O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

niedziela, 4 maja 2014

Zagubieni na stoku Gubałówki...


KIEDY SZLAK CIĘ TRAFIA

NA POGODĘ  ZA OKNEM…

WYJDŹ NA SZLAK J

 

Deszcz. Walenie za oknem nie daje spać. No nie, kolejny dzień nieznośnej pogody za oknem może zniecierpliwić najbardziej cierpliwego. Jeszcze trzeba dać odpocząć oczom, nogom i całej reszcie tułowia jakże spragnionego wysokogórskich eskapad. Godzina. Już kropi. Dwie godziny. Niebo chyba zmęczyło się deszczem. Chwila przerwy. Trzecia godzina. Nie pada. Dość. Trzeba coś z tym zrobić. No tak być nie może. Cytując klasyka: „Albercik, wychodzimy!!!”.

Przy takiej pogodzie daleko się nie da wyjść. Ryzyko za duże. Ale co począć, kiedy strasznie chce się gdzieś pójść? Można wybrać buszowanie po stokach Gubałówki. Trasa w zamierzeniu była prosta:  niebieskim szlakiem z ul. Powstańców Śląskich dojść do Butorowego Wierchu, potem grzbietem Gubałówki szlakiem czerwonym dojść do Furmanowej i potem schodzić z powrotem do miasta. Ale oczywiście pogoda zweryfikowała te plany.

Razem z Agnieszką i Grzesiem przeszliśmy między zabudowaniami ulicy Droga na Szymoszkową, by z ulicy Kościeliskiej dostać się do ulicy Powstańców Śląskich, gdzie przy hotelu Mercure Kasprowy zaczynał się szlak niebieski.


Początek szlaku niebieskiego


Razem z naszym marszem ochoczo maszerowało granatowe niebo. Co i rusz budziło to pewien niepokój, ale w myśl przysłowia „z dużej chmury mały deszcz”, podążaliśmy pod górę.


Za hotelem na początku trasy



Tatry Zachodnie w chmurach


Doszliśmy do polany pod wyciągiem krzesełkowym na Szymoszkowej. Przeszliśmy pod nim i… straciliśmy szlak z pola widzenia.


Podążając ku wyciągowi



 Widok z polany w kierunku hotelu Mercure Kasprowy



 Widok z polany w kierunku regli



 Pod wyciągiem krzesełkowym na Szymoszkowej


Kierowaliśmy się intuicją, zagłębiając się w las. Po jakimś czasie zdaliśmy sobie sprawę, że chyba jednak zgubiliśmy szlak. Tak naprawdę to szliśmy leśną ścieżką, zagłębieni w rozmowie, świat przestał chwilowo istnieć, czuliśmy zapach lasu.


Szlak, nie szlak? Ważne, że jest miło ;)


Po drodze odnaleźliśmy tabliczkę z kierunkiem na Gubałówkę, więc dalej podążaliśmy za strzałką. Niestety za nami podążała wielka chmura, która chyba czuła się w obowiązku zlać nas tego dnia.


Mocno sfatygowany kierunek na Gubałówkę



 Na stoku Gubałówki powstają nowe góralskie domy



 Część z nich jest na sprzedaż



 Będzie nowy dom...



 Złowroga chmura nad Tatrami



 Widok w kierunku Tatr Bielskich


Póki co wyszliśmy na pasmo gubałowskie i wraz z licznymi turystami podążaliśmy w kierunku stacji kolejki szynowej.


Im bliżej stacji kolejki szynowej, tym większy tłum


Gdzieś w połowie drogi, chmura spełniła swoje groźby. Zaczęło padać i to porządnie. Schowaliśmy się więc, pod daszkiem jednego z kramików, który akurat wtedy był zamknięty. Miejscówka wydawała się sucha i bezpieczna. 15 minut. Leje. 20 minut. Zacina.


Jeszcze humory dopisują...


30 minut. Kropi. 40 minut. Miejscówka przecieka i podchodzi wodą.


Po prawie godzinie...miny rzędną


Ewakuacja. Peleryny na siebie, w między czasie czapka i rękawiczki też powędrowały na głowę i ręce. Czy na pewno mamy sierpień??? Szliśmy drogą, pamiętając, że z prawej strony powinien być widoczny masyw Giewontu. Tego dnia niestety towarzyszyło nam po tej stronie mleko…


Gubałówka w deszczu



 Zimno, mokro, do domu daleko...


Doszliśmy do górnej stacji kolejki linowej. I wreszcie przestało padać. Chmura uznała jednak, że jesteśmy twardymi przeciwnikami. Szlakiem papieskim podążaliśmy więc, dalej w kierunku Furmanowej. Po drodze padła mi bateria w aparacie, ale dobrze, że moi towarzysze podróży byli wyposażeni w sprzęt foto, dalej więc, będą zdjęcia ich autorstwa, choć z moimi prośbami o fotki w danych miejscach :)


Parujące Tatry i Zakopane w dole



 Droga Papieska. Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Wieża przekaźnikowa, dzięki której Gubałówka jest rozpoznawalna. Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Na chwilę odkryty Giewont. Foto: Agnieszka i Grzegorz


Ale chmura nie dawała za wygraną, dlatego odbiliśmy w prawo na niebieski szlak. Początkowo szliśmy między polami domostw, rozkoszując się ciszą i parującymi górami.


Tatry Bielskie.   Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Tatry w stanie wrzenia :). Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Nasz szlak. Foto: Agnieszka i Grzegorz


Po drodze trafiliśmy na ptasi sejmik. Szczygły rajcowały aż miło.


Halo, halo, tu ptasie radio... Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Szczygiełki :). Foto: Agnieszka i Grzegorz


Z lewej strony rozciągała się panorama na zabudowania w Poroninie.


Widok ze szlaku w kierunku Poronina. Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Panorama na Poronin. Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Góralski ul :). Foto: Agnieszka i Grzegorz


Wreszcie szlak niebieski wprowadził nas przez las na Walową Górę.


Szlak zagłębia się w las. Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Strome zejście na szlaku, tym razem mnóstwo śliskiego, zdradzieckiego błota. Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Napotkany na szlaku świątek. Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Polana przed Walową Górą. Foto: Agnieszka i Grzegorz


Stąd otworzył się nam widok na Tatry Zachodnie oraz Zakopane w dole.


Panorama z Walowej Góry. Foto: Agnieszka i Grzegorz



Na Walowej Górze. Foto: Agnieszka i Grzegorz


Między drzewami przemknął wagonik kolejki szynowej. To przypomniało nam, że znajdujemy się na zboczu Gubałówki.


Wagonik kolejki na Gubałówkę. Foto: Agnieszka i Grzegorz


Zaczęliśmy schodzić w dół. Jednak czekało nas śliskie, strome zejście wzdłuż Walów Potoku.


Zgodnie ze strzałką.... Foto: Agnieszka i Grzegorz



 ... ale czemu tak stromo? Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Oby nie zjechać na czterech literach... Foto: Agnieszka i Grzegorz


Potem, żeby było zabawniej również przedzieranie się przez zarośla, mokre trawy, krzaki i śliskie korzenie. Ścieżka była wąska i po deszczu nieco bagnista.


Ścieżynka, mokre trawy i błotko. Normalka na szlaku. Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Wreszcie szerzej. Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Niebawem koniec szlaku. Foto: Agnieszka i Grzegorz


Wreszcie udało nam się dojść do końcowej kropki. Tym samym doszliśmy do dolnej stacji kolejki szynowej na Gubałówkę.


