Szósty dzień wyprawy przynosi mały kryzys. Z założenia miał to być dzień górski, ale połowa grupy musi odpocząć, więc zostaje na kempingu. Mira ma kontuzję barku, pomagają plastry, ale nie ma co ryzykować dziś w górach. Mirek może być dumny z wczorajszego prawie szczytowania, ale dziś zdecydowanie opcja odpoczynku jest Mu bliższa. Michał obawia się o swoje kolana, więc też nie chce ich przeforsować. Zatem razem z Martą i Krzysiem ruszamy zdobywać najwyższy szczyt Senji, Breidtind (1001 m n.p.m.). Jest to ponoć trasa wymagająca, wyposażona w sztuczne ułatwienia jak liny czy drabinki.
Z samego rana pogoda przepiękna, aż chce się zobaczyć ten najwyższy szczyt Senji ;)
Już z poziomu drogi, szczyt i jego pionowa ściana robią wrażenie
Drogi na Senji, podobnie jak na Lofotach są wąskie i kręte. Ale za to dają co chwila przepiękne widoki za tzw. zakrętem.
Senja w tej części przypomina na mapie rozpostartą dłoń, gdzie pomiędzy jej "paluszki" wlewają się fiordy z Morza Norweskiego. A przy końcu zatok, małe domki, tworzące mikroskopijne osady, albo dość duże skupiska ludzkie. Takie widoki są przeważające na Senji.
Po zaparkowaniu w zatoczce przy drodze, wchodzimy na szlak i od razu wspinamy się ostro pod górę. Niby szlak ułożony jest z kamieni, ale wypłaszczeń ma mało. Dlatego co parę minut łapiemy oddech i podziwiamy wyłaniający się za plecami widok na wody Morza Norweskiego, które wcinają się w ląd, okoliczne góry oraz pływające kółka, czyli fermy łososi. Wzrok biegnie do najbardziej spektakularnego szczytu Senji, czyli Segli oraz Hesten, który jest dziś w planie.
Senja på langs - Senja po drodze, czyli gdzie można pojechać, pójść, zobaczyć, przeżyć, poczuć... :)
Droga prowadząca do wejścia na szlak na Breidtinden - nad drogą ażurowe tunele chronią ją przed lawiną śniegu zimą i lawiną kamieni wiosną
Ok, góra w zasięgu wzroku, ale gdzie jest początek szlaku? No to trochę jest problematyczne w tym miejscu, bowiem tylko stojący jeden samochód i tabliczka informacyjna (dwa zdjęcia temu), pozwoliły nam przypuszczać, że to właśnie tu mamy zacząć wspinaczkę. Dodam, że parkingu tam nie ma, jedynie mała zatoczka na kilka aut. Warto jest więc, wcześniej wyruszyć na szlak.
Początek szlaku, umownie nazwane piętrem lasu :) i od razu ostro w górę
Sztuczne ułatwienie po drodze
Po drodze coraz bardziej otwierały się widoki na okoliczne góry
Wzrok sam leciał na drugą stronę fiordu, w kierunku Segli (to ta pochylona "płetwa rekina" w środku zdjęcia)
Wreszcie chwila wypłaszczenia, można złapać oddech
Pływające koła (z prawej strony) - tak właśnie wyglądają fermy łososi w Norwegii
Pomału, do góry... z coraz fajniejszym widokiem na fiord oraz Seglę i Hesten po drugiej stronie
Po dojściu do rozwidlenia szlaku na dróżki prowadzące do prywatnych hytt, odnajdujemy księgę wpisów i składamy sobie, jak kolejni odkrywcy, nasze autografy. Takie w stylu "tu byłem" na pamiątkę gdybyśmy jednak zostali kiedyś sławni i bogaci. Albo tylko sławni...
Prywatne hytty nad jeziorem Svartholvatnet
W takim miejscu spokój i brak rozkrzyczanej gawiedzi zapewniony
Skrzynka z książeczką wpisów, która została obowiązkowo uzupełniona ;)
Na wieczną pamiątkę - tu byli w 2024 roku :)
Podczas przerwy nad jeziorem Svartholvatnet łapie nas lekki deszczyk, który jednak nie powoduje wyciągnięcia kurtek. Powoli wspinamy się po grani do
kolejnego jeziora górskiego, jednak Marta nabawia się kontuzji kolana, a wysłany na zwiady Krzyś, stwierdza, że dalej jest stromo, wąsko i jeszcze bardziej błotniście. Postanawiamy zatem odpuścić sobie najwyższy szczyt Senji i powrócić na parking. Góra nie zając, ale...góry wzywają, trzeba iść.
