O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

poniedziałek, 30 grudnia 2024

Koniec świata cz. 4 - Wyprawa na północ: Norwegia 2024r.

                                                             NORWEGIA PO RAZ DZIEWIĄTY, 

     CZYLI DUŚKA NA KRAŃCU ŚWIATA


Termin: 20 - 28 lipca 2024 r.

Uczestnicy: Mira, Marta, Mirek, Krzysiek, Michał i Duśka

Trasa opisana w poście:

24 lipca:  Senja Camping - punkt widokowy Bergsbotn - Tungeneset - Sommardalen (327 m n.p.m.) ze Skaland - Ersfjord - Fjordbotn Camping

Nocleg: Fjordbotn Camping

Pokonana trasa 24 lipca: ok. 94,5 km samochodem i ok. 10 km pieszo na szczyt


Dziennik z wyprawy, dzień 5:

Piąty dzień naszej przygody rozpoczyna się od deszczu, w związku z tym pierwszy punkt programu, jakim było zdobycie szczytu Sukkertoppen (czyli cukierka), zostaje zarzucony. Siedzimy więc, w kempingowej kuchni i bez pośpiechu jemy śniadanie. Pogoda bardzo pochmurna, co nie powinno dziwić w tej części Europy.
Gdy tylko przestaje padać, jedziemy na punkt widokowy Bergsbotn. 


To tu, według Norwegów, niebo styka się z morzem...


Według Norwegów na platformie tej widać punkt stykania się morza z niebem. Zobaczymy... Na miejscu okazuje się, że my stykamy się z autokarem ludzi. A platforma malutka, w dodatku usytuowana tuż przy ulicy, gdzie nie za bardzo jest jak stanąć dużym autem. 


Jak widać, droga przebiega tuż obok platformy


Udaje się nam zaparkować na chwilę przed przyjazdem autokaru, ale żeby zrobić ładne zdjęcia musimy zaczekać, aż mrowie ludzi pstryknie milion selfjaczków. Cierpliwość popłaca, bo mimo wszystko jest pięknie, a pogoda się nieco poprawia i widać okolicę. Robimy szybką sesję zdjęciową i ustępujemy miejsca innym samochodom.


Na platformie Bergsbotn



Wzgórza otaczające fiord widziany z Bergsbotn



Morze Norweskie, które wdziera się w ląd



Bergsbotn


Tym razem jedziemy na drugi punkt widokowy.


Kampery to popularne środki transportu w Norwegii



Parking przy Tungeneset


Tungeneset, czyli przepiękne "Zęby smoka", zwane też "Diabelską Szczęką", to chodnik z modrzewia syberyjskiego, który jest odporny na warunki atmosferyczne, ułożony nad skałami i dający piękny widok na masyw górski Okshornan oraz Morze Północne.
Kiedy podjeżdżamy, szczyty częściowo przykrywają chmury. Mira zauważa, że smok zębów nie umył i jakiś twarożek mu został ;) Ale chwilę potem pogoda się poprawia i chmury są już wyżej, tak, że widzimy smocze zębiska w całej okazałości.


Modrzewiowy chodnik wiodący na skały



Masyw Okshornan widać już od początku drewnianej kładki



Tungeneset, czyli smocze zębiska :)



Kładka od strony skał



Modrzew jest wytrzymały na warunki atmosferyczne, stąd jego użycie na platformie widokowej


Góry przyciągają wzrok, a spacer po skałach daje dużo frajdy. Krzysztof stwierdza, że to taki plac zabaw dla dużych dzieci. Coś w tym jest, bo każde z nas świetnie się bawi. Na Tungeneset trzeba uważać, bo jak to zwykle bywa w Norwegii, skały bywają śliskie, a nie ma tam żadnych barierek. Jedynie tablica ostrzegająca przed wysoką falą. Ale nawet widok z kładki jest niesamowity.


