KIEDY
SZLAK CIĘ TRAFIA
NA
POGODĘ ZA OKNEM…
WYJDŹ
NA SZLAK J
Deszcz. Walenie za oknem nie daje spać. No nie, kolejny
dzień nieznośnej pogody za oknem może zniecierpliwić najbardziej cierpliwego.
Jeszcze trzeba dać odpocząć oczom, nogom i całej reszcie tułowia jakże
spragnionego wysokogórskich eskapad. Godzina. Już kropi. Dwie godziny. Niebo
chyba zmęczyło się deszczem. Chwila przerwy. Trzecia godzina. Nie pada. Dość.
Trzeba coś z tym zrobić. No tak być nie może. Cytując klasyka: „Albercik,
wychodzimy!!!”.
Przy takiej pogodzie daleko się nie da wyjść. Ryzyko za
duże. Ale co począć, kiedy strasznie chce się gdzieś pójść? Można wybrać
buszowanie po stokach Gubałówki. Trasa w zamierzeniu była prosta: niebieskim szlakiem z ul. Powstańców Śląskich
dojść do Butorowego Wierchu, potem grzbietem Gubałówki szlakiem czerwonym dojść
do Furmanowej i potem schodzić z powrotem do miasta. Ale oczywiście pogoda
zweryfikowała te plany.
Razem z Agnieszką i Grzesiem przeszliśmy między zabudowaniami
ulicy Droga na Szymoszkową, by z ulicy Kościeliskiej dostać się do ulicy
Powstańców Śląskich, gdzie przy hotelu Mercure Kasprowy zaczynał się szlak
niebieski.
Początek szlaku niebieskiego
Razem z naszym marszem ochoczo maszerowało granatowe niebo. Co i rusz budziło to pewien niepokój, ale w myśl przysłowia „z dużej chmury mały deszcz”, podążaliśmy pod górę.
Za hotelem na początku trasy
Tatry Zachodnie w chmurach
Doszliśmy do polany pod wyciągiem krzesełkowym na Szymoszkowej. Przeszliśmy pod nim i… straciliśmy szlak z pola widzenia.
Podążając ku wyciągowi
Widok z polany w kierunku hotelu Mercure Kasprowy
Widok z polany w kierunku regli
Pod wyciągiem krzesełkowym na Szymoszkowej
Kierowaliśmy się intuicją, zagłębiając się w las. Po jakimś czasie zdaliśmy sobie sprawę, że chyba jednak zgubiliśmy szlak. Tak naprawdę to szliśmy leśną ścieżką, zagłębieni w rozmowie, świat przestał chwilowo istnieć, czuliśmy zapach lasu.
Szlak, nie szlak? Ważne, że jest miło ;)
Po drodze odnaleźliśmy tabliczkę z kierunkiem na Gubałówkę, więc dalej podążaliśmy za strzałką. Niestety za nami podążała wielka chmura, która chyba czuła się w obowiązku zlać nas tego dnia.
Mocno sfatygowany kierunek na Gubałówkę
Na stoku Gubałówki powstają nowe góralskie domy
Część z nich jest na sprzedaż
Będzie nowy dom...
Złowroga chmura nad Tatrami
Widok w kierunku Tatr Bielskich
Póki co wyszliśmy na pasmo gubałowskie i wraz z licznymi turystami podążaliśmy w kierunku stacji kolejki szynowej.
Im bliżej stacji kolejki szynowej, tym większy tłum
Gdzieś w połowie drogi, chmura spełniła swoje groźby. Zaczęło padać i to porządnie. Schowaliśmy się więc, pod daszkiem jednego z kramików, który akurat wtedy był zamknięty. Miejscówka wydawała się sucha i bezpieczna. 15 minut. Leje. 20 minut. Zacina.
Jeszcze humory dopisują...
30 minut. Kropi. 40 minut. Miejscówka przecieka i podchodzi wodą.
Po prawie godzinie...miny rzędną
Ewakuacja. Peleryny na siebie, w między czasie czapka i rękawiczki też powędrowały na głowę i ręce. Czy na pewno mamy sierpień??? Szliśmy drogą, pamiętając, że z prawej strony powinien być widoczny masyw Giewontu. Tego dnia niestety towarzyszyło nam po tej stronie mleko…
Gubałówka w deszczu
Zimno, mokro, do domu daleko...
