O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Karkonosze - Karpacz - Przełęcz Sowia - Przełęcz Okraj - Skalny Stół - Budniki - Karpacz

Karkonosze,
czyli rzecz o zaklinaniu pogody J

Doczekałam się wreszcie krótkiego urlopu. Po tylu nerwach, związanych z remontem, którego i tak nie ukończyłam, mogłam się nieco zrelaksować. A gdzie mogę odetchnąć? Oczywiście w górach. Kierunek: Karkonosze. Tym razem padło na Karpacz, w którym byłam jeszcze w szkole podstawowej z klasową wycieczką. To zabawne, ale z tej wizyty w górach najbardziej zapamiętałam cmentarz przy kościele Wang oraz wyjście ze Szklarskiej Poręby na Łabski Szczyt. A, no i zamek Chojnik oraz dwa wielkie bloki sera żółtego, które tachane były przez naszych opiekunów. To były lata 80. XX w. Teraz, po latach, warto było sobie przypomnieć, jak tam jest.
Założenie miałam takie, że nieco odpocznę, złapię trochę dystansu do otaczającej mnie rzeczywistości. Tiaaa.…
Do Karpacza dojechałam transportem kombinowanym. Najpierw pociągiem do Wrocławia, gdzie spotkałam się z moją serdeczną koleżanką Alą na szybką kawkę, potem autokarem PKS do Jeleniej Góry, a na koniec autobusem do Karpacza. Dodam tylko, że to był mój pierwszy urlop bez Myszki, z powodu czego zrobiło mi się wieczorem trochę smutno.
Po takiej podróży czułam się nieco zmęczona, a zważywszy na fakt, że wstałam o 3.00 w nocy, by po 14.00 być w Karpaczu, to kolejny dzień miał być bardzo „lajtowy”. I to tyle, jeśli chodzi o założenia urlopowe.


Gdzieś tam dziś pójdę...


Następny dzień przywitam mnie słońcem, więc pomyślałam, że szkoda takiego ładnego dnia na spacer po deptaku miasta. Wyspałam się, zjadłam śniadanie i postanowiłam iść w góry na mały spacer. Oczywiście skąd miałam wiedzieć, że ta mała przebieżka będzie całodniową wyprawą? Z mapy wynikało, że to tylko 6h spacer. O ja naiwna! Zapomniałam o tym, że moja kondycja również miała urlop. W dodatku całkowicie spędzała go w innym miejscu, niż ja J Tego dnia, wyszła ze mnie istna biurwa. I nie, wcale nie o zakwasy chodziło, lecz o brak tchu. Zmęczenie przed urlopem dało o sobie znać. Perfidny los. Krótkie przerwy jednak oddech wyrównały. Ale po kolei.
O 10.00 opuściłam przyjemny pokoik w centrum miasta i przez blisko godzinę szłam do szlaku. Trochę mi zajęło znalezienie odpowiednich dróżek, oczywiście polazłam nie w tą stronę ;)


Pierwszy przystanek po drodze. Miejsce odsłonięcia hornfelsów. Hornfelsy to skały powstałe z łupków, które wytworzyły się na skutek oddziaływania na nie gorącej magmy granitowej. Magma oddziaływała na nie poprzez temperaturę, ciśnienie i roztwory mineralne. Czynniki te sprawiły, że niektóre minerały tworzące łupki, uległy stopnieniu, a powstałe na ich miejsce nowe minerały utworzyły nową skałę - hornfels. Są to skały wyjątkowo twarde, odporne na wietrzenie. Najbardziej znanym miejscem występowania hornfelsu w Polsce jest Śnieżka.



Przystanek drugi: tu najchętniej spotykają się harleyowcy :)



Pamiątkowe tabliczki na chodniku


Minęłam Krucze Skały i weszłam w las. Trzymałam się szlaku czarnego. Moim celem była Sowia Przełęcz - 1164 m n.p.m. Początkowo szlak był szeroki, nieco kamienisty, ale trudności nie nastręczał. Po pewnym czasie pierwszy przystanek na rozdrożu „Szeroki Most” (732 m n.p.m.) Szło się dalej całkiem miło, mało ludzi na szlaku.


Początek szlaku



Pierwszy szlakowskaz, jeszcze w mieście



Pierwszy krótki postój na szlaku



Szlak czarny


Kolejny mały przystanek to Sowia Dolina (820 m n.p.m.). Niektórzy twierdzą, że to najładniejsza śródleśna polana w Karkonoszach. Być może, nie przyglądałam się , ponieważ nie robiłam tam długiego postoju.
Szłam dalej po kamienistej ścieżce. Pomału też otwierały się za plecami  okna z widokami na Kotlinę Jeleniogórską.


Szlakowskaz na Sowiej Dolinie



Sowia Dolina



Potok w Sowiej Dolinie



Sowia Dolina



Ciąg dalszy czarnego szlaku



Na szlaku


Ale, choć w dole świeciło słońce, znad grzbietów karkonoskich nadciągało to, czego nie chciałam widzieć tego dnia. Niestety pierwsze odznaki nadciągającej ulewy widać już było gdzieś w okolicach Śnieżnych Kotłów. Nie jest dobrze, pomyślałam. Nawet nie doszłam do przełęczy… No cóż, podrepczę dalej, może pójdzie bokiem? Ha, ha, ha… Najwyżej wrócę tym samym szlakiem. W końcu to miał być tylko spacer.


Ciemne chmury idące od strony Szklarskiej Poręby



Na szlaku


Chwilę później poczułam krople deszczu. To jeszcze nic takiego, szłam dalej. Czasowo powinnam już być na przełęczy, czułam, że jestem już blisko, lecz niestety na szlaku dopadła mnie ulewa. Szybki skok pod ramiona choinki i będzie po sprawie. No nie było… Zaczęłam się ubierać w cieplejsze ciuchy, na nogi poszły stuptuty. Oprócz deszczu przyszedł wiatr a wraz z nim większa i ciemniejsza chmura, która przyniosła mi w darze grad. Skubana jedna… Stałam pod drzewkiem, czekając aż przejdzie. Czas się wydłużył. Do kompletu brakowało tylko grzmotów. Pomyślałam, że jeśli walnie, to nie bacząc na deszcz, uciekam w dół. Na szczęście nic się nie działo. Po kilkunastu minutach deszcz ustał. Pomaszerowałam dalej…


No i leje... A w dole Rudawy Janowickie jeszcze słoneczne...



Czekam pod świerkiem i zaklinam pogodę



Karpacz z lewej, a na dalszym planie już Rudawy Janowickie

Wreszcie stanęłam na Sowiej Przełęczy. Skrzyżowanie szlaków na granicy państwa. Stąd część ludzi wędrowała na Śnieżkę, gdzie trasa była doskonale widoczna.


Szlakowskaz na Sowiej Przełęczy



Na Sowiej Przełęczy



Uwaga! Granica państwa :)



Sowia Przełęcz i czarny szlak, którym przyszłam




Tablica na Sowiej Przełęczy. W wolnym tłumaczeniu: Wróg jelenia. Przed dziesiątkami lat, ludzie wymordowali dzikie zwierzęta w Karkonoszach. Jednak, w ciagu ostatnich kilku lat w Karkonoszach pojawił się ryś, a prawdopodobnie było tu ich kilka z  Kokořinská i Lužice. Jednak ich liczba nie wystarcza, by ich populacja była wysoka. Odpowiedź na pytanie: Czy wiesz, kto niszczy drzewa w lesie, jak jeleń? Wielkimi szkodnikami są goście, którzy się ślizgają w lesie. Krawędzie nart lub desek snowbordowych bolą drzewa tak samo, jak ostre zęby jelenia i łani. Pytanie: Dlaczego nie ma sensu, by w Karkonosze sztucznie przywrócić dzikie zwierzęta?


Na przełęczy rozczulił mnie mokry psiak, który nawet na moment nie wypuszczał z pyszczka, zgniecionej butelki po wodzie. Tak jest, nie śmiecimy w  górach.


Nawet pies wie, że śmieci z gór zabieramy ze sobą - brawo! :)


Przez chwilę zastanawiałam się, czy wrócić tym samym szlakiem, bo pogoda była niepewna. Ale przecież jestem w górach, tego mi trzeba było. Czułam radość w sercu.
Postanowiłam jednak obrać czerwony szlak i przejść się czeską stroną przez Lesni hřeben, aż do Przełęczy Okraj (1046 m n.p.m.).


Tym razem wkraczam na czerwony szlak



Jeszcze mglisto po deszczu, ale idę...



Nie da się ukryć, że jestem już po czeskiej stronie



Szlakowskaz


Na szlaku tym byłam praktycznie sama. Kilka osób szło przede mną, ale szli na tyle szybko, że straciłam ich z oczu. Potem minęłam się z jednym Polakiem, standardowe „dzień dobry”. Droga szeroka a od punktu do odpoczynku, wręcz asfaltowa. Tuż obok przebiegała ścieżka dla jeleni. Tym razem jednak żadnego nie spotkałam. Pojawiło się zatem więcej ludzi, także czeskich turystów. Nic dziwnego, znajdowałam się na terytorium Czech.


Lesni hřeben - okno widokowe



Lesni hřeben - widok na dolinę  Úpy



Lesni hřeben - widok na dolinę  Úpy



Na szlaku czerwonym



Wypatrzony przy szlaku Jastrzębiec pomarańczowy



Szałas dla turystów



Idę wciąż przed siebie... Żywej duszy brak :)



Tablica przyrodnicza przy szlaku. W wolnym tłumaczeniu: Zawinięte w lesie. Końce gałązek młodych buków i jodeł są dla jeleni równie kuszące, co dla człowieka świeże sałatki. Biorąc pod uwagę, że tych rodzajów drzew jest w Karkonoszach mało, jest to więc rzadka i poszukiwana "sałatka". W okresie letnim gałązki takie to 20% żywności jelenia. Jest to około 1 kg dziennie. Dlatego leśnicy chronią te drzewka siatkami. Odpowiedź na pytanie: Dlaczego zimą nie spotkacie w Karkonoszach jelenia? Najlepsza ochrona lasu byłaby wtedy, gdyby nie było w nim jelenia. Ale to niemożliwe, bo jeleń jest jego naturalną częścią. Zimą, administracja Karkonoskiego Parku Narodowego zamyka 95% jeleni do miejsc przezimowania. To dlatego, w zimie, na wolności, nie ma prawie wcale jeleni. Pytanie: Czy wiecie jak korzystają jelenie ze swych siekaczy w szczęce?


Czerwony szlak doprowadził mnie do miejscowości Mala Úpa. Tuż za restauracją Pomezni Bouda, skręciłam w lewo do przejścia granicznego na przełęczy.


Wiszące chmury nad Malą Úpą



Mala Úpa


Przełęcz Okraj to obniżenie oddzielające Kowarski Grzbiet od Grzbietu Lasockiego. Ta górska przełęcz leży na wysokości 1046 m n.p.m. Od XVII w. rozwinęło się tu pasterstwo a wraz z nim pierwsze szałasy. Na początku XIX w. popularne były tu zjazdy wielkimi saniami rogatymi z przełęczy do Kowar. Karkonosze stanowiły niegdyś granicę prusko-austriacką, dlatego na Okraju utworzono przejście graniczne, które funkcjonowało do 2007 r. Dziś to ważny węzeł szlaków turystycznych.


I znów po polskiej stronie...



Szlakowskaz na Przełęczy Okraj


Koło 14.00 znalazłam się w schronisku na Przełęczy Okraj. Postanowiłam zrobić tu krótki odpoczynek i zjeść żurek. Niestety nie mogę go polecić, nie smakował mi. Nie umywał się do tego z Pięciostawiańskiego schroniska w Tatrach.


Schronisko na Przełęczy Okraj



Wnętrze schroniska


Po posiłku postanowiłam obrać niebieski szlak i przejść Kowarskim Grzbietem na Skalny Stół. Początek szlaku znów wylał nieco potu, ponieważ kamienna dróżka wznosiła się bardzo stromo. Szlak biegnie wzdłuż wyciągu narciarskiego Ski Areal Mala Úpa.


No to wkraczam na niebieski szlak



Wciąż jestem w Karkonoskim Parku Narodowym



Szlak niebieski pnie się ostro w górę



Okno widokowe na Rudawy Janowickie



Rudawy Janowickie pod wałem chmur



Wąska wstążka Jeziora Bukówka



Ostro pod górę



Na ostatnim planie - królowa okolicy - Śnieżka. Z lewej widać wyciąg i siatkę odgradzającą trasy narciarskie Ski Areal Mala Úpa


Po jakimś czasie osiągnęłam wzniesienie o nazwie  Czoło (1269 m n.p.m.). Nie ma tu spektakularnych widoków. Jedynie kamienista i tego dnia, po ulewie, także błotnista ścieżka. Znów miałam ciszę i spokój na szlaku.  Mogłam policzyć na palcach jednej ręki mijanych ludzi. Może właśnie tego było mi potrzeba? Odsunąć się choć na chwilę od ludzi? Wsłuchać w rytm lasu, śpiew ptaków? Jestem pewna, że tak.



Czoło. Cicho i pusto



Na niebieskim szlaku już na Kowarskim Grzbiecie



Na szlaku


Wreszcie dotarłam do Skalnego Stołu (1281 m n.p.m.) Tu zrobiłam sobie dłuższą przerwę. Siadłam na skałach i patrzyłam na widoki. Karpacz w dole, wydawał się taki daleki. Przejrzystość powietrza była całkiem dobra. Para, która się już ewakuowała z tego miejsca, zrobiła mi pamiątkowe zdjęcia i przez ułamek sekundy byłam sama. Pojawiła się kolejna para. Cały czas cisza. Gwar pozostał w mieście.


Szlakowskaz przy Skalnym Stole



Skały Skalnego Stołu



Skalny Stół



Widok w stronę Szklarskiej Poręby



Widok na Karpacz i Kotlinę Jeleniogórską



Widok w kierunku Karpacza


Mogłabym w 15 minut zejść do Sowiej Przełęczy, ale po co ułatwiać sobie życie? Iść szlakiem, który się już zna? Postanowiłam schodzić żółtym szlakiem przez Budniki.


Tym razem wkraczam na żółty szlak


Szlak stromo schodził po łupkach, wbitych pionowo w ścieżkę. Do tego mokrych. Utrudniało to nieco schodzenie. Mimo to dogoniłam parę, która zrobiła mi zdjęcie na Skalnym Stole.


Na żółtym szlaku



Kamienna ścieżka nie należy do najwygodniejszych, tym bardziej, że szlak schodzi tu ostro w dół



Naparstnica purpurowa - tu w ładnej odmianie białej



Stanowisko Naparstnicy purpurowej z widokiem w kierunku Kotliny Jeleniogórskiej



Stroma ścieżka w kierunku Budnik



Jeszcze moment i już leżę na glebie...


Nim dotarłam do nieistniejącej już dziś osady Budniki, zaliczyłam glebę. Na pytanie jak to się stało?, mam tylko jedną odpowiedź: szybko J. Pozbierałam się jeszcze szybciej i wreszcie wraz z nowymi towarzyszami, dotarliśmy do polany, gdzie dawniej tętniło życie.


Wiata przy dawnej osadzie Budniki i przejście na szlak zielony


Budniki były osadą górską dla mieszkańców Kowar czy Karpacza, którą tworzyli w czasie ucieczki podczas wojny trzydziestoletniej. Z czasem przejściowa osada stała się tą stałą, gdzie mieszkało kilka rodzin. Budniki zasłynęły tym, że przez 113 dni w roku, osadę zakrywał cień z pobliskich wzgórz. Dlatego, z inicjatywy miejscowego nauczyciela, w listopadzie następowało uroczyste pożegnanie słońca, które, równie uroczyście, witano dopiero w marcu. W 1950 r. rozpoczęto poszukiwanie rud uranu. Z tego powodu wygoniono ludność z osady, a wkrótce ona sama przestała istnieć na mapie.


Tablica poświęcona Budnikom stoi przy Kruczych Skałach



Tak kiedyś wyglądały Budniki...



Tak kiedyś wyglądały Budniki...



Dziś, dość żwawym krokiem przeszliśmy przez Budniki i wkroczyliśmy na zielony szlak, który doprowadził nas do rozwidlenia szlaków z czarnym, którym rano wyruszałam na Sowią Przełęcz. Po drodze zawróciliśmy jeszcze jednego pana i w czwórkę doszliśmy do Kruczych Skał. Tu się pożegnaliśmy.


Szlakowskaz na Tabaczanej Ścieżce, z zielonego szlaku za moment skręcę ponownie w czarny szlak


Przebyłam jeszcze kawałek drogi przez miasto. Po drodze spotkałam się w knajpce z koleżanką, która w Karpaczu, razem z rodziną, spędzała swój urlop. Dotarłam na kwaterę zmęczona, ale wielce uradowana.
Czy miałam tego dnia odpoczywać? Takie były założenia, ale te, jak wiemy, w górach mają się nijak do ślicznych okoliczności przyrody. Mimo gradu i kłębiących się chmur, wypoczęłam. Choć nogi nieco bolały, odpoczęłam. Bo wysiłek fizyczny oczyszcza umysł z ciężkich myśli… Tego dnia czułam się wyjątkowo czysta…   


I jeszcze ostatnie spojrzenie na Śnieżkę


Hej!

8 komentarzy:

  1. Karpacz znam, ale sprzed lat, pewnie bym nie poznał i musiał się go uczyć od nowa. Podobnie ścieżki wokół Śnieżki ;)
    A Tobie gratulacje, szmat szlaku i nielicho ciekawostek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karpacz jak każde miasto zmienia się, rozwija. Czy pięknieje? Kwestia dyskusyjna... Ale mimio wszystko fajna baza wypadowa na dróżki wokół Śnieżki a także do naszych sąsiadów i w głąb Dolnego Śląska. Jeszcze się tu wybiorę, być może za rok... Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  2. Fajnie mi się oglądało zdjęcia, tym bardziej, że za tydzień kilka dni spędzę w Szklarskiej Porębie. Mam nadzieję na kilka wypadów górskich. Karkonosze to bardzo ładne pasmo górskie. Twoich ścieżek za bardzo nie kojarzę, kiedyś szliśmy na Śnieżkę przez przełęcz Okraj, ale nas zawrócono z uwagi na zadymkę wyżej w górach. Pięknie rozpoczęłaś urlop, odrzucenie wszystkich codziennych spraw to największa wartość takiego górskiego pobytu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę! Będzie co wspominać, ogladając zdjęcia u Ciebie :) Ja jeszcze wszystkiego ze Szklarskiej nie opisałam, ten czas tak szybko leci... Człowiek to taka dziwna istota, że nawet na urlopie zamartwia się co dalej, co potem... A ja powiedziałam sobie dość. Urlop, to urlop, mam być zrelaksowana a nie sfiksowana ;) I wszystkim tego życzę, a Tobie za tydzień udanego pobytu i super pogody. Ściskam :)

      Usuń
  3. Podziwiam Twoje górskie wędrowania. Bardzo!!! Jesteś niesamowita.
    Widać, że to kochasz.:) Widoki cudne!!!
    Śnieżkę kiedyś "zaliczyłam", ale to dobre parę lat temu...
    Moc pozdrowień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Miło to czytać. Nie da się ukryć, że góry to moja pasja. Taki lek na całe zło 😄

      Usuń
  4. Karkonosze najlepsze na górskie wycieczki. Widoki i okolice warte wszystkiego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) O ile jest pogoda, to widoki są :) Ale to fakt, Karkonosze są magiczne. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń