O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

czwartek, 16 lipca 2020

Tajemnice z życia na zamku Książ


Blaski i cienie bycia księżną,
czyli ponowne spotkanie
ze „Stokrotką”,
tym razem na zamku Książ

Obiecałam Wam relację z fantastycznego miejsca, jakim jest trzeci co wielkości zamek w Polsce (po Malborku i Krakowie). Książ od wielu lat był na mojej liście „zobaczyć przed śmiercią”. A kiedy zgłębiałam życie najbardziej znanej jego mieszkanki, tym bardziej pragnęłam zobaczyć, gdzie i jakie życie wiodła księżna von Pless. Od 2018 r. zamek Książ jest na liście „7 cudów Polski”. Zapraszam do owianego tajemnicami zamku na Dolnym Śląsku…


Zamek Książ widziany ze skały Olbrzym

Pierwsza pisemna wzmianka o budowli, zwanej z niemieckiego Fürstenstein, pochodzi z lat 1288-1292. Wtedy to książę świdnicko-jaworski, Bolko I Surowy, buduje zamek obronny. Początkowo budowla została nazwana „Książęcą Górą”, a sam Bolko I nadał sobie tytuł „pana na Książu”. Co zabawne, tytuł ten przyjmowali kolejni jego następcy.



Zamek Książ po lewej, budynki bramne po prawej



Punkt widokowy na Ścieżce Hochbergów


Na przełomie XIV i XV w. zamek przeszedł w ręce czeskie, natomiast pod koniec XV w. był przez chwilę w posiadaniu króla węgierskiego, Macieja Korwina, który to dał go (!!! Czemu mi nikt nie daje zamku???) w użytkowanie  dowódcy wojsk – Georgowi von Stein. Człowiek ów, przyczynił się do zmiany warownej twierdzy na zamek mieszkalny. Ale na przełomie XV i XVI w. właścicielem jest już król Czech i Węgier – Władysław II Jagiellończyk, który teren wraz z zamkiem przekazuje swojemu kanclerzowi Johannowi von Haugwitz. I tu zaczyna się niesamowita historia…


Aleja parkowa prowadząca na zamek



Przed wejściem na zamek



Oficyny dworskie, wzdłuż których przechodzi się na Dziedziniec Honorowy



Rzeźby Diany i Apolla otwierają widok na Dziedziniec Honorowy i fasadę frontową zamku. Wejścia strzegą też lwy z tarczami herbowymi Maximiliana Hochberga, twórcy Książa w stylu barokowym i jego trzeciej żony Christine Dorothei von Reuss.



Fasada frontowa zamku i wejście na Dziedziniec Honorowy


Wkrótce potem, w 1509 r. Haugwitz przekazuje dobra rycerzowi Konradowi I von Hoberg (do 1714 r. nazwisko to pisane było bez „ch” w środku). I to ten ród, znany potem jako Hochbergowie, zapisuje się w historii Książa najbardziej. Zamek pozostaje w ich rękach aż do 1941 r., kiedy konfiskują go naziści.


Herby Anhaltów (z lewej) i Hochbergów (z prawej), nad wejściem do zamku



Budynki bramne widziane spod wejścia na zamek - po środku Dziedziniec Honorowy


W 1683 r. Hochbergowie otrzymują dziedziczny tytuł hrabiowski a w 1848 r. dziedziczny tytuł książęcy. Na początku XVII w. Konrad III von Hochberg otrzymał od cesarza Rudolfa III dziedziczne prawo do zamku. Zaczęła się wówczas wielka przebudowa obiektu. Powstały: skrzydło barokowe, pełniące funkcje reprezentacyjne, Dziedziniec Honorowy, budynki przedzamcza, jak oficyny czy budynek bramny, a także pawilon letni, który w II poł. XIX w. stał się rodzinnym mauzoleum (o kaplicy grobowej pisałam przy okazji Ścieżki Hochbergów – jeśli nie czytaliście – link TUTAJ). Przełom XVIII i XIX w. to kolejne przebudowy. Ówczesny właściciel, Jan Henryk VI zadbał o otoczenie rezydencji. Idąc z duchem romantyczności, wybudował sztuczną ruinę, tzw. Stary Książ. (O tym także pisałam, przy okazji opisu Ścieżki Hochbergów).