Ostrzeżenie przed wysoką falą



Góry po drugiej stronie kładki



Nie mogłam odmówić sobie zdjęcia z Zębami Smoka ;)



Tungeneset



Tak, to też Morze Norweskie



Masyw Okshornan widziany ze skał



Bezsprzecznie, nie da się przejść obok tych gór obojętnie



Zęby Smoka na mojej dłoni... :)



Tungeneset



No jeszcze jeden selfjaczek dla potomności ;)


Przy punkcie widokowym stoi też toaleta, która w środku jest bardzo przyzwoita, a na zewnątrz tworzy całość z kładką. Ogólnie spędzamy na Tungeneset miłe chwile, ciesząc się z poprawy pogody.


Ten wykonany również z modrzewia budynek, to toaleta przy Tungeneset



A to wnętrze tej toalety ;)


A ta w Norwegii bywa nieprzewidywalna. Skoro więc, się wypogodziło, grzechem byłoby nie skorzystać z górskich widoków. Szybkie sprawdzenie prognozy pogody i już wiemy, że naszym kolejnym celem tego dnia będzie Skaland i wejście na szczyt o nazwie Husfjellet (635 m n.p.m.).
Musimy się nieco cofnąć po trasie, ale dla nas to nie problem. 


Ostatnie spojrzenie na Tungeneset i jedziemy w góry ;)

Parkujemy samochód na parkingu pod restauracją i prawie od razu wchodzimy na szlak, który zaczyna się już z parkingu i wiedzie w stronę kościoła w Skaland. Najpierw jednak szybkie zakupy chleba i co tam potrzeba w sklepie, na przeciwko restauracji  i parkingu.


Szlak znaleziony, to ruszamy



Niby tylko 4 km... W efekcie skończyło się w połowie, ale też było fajnie ;)


Mówią, mierz siły na zamiary... To jednak nie ten dzień i nie te nogi. One wcale nas nie niosą. Po drodze Marta stwierdza, że zostaje w wiacie, w której odpoczywamy. Będziemy wracać tym samym szlakiem, więc będziemy się zbierać po drodze.


Obozowisko pod wiatą, w której została Marta



Z każdym krokiem wyłania się coraz lepszy widok

 
Oczywiście po trasie robimy masę zdjęć, bo widoki z każdym krokiem odsłaniają się coraz piękniejsze. W pewnym momencie Mirek ogłasza, że napotkany po drodze głaz, to jest właśnie Jego głaz i nic więcej Mu nie potrzeba. Siada i odpoczywa. Reszta idzie w górę, z czego Michał przeciera szlak i idzie szybszym tempem, zaraz za nim Krzysztof. 


Powiedzmy, że wyszliśmy tu z "piętra lasu" :)



Czy takie widoki mogą się znudzić? Chyba nie...



Jeden z fiordów wyspy Senja



Trudno nie zamyślić się przy takim widoku...


Po kolejnych metrach Mira stwierdza, że też chyba odpuszcza, zaczeka tu na nas, albo zejdzie do męża. Ok, to ja lecę do góry, choć słowo lecę nie oddaje mojego powolnego człapania. I nagle okazuje się, że dochodzę do chłopców, którzy odpoczywają na szczycie, który jest po drodze na ten nasz. Zatem jesteśmy na szczycie o nazwie Sommardalen, który ma 327 m n.p.m. Mira widząc, że daleko nie ma, dochodzi do nas i w czwórkę stoimy na szczycie pośrednim w drodze na Husfjellet, który ostatecznie odpuszczamy sobie. Na szczycie spotykamy Norwegów, którzy wręczają nam swoją flagę do zdjęcia. Radośnie pstrykamy zdjęcia.


Husfjelet widziany z Sommardalen



Typowy norweski widoczek: góry, fiordy, chmury, skały - kocham...



Potwierdza się reguła, że w górach nie trzeba wchodzić wysoko, żeby dotknąć kawałka nieba...