Już samo przebywanie na pewnej wysokości daje poczucie, że jest się otulonym przez góry
Na jeziorem Svartholvatnet jest spokojnie i cicho, okoliczne głazy sprzyjają kontemplacji, totalnemu wyciszeniu i wsłuchaniu się w naturę - czyli coś, co Norwegowie nazywają "friluftsliv"
Okoliczne góry wyglądają na olbrzymy, choć większość z nich nie przekracza 1000 m n. p. m.
Chwilka zadumy na powrocie z grani. W dole jezioro Svartholvatnet i znajdujące się nad nim hytty
Szykujemy się na kolejny szczyt. Najpierw jednak odpoczywamy jeszcze chwilę i dzięki temu spotykamy nowo poznanych "znajomych" z kempingu, którzy też chcą zdobyć szczyt. Chwila rozmowy i my także zbieramy się do zejścia.
W drodze powrotnej widok na fiord wcinający się w ląd i niestety już chmury na niebie
Pamiątkowa foteczka dzielnych "prawie" zdobywców szczytu - jest powód, by tu powrócić ;)
Być jak Syzyf i toczyć swój kamień...albo jednak go wypierać ;)
Na szlaku, odpoczynek po drodze
Ups... Nie mam pojęcia do kogo należał ten fragment czaszki z takimi zębiskami, ale nadal uważam, że Norwegia to bardzo przyjazny kraj :)
Herbatka jest dobra na wszystko, a w takich okolicznościach smakuje jakby lepiej...
Morze Norweskie, a w dole na tym małym kawałku, będącym mini parkingiem, stoi nasz srebrny wehikuł
I powrót przez ażurową osłonę w głąb góry
Jedziemy do Fjordgård, małej wioski rybackiej, z której wychodzi kilka szlaków na pobliskie szczyty, położonej nad wodami Ørnfjordu.
Mapka orientacyjna okolicy wioski rybackiej Fjordgård
Stamtąd ruszamy na szlak prowadzący na Hesten (556 m n.p.m.). Ostatecznie na szlak wchodzimy razem z Krzychem, bo Marta, ze względu na kolano, zostaje w wiacie, czytając książkę w oczekiwaniu na nasz powrót.
Pierwsze kierunkowskazy do celu
Początkowo szlak na Hesten pokrywa się także ze szlakiem na Seglę
Początek trasy to bardzo męczący i stromy odcinek. Ciągle pod górę, bez żadnego wypłaszczenia. Po drodze wzrok biegnie do najbardziej fotogenicznego szczytu Senji, czyli Segli. Stoi tam, niczym płetwa rekina. Jej pionowe ściany budzą respekt, a trasa jest tam bardzo trudna.
Początek po drewnianej kładce...
Potem, już po mokrej ziemi, kamyczkach i trawie...
Widok ze szlaku na wody Ørnfjordu, wioskę Fjordgård, a także na spektakularny szczyt Grytetippen 885 m n.p.m., który z tej perspektywy wygląda jak tron
To samo ujęcie, tylko z dalszym zoomem :)
W drodze na Hesten
Po drodze mamy zarówno "ochy" jak i "achy", ale z każdym krokiem do góry są też "uchy"... czyli stękania, bo stromo pod górę :)
I góra, która bezsprzecznie króluje w okolicy, czyli Segla (639 m n.p.m.)
Nie mogłam odmówić sobie fotki z żaglem, czy też płetwą rekina, jak nazywana jest Segla ( z norw. segl to żagiel)
Wreszcie, wylewając hektolitry potu, stajemy na przełęczy. Widoki piękne. Teraz patrzymy na Senję z góry, dostrzegając jej piękno. I choć początkowo zakładaliśmy wejście jedynie na przełęcz, to coraz częściej patrzymy w kierunku szczytu Hesten. Jesteśmy tak blisko... Rozkminiamy dalszą trasę niczym himalaiści szukający nowej drogi na Everest. Zbieramy motywację do ruszenia z miejsca. I wtedy z góry schodzą rodzice z dzieckiem, a chwilę później ktoś z psem. I ten pies wchodzi na ambicję. Skoro on dał radę i to dziecko też, to przecież i my damy radę.
