Rok z życia kota
Dzień dobry, tu ja, Mycha. Na pewno niektórzy z Was są ciekawi co też ciekawego ostatnio się u mnie działo. A działo się... Nie wiadomo kiedy minął rok. Moja Pani twierdzi, że cieszy się z faktu, iż okropny poprzedni rok dobiegł końca. A mówi tak, bo w ostatnich godzinach starego roku, przecięła sobie żyłę na palcu i strasznie krwawiła.
No i tak się złożyło, że mamy nowy rok. A ja wspominam... Rok temu w styczniu rozbierałyśmy choinkę. Jak zawsze musiałam pomóc, bo przecież beze mnie, bombki wylądowałyby w kosmosie a nie w pudełkach. Za każdym razem mówię mojej Pani, że bombki powinny być poukładane kompletami i gdyby nie ja, to pewnie każde pudełko byłoby inne.
|
Wszystkie bombki tu się nie zmieszczą. Co innego ja... |
|
Wszystko zdjęte, zapakowane i wreszcie nastanie porządek jaki znam. |
Potem w marcu trochę się narobiło, bo miałam tego nowego twora, ale o tym to już wiecie.
Cierpiałam, płakałam, Pani ze mną, ale w końcu zdjęto mi opatrunek, moja mysia łapka zaczęła pokrywać się włoskami a o braku jednego paluszka nawet nie myślałam. No i zbliżyły się kolejne święta. Jakieś z jajkami. Ale trzeba było umyć okna. Ponieważ moja Pani biegała z tymi jajkami po całej chałupie, to ja wzięłam się za mycie okien.
|
No nie wiem, czy ta woda nie jest za gorąca...
|
|
Jak tu myć okno w kuchni, jak gołąb siedzi na dachu i tak sobie grucha... |
|
O, listek wpadł... |
To bardzo wyczerpujące zajęcie, ale w końcu dałam radę. Potem wzięłam się za gotowanie. Zaczęłam od wyboru garnka, bo postanowiłam ugotować warzywa na sałatkę. Warzywka są ok, ale tylko wtedy, gdy są surowe i mają fajny zapach. Ugotowane są już takie nieinteresujące... A moja Pani, nie wiem czemu, zajada się potem taką sałatką. No cóż, do garów marsz!
|
Ten to chyba będzie za mały... Poszukam większego! |
|
No i super. Warzywa umyte i teraz do wody i na gaz! |
Potem siedziałyśmy i relaksowałyśmy się w święta. Pani coś tam sobie dłubała przy koralikach. No to jej pomogłam. Nie rozumiem, czemu wciąż powtarzała: przestań mi plątać żyłkę! Przecież ja ją tylko trzymałam...
|
Poczekaj, przytrzymam ci żyłkę... |
|
No to nie ja, to ty puściłaś żyłkę... |
W maju Pani moja pojechała sobie na jeden dzień na Litwę. No po prostu zostawia mnie na cały dzień, każe pilnować domu i na koniec pyta mnie jak mi minął dzień... Jak minął? Miałam mnóstwo rzeczy do zrobienia, bo TY pojechałaś sobie zwiedzać, a JA zasuwałam cały dzień. Nie lubię tego. Na znak protestu zazwyczaj kładę się na plecak, żeby Pani nie mogła pojechać. Bo bez tego plecaka ani rusz.
|
Nie, nie jedziesz i już! |
|
Albo mnie bierzesz, albo zostajesz! |
Kiedy właśnie Pani postanawia popracować przy komputerze, muszę jej koniecznie pomagać. Na klawiaturze trochę się znam. W czerwcu Pani pisała i pisała, bo potem miał się zacząć u nas remont.
|
No i co cwaniaczku? |
|
Teraz moja kolej przy kompie! |
|
Ależ pracuj sobie, ja sobie tylko poleżę, pochrapię, poprzeciągam się |
I z początkiem lipca zaczął się armagedon w domu. Kurz, pot i łzy. Krztusiłam się, kasłałam i miałam dość. Tych typów co chodzili po mieszkaniu (zajmowali mi kanapę!!!), tego bałaganu (gdzie moja miska???), kaszlu, który wywracał mi płuca do góry nogami i wszystkiego dookoła.
|
Nadzór budowlany. Że niby nie będzie już wanny?? |
|
Koniec, nie dam rady, mam dość remontu |
|
Dlaczego kupiłaś taką małą umywalkę?? No jak ja będę w niej leżeć? |
Stanowczo protestowałam, aż moja Pani stwierdziła, że wyjeżdżamy. Zapakowałyśmy się w walizkę i pędem na dworzec. Znów ten potworny hałas, ale się go już wcale nie bałam, bo wiedziałam, co się święci. O święty Franciszku, jechałyśmy strasznie długo! I to nocą! Ale rano dojechałyśmy do Szklarskiej Poręby.
|
Jedziemy w góry - w pierwszej klasie! :) |
|
To już Wrocław? Dopiero Poznań? No gdzie ja jestem? |
|
Patrz, machają mi! Jestem celebrytką! |
Pierwszy raz tam byłam, ale było fajnie. Trochę sobie poleniuchowałam, siedząc na oknie i obserwując parking.
|
Panienka z okienka |
|
O, moja Pani, a jak ty się tam znalazłaś za tą szybą? |
|
Widzicie go? Siedzi na samochodzie! |
Moja Pani razem z Martą chodziły na cały dzień na wycieczki w góry i po mieście. A ja jak zawsze na nie czekałam. No ale ile można siedzieć na oknie. Postanowiłam popracować. Jak one wychodziły, to ja pędem do pracy. Dogadałam się z właścicielką naszej kwatery, że będę obsługiwać zainteresowanych gości. Szło mi nieźle. Nie zarobiłam wprawdzie fortuny, ale wypełniłam sobie czas.
|
Czekam na rozmowę wstępną |
|
Pierwszy dzień w pracy, rozeznaję teren i obowiązki |
|
Może jakiś folderek? Nocleg, wycieczka, proszę bardzo, służę pomocą... |
Potem znów wróciłyśmy i znów miałam kaszel. Moja Pani też. Dawałyśmy koncert na dwa gardła. A ten remont się ciągnął i ciągnął... I w dodatku były upały. Zazwyczaj w upały robię to:
|
Spadaj, balkon jest mój! |
|
Uuuu, mój jest kawałek podłogi... |
Prace są takie ciężkie, zwykle właśnie wtedy chce mi się spać tak bardzo, że wytrzymać nie mogę...
|
Moja absolutnie ulubiona miejscówka |
|
Walczę z powiekami... |
|
Zasypiam prawie wszędzie, nawet na papierze xero |
|
Nowa miejscówka, Pani się zlitowała i dała mi poduchę |
Jak się wyśpię, to i bawić się chce, ale wiek mi trochę nie pozwala. Wypada mi się jeszcze bawić? Bo wiecie, mam już 17 lat z kawałkiem, co na moje daje jakieś prawie 90...
|
Najlepsza zabawka - pudełko po ziołowych tabletkach |
|
Ups, poleciało... |
|
Ja i mój szeleszczący tunel |
No dobra. Nastał przełom sierpnia i września. I znów pojechałam do Zakopanego. Tam, gdzie zawsze. Bo lubię. Ok, moja Pani też pojechała, powiedziała, że samej mnie nie puści. A tam, słodkie lenistwo... I nowy kot właścicieli. No nie był zbyt miły. Heh, śpiewał... jakby.
|
Moje ulubione jabłuszka |
|
I co z tego, że obok jest drugie łóżko. Twoje wygodniejsze. |
|
Pierwsze spotkanie z Rutkiem: ja do niego wyciągam nosek, a ten się zjeża i śpiewa |
Kolejne miesiące upłynęły szybko i na porządkach po remoncie. A ja znów oczekiwałam na choinkę i na te pudła z bombkami. I na Mikołaja. Ech, ciężki to był rok. Wasz był lepszy? Ściskam Was nie za mocno, bo znów trochę słabiej się czuję. Płyn zalewa mi przestrzeń w płuckach i bardzo się duszę. Taka karma..
|
Czekam na kolejny rok, oby był lepszy |
No
to do następnego
MIAU!
To Mycha miałaś bardzo intensywny rok! Oby 17-stka była po Twojej kociej myśli. Buziaki! :)
OdpowiedzUsuń1 czerwca skończy 18.I mam nadzieję, że się uda świętować. W chwili obecnej walczymy o życie i każdy oddech. Dobre myśli wysyłane do Misi są mile widziane. Pozdrawiamy.
UsuńSympatyczna opowieść.
OdpowiedzUsuńDzięki. Pozdrawiamy :)
UsuńNajwiększa Mycha na Świecie!
OdpowiedzUsuńTomku, jak ważyła około 6 kg to była największą :) A teraz słabiutko, niewiele ponad 3 kg. Dzięki za... wiesz za co. Ściskamy :)
Usuń