Doszliśmy do górnej stacji kolejki linowej. I wreszcie przestało padać. Chmura uznała jednak, że jesteśmy twardymi przeciwnikami. Szlakiem papieskim podążaliśmy więc, dalej w kierunku Furmanowej. Po drodze padła mi bateria w aparacie, ale dobrze, że moi towarzysze podróży byli wyposażeni w sprzęt foto, dalej więc, będą zdjęcia ich autorstwa, choć z moimi prośbami o fotki w danych miejscach :)
Parujące Tatry i Zakopane w dole
Droga Papieska. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Wieża przekaźnikowa, dzięki której Gubałówka jest rozpoznawalna. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Na chwilę odkryty Giewont. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Ale chmura nie dawała za wygraną, dlatego odbiliśmy w prawo na niebieski szlak. Początkowo szliśmy między polami domostw, rozkoszując się ciszą i parującymi górami.
Tatry Bielskie. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Tatry w stanie wrzenia :). Foto: Agnieszka i Grzegorz
Nasz szlak. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Po drodze trafiliśmy na ptasi sejmik. Szczygły rajcowały aż miło.
Halo, halo, tu ptasie radio... Foto: Agnieszka i Grzegorz
Szczygiełki :). Foto: Agnieszka i Grzegorz
Z lewej strony rozciągała się panorama na zabudowania w Poroninie.
Widok ze szlaku w kierunku Poronina. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Panorama na Poronin. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Góralski ul :). Foto: Agnieszka i Grzegorz
Wreszcie szlak niebieski wprowadził nas przez las na Walową Górę.
Szlak zagłębia się w las. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Strome zejście na szlaku, tym razem mnóstwo śliskiego, zdradzieckiego błota. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Napotkany na szlaku świątek. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Polana przed Walową Górą. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Stąd otworzył się nam widok na Tatry Zachodnie oraz Zakopane w dole.
Panorama z Walowej Góry. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Na Walowej Górze. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Między drzewami przemknął wagonik kolejki szynowej. To przypomniało nam, że znajdujemy się na zboczu Gubałówki.
Wagonik kolejki na Gubałówkę. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Zaczęliśmy schodzić w dół. Jednak czekało nas śliskie, strome zejście wzdłuż Walów Potoku.
Zgodnie ze strzałką.... Foto: Agnieszka i Grzegorz
... ale czemu tak stromo? Foto: Agnieszka i Grzegorz
Oby nie zjechać na czterech literach... Foto: Agnieszka i Grzegorz
Potem, żeby było zabawniej również przedzieranie się przez zarośla, mokre trawy, krzaki i śliskie korzenie. Ścieżka była wąska i po deszczu nieco bagnista.
Ścieżynka, mokre trawy i błotko. Normalka na szlaku. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Wreszcie szerzej. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Niebawem koniec szlaku. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Wreszcie udało nam się dojść do końcowej kropki. Tym samym doszliśmy do dolnej stacji kolejki szynowej na Gubałówkę.
Koniec lub początek. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Przy dolnej stacji kolejki na Gubałówkę. Foto: Agnieszka i GrzegorzPoczątek szlaku niebieskiego
Razem z naszym marszem ochoczo maszerowało granatowe niebo. Co i rusz budziło to pewien niepokój, ale w myśl przysłowia „z dużej chmury mały deszcz”, podążaliśmy pod górę.
Za hotelem na początku trasy
Tatry Zachodnie w chmurach
Doszliśmy do polany pod wyciągiem krzesełkowym na Szymoszkowej. Przeszliśmy pod nim i… straciliśmy szlak z pola widzenia.
Podążając ku wyciągowi
Widok z polany w kierunku hotelu Mercure Kasprowy
Widok z polany w kierunku regli
Pod wyciągiem krzesełkowym na Szymoszkowej
Kierowaliśmy się intuicją, zagłębiając się w las. Po jakimś czasie zdaliśmy sobie sprawę, że chyba jednak zgubiliśmy szlak. Tak naprawdę to szliśmy leśną ścieżką, zagłębieni w rozmowie, świat przestał chwilowo istnieć, czuliśmy zapach lasu.
Szlak, nie szlak? Ważne, że jest miło ;)
Po drodze odnaleźliśmy tabliczkę z kierunkiem na Gubałówkę, więc dalej podążaliśmy za strzałką. Niestety za nami podążała wielka chmura, która chyba czuła się w obowiązku zlać nas tego dnia.