Koniec lub początek. Foto: Agnieszka i Grzegorz


 
 Przy dolnej stacji kolejki na Gubałówkę. Foto: Agnieszka i Grzegorz


Błoto na butach, błoto na stuptutach. I dobrze, że tylko zatrzymało się na dolnej części. Zanim wygodnie rozsiedliśmy się w ciepłej knajpce, doprowadziliśmy się do kultury. A potem zapełniliśmy nasze brzuszki smakowitymi kąskami zapominając o bożym świecie. Ale była pewna dama, która nas zapamiętała i nie pozwoliła zapomnieć o sobie. Kiedy wyszliśmy z restauracji, czekała na nas. Wielka, ciemna masa, złowieszczo zawieszona nad nami. Ona. Chmura. Niestety nie miałam tyle szczęścia, co Agnieszka i Grzegorz. Do mojej kwatery doszłam mokra. Następnego dnia suszyłam buty, choć specjalnie nie płakałam, bo pogoda znów obraziła się na wędrowców. Cóż, czasem i tak bywa…

KONIEC

14 komentarzy:

  1. Coś ta tegoroczna majówka nie chciała nas porozpieszczać. Gdzie nie spojrzeć to albo padało, albo wiało przenikliwie. Ale co jak co, wyjście na szlak jest dobre na wszystko. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tegoroczną majówkę miałam tylko przez jeden dzień i pojechałam do Lublina. Ale i tam trochę popadało, niestety. Jak to już padło niedawno: "sorry, taki mamy klimat" :) Nie było w gruncie rzeczy tak źle. Pozdrawiam Cię pomajówkowo :)

      Usuń
  2. Takie parujące góry też maja wiele uroku. Przy innej pogodzie tego nie zaznasz.
    To tak dla poprawy nastroju :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście. Jednym słowem góry są lekiem na całe zło, nawet jak parują ;)
      Ściskam pomajówkowo :)

      Usuń
  3. Patrzę na Twoje zdjęcia i od razu przypominają mi się moje wędrówki po Czarnohorze. Aura ta sama, góry może inne, ale porównuję niektóre zdjęcia i wiem że chodząc w chmurach zaznaje się pewnej magii. Góry to nie tylko piękne kolorowe fotografie jak z prospektu, ale właśnie tajemniczość a jej nie brakuje na takich właśnie zdjęciach
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że moje zdjęcia wywołują wspomnienia. Oby zawsze były to dobre myśli ;) Zgadzam się, że choć piękne zdjęcia zawsze cieszą oczy, to tego typu fotografie pokazują prawdziwość gór. One nie zawsze są śliczne, kiedy pokazują swe pazurki, ale zawsze będą prawdziwe... Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  4. Zgadzam się z Wkrajem, parujące po deszczu góry to piękne zjawisko :) Bardzo fajna fotorelacja, świetnie się czytało :) No i dziękuję za odrobinę Tatr, bo coś ostatnio nam nie po drodze :) Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze do usług :) W tym roku może wrócę na ten szlak odrobinę go modyfikując ;) Ale o tym cicho sza. Ściskam z nowym tygodniem! :)

      Usuń
  5. Ile to już wyjazdów zakrapianych deszczem odbyłam to głowa boli. Żebym tyle słońca w życiu co deszczu uświadczyła to byłoby błogo. Najważniejsze, że deszcz Was nie powstrzymał, mnie też nie:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zeszłym roku pogoda nas nie rozpieszczała, to fakt. Ja i burze w górach przeżyłam, a choć nogi miękną, człowiek idzie dalej. Mam nadzieję, że słońca w tym roku będziemy mieć więcej, czego życzę z całego serca, gdziekolwiek będziesz...Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Deszcz to potrafi dać w kość :/
    Ale zdjęcia fajne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) To fakt. Deszcz potrafi zepsuć humor. Ale tylko na chwilkę ;) Serdeczności!

      Usuń
  7. Tym razem się do końca nie udało ale oczekiwanie pod okapem na pogodę było wzorowe a miny wcale nie takie kwaśne jacek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daliśmy radę ;) A w tym roku być może wrócę częściowo na ten szlak, więc nic straconego :)

      Usuń