A więc, tym razem, tylko ponad 300 m n. p. m., ale i tak jest satysfakcja



Na szczycie Sommardalen, a za mną Husfjellet - hip, hip, hurra!



Góry to lek na wszystko. I na radości i na smutki, na szaleństwo i na spokój



Wracamy tym samym szlakiem

 
Wreszcie schodzimy tym samym szlakiem. Zabieramy po drodze Mirka, a potem Martę.
Dzień wydawał się pochmurny, a teraz mamy radość, że choć jeden szczyt zdobyty.


Kto by pomyślał, że rano padał deszcz...



Ostatnie górskie chwile tego dnia, samotnie...



... i grupowo ;) Z Mirą i Michałem oraz Krzysiem, który stoi po drugiej stronie aparatu ;)


Myślicie, że to koniec atrakcji w tym dniu? Otóż, nie. Bo na odpoczynek wybieramy sobie ładną zatoczkę ze słynną plażą w Ersfjord. 


A nad szosą i plażą króluje kamienna dama... Widzicie ją?



Zbliżenie na jej srogą twarz... (nie musi przebierać się na Helloween słowo daję :) )



Nasz samochodzik też odpoczywa przy plaży

Ale nie sama Ersfjordstranda jest słynna, lecz złoty budynek na niej. A jest nim... toaleta z przeszklonym dachem! Jeśli więc, w okresie zimowym wybierzecie się na polowanie na zorzę polarną i złapią Was problemy żołądkowe, przynajmniej w toalecie będzie ładny widok ;) 


Ach te norweskie toalety! :)



Złota toaleta - czysta ekstrawagancja :)



Tu nie ma problemu z podziałem na damską i męską, bo jest tylko jedno wejście



Wnętrze złotej toalety


A sama plaża jest malownicza i piaszczysta a przy niej znajdują się stoliki i palenisko. I darmowy parking, co nie jest w Norwegii takie oczywiste. Dlatego niektórzy rozstawiają tam też swoje namioty.


Plaża w Ersfjord - z prawej widać kawałek Zębów Smoka



Plaża w Ersfjord jest piaszczysta i nawet w sezonie bardzo spokojna



Wieczór na Ersfjordstranda - tłumów nie odnotowano ;)


My jednak po krótkim odpoczynku jedziemy na kolejny kemping, gdzie spędzimy następne dwie noce. Tym razem lecimy do Fjordbotn. Ale o tym w kolejnym poście...


Prawie "zachód słońca" podczas dnia polarnego już na kempingu Fjordbotn



Magiczna chwila, zanim wpełźniemy do śpiworów



Coś pięknego :)



Trochę zachwytów na dobranoc nigdy nie zaszkodzi...

Ciąg dalszy nastąpi...

4 komentarze:

  1. Kolejna opowieść norweska, a każda inna i fascynująca. Smocze zęby wystające z wody zrobiły niesamowite wrażenie. Trudno porównywać naturę i toalety ale te które pokazałaś też są niezłe, szczególnie ta złota :) Świat widziany nawet z małej góry zawsze wygląda ciekawiej. Wielu fascynujących podróży w tym roku i dobrych ludzi wokół. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to prawda :) Trudno porównywać naturę i rękę człowieka i jego szalone pomysły. Te toalety to jednak tak w formie ciekawostki było, bo Norwegowie stawiają nieraz całkiem ciekawe architektonicznie budynki. Dbają też o niepełnosprawnych, co widać w tych toaletach. A co do Zębów Smoka, to faktycznie są to góry, od których trudno oderwać wzrok. Są przepiękne! (wiem, jestem w tym przypadku mało obiektywna :) ;) ;))
      Drogi Wkraju, Tobie także wielu podróży życzę, zdrowia na to podróżowanie i czasu na opisy ;) Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Te Zęby Smoka wyglądają rewelacyjnie. Piękna grań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już Cię tam widzę ;) Najlepszości z Nowym Rokiem! Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń