W Masywie Śnieżnika,
czyli spacer do wieży widokowej,
która jest i jakby jej nie ma
Zeszłoroczne
wakacje w Międzygórzu będę wspominać z ogromnym uśmiechem na twarzy, bo choć
pierwotnie nie miałam tego w planie, to finalnie okazało się, że właśnie tu
odpoczęłam niesamowicie od wszystkiego. Chociaż nie lubię zmieniać swoich
planów, to muszę przyznać, że czasem taka zmiana wychodzi na dobre. Przyszedł
jednak ten jeden nieubłagany dzień, kiedy wstając rano z łóżka, pomyślałam, że
to ostatni dzień na górskie przechadzki. Kolejnego, miałam podążać już w kierunku
Warszawy i domu.
Z Międzygórza
obrałam szlak niebieski, który wiódł mnie polną drogą i leśnym traktem aż do
rozdroża szlaków niebieskiego z zielonym.
Dalej podążałam niebieskim, tzw. Drogą Albrechta. Droga ta została wytyczona w XIX w. na polecenie księżniczki Marianny Orańskiej, która w tym czasie rozbudowywała Międzygórze, a do której należały tereny w znacznej części Masywu Śnieżnika. Trakt ten nazwano imieniem jej męża, pruskiego księcia Fryderyka Henryka Albrechta Hohenzollerna. I choć to zwykła droga gruntowa, to stanowi historyczną pamiątkę po działaniach w tym regionie.
Dalej podążałam niebieskim, tzw. Drogą Albrechta. Droga ta została wytyczona w XIX w. na polecenie księżniczki Marianny Orańskiej, która w tym czasie rozbudowywała Międzygórze, a do której należały tereny w znacznej części Masywu Śnieżnika. Trakt ten nazwano imieniem jej męża, pruskiego księcia Fryderyka Henryka Albrechta Hohenzollerna. I choć to zwykła droga gruntowa, to stanowi historyczną pamiątkę po działaniach w tym regionie.
Spokojnym
spacerem doszłam do Przełęczy Puchaczówka (864 m n.p.m.) Tu na chwilę
odpoczęłam, zjadłam kanapkę i posiliłam się kubkiem herbaty. Ptaki śpiewały
niemożliwie wesoło.
Po małym
posiłku, dziarskim krokiem powędrowałam w górę, po zboczu Czarnej Góry (1205 m
n.p.m.). I choć po drodze nie ma tu jakiś super widoków, bo drogi są w gruncie
rzeczy typowo leśne, ale i tak szło mi się bardzo przyjemnie. Po pewnym czasie
dobiegły mnie odgłosy rozmów, co oznaczało, że zbliżam się do wieży widokowej.
Tym razem szlak czerwony (także zielony) ostro pod górę - tuż po wejściu na niego z Przełęczy Puchaczówka

I rzeczywiście,
krótko potem stanęłam przy drewnianej konstrukcji. Liczyłam na fajne widoki z
jej szczytu, a tu niespodzianka. Wieża była, ale jakby jej nie było. Bo stan
techniczny nie pozwalał na wchodzenie, więc ją po prostu zamknięto. Czy umocnią
drewnianą budowlę, naprawią, zakonserwują? Nie wiem, ale byłoby fajnie, bo
podobno widok z niej jest bardzo dobry. Póki co, z Czarnej Góry, która jest
mocno zalesiona, niewiele widać. Ponieważ na ławeczkach siedziało sporo ludzi,
postanowiłam się szybko stamtąd ewakuować.
Wieża widokowa na Czarnej Górze. Dawniej odbywały się tu zjazdy na "saniach rogatych" do Międzygórza.

Obrałam
czerwony szlak przez Żmijowiec. Na Jaworowej Kopie (1183 m n.p.m.), gdzie łączą
się szlaki czerwony z zielonym, którym można zawrócić do Międzygórza, spotkałam
małą grupę ludzi. Jeden z panów wyraził zaniepokojenie, że tak sama wędruję…
Wzrusza mnie nie raz troska innych o mnie. Zwłaszcza obcych mi ludzi. Jestem
wdzięczna…
Szlak na
Żmijowiec był bardzo przyjemny. Tym razem rozciągały się rozleglejsze panoramy
na Masyw Śnieżnika. Patrząc do tyłu mogłam zobaczyć fragment kompleksu
narciarskiego na Czarnej Górze.
Sam grzbiet
Żmijowca jest kręty i długi jak… żmija. I nawet udało mi się jedną napotkać.
Poza tym w
latach 50. XX w. prowadzono tu odwierty w poszukiwaniu złóż rudy uranu. Na stokach
Żmijowca można też napotkać wiele minerałów, jednak trzeba być wyszkolonym w
tej dziedzinie.
Żmijowiec ma
trzy wypiętrzenia, a największy z nich skrywa w sobie małą atrakcję w postaci
Mariańskich Skał. To skalna formacja, wysoka na 18 m, nazwana tak na cześć
księżniczki Marianny Orańskiej. Nie odmówiłam sobie pójścia tam i chwili
relaksu.
Po
odpoczynku doszłam wolnym krokiem do Przełęczy Śnieżnickiej (1123 m n.p.m.),
znanej mi już chociażby z pierwszego dnia, kiedy wybrałam się do Jaskini
Niedźwiedziej w Kletnie. Przysiadłam na chwilę, by skosztować kawałka
czekolady.
Żeby urozmaicić
sobie trasę, do Międzygórza podążałam dalej szlakiem niebieskim przez Górę
Parkową. Na szlaku żywego ducha. Szłam z myślą, że to już ostatnia wycieczka
tego krótkiego urlopu. Na Górze Parkowej, która góry w niczym nie przypomina,
obrałam znów szlak zielony i zeszłam do Międzygórza.
Tym samym zatoczyłam pętelkę. I była to bardzo przyjemna pętelka 😊
Tym samym zatoczyłam pętelkę. I była to bardzo przyjemna pętelka 😊
Co będzie
tym razem? Ten rok jest mocno nerwowy, koronawirus pokrzyżował większość planów
wakacyjnych. Ale z pewnością gdzieś pojadę. Zamaskuję się i pojadę. Trzymajcie
kciuki! I Wam życzę udanych wakacji mimo wszystko. Zatem do zobaczenia!