Mur najstarszej części zamku. I tu ciekawostka: wystające betonowe wypusty z metalowymi prętami najprawdopodobniej pozostały po wojennej przebudowie zamku. Istnieje taka hipoteza, że właśnie na tym poziomie pierwszego piętra, miało powstać przejście ze środkowej części zamku do północnej. Koniec wojny i nadciągająca Armia Czerwona uniemożliwiły dalszą przebudowę.



Zielony korytarz



Salon zielony. Tu umieszczono portrety przodków, a szczególnie znaczenie miały owalne wizerunki dzieci, które podkreślały znaczenie rodziny i potomstwa dla zachowania ciągłości rodu. Duże portrety malował Felix Anton Scheffler, portrety magnatów - Ernst Wilhelm Bernhardi. W salonie tym eksponowano rzadko spotykaną porcelanę. Ciekawostką są tu widoczne na zdjęciu drzwi. Prowadzą one bowiem, do... kominka w sąsiedniej sali. Był to taki zabieg architektoniczny, gdyż w stylu rokoko symetria odgrywała ważną rolę. Salon Zielony należy do reprezentacyjnych salonów w barokowej części pałacu, dlatego zastosowano tu drzwi prowadzące donikąd ;)



Sala Maximiliana na I piętrze. Na suficie plafon przedstawiający Atenę (Minerwę) i muzy na Helikonie (święty gaj muz). Został wykonany w 1732 r. przez Felixa Antona Schefflera techniką "al fresco". Autor złożył na nim swój podpis, ale żeby go znaleźć w tej plątaninie postaci, trzeba mocno wytężyć wzrok. Ja znalazłam. Mała podpowiedź: należy szukać muzy siedzącej na kamieniu ;)



Sala Maximiliana była w XVIII w. zwana "Paradesaal", czyli paradną. Identyczna znajduje się w pałacu w Pszczynie. Dekorowana jest w stylu charakterystycznym dla hrabiowskiego Wiednia. Treści sztuki tu zawartej, czerpią z klasycznej mitologii Greków i Rzymian, eksponują moc natury i kultury. Ściany podzielone są 12 pilastrami, co nawiązuje do 12 miesięcy w roku. W złoconych głowicach pilastrów znajdują się płaskorzeźby z charakterystycznymi dla każdego miesiąca pracami i znakami zodiaku.



Putta na gzymsie trzymają winorośl, kukurydzę i kwiatowe girlandy a popiersia kobiet reprezentują kontynenty. Kominki okupują sfinksy, które z kolei są symbolem sił natury oraz tajemnic przeszłości i przyszłości. Obok putta z rogami obfitości uosabiają radość i pomyślność. Ponad owalnymi lustrami kominków widać balkony apartamentów pani i pana domu (na 2 piętrze)



W Sali Maximiliana niegdyś znajdowały się wielkoformatowe obrazy Schefflera. Niestety zrabowano je po 1945 r. W lożach muzycznych zasiadała dworska orkiestra. Dziś sala również pełni funkcję reprezentacyjną i okazyjnie odbywają się tu koncerty i uroczystości.



Sala Maximiliana widziana z 2 piętra, czyli apartamentów Hochbergów



Salon Biały - stojące tu, neobarokowe meble, należały do ostatniej właścicielki zamku - księżnej Daisy. Stanowiły one wyposażenie dawnej jadalni, wybudowanego w 1909 r. Grand Hotelu w Szczawnie - Zdroju.



Salon Chiński (Orientalny) niegdyś pełnił rolę... przedpokoju. Nazwa pomieszczenia nawiązuje do tematyki tkanin, pokrywających ściany, a które to z kolei nawiązują do Orientu. Mamy tu pawie - symbole wszechświata i nieskończoności oraz gałązki kwitnącej wiśni, które symbolizują szczęście. Barokowy kominek czy sufit zdobiony gipsową sztukaterią, której wstęga odbija się w parkiecie, dopełniają dekoracji.



Pokój Gier - tu oddawano się rozrywkom. Obraz na ścianie przedstawia wyspę San Michele w Wenecji i kościół św. Michała Archanioła wraz z klasztorem.



"Portret kobiety z maską" z ok. 1750 r. , Muzeum Narodowe we Wrocławiu



Salon Włoski - na zdjęciu widoczny obraz "Muzy opowiadają Minerwie o zamianie Pieryd w sroki", ok. 1585r. Obraz ten do 1942 r. wisiał w Książu, obecnie depozyt Muzeum Narodowego we Wrocławiu.



W Salonie Włoskim najładniejszy jest sufitowy plafon. Przedstawia on Florę, etruską boginię natury, sił życiodajnych i wszystkiego, co rozkwita. Narożne medaliony przedstawiają... wiatry. Obraz pochodzi z ok. 1732 r. a namalował go Felix Anton Scheffler.


Prawdziwie ekscytująca historia zamku zaczyna się w 1856 r. kiedy właścicielem Książa zostaje Jan Henryk XI, hrabia, książę von Pless, a także posiadający tytuł arcyksięcia (najwyższego tytułu książęcego, który mogła otrzymać osoba spoza rodziny panującej). To Jan Henryk XI zadbał o kolejne przemiany rodowego gniazda. Zakładał drogi, parki, otaczał opieką lasy. Również nieobca mu była pomoc społeczna, nie tylko dla swych poddanych i pracowników. Był inicjatorem powstania szkoły dla córek swych pracowników, zatrudnionych w kopalniach (Hochbergowie mieli ich kilka), wspierał parafie różnych wyznań, wypłacał coś w rodzaju rent i emerytur, pomagał najuboższym. Wszystkie wprowadzane przez niego reformy były podwalinami późniejszej reformy socjalnej Otto von Bismarcka.


Jan Henryk (Hans Heinrich) XI - II książę von Pless (1833-1907). W rodzinie Hochbergów synowie zazwyczaj dostawali imiona Hans Heinrich, więc dodawano im numery w kolejności urodzenia a nie panowania.


Hrabia był też ojcem kolejnego właściciela Książa – Jana Henryka XV. I od niego zaczyna się era skandali, wzlotów i upadków, większej rozrzutności, ale i rozkwitu posiadłości. Blask i oklaski a w cieniu dramaty i bankructwo. W dzień radości, w nocy samotność. Witamy na zamku Książ…
8 grudnia 1891 r. Jan Henryk XV (1861 – 1938) poślubił w Londynie, w kościele św. Małgorzaty, angielską arystokratkę, Marię Teresę Oliwię Cornwallis – West, zwaną pieszczotliwie Daisy (1873-1943).


Zobacz obraz źródłowy Jan Henryk XV. Źródło: pl.wikipedia.org




Piękność swojej epoki - księżna Daisy von Pless w 1913 r. (a więc miała tu 40 lat)


Parę dzieliło 12 lat różnicy, wychowanie, spojrzenie na świat i stosunek do otoczenia. Mimo to stanowili w miarę zgrane małżeństwo, o które zresztą zabiegała matka Daisy – Patsy, kobieta o nieprzeciętnej wówczas urodzie. I trwało to do pierwszych zdrad Jana Henryka XV, które Daisy, choć ją raniły, starała się ukrywać przed światem. O księżnej, będącej chyba najbardziej znaną postacią w posiadłości w Książu, pisałam przy okazji relacji z Pszczyny, gdzie mieszkańcy nazywali ją „Stokrotką”. (Jeśli nie czytaliście, to możecie tam iść na skróty – TUTAJ, TUTAJ I TUTAJ). Przyszła na świat na zamku w Ruthin i choć wychowana w Anglii, w większej swobodzie, to związała się z pruskim księciem, a związek ten pobłogosławiła sama Królowa Wiktoria, a świadkiem był późniejszy król Anglii – Edward VII.
Daisy uchodziła za piękność swoich czasów i bardzo mocno wyprzedziła swoją epokę. Fakt, że żyła na przełomie wieków, wkraczając z konserwatywnego świata w dynamicznie zmieniający się, także dla kobiet, spowodował, że dla wielu była szaloną Angielką, a dla niektórych niezwykle postępową i cierpliwą kobietą. Z jednej strony śpiewała arie operowe i sama grała w wystawianych przez siebie sztukach na prywatnych przyjęciach, z drugiej kontynuowała politykę społeczną i działalność zapoczątkowaną przez swojego teścia, czyli Jana Henryka XI. Była także sanitariuszką Czerwonego Krzyża w czasie I wojny światowej.


Zobacz obraz źródłowy Księżna Daisy jako XVIII w. aktorka Adrienne Lecouvreur.  Źródło: www.swietochlowice.naszemiasto.pl



Zobacz obraz źródłowy Księżna jako sanitariuszka Czerwonego Krzyża w czasie I wojny światowej


Jest to naprawdę fascynująca postać. ( Dla zainteresowanych postacią „Stokrotki” – księżna Daisy napisała książkę „Lepiej przemilczeć”, formę pamiętnika, w którym zawarła opisy życia swojej epoki, relacje rodzinne Hochbergów oraz wszystkie rzeczy, z którymi przyszło jej się zmierzyć, w tym z czymś, co dziś nazwalibyśmy hejtem).
Mimo wszystko czas panowania Jana Henryka XV to czas zmian i przebudowy pałacu. Na początku XX w.  powstały dwa skrzydła neorenesansowe, wieże z hełmem i latarnią, a także tarasy zamkowe, zachowane do dnia dzisiejszego. Także w 1908 r. powstała wałbrzyska Palmiarnia, która była prezentem dla księżnej Daisy od męża.


Sala Kominkowa - przejście do kolejnego skrzydła



Kominek w Sali Kominkowej, stąd nazwa sali. Musiało być tu ciepło, kiedy palił się w nim żywy ogień...



Sala Kominkowa zawierała kiedyś bogato dekorowany sufit, który został zdemontowany po 1945 r.



Najstarsza część zamku



W poszukiwaniu Daisy...



Łącznik między poziomami



Sala Rycerska - nazywana także zbrojownią, ponieważ w czasach Hochbergów prezentowano tu różną broń 



Wnętrze Sali Rycerskiej pokryte jest polichromią i przedstawia herby rodów rycerskich, oczywiście herb Hochbergów (biało czerwona szachownica i trzy wzgórza), umieszczony jest centralnie



Kominek w Holu Myśliwskim z przełomu XVI/XVII w.



Hol Myśliwski - niegdyś eksponowane tu były myśliwskie trofea, pochodzące głównie z lasów pszczyńskich



Wnętrze zamkowej klatki



Tzw. Czarny Dziedziniec



Czarny Dziedziniec, podobno Daisy lubiła tu przebywać...



Kamienny portal drzwiowy



Sala Konrada nosi imię założyciela książańskiej linii rodu, a od 1509 r. dzierżawcy zamku. Obecnie w sali tej zgromadzona jest Galeria Sławnych i jest nawiązaniem do idei pioniera niemieckiego muzealnictwa Thomasa Rehdigera (1540-1576)



Klatka schodowa bogato zdobiona



Klatka schodowa


Mimo wszystko w 1922 r. małżeństwo Hochbergów ostatecznie się rozpadło. Doczekali się czwórki dzieci. Pierworodnej córki, która żyła zaledwie kilka dni i nawet nie dano jej imienia, potem Jana Henryka XVII, zwanego Hanselem, następnie Aleksandra zwanego Lexelem i ostatniego Bolka, po porodzie którego Daisy zaczęła mieć pierwsze symptomy stwardnienia rozsianego.



Rodzina Hochbergów: Hans Heinrich XV, Daisy, z lewej Lexel, po środku Bolko, po prawej Hansel i pies ;)



Książęta: Bolko, Aleksander i Jan Henryk XVII w 1916 r.


I nagle przyszły ciężkie czasy, czyli II wojna światowa. Zamek, rodowe gniazdo Hochbergów, został w 1941 r. odebrany rodzinie przez nazistowskie Niemcy. Do końca nie wiadomo, czy tu miała powstać siedziba Adolfa Hitlera, w której przyjmowałby dostojnych gości, czy też nie. Faktem jest, że przechowywano tu zbiory Królewskiej Biblioteki Pruskiej z Berlina. I choć Hochbergowie mieli pruskie korzenie, to warto odnotować, że obaj starsi synowie Jana Henryka XV i Daisy – Hansel i Lexel walczyli przeciwko okupantowi; Hansel w armii brytyjskiej, a Lexel w wojsku polskim jako Aleksander Pszczyński, u boku Władysława Sikorskiego. Najmłodszy z synów, Bolko, po tym, jak wdał się w romans ze swoją macochą (Hiszpanką, Klotyldą Silva y Gonzales de Candamo), musiał się z nią ożenić po rozwodzie ojca. Niestety krótko po tym, młodego hrabiego aresztowało Gestapo i zaraz po wykupieniu go z rąk oprawców w 1936 r. zmarł.


Rodzina Hochbergów - na dole po środku macocha książąt Klotylda Silva y Gonzales de Candamo, którą poślubił Jan Henryk XV po rozwodzie z Daisy a potem poślubił ją najmłodszy jego syn, Bolko, po głośnym romansie i rozwodzie ojca. Z prawej na dole obecnie żyjący w Monachium, senior rodu Hochbergów, Bolko, ostatni wnuk Daisy


W tym samym czasie, co dwaj synowie Hochbergów walczyli na frontach II wojny światowej, na zamku w Książu panoszyła się paramilitarna, nazistowska organizacja „Todt”, powstały tunele pod budowlą, wykopano też wielką dziurę na Dziedzińcu Honorowym. Do dziś wyobraźnia pracuje, gdy słyszy się  podawane z ust do ust legendy o ciężarówkach, pełnych wartościowych rzeczy, które znikały w tunelu. Obecnie wiadomo, że było to niemożliwe ze względu na budowę tuneli. Faktem jest, że za pracę w nieludzkich warunkach, odpowiadali zmuszani do ciężkich robót, więźniowie obozu Gross – Rosen. To zdecydowanie najmroczniejsza strona książęcego zamku. I najbardziej dramatyczna.


Środkowa, najstarsza, bo średniowieczna część zamku, została zniszczona podczas wojny. W czasach, kiedy mieszkała tu rodzina Hochbergów, pomieszczenia te były wykorzystywane na zamkowe spiżarnie. Obecnie można tu zobaczyć szyby windowe w miejscu dawnej klatki schodowej, a jest to efektem przebudowy wojennej, tzw. kompleksu Riese (Olbrzym).



Do realizacji drążenia podziemnych tuneli zostali zapędzeni więźniowie obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, którzy w nieludzkich warunkach, pracowali ponad siły. W chwili obecnej tunele ciągną się na głębokości 15 i 50m. 



Wydrążone tunele, których przeznaczenia do dnia dzisiejszego nie udało się ustalić, częściowo zniszczyli wycofujący się Niemcy pod naporem Armii Czerwonej. Nie pozostała żadna dokumentacja, która mogłaby wskazać na przeznaczenie tych prac nad Riese.



Szyb był ostatnim fragmentem drogi ewakuacyjnej z zamku Książ do podziemnego schronu, znajdującego się 50 m pod głównym dziedzińcem. Na zdjęciu fragment szybu windowego i niedokończona klatka schodowa.



O przeznaczeniu tuneli mnożą się hipotezy. Być może miały być to schrony dla Hitlera i jego świty, laboratoria chemiczne lub biologiczne. W części zamaskowanych lub zniszczonych tuneli mogą być wciąż ukryte cenne depozyty zamkowe, które zaginęły w czasie wojny. Gdyby to była prawda, gdyby to odkryto, byłoby to cenne znalezisko! Część historyków przypuszcza, że w tunelach mogą też istnieć masowe mogiły więźniów, których kres życia nadszedł przy ogromnym wysiłku i trudzie.



Sala poświęcona więźniom obozu Gross - Rosen



Wystawa poświęcona obozowym dramatom...



Drewniaki i pasiaki były jedyną ochroną więźniów, pracujących w nieludzkich warunkach przy kopaniu tuneli



Sala Balowa - znajduje się w skrzydle zachodnim zamku w części neorenesansowej. Budowę jej rozpoczął Jan Henryk XV w latach 1909 - 1923, ale sala nigdy nie została ukończona, gdyż Hochbergowie popadli w długi i finansowe kłopoty. Pierwotnie sala ta miała być wysoka, zwieńczona kopułą, wyłożona ciemnym drewnem z pozłacanymi ornamentami. W czasie wojny, Niemcy zmienili jej kształt, obniżając ją o 3 m poprzez dodanie podwieszanego stropu betonowego. Reszta prac miała przerobić  Salę Balową na nazistowską salę narad.


W tym czasie księżna Daisy mieszkała już w Wałbrzychu, w kamienicy, gdzie dokończyła swój żywot. Nie był to łatwy czas. Po rozwodzie nie miała już obywatelstwa niemieckiego, była Angielką w Polsce, która stała się jej drugą ojczyzną, żyła z alimentów, które w okresie wojny nie przychodziły na czas. Dawne wystawne życie przestało istnieć, większość rodziny i znajomych rozpierzchło się po świecie lub ginęli w czasie wojennych działań. Nikt wówczas nie myślał o balach, charytatywnych imprezach czy obiadach z lokajami w liberiach. Daisy pozostał wózek inwalidzki, pchany przez Dorothy Crowther, zwaną Dolly, wierną opiekunkę jej nieżyjącej już matki.


 Księżna Daisy i Dorothy Crowther. Źródło: https://daisyofpless.wordpress.com/



Budynek Bramny z okna Sali Grodźca



W Sali Grodźca, ściany pokrywają malarskie rysunki byłej posiadłości Hochbergów - zamku Grodziec.



Sala Grodźca - był to pokój gościnny, w którym nocował zazwyczaj brat księżnej Daisy, George Cornwallis - West



Trochę historii w zamkowych murach ;)



W poszukiwaniu rycerza... a i pamiąteczki można nabyć ;)



Widok na stronę południowo-zachodnią zamku. W dole Taras Wodny.



Widok na Taras Środkowy z przepięknymi studniami z ażurowymi, metalowymi osłonami



Taras Bogini Flory, a w tle Baszta Prochowa



Połączenie zamków z różnych okresów budowy - mniej więcej pod tą zieloną gęstwiną mieści się wejście do tunelu z czasów II wojny światowej


Dolly została przy księżnej do końca. Maria Teresa Oliwia Cornwallis – West, po mężu Hochberg, księżna von Pless, zmarła 29 czerwca 1943 r. o 19.30. Umarła w dzień po swoich 70 urodzinach…
„Stokrotka” została pochowana najpierw w mauzoleum rodzinnym w Książu, leżącym na terenie parku. Ponieważ kryptę w czasie wojny splądrowała Armia Czerwona, ale doczesne jej szczątki zdążyła przenieść wierna służba zamkowa, na cmentarz ewangelicki w Szczawienku, ponoć bezimiennie została dochowana do innego grobu. Niestety w latach 70. i 80. XX w. cmentarz, podobnie jak inne niemieckie nekropolie z Dolnego Śląska, został zrównany z ziemią. Na jego terenie wybudowano szerokopasmową drogę oraz wybudowano osiedle domów jednorodzinnych. Do dnia dzisiejszego nie wiadomo, gdzie znajdują się szczątki pięknej Daisy. Świadkowie tych zdarzeń zginęli po wojnie, poumierali, nikt nie wie, gdzie szukać. A wyobraźnia wciąż podsuwa obraz legendarnych pereł, które miały być pochowane z księżną…


Portret Daisy ubranej w legendarny sznur pereł o dł. prawie 7 m. Zdjęcie wykonane przez niemiecką fotograf Ritę Martin. Słynne perły były prezentem od męża i miały być zakupione za zawrotną sumę 3,5 mln (!) ówczesnych marek niemieckich. Powiada się, że perły to łzy. I coś w tym musi być, ponieważ życie księżnej do najszczęśliwszych nie należało. Zdrady, skandale, śmierć dziecka, rozwód, choroba...
Podobno poławiacz tych pereł pracował pod przymusem i w złych warunkach. Umierając, zdążył przekląć i perły i właścicielkę. Do dziś nie wiadomo, co stało się ze słynnym sznurem tej biżuterii. Jedna wersja głosi, że Daisy została w nich pochowana, natomiast inna, że najprawdopodobniej sprzedała je, by wykupić swego syna Bolka z rąk Gestapo. Obie wersje mogą być realne, choć ta druga wydaje mi się bardziej praktyczna, zważywszy na fakt, że księżną po śmierci przeniesiono do innego grobu, więc bardzo możliwe, że tak kosztowne perły po prostu by skradziono. Jest to chyba największa tajemnica Hochbergów... :)


Okres po wojnie to najpierw okres dewastacji zamku książańskiego przez wojska radzieckie. A ci, jak wiadomo, za nic mieli zabytki, ładne i artystyczne przedmioty, czyjąś własność z często dramatyczną przeszłością, pamiątki rodzinne. Rozgrabiono, palono, niszczono. I tak, zdewastowany już obiekt, padał jeszcze wielokrotnie łupem szabrowników, a także miejscowej ludności, która rodzinę Hochbergów utożsamiała z Niemcami.


Zamek Książ od strony południowo-zachodniej. Nad łukami znajduje się Taras Bolka, gdzie najchętniej książę przebywał.



Taras Bolka nad arkadami muru



Taras Wodny



Wejście do Tarasu Różanego. Klomby układają się w serduszka a po kaskadach spływa woda, choć akurat tego dnia było sucho ;)


Dopiero w połowie lat 50. XX w. zamek w Książu został zabezpieczony przez  Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków z Wrocławia. Zaczęła się tym samym powolna odbudowa i konserwacja obiektu, która trwa po dzień dzisiejszy, choć pałac można zwiedzać. I każdy zastanawia się, jakie jeszcze tajemnice odkryje przed nami ten wielki zamek i jego mieszkańcy zza grobu.


Taras Kasztanowcowy. Jego nazwa pochodzi od posadzonych tu pokaźnych kasztanowców. Dziś są cztery, choć kiedyś było ich pięć. Symbolizowały ostatnich właścicieli zamku, rodzinę Hochbergów: Daisy, Hansa Heinricha XV oraz ich synów: Hansela, Lexela i Bolka. Podobno po śmierci Bolka w 1936 r. jeden kasztanowiec zachorował i musiał zostać ścięty...



Zamek Książ od strony północno-zachodniej



Zamek widziany z poziomu Tarasu Zachodniego


Jeśli jeszcze nie byliście w Wałbrzychu, to koniecznie obierzcie kierunek na Książ, który jest teraz w granicach administracyjnych miasta. Zarezerwujcie sobie cały dzień, pospacerujcie po zamkowych pokojach, wsłuchajcie się w szepty na korytarzu, usłyszcie szelest sukien Daisy i na koniec przejdźcie całą Ścieżkę Hochbergów, by obejrzeć zamek od drugiej strony i znów zanurzcie się w to ciekawe życie na przełomie wieków. Polecam bardzo!


5 komentarzy:

  1. Większość wyposażenia przetrwała wojnę, inne dało się odrestaurować i odnowić na podstawie archiwalnych zdjęć i dokumentacji. To zdecydowanie nasza perła na południu Polski :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zamek Książ od lat fascynuje. Wspaniała relacja kochana.
    Pierwszy raz byłam w Książu bardzo dawno temu, jeszcze z pierwszym mężem, potem z młodzieżą szkolny.Ciągle nie dotarliśmy z M. Jest w moim notesiku podkreślony na czerwono.
    A księżna Daisy, oj łatwego życia nie miała. Bardzo barwna postać.
    Pozdrawiam Cię