Norwegia po raz drugi,
czyli trwałam w zachwycie,
choć dzień był krótki
i czasem deszczowy
Mój drugi
pobyt w Norwegii wypadał w listopadzie, więc kiedy u nas nastała niby jesień, w
kraju trolli do drzwi pukała już niby zima. Dni były krótkie, chwilami ponure, że
nic tylko siedzieć w ciepłym domu i grzać kości z kubkiem herbaty. Ale przecież
nie po to przeleciałam tyle kilometrów nad Bałtykiem. Dzięki temu zwiedzałam
najbliższą okolicę z okien autobusów, czasem też zaszczycając norweską ziemię
moimi stopami. I choć mój pobyt był króciutki, to udało mi się zobaczyć jeszcze
trzy miasta, które już na zawsze zostaną mi w pamięci, choć niektóre z nich
widziałam raczej po ciemku.
Pierwsze z
nich to Hamar. Miasto położone jest w regionie Hedmark. Rozciągnęło się nad
największym jeziorem w Norwegii, czyli nad Mjøsa.
W Średniowieczu Hamar było
miastem biskupim i jednym z kilku największych miast Norwegii. Podupadło i
straciło prawa miejskie po reformacji. Zaczęło rozwijać się w XX w. i znów jest
prężnym centrum handlowym i administracyjnym.
W 1994 r.
podczas zimowej olimpiady było to jedno z miast, gdzie rozgrywano konkurencje
sportowe. Dzięki temu w mieście pozostała hala sportowa w kształcie odwróconej
łodzi wikingów – Vikingskipet. Niestety widziałam ją raz i z daleka, dlatego
musicie mi wierzyć na słowo.
Przystanek jest ozdabiany stosownie do pory roku, np. w czasie świąt pojawia się udekorowana choinka. Myślę sobie, że u nas taki kąt już dawno byłby zadomowiony przez jakiegoś bezdomnego lub demolującą wszystko młodzież...
W Hamar
byłam kilka razy, najczęściej przejazdem, ale udało się też pozwiedzać miasto,
choć nie zawsze przy sprzyjającej pogodzie. Największą atrakcją miejską dla
turystów są ruiny katedry. To pozostałość po świątyni, której budowa rozpoczęła
się w 1152 r., a została ukończona w 1200 r. Kościół zbudowano w stylu
romańskim, by później przebudować ją w duchu gotyku. Podczas I wojny północnej
w 1567 r. budynek zniszczyli Szwedzi. A więc, nie tylko Polska zawdzięcza
Szwedom ruiny, teraz wiem, że i Norwegowie. To, co się ostało, zostało w 1998
r. przykryte konstrukcją ze stali i tafli szkła. Zaprojektował to architekt
Kjella Lunda. Wewnątrz znajduje się ołtarz polowy oraz kustosz pilnujący i
zbierający korony za wejście i obejrzenie kamieni. Mnie wystarczył spacer wokół
tej szklanej konstrukcji. Obecnie Hamar posiada inną katedrę, w której wierni
zbierają się od 1866 r.
Tuż obok
ruin katedry, która wchodzi w skład Hedmarkmuseet, znajduje się skansen, w
którym można zobaczyć pozostałości po pałacu biskupim z XIII w. oraz kilka
historycznych domów i budynków gospodarczych. Spacer między nimi jest darmowy, można
zobaczyć budynki z trawą na dachu. Zwyczaj krycia dachów darnią pochodzi
jeszcze z czasów wikingów. Stało się to swoistym symbolem norweskiej
tożsamości, podobnie jak wywieszanie flagi na maszcie przed domem.
Budynek gospodarczy - zwykle stawiany był na palach czy kamieniach, by zapobiec dostawaniu się gryzoni do środka
Kolejne
miasto, które miałam okazję zobaczyć, to Elverum. Miasto, leżące także w
regionie Hedmark, zamieszkuje ponad 20 tysięcy mieszkańców. Przepływa przez nie
najdłuższa rzeka w Norwegii – Glomma. Na zwiedzanie Elverum miałam jakieś 20
minut, czyli tyle, co autobus, którym przyjechałam miał do pętli i z powrotem,
bym mogła w niego znów wsiąść J
Pierwotnie
Elverum był parafią, której nazwa pochodzi od farmy o tej samej nazwie. To tu
zbudowano pierwszy kościół. Potem miasto stało się ważnym punktem
strategicznym, gdyż znajdowało się na szlakach handlowych i turystycznych,
łączących północ i południe oraz wschód i zachód. W XVII w. znajdowała się tu
twierdza, którą zamknięto w 1742 r. Jeszcze w 1657 r. powstał norweski pułk
piechoty, a Elverum stało się miastem garnizonowym. Pułk wsławiał się w walkach
począwszy od wojen szwedzkich w XVII w. aż po niemiecką inwazję na Norwegię w
1940 r. W 2002 r. rozwiązano pułk. W czasie unii duńsko – norweskiej, Elverum
było miastem targowym. Kiedy spalono katedrę w Hamar, a miasto straciło status
miasta, wschodnia Norwegia potrzebowała zorganizowanego rynku handlu towarami.
Dlatego wybrano rynek Grundset, który w 1767 r. został opisany jako największy
i najsłynniejszy rynek w Norwegii. Kiedy w 1877 r. przeprowadzono przez miasto
kolej, łączącą Oslo z Trondheim, rynek w 1901 r. przestał funkcjonować jako
targowisko.
Rozpracowując norweskie słownictwo "Torghjørnet" oznacza: torg - kwadraty, hjørnet - narożnik. Trzymam się wersji, że to poprostu budynek na rogu rynku :) A mieszczą się w nim m.in. Siris - sklep spożywczy z restauracją, Ymse - sklep odzieżowy z dodatkami czy Fram - firma audytowa
Moja wizyta
w Elverum trwała niemalże tyle, co mrugnięcie okiem i do tego była w mglisty
dzień. Jednak miasto może pochwalić się kilkoma fajnymi pomnikami, które
zdążyłam namierzyć. A potem pozostało mi tylko napawać się widokami norweskiej
wsi i malutkich osad między przystankami.
Jeden z
listopadowych wieczorów poświęciłam na następne miasto, które bardzo mi się
spodobało. Jestem oczarowana białymi, drewnianymi domkami. I właśnie tam je
odnalazłam. A mowa o Gjøvik. Miasto to leży w regionie Oppland, po drugiej
stronie jeziora Mjøsa, do którego wpada przepływająca przez miasto rzeka
Hunnselva.
To urocze miasto liczy sobie około 20 tysięcy mieszkańców. Być może za dnia nie zauroczyłoby mnie tak, jak właśnie wtedy, w ten deszczowy, chłodny wieczór, kiedy w oknach białych domków, zapalały się lampki. To, co zauważyłam, to fakt, że ludzie nie zasłaniają okien. Idąc ulicą widziałam, jak krzątają się po domu. Zwyczaj ten wziął się od marynarzy i ich żon. Kiedy taki marynarz wypływał w morze na długi rejs, żona nie zasłaniała okien, by nie być posądzoną o zdradę czy niemoralne zachowanie. I tak jakoś zostało do dziś, że ludzie nie mają nic do ukrycia.
To urocze miasto liczy sobie około 20 tysięcy mieszkańców. Być może za dnia nie zauroczyłoby mnie tak, jak właśnie wtedy, w ten deszczowy, chłodny wieczór, kiedy w oknach białych domków, zapalały się lampki. To, co zauważyłam, to fakt, że ludzie nie zasłaniają okien. Idąc ulicą widziałam, jak krzątają się po domu. Zwyczaj ten wziął się od marynarzy i ich żon. Kiedy taki marynarz wypływał w morze na długi rejs, żona nie zasłaniała okien, by nie być posądzoną o zdradę czy niemoralne zachowanie. I tak jakoś zostało do dziś, że ludzie nie mają nic do ukrycia.
Gjøvik
powstał wokół założonej, przez Caspara Kauffelda, w 1807 r. huty szkła, która
działa do dziś. W 1861 r. wieś uzyskała status miasta. Nazwa pochodzi od dawnej
farmy Gjøvik (w staronorweskim: Djúpvík). W 1994 r. miasto było również
gospodarzem Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Lillehammer.
Gjøvik posiada największą halę sportową, wykutą w skale. Niestety nie dane mi było zobaczyć jak to wygląda. Miasto może też poszczycić się najstarszym na świecie, wciąż działającym, parowcem – DS Skibladner. Jednostka pływa nieprzerwanie od 1856 r. Ja zobaczyłam parowiec jedynie na muralu jednego z budynków. I tyle musiało mi wystarczyć.
Gjøvik posiada największą halę sportową, wykutą w skale. Niestety nie dane mi było zobaczyć jak to wygląda. Miasto może też poszczycić się najstarszym na świecie, wciąż działającym, parowcem – DS Skibladner. Jednostka pływa nieprzerwanie od 1856 r. Ja zobaczyłam parowiec jedynie na muralu jednego z budynków. I tyle musiało mi wystarczyć.
Wreszcie
przyszedł dzień, w którym musiałam rozstać się z Norwegią. Jak na złość, niebo
właśnie wtedy postanowiło rozpieszczać ludzi swą niebieskością, a słońce
przypomniało sobie, że ma jeszcze na tyle siły, by przegonić panoszące się
zimno. Ja jednak podwieziona do Hamar, wsiadłam do pociągu, by przesiąść się w
Eidsvoll na inny, jadący już przez Oslo, do stacji Sandefjord Torp.