Mocno sfatygowany kierunek na Gubałówkę
Na stoku Gubałówki powstają nowe góralskie domy
Część z nich jest na sprzedaż
Będzie nowy dom...
Złowroga chmura nad Tatrami
Widok w kierunku Tatr Bielskich
Póki co wyszliśmy na pasmo gubałowskie i wraz z licznymi turystami podążaliśmy w kierunku stacji kolejki szynowej.
Im bliżej stacji kolejki szynowej, tym większy tłum
Gdzieś w połowie drogi, chmura spełniła swoje groźby. Zaczęło padać i to porządnie. Schowaliśmy się więc, pod daszkiem jednego z kramików, który akurat wtedy był zamknięty. Miejscówka wydawała się sucha i bezpieczna. 15 minut. Leje. 20 minut. Zacina.
Jeszcze humory dopisują...
30 minut. Kropi. 40 minut. Miejscówka przecieka i podchodzi wodą.
Po prawie godzinie...miny rzędną
Ewakuacja. Peleryny na siebie, w między czasie czapka i rękawiczki też powędrowały na głowę i ręce. Czy na pewno mamy sierpień??? Szliśmy drogą, pamiętając, że z prawej strony powinien być widoczny masyw Giewontu. Tego dnia niestety towarzyszyło nam po tej stronie mleko…
Gubałówka w deszczu
Zimno, mokro, do domu daleko...
Doszliśmy do górnej stacji kolejki linowej. I wreszcie przestało padać. Chmura uznała jednak, że jesteśmy twardymi przeciwnikami. Szlakiem papieskim podążaliśmy więc, dalej w kierunku Furmanowej. Po drodze padła mi bateria w aparacie, ale dobrze, że moi towarzysze podróży byli wyposażeni w sprzęt foto, dalej więc, będą zdjęcia ich autorstwa, choć z moimi prośbami o fotki w danych miejscach :)
Parujące Tatry i Zakopane w dole
Droga Papieska. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Wieża przekaźnikowa, dzięki której Gubałówka jest rozpoznawalna. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Na chwilę odkryty Giewont. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Ale chmura nie dawała za wygraną, dlatego odbiliśmy w prawo na niebieski szlak. Początkowo szliśmy między polami domostw, rozkoszując się ciszą i parującymi górami.
Tatry Bielskie. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Tatry w stanie wrzenia :). Foto: Agnieszka i Grzegorz
Nasz szlak. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Po drodze trafiliśmy na ptasi sejmik. Szczygły rajcowały aż miło.
Halo, halo, tu ptasie radio... Foto: Agnieszka i Grzegorz
Szczygiełki :). Foto: Agnieszka i Grzegorz
Z lewej strony rozciągała się panorama na zabudowania w Poroninie.
Widok ze szlaku w kierunku Poronina. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Panorama na Poronin. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Góralski ul :). Foto: Agnieszka i Grzegorz
Wreszcie szlak niebieski wprowadził nas przez las na Walową Górę.
Szlak zagłębia się w las. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Strome zejście na szlaku, tym razem mnóstwo śliskiego, zdradzieckiego błota. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Napotkany na szlaku świątek. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Polana przed Walową Górą. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Stąd otworzył się nam widok na Tatry Zachodnie oraz Zakopane w dole.
Panorama z Walowej Góry. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Na Walowej Górze. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Między drzewami przemknął wagonik kolejki szynowej. To przypomniało nam, że znajdujemy się na zboczu Gubałówki.
Wagonik kolejki na Gubałówkę. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Zaczęliśmy schodzić w dół. Jednak czekało nas śliskie, strome zejście wzdłuż Walów Potoku.
Zgodnie ze strzałką.... Foto: Agnieszka i Grzegorz
... ale czemu tak stromo? Foto: Agnieszka i Grzegorz
Oby nie zjechać na czterech literach... Foto: Agnieszka i Grzegorz
Potem, żeby było zabawniej również przedzieranie się przez zarośla, mokre trawy, krzaki i śliskie korzenie. Ścieżka była wąska i po deszczu nieco bagnista.
Ścieżynka, mokre trawy i błotko. Normalka na szlaku. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Wreszcie szerzej. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Niebawem koniec szlaku. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Wreszcie udało nam się dojść do końcowej kropki. Tym samym doszliśmy do dolnej stacji kolejki szynowej na Gubałówkę.
Koniec lub początek. Foto: Agnieszka i Grzegorz
Błoto na butach, błoto na stuptutach. I dobrze, że tylko
zatrzymało się na dolnej części. Zanim wygodnie rozsiedliśmy się w ciepłej
knajpce, doprowadziliśmy się do kultury. A potem zapełniliśmy nasze brzuszki
smakowitymi kąskami zapominając o bożym świecie. Ale była pewna dama, która nas
zapamiętała i nie pozwoliła zapomnieć o sobie. Kiedy wyszliśmy z restauracji,
czekała na nas. Wielka, ciemna masa, złowieszczo zawieszona nad nami. Ona.
Chmura. Niestety nie miałam tyle szczęścia, co Agnieszka i Grzegorz. Do mojej
kwatery doszłam mokra. Następnego dnia suszyłam buty, choć specjalnie nie
płakałam, bo pogoda znów obraziła się na wędrowców. Cóż, czasem i tak bywa…
KONIEC
Coś ta tegoroczna majówka nie chciała nas porozpieszczać. Gdzie nie spojrzeć to albo padało, albo wiało przenikliwie. Ale co jak co, wyjście na szlak jest dobre na wszystko. :)
OdpowiedzUsuńTegoroczną majówkę miałam tylko przez jeden dzień i pojechałam do Lublina. Ale i tam trochę popadało, niestety. Jak to już padło niedawno: "sorry, taki mamy klimat" :) Nie było w gruncie rzeczy tak źle. Pozdrawiam Cię pomajówkowo :)
UsuńTakie parujące góry też maja wiele uroku. Przy innej pogodzie tego nie zaznasz.
OdpowiedzUsuńTo tak dla poprawy nastroju :)
Oczywiście. Jednym słowem góry są lekiem na całe zło, nawet jak parują ;)
UsuńŚciskam pomajówkowo :)
Patrzę na Twoje zdjęcia i od razu przypominają mi się moje wędrówki po Czarnohorze. Aura ta sama, góry może inne, ale porównuję niektóre zdjęcia i wiem że chodząc w chmurach zaznaje się pewnej magii. Góry to nie tylko piękne kolorowe fotografie jak z prospektu, ale właśnie tajemniczość a jej nie brakuje na takich właśnie zdjęciach
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Bardzo mi miło, że moje zdjęcia wywołują wspomnienia. Oby zawsze były to dobre myśli ;) Zgadzam się, że choć piękne zdjęcia zawsze cieszą oczy, to tego typu fotografie pokazują prawdziwość gór. One nie zawsze są śliczne, kiedy pokazują swe pazurki, ale zawsze będą prawdziwe... Pozdrawiam ciepło :)
UsuńZgadzam się z Wkrajem, parujące po deszczu góry to piękne zjawisko :) Bardzo fajna fotorelacja, świetnie się czytało :) No i dziękuję za odrobinę Tatr, bo coś ostatnio nam nie po drodze :) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńZawsze do usług :) W tym roku może wrócę na ten szlak odrobinę go modyfikując ;) Ale o tym cicho sza. Ściskam z nowym tygodniem! :)
UsuńIle to już wyjazdów zakrapianych deszczem odbyłam to głowa boli. Żebym tyle słońca w życiu co deszczu uświadczyła to byłoby błogo. Najważniejsze, że deszcz Was nie powstrzymał, mnie też nie:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW zeszłym roku pogoda nas nie rozpieszczała, to fakt. Ja i burze w górach przeżyłam, a choć nogi miękną, człowiek idzie dalej. Mam nadzieję, że słońca w tym roku będziemy mieć więcej, czego życzę z całego serca, gdziekolwiek będziesz...Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńDeszcz to potrafi dać w kość :/
OdpowiedzUsuńAle zdjęcia fajne :)
Dziękuję :) To fakt. Deszcz potrafi zepsuć humor. Ale tylko na chwilkę ;) Serdeczności!
UsuńTym razem się do końca nie udało ale oczekiwanie pod okapem na pogodę było wzorowe a miny wcale nie takie kwaśne jacek
OdpowiedzUsuńDaliśmy radę ;) A w tym roku być może wrócę częściowo na ten szlak, więc nic straconego :)
Usuń