Na przełęczy. Segla w pełnej krasie, niebo niestety nie...
Za mną koń, czyli Hesten. Z tej perspektywy przypominał mi podejście na Wołowiec w naszych Tatrach.

S
zczyt Grytetippen 885 m n.p.m. - tu jeszcze z poziomu wioski, ale wyżej równie fascynujący
Na przełęczy - widok na szczyt Grytetippen 885 m n.p.m. (z prawej strony)
Widok z przełęczy na Ørnfjord i malutką wysepkę Husøy, nasz cel na kolejny dzień (z prawej strony)
Jeziorko Korkedalsvatnet i majestatyczne olbrzymy Senji
Zbieramy natchnienie na Hesten :)Ostatecznie oboje z Krzysiem stajemy na wierzchołku Hesten. Dosiadamy konia, bo Hesten znaczy po norwesku "koń" właśnie. (W ten sposób pięknie uczciliśmy też imieniny Krzycha, które były tego dnia).
Hesten - 557 m n.p.m.
Zdobywcy szczytu - Krzychu i Duśka
Zostawiliśmy na górze swój ślad, czyli obowiązkowy wpis do księgi wejść
Segla - najbardziej fotogeniczny szczyt Senji - widok z Hesten
Widok z Hesten na wioskę Fjordgård, a także na szczyt Grytetippen 885 m n.p.m. Tym razem Segla pozuje ze swoim czubkiem, ukryta za skałą.
Widok na drugą stronę Hesten to wody Mefjorden i wioskę Mefjordvær
A tu z kolei Ørnfjord i malutka wysepka Husøy (ledwie widoczna z prawej strony)
I jeszcze jedno spojrzenie na Mefjorden
Mefjordvær z Hesten
Wody Mefjorden
Segla i wody Ørnfjorden i Mefjorden
Segla - dostojna i mega stroma, ale dla wprawnych piechurów i wspinaczy dostępna
Selfi z Seglą na Hesten :)
Jedna z ładniejszych panoram z Hesten: Ørnfjord, Fjordgård, Grytetippen, Segla, Mefjord
Powoli schodzimy znów na przełęcz i ponownie rozkoszujemy się widokiem na wioskę rybacką Fjordgård i szczyt Grytetippen
Po sesji foto schodzimy tym samym szlakiem, by podzielić się radością z Martą i pozostałą naszą Trójką, pozostającą w obozie wyjściowym, czyli kempingu. Słuchamy relacji z życia w obozowisku, że kawa w restauracji nie jest dobra, woda w fjordzie zimna, a poza tym bóle dokuczające połowie grupy zelżały. Siedzimy przy jedynym wolnym stoliku na zewnątrz i rozmawiając "o życiu", patrzymy na zachodzące słońce. Zachodzące jedynie w teorii, bo zaraz po tym jak dotyka czubków gór, będzie się znów wznosić w górę.
Wiata, w której Marta relaksowała się, zaczytując się w książce, podczas, gdy my z Krzychem traciliśmy hektolitry potu, by jak najszybciej zdobyć szczyt i wrócić :)
Idę stanąć w kolejkę do pryszniców. Ciepły strumień wody dobrze mi zrobi. Po wieczornych ablucjach idziemy do naszych namiotów. Tylko czy to jest właściwe mówić "dobranoc", kiedy wokół jasno? :)
To był cudowny dzień, który dodał energii i pozytywnych wibracji.
Siedzę i czytam, oglądam i nie wiem co bardziej podziwiać Twoją determinację i kondycję czy piękne, zapierające dech widoki. Pewnie nie zobaczyłbym ich na blogu gdyby nie Twoje zamiłowanie do górskich wędrówek i Norwegii w szczególności. Pozdrawiam Cię serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że lepiej podziwiać widoki, bo moja kondycja pozostawia wiele do życzenia :) :) :) Tak, Norwegia ma spektakularne panoramy, a Senja, czy Lofoty najlepiej prezentują się z góry, czyli wspinaczka jest stałym elementem wyjazdu tam. Ale na spokojnie da się zdobyć nie jedną mniejszą górkę i już człowiek ma radość. Niby byliśmy tylko tydzień, ale sam widzisz, że nie da się tego wszystkiego opisać w jednym czy dwóch postach... Zresztą po co, lepiej sobie dawkować te przyjemności ;) Pozdrawiam serdecznie :)
Usuń