Martwym na pamiątkę,
żywym ku przestrodze…
Symbolický Cintorin
pod Ostrvou
Listopadowe Święto Zmarłych jest zazwyczaj dla wszystkich Polaków czasem zadumy, refleksji nad przemijaniem, wspomnieniem tych, co odeszli do tego lepszego świata. To czas wędrówek ludów na cmentarze, by odwiedzać groby najbliższych. Jeśli istnieje grób, nad którym można westchnąć i zapalić światełko, to szczęście w nieszczęściu. Gorzej, jak nasi Bliscy odeszli daleko od nas, pochowani są gdzieś w świecie, lub mają mogiły w trudno dostępnych miejscach. Jeszcze gorzej, jak idzie za tym świadomość niewiedzy, gdzie doczesne szczątki spoczywają lub gdy nigdy nie odnaleziono ciała.
Wtedy z pomocą przychodzi grób symboliczny. Miejsce, gdzie ci, co pozostali, mogli się gromadzić i wspomnieć tych, co ziemską wędrówkę już zakończyli. Dziś zabiorę Was w takie jedno magiczne miejsce...
We wrześniu 2019 r. urlop spędzałam na Słowacji. Wyjście na Symbolický Cintorin było rozgrzewką przed ambitniejszymi celami. Było też powrotem po wielu latach do miejsca szczególnego.
Początek trasy tego dnia, zaczął się na szlaku niebieskim, który jest też trasą rowerową. Całość drogi jest łatwa i nie nastręcza żadnych trudności.
Pogoda w tym dniu była nieco kapryśna. Niby widać było kawałki niebieskiego nieba, by za chwilę zobaczyć przelewające się chmury. Wyjście na krótki i prosty szlak było dobrym pomysłem.
Spokojny spacer szlakiem niebieskim, dowiódł aż do rozwidlenia ze szlakiem żółtym, który już bezpośrednio prowadzi do cmentarza. Ale w dalszym ciągu nie jest to trudna wędrówka.
Tatrzański Cmentarz Symboliczny, dawniej zwany Symbolicznym Cmentarzem Ofiar Tatr (słow. Tatranský symbolický cintorin) położony jest na zachodnich stokach Osterwy, niedaleko Popradzkiego Stawu.
Pomysłodawcą Symbolicznego Cmentarza był malarz akademicki, o którym już wspominałam na łamach bloga, Otokar Štáfl, który zaproponował to w 1930 r. Dwa lata później, kiedy pomysł ten poparła także Słowacka Komisja Klubu Turystów Czechosłowackich, rozpoczęto przygotowania do budowania miejsca upamiętniającego ludzi, którzy zginęli nie tylko na szczytach, lecz także w dolinach.
Wybór padł na miejsce pod zachodnią ścianą Osterwy. Wybudowano kapliczkę w 1936 r., według rysunku autorstwa Marii Vosykowej i projektu technicznego Roberta Vosyki.
Cmentarz otwarto uroczyście 11 sierpnia 1940 r. w ramach Tatrzańskich Uroczystości, choć już w 1936 r. odbyła się uroczystość na cześć zmarłych alpinistów. W chwili otwarcia cmentarza, znajdowało się tam 60 drewnianych krzyży autorstwa rzeźbiarza z Detvy, Jozefa Fekiača - Šumnego. Do tego skalniak, ołtarzyk w kapliczce i malowidło olejne Otokara Štáfla "Znoszenie rannego alpinisty". Od 1961 r. kapliczkę zdobi drzeworyt artysty z Podolinca, Ladislava Tfirsta, nawiązujący do obrazu Štáfla. Jeden z ratowników ma twarz twórcy Symbolicznego Cmentarza.
W czasie swego powstania, cmentarz był unikatem w skali światowej.





Obecnie na cmentarzu znajduje się ok. 300 tablic, upamiętniających ofiary gór, nie tylko tych, którzy skończyli swą ziemską wędrówkę w Tatrach, ale także tych, dla których koniec nadszedł w górach całego świata. Tablice upamiętniają też Polaków. A pomiędzy nimi znajduje się tablica pomysłodawcy Otokara Štáfla i jego żony taterniczki, Vlasty, którzy zginęli 14 lutego 1945 r. w czasie alianckich nalotów, pod gruzami zawalonej kamienicy w Pradze, gdzie znajdowała się ich pracownia.


Od 1969 r. cmentarzem opiekuje się słowacki TPN. Od 1970 r. wpisano go do rejestru pamiątek narodowych. Nowe tablice montowane są od 2003 r. przez pracowników Ośrodka Służby Terenowej TANAP. Ale nie jest to taka prosta sprawa, gdyż o ich umieszczeniu decyduje komisja przy dyrekcji parku. Rodziny i przyjaciele tych, co zginęli w górach czynią starania, by mieć choć tablicę, pod którą od czasu do czasu postawią znicz. I trudno się im dziwić. Mówi się, że zmarli żyją dopóty, dopóki ktoś o nich myśli i wspomina. I choć pamięć może się zacierać, to następne pokolenia mają szansę odwiedzić to magiczne miejsce.
Chmury obsiadły szczyty i klimat zrobił się iście refleksyjny. Zanosiło się na deszcz. Pora była pójść dalej. A dalsza droga wiodła ku Popradzkiemu Stawowi i gorącej herbacie w schronisku. I jak się później okazało, to był dobry pomysł, bo jednak chmury przyniosły deszcz, co prawda przelotny, ale za to zwiastujący kolejne dni z dużą porcją burzy i deszczu.


Cmentarz pod Osterwą ma charakter jedynie symboliczny. Nie znajdzie się tam żadnej mogiły z ciałami. Upamiętnia ofiary gór różnej narodowości. Bo przecież góry nie pytają o wiek, nie pytają o Twój status społeczny, jaki masz zawód czy w co wierzysz... Jeśli los sprawi, że w górach nastąpi kres Twojej ziemskiej wędrówki, przyjmą Cię one jak swojego... Bo dla wielu góry są jak dom. Nieważne, że dla niektórych już na zawsze...
Powrót spod schronisk wiódł najpierw zielonym, a potem czerwonym szlakiem do Szczyrbskiego Jeziora. To również spokojne i nietrudne szlaki, które wykorzystywane są przez wiele osób, jako typowo spacerowe. Na szczęście deszcz ustał.
Po drodze, przy rozwidleniu szlaków, znajduje się punkt zbiórki rzeczy do schroniska pod Wagą, czyli Chaty pod Rysami. Stąd nosicze zabierają niewyobrażalnie ciężkie towary, które niosą na swoich plecach do schroniska. Ale i turyści mogą coś zabrać ze sobą i pomóc w dostarczaniu potrzebnych tam, na górze, rzeczy.


Štrbské Pleso to miejscowość u podnóża Tatr Wysokich, która położona jest nad jeziorem o tej samej nazwie. Jest to centrum sportów zimowych i ośrodek turystyczny. Stąd rozchodzą się szlaki w pobliskie doliny i na wysokie szczyty. Plusem tej miejscowości jest fakt, że szlaki zaczynają się zaraz po wyjściu z kolejki czy hotelu. Nie trzeba, jak u nas, martwić się o dojazd do dolin, co zazwyczaj zabiera nam czas. Minusem Szczyrbskiego Jeziora jest posiadanie jedynie hoteli i drogich pensjonatów. Mało jest willi, które proponowałyby tańsze kwatery prywatne. Ma to zapewne związek z faktem, iż duże hotele budowano dla przybywających na organizowane tu zawody narciarskie.
Niezaprzeczalnie, jest to miejsce cudne i takie, do którego chce się wracać, choćby tylko na chwilę. Z pewnością, jeszcze tu powrócę. Nie wiem kiedy, ale czasem nie należy planować. Samo się zaplanuje.
"Martwym na pamiątkę, żywym ku przestrodze"...
Hej!