opisy w audio przewodniku. Słuchawki dostaje każdy odwiedzający. Uważam, że to fascynująca podróż przez wieki.
Jedna z gablot. W lewej górnej stoją od lewej: Kopernik, król Jan III Sobieski, królowa Marysieńka, królowa Barbara Radziwiłłówna, król Zygmunt II August i król Stanisław Poniatowski. W lewej dolnej: szlachta i żołnierz kościszkowski (?). W prawej górnej: lajkoniki z krakowskiego rynku. W prawej dolnej: inscenizacja wesela w Bronowicach (?)
Na parterze
królują bogato ubrane lalki i wytarte, najbardziej kochane misie, małe i duże
figurki, ołowiane żołnierzyki obok drewnianych matrioszek, scenki rodzajowe w
zaaranżowanych pomieszczeniach.
Na piętrze zaś, zazwyczaj mieszczą się wystawy czasowe. W czasie mojego pobytu, była akurat wystawa Marii Wieczorek „Beztroskie Lata Dzieciństwa”. Tu znajdowały się zdecydowanie przedmioty z mojego dzieciństwa. I jeśli można rozpływać się we wspomnieniach nad szarym, siermiężnym zeszytem czy trójwymiarową linijką, to ja właśnie się rozpłynęłam…
Przy każdym eksponacie wracały miłe momenty w życiu. Czy w dorosłym żywocie nie chcemy czasem cofnąć czasu? Żeby jeszcze raz poczuć ekscytację z prezentu w postaci papierowej poczty, czy wrotek przypinanych do butów? W tym Muzeum można było to zrobić choć przez chwilę. Uśmiech nie schodził mi z ust.
Lalka przedstawiająca Księżniczkę na ziarnku grochu :) Równie dobrze można by podpisać, że jest to Duśka po ciężkim dniu w pracy :) :) :)
Lalka jak Guliwer, ale która dziewczynka nie chciała mieć takiej kuchni? Wtedy wzrost lalek się nie liczył...
Na piętrze zaś, zazwyczaj mieszczą się wystawy czasowe. W czasie mojego pobytu, była akurat wystawa Marii Wieczorek „Beztroskie Lata Dzieciństwa”. Tu znajdowały się zdecydowanie przedmioty z mojego dzieciństwa. I jeśli można rozpływać się we wspomnieniach nad szarym, siermiężnym zeszytem czy trójwymiarową linijką, to ja właśnie się rozpłynęłam…
Zeszyty mojego dzieciństwa - ani ładne ani kolorowe, ale były. A taki trójwymiarowy kątomierz z linijką miałam :)
Przy każdym eksponacie wracały miłe momenty w życiu. Czy w dorosłym żywocie nie chcemy czasem cofnąć czasu? Żeby jeszcze raz poczuć ekscytację z prezentu w postaci papierowej poczty, czy wrotek przypinanych do butów? W tym Muzeum można było to zrobić choć przez chwilę. Uśmiech nie schodził mi z ust.
Takie książeczki się czytało, niektóre, jak Baśnie Andersena, mam do dziś i dokładnie z taką okładką
Długo szukałam książeczek, które po otwarciu składały się z warstw, a postaciami można było ruszać. Takie książki w 3D. Chyba już takich nie robią... A seria "Poczytaj mi mamo" to był hit! Teraz musiałaby być również seria "Poczytaj mi tato", gdyż wielu ojców czyta dzieciom bajki na dobranoc.
Rolki mojego dzieciństwa :) Wrotki przypinało się do butów i nikt wtedy nie myślał o usabilizowaniu kostek. Wrotki miały tę zaletę, że rosły razem z dziecka stopą i mogły dłużej posłużyć.
Magnetyczny ołówek czy magnetyczne klocki rozbudzające wyobraźnię to był genialny pomysł na chwilę wytchnienia dla rodziców ;)
Od maja 2012
r. Muzeum Zabawek ma swoją siedzibę w wyremontowanym budynku dawnego dworca
kolejowego.
Dodatkową atrakcją jest Sala Tradycji Kolejnictwa, gdzie można obejrzeć eksponaty z Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa na Śląsku, mieszczącego się w Jaworzynie Śląskiej oraz ze zbiorów własnych Muzeum, budowanych z pamiątek, które dostarczają mieszkańcy miasta. Przy odrobinie szczęścia można załapać się na przejażdżkę drezyną, bowiem tory zostały zachowane.
Dodatkową atrakcją jest Sala Tradycji Kolejnictwa, gdzie można obejrzeć eksponaty z Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa na Śląsku, mieszczącego się w Jaworzynie Śląskiej oraz ze zbiorów własnych Muzeum, budowanych z pamiątek, które dostarczają mieszkańcy miasta. Przy odrobinie szczęścia można załapać się na przejażdżkę drezyną, bowiem tory zostały zachowane.
Na tyłach dawnego dworca, gdzie mieści się Sala Tradycji Kolejnictwa, widać to, co zostało z peronu. A po torach jeździ drezyna
Z kalendarium: 15.05.1885 r. otwarto linię kolejową Jelenia Góra - Kowary, 01.07.1895 r. przedłużono ją do Karpacza. W 1934 r. zelektryfikowano linię, a po wojnie 01.07. 1945 r. przywrócono pociągi do Karpacza. 03.04.2000 r. zamknięto linię kolejową Jelenia Góra - Karpacz dla ruchu osobowego.
Naprawdę
odwiedziny tej placówki są wspaniałą atrakcją dla dzieci i rodziców. Polecam,
nie tylko jako atrakcję miasta w czasie mało sprzyjającej pogody, ale także
jako wspólne spędzenie czasu z dziećmi, pokazanie im, jak dawniej maluchy mogły
się bawić i czym to było w stosunku do zabawek w obecnych czasach. Choć muszę
przyznać, że dawniej zabawki bardziej rozbudzały wyobraźnię, niż dzisiejsze. Sytuacja,
że posypie się milion pytań, zagwarantowana. Ale każdy rodzic wie, że dziecko w
ten sposób się uczy. I zawsze cierpliwie będzie na pytania odpowiadać. A że
dodatkowo będzie to temat, związany z jego własnym dzieciństwem, rozmowom nie
będzie końca J
Drugie miejsce
w Karpaczu to coś dla najmłodszych dzieci, które żyją bardziej w świecie bajek,
legend i opowiadań, a za największą radość uznają piasek i wodę. Tak, tak…
Takie miejsce też odwiedziłam. Co prawda pani w kasie nie mogła zrozumieć
dlaczego kupuję tylko jeden bilet, w dodatku normalny… Zapewne zastanawiała się,
gdzie schowałam dziecko, żeby przemycić je za darmo na teren placówki J
A mówimy o Parku
Bajek w Karpaczu, w dzielnicy Wilcza Poręba.
Park zajmuje powierzchnię ok. 2,5 ha, na którym znajdują się bajkowe chatki. A właściwie to wielkie gabloty, w których znajdują się postacie z bajek, które podczas czytania opowiadania przez narratora, nieznacznie się poruszają. Byłam świadkiem, jak dzieci zafascynowane siedziały przed gablotą i słuchały bajki. Sama posłuchałam. Zrobiłam sobie Dzień Dziecka, a co! J Budki z bajkami przedstawiają te najbardziej znane jak: „Królową Śniegu”, „Calineczkę”, „Jasia i Małgosię”, „Kopciuszka”, „Czerwonego Kapturka” itp. Na jednej bajce tu się nie skończy, to pewne.
A kiedy dzieci poczują się nieco znużone, mogą nabrać energii na karuzeli, w piaskownicy, czy też na torze pontonowym. Mogą też wspiąć się na miniaturową Śnieżkę, pod szczytem której, w tunelu, ukryty jest ponoć „Skarb Ducha Gór”. Uważam jednak, że największym skarbem jest czas, w którym dzieci spędzają go z rodzicami.
Dodatkową funkcją parku jest edukacja, co potwierdza gablota tuż po wejściu, przedstawiająca grzyby, jakie rosną w okolicznych lasach.
Kiedy małe nóżki poczują się zmęczone a brzuszki głodne, Park Bajek ma zaplecze gastronomiczne, gdzie można rozwiązać ten problem. Generalnie jest to świetne miejsce do aktywnego spędzenia czasu na świeżym powietrzu. A czyż nie chodzi o to, by odpoczywać w przyjemnych miejscach? Karpacz nadaje się do tego wyśmienicie. I obie placówki jak najbardziej też.
Park zajmuje powierzchnię ok. 2,5 ha, na którym znajdują się bajkowe chatki. A właściwie to wielkie gabloty, w których znajdują się postacie z bajek, które podczas czytania opowiadania przez narratora, nieznacznie się poruszają. Byłam świadkiem, jak dzieci zafascynowane siedziały przed gablotą i słuchały bajki. Sama posłuchałam. Zrobiłam sobie Dzień Dziecka, a co! J Budki z bajkami przedstawiają te najbardziej znane jak: „Królową Śniegu”, „Calineczkę”, „Jasia i Małgosię”, „Kopciuszka”, „Czerwonego Kapturka” itp. Na jednej bajce tu się nie skończy, to pewne.
A kiedy dzieci poczują się nieco znużone, mogą nabrać energii na karuzeli, w piaskownicy, czy też na torze pontonowym. Mogą też wspiąć się na miniaturową Śnieżkę, pod szczytem której, w tunelu, ukryty jest ponoć „Skarb Ducha Gór”. Uważam jednak, że największym skarbem jest czas, w którym dzieci spędzają go z rodzicami.
Dodatkową funkcją parku jest edukacja, co potwierdza gablota tuż po wejściu, przedstawiająca grzyby, jakie rosną w okolicznych lasach.
Kiedy małe nóżki poczują się zmęczone a brzuszki głodne, Park Bajek ma zaplecze gastronomiczne, gdzie można rozwiązać ten problem. Generalnie jest to świetne miejsce do aktywnego spędzenia czasu na świeżym powietrzu. A czyż nie chodzi o to, by odpoczywać w przyjemnych miejscach? Karpacz nadaje się do tego wyśmienicie. I obie placówki jak najbardziej też.
A teraz
Drogie Dzieci… :) :) :)
Witam cię bardzo serdecznie w ten gorący czerwcowy dzień i po prostu umieram z ciepła hahaha Nigdy nie byłam w Karpaczu chętnie bym się tam wybrała i mam nadzieję że kiedyś będzie mi to dane pięknie zdjęcia miło wspominał o się czasy przeszłości pozdrawiam bardzo pięknie przesyłam ogrom pozytywnej energii i życzę przyjemnego dnia
OdpowiedzUsuń💁 odnowionaja.blogspot.com
Zapraszam Cię serdecznie na bloga swej Przyjaciółki Agnieszki , która chwyta piękne chwile w swój obiektyw , ale również pisze życiowe przesłania z serca dla drugiego człowieka .
Pozdrawiam serdecznie Sylwia
Witaj Sylwio! Ja też dziś się rozpływam, ale nie narzekam, bo jeszcze niedawno brakowało słońca. Co do Karpacza to fajne miejsce by wybrać się w góry albo pospacerować po mieście, które ma sporo atrakcji. Z czasem opiszę wszystko, co zobaczyłam w zeszłym roku. Na blogu Agnieszki byłam, Aga zagląda też do mnie. Ciebie także zapraszam, byś rozgościła się na moim blogowym kąciku. Pozdrawiam bardzo serdecznie :)
UsuńJaki sympatyczny post. Niestety piszę komentarz drugi raz, to też pewnie nie oddam już emocji tak, jak chciałabym. :((( Poczułam magię dzieciństwa, przypomniałam sobie książki pełne klimatu, bardzo kolorowe, powodujące, że moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Miałam takie rolki, uwielbiałam je. Misia Uszatka nie widziałam wieki, ależ fajne wspomnienia się obudziły. Chętnie odwiedzę kiedyś to miejsce. Dziękuję za przesympatyczny post. Pozdrawiam, życzę pięknych dni. Wszystkim dzieciom życzę, co najlepsze... mam na myśli tez te nieco większe. :))))
OdpowiedzUsuńA dziękuję, dziękuję :) W obu placówkach bawiłam się świetnie, bo nie ma to jak poczuć w sobie dziecko, choć wszyscy wokół mówią, że się nim przestało być już dawno ;) Polecam Karpacz, być może pojedziecie tam razem z Sylwią. A ja czekam na dalsze wiadomości, co też ciekawego odkryłaś w moim mieście, Warszawie ;) Serdeczności!
UsuńW tym akurat muzeum nie byłem, ale muzeum zabawek zwiedzałem w Kudowie z całą swoją rodzinką. Dzieciom owszem podobało się, ale żona i ja cieszyliśmy się naprawdę jak dzieci. Sporo eksponatów to nasze dzieciństwo. Być może jak będę znów w Karpaczu to chętnie tam zajrzę.Pozdrawiam i wielu radości nie tylko w Dzień Dziecka.
OdpowiedzUsuńJa się wcale nie dziwię 😄. Sama miałam uśmiech na buzi od ucha do ucha. Na początku maja odwiedziłam tego typu placówkę w Kielcach. Tej w Kudowie nie znam, ale widzę, że jest swego rodzaju tęsknota za latami dzieciństwa. Teraz to wypada już tylko pielęgnować to dziecko, które w nas jest 😉. Wszystkiego radosnego! Pozdrawiam serdecznie😊.
UsuńCzasy dzieciństwa zawsze są wzruszające
OdpowiedzUsuńTo prawda. Chciałoby się choć na chwilę wrócić do tych beztroskich czasów 😊 Pozdrawiam.
UsuńJa bym się chętnie cofnął, ale dla dzieci to chyba bardziej lizanie loda przez szybę.
OdpowiedzUsuńMaćku, a co masz na myśli? To, że eksponaty są w gablotkach? Czy, że dorastają w innej rzeczywistości i mają inne zabawki?
Usuńgablotki, rzecz jasna. Dzieciaki dorastają w innym świecie, ale nadal są dziećmi, bawią się dotykiem i działaniem nie tylko patrzeniem. Oczywiście rozumiem potrzeby ekspozycji i zachowania eksponatów, które oddane do zabawy długo by nie przerwały, ale znam też zachowania dzieci choćby z pilzneńskiego muzeum lalek.
UsuńNo właśnie już chciałam odpisać, a wiesz co by zostało z tych eksponatów... :) Nie wiem jak wygląda muzeum, o którym wspominasz, ale widzę, że takich placówek powstaje mnóstwo. W majówkę odwiedziłam Kielce i tam też jest takie muzeum, choć nieco skromniejsze. Ale mimo to, zawsze miło przenieść się w czasie do dzieciństwa.
UsuńDla mnie owszem, podobnie jak w rzeszowskim muzeum dobranocek, ale ja pamiętam dotyk, ciężar i zapach tych zabawek - dzisiejsze dzieci już nie.
UsuńNie dotarłam jeszcze do Rzeszowa, ale słyszałam o tych dobranockach. A co do naszych zabawek, to masz rację, wiemy jak "smakowały", ale dzieci dziś mają już inne zabawki, będą mieć po latach swoje wspomnienia. Choć ukochany miś to zawsze będzie miś, niezależnie od wieku, epoki czy płci dziecka...
UsuńByłam w tym muzeum. A Misia Uszatka to bym chętnie porwała! Słodziak. :)
OdpowiedzUsuńJa to w ogóle Misiowa jestem...
Świetna relacja. Oby nasza część dziecka zawsze w nas żyła.
Moc pozdrowień i buziaków!!!
Wiem Pani Misiowo :) Potarmoś, tzn. pozdrów swojego Misia ode mnie, a Ciebie ściskam z dziecięcą radością! :)
UsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńO tak! Pod warunkiem, że czuje się w sobie wewnętrzne dziecko :) Pozdrawiam serdecznie :)
Usuń