O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

wtorek, 24 stycznia 2017

Kocie życie


Rok z życia kota

Dzień dobry, tu ja, Mycha. Na pewno niektórzy z Was są ciekawi co też ciekawego ostatnio się u mnie działo. A działo się... Nie wiadomo kiedy minął rok. Moja Pani twierdzi, że cieszy się z faktu, iż okropny poprzedni rok dobiegł końca. A mówi tak, bo w ostatnich godzinach starego roku, przecięła sobie żyłę na palcu i strasznie krwawiła.
No i tak się złożyło, że mamy nowy rok. A ja wspominam... Rok temu w styczniu rozbierałyśmy choinkę. Jak zawsze musiałam pomóc, bo przecież beze mnie, bombki wylądowałyby w kosmosie a nie w pudełkach. Za każdym razem mówię mojej Pani, że bombki powinny być poukładane kompletami i gdyby nie ja, to pewnie każde pudełko byłoby inne.


Wszystkie bombki tu się nie zmieszczą. Co innego ja...


Wszystko zdjęte, zapakowane i wreszcie nastanie porządek jaki znam.

Potem w marcu trochę się narobiło, bo miałam tego nowego twora, ale o tym to już wiecie. 
Cierpiałam, płakałam, Pani ze mną, ale w końcu zdjęto mi opatrunek, moja mysia łapka zaczęła pokrywać się włoskami a o braku jednego paluszka nawet nie myślałam. No i zbliżyły się kolejne święta. Jakieś z jajkami. Ale trzeba było umyć okna. Ponieważ moja Pani biegała z tymi jajkami po całej chałupie, to ja wzięłam się za mycie okien.


No nie wiem, czy ta woda nie jest za gorąca...


Jak tu myć okno w kuchni, jak gołąb siedzi na dachu i tak sobie grucha...



O, listek wpadł...


To bardzo wyczerpujące zajęcie, ale w końcu dałam radę. Potem wzięłam się za gotowanie. Zaczęłam od wyboru garnka, bo postanowiłam ugotować warzywa na sałatkę. Warzywka są ok, ale tylko wtedy, gdy są surowe i mają fajny zapach. Ugotowane są już takie nieinteresujące... A moja Pani, nie wiem czemu, zajada się potem taką sałatką. No cóż, do garów marsz!



Ten to chyba będzie za mały... Poszukam większego!



No i super. Warzywa umyte i teraz do wody i na gaz!


Potem siedziałyśmy i relaksowałyśmy się w święta. Pani coś tam sobie dłubała przy koralikach. No to jej pomogłam. Nie rozumiem, czemu wciąż powtarzała: przestań mi plątać żyłkę! Przecież ja ją tylko trzymałam...


Poczekaj, przytrzymam ci żyłkę...



No to nie ja, to ty puściłaś żyłkę...

W maju Pani moja pojechała sobie na jeden dzień na Litwę. No po prostu zostawia mnie na cały dzień, każe pilnować domu i na koniec pyta mnie jak mi minął dzień... Jak minął? Miałam mnóstwo rzeczy do zrobienia, bo TY pojechałaś sobie zwiedzać, a JA zasuwałam cały dzień. Nie lubię tego. Na znak protestu zazwyczaj kładę się na plecak, żeby Pani nie mogła pojechać. Bo bez tego plecaka ani rusz.



Nie, nie jedziesz i już!



Albo mnie bierzesz, albo zostajesz!

Kiedy właśnie Pani postanawia popracować przy komputerze, muszę jej koniecznie pomagać. Na klawiaturze trochę się znam. W czerwcu Pani pisała i pisała, bo potem miał się zacząć u nas remont. 



No i co cwaniaczku?



Teraz moja kolej przy kompie!



Ależ pracuj sobie, ja sobie tylko poleżę, pochrapię, poprzeciągam się

I z początkiem lipca zaczął się armagedon w domu. Kurz, pot i łzy. Krztusiłam się, kasłałam i miałam dość. Tych typów co chodzili po mieszkaniu (zajmowali mi kanapę!!!), tego bałaganu (gdzie moja miska???), kaszlu, który wywracał mi płuca do góry nogami i wszystkiego dookoła.



Nadzór budowlany. Że niby nie będzie już wanny??



Koniec, nie dam rady, mam dość remontu



Dlaczego kupiłaś taką małą umywalkę?? No jak ja będę w niej leżeć? 

Stanowczo protestowałam, aż moja Pani stwierdziła, że wyjeżdżamy. Zapakowałyśmy się w walizkę i pędem na dworzec. Znów ten potworny hałas, ale się go już wcale nie bałam, bo wiedziałam, co się święci. O święty Franciszku, jechałyśmy strasznie długo! I to nocą! Ale rano dojechałyśmy do Szklarskiej Poręby. 


Jedziemy w góry - w pierwszej klasie! :)



To już Wrocław? Dopiero Poznań? No gdzie ja jestem?



Patrz, machają mi! Jestem celebrytką!


Pierwszy raz tam byłam, ale było fajnie. Trochę sobie poleniuchowałam, siedząc na oknie i obserwując parking.


Panienka z okienka



O, moja Pani, a jak ty się tam znalazłaś za tą szybą?



Widzicie go? Siedzi na samochodzie!

Moja Pani razem z Martą chodziły na cały dzień na wycieczki w góry i po mieście. A ja jak zawsze na nie czekałam. No ale ile można siedzieć na oknie. Postanowiłam popracować. Jak one wychodziły, to ja pędem do pracy. Dogadałam się z właścicielką naszej kwatery, że będę obsługiwać zainteresowanych gości. Szło mi nieźle. Nie zarobiłam wprawdzie fortuny, ale wypełniłam sobie czas.


Czekam na rozmowę wstępną



Pierwszy dzień w pracy, rozeznaję teren i obowiązki



Może jakiś folderek? Nocleg, wycieczka, proszę bardzo, służę pomocą...

Potem znów wróciłyśmy i znów miałam kaszel. Moja Pani też. Dawałyśmy koncert na dwa gardła. A ten remont się ciągnął i ciągnął... I w dodatku były upały. Zazwyczaj w upały robię to:


Spadaj, balkon jest mój!



Uuuu, mój jest kawałek podłogi...

Prace są takie ciężkie, zwykle właśnie wtedy chce mi się spać tak bardzo, że wytrzymać nie mogę...



Moja absolutnie ulubiona miejscówka



Walczę z powiekami...



Zasypiam prawie wszędzie, nawet na papierze xero



Nowa miejscówka, Pani się zlitowała i dała mi poduchę


Jak się wyśpię, to i bawić się chce, ale wiek mi trochę nie pozwala. Wypada mi się jeszcze bawić? Bo wiecie, mam już 17 lat z kawałkiem, co na moje daje jakieś prawie 90... 



Najlepsza zabawka - pudełko po ziołowych tabletkach



Ups, poleciało...



Ja i mój szeleszczący tunel

No dobra. Nastał przełom sierpnia i września. I znów pojechałam do Zakopanego. Tam, gdzie zawsze. Bo lubię. Ok, moja Pani też pojechała, powiedziała, że samej mnie nie puści. A tam, słodkie lenistwo... I nowy kot właścicieli. No nie był zbyt miły. Heh, śpiewał... jakby.



Moje ulubione jabłuszka



I co z tego, że obok jest drugie łóżko. Twoje wygodniejsze.



Pierwsze spotkanie z Rutkiem: ja do niego wyciągam nosek, a ten się zjeża i śpiewa


Kolejne miesiące upłynęły szybko i na porządkach po remoncie. A ja znów oczekiwałam na choinkę i na te pudła z bombkami. I na Mikołaja. Ech, ciężki to był rok. Wasz był lepszy? Ściskam Was nie za mocno, bo znów trochę słabiej się czuję. Płyn zalewa mi przestrzeń w płuckach i bardzo się duszę. Taka karma..



Czekam na kolejny rok, oby był lepszy

No to do następnego MIAU!

6 komentarzy:

  1. To Mycha miałaś bardzo intensywny rok! Oby 17-stka była po Twojej kociej myśli. Buziaki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 czerwca skończy 18.I mam nadzieję, że się uda świętować. W chwili obecnej walczymy o życie i każdy oddech. Dobre myśli wysyłane do Misi są mile widziane. Pozdrawiamy.

      Usuń
  2. Największa Mycha na Świecie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomku, jak ważyła około 6 kg to była największą :) A teraz słabiutko, niewiele ponad 3 kg. Dzięki za... wiesz za co. Ściskamy :)

      Usuń