Tam szybko przesiadłam się w autobus jadący na lotnisko. I już. I nastąpił koniec mojej spontanicznej, drugiej podróży do Norwegii. Zupełnie nieplanowanej, zupełnie zwariowanej i zupełnie niezapomnianej.
A potem szybka odprawa i miejsce w samolocie tuż przy oknie ze słońcem prosto w szybę. I wraz ze zbliżaniem się do pochmurnej Warszawy, rozpaczliwie chciałam wracać tam, gdzie to słońce było. Jednak rzeczywistość dopadła mnie szybko, kiedy schodząc do lądowania, wlecieliśmy w gęste chmury i w samolocie nagle zrobiło się ciemno. Witamy w deszczowej i jesiennej Warszawie…
Tam szybko przesiadłam się w autobus jadący na lotnisko. I już. I nastąpił koniec mojej spontanicznej, drugiej podróży do Norwegii. Zupełnie nieplanowanej, zupełnie zwariowanej i zupełnie niezapomnianej.
Cisza i spokój, dopóki nie nadejdą Polacy :) Nawet obsługa naziemna wita się po polsku. Tak to można podróżować! :) :) :)
A potem szybka odprawa i miejsce w samolocie tuż przy oknie ze słońcem prosto w szybę. I wraz ze zbliżaniem się do pochmurnej Warszawy, rozpaczliwie chciałam wracać tam, gdzie to słońce było. Jednak rzeczywistość dopadła mnie szybko, kiedy schodząc do lądowania, wlecieliśmy w gęste chmury i w samolocie nagle zrobiło się ciemno. Witamy w deszczowej i jesiennej Warszawie…
Teraz
pozostaje mi tylko wspominać i szykować się do następnej wyprawy na północ.
Dziękuję mojemu Znajomemu za opiekę, wskazówki i rady a także za poświęcony mi
czas między zawodowymi obowiązkami. To były magiczne chwile!
Do zobaczenia!
Koniec
To jeszcze nie było tam zimy, aż dziw, pewnie czekała z nadejściem aż wyjedziesz - bo nam w Listopadzie to zgotowała już minus 15 i śniegi po kolana, a wszystko to przy tak mglistym powietrzu że jedyne zdjęcia jakie wychodziły to makra ;-)
OdpowiedzUsuńMaćku, jak przypomnisz sobie moj poprzedni wpis o Norwegii to zobaczysz, że miałam zimę, tzw. "szklankę" na drodze i mróz w oczy. A gdzie byliście dokładniej w tym kraju?
UsuńTrondheim i okolice, tudzież trip po fiordach.
UsuńPięknie. Mam nadzieję, że mimo śniegu miło wspominacie wyjazd. Dobrego dnia☺
UsuńJasne - to tam pokochałem kije do NW. A Śniegiem walnęło jak już zbieraliśmy się do odlotu.
UsuńCzyli wyjazd udany☺
UsuńPiękne wspomnienia z Norwegi. Tym razem największe wrażenie zrobił na mnie ten przystanek autobusowy. Patrzę, i nie mogę uwierzyć, że tak może wyglądać. Fotel, mebelki, stolik. Niesamowite. Jak zawsze piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Też trudno mi było uwierzyć, że nikt tego przystanku nie demoluje, nie kradnie itp. Ale tam jest inna mentalność ludzi. Nikt nie rusza nie swojej własności. Pod tym względem Norwegia również mi się podoba. Serdeczności! :)
UsuńNorwegia to moje takie ciche marzenie, ze kiedys znow tam wroce :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Aga, marzenia się spełniają. Czasem. Niektóre. Ale warto w nie wierzyć i tak. Pozdrawiam serdecznie☺
UsuńI am really glad to glance at this webpage posts which consists of lots of
OdpowiedzUsuńuseful information, thanks for providing these
information.
You welcome! :) Best regards.
UsuńThis is my first time go to see at here and i am in fact pleassant
OdpowiedzUsuńto read everthing at single place.
Faktycznie przemierzyłaś Norwegię wzdłuż i wszerz :)Wspaniała wyprawa, tyle ciekawych miejsc. Zupełnie inne klimaty.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś chociaż w części uda mi się zobaczyć Norwegię.
Uściski!
Basiu, jeszcze nie, ale kto wie. Za niecały miesiąc ruszam na Lofoty, więc kolejne miejsca w Norwegii poczują mój oddech :) :) A Norwegia była u mnie na bardzo wysokiej półce marzeń, ze względu na swoje ceny, ale życie napisało mi taki scenariusz, że nie mogłam go odrzucić ;) Może i Tobie zapisze Norwegię w kontrakcie. Jeśli tak, nie odrzucaj :) :) :) Buziak!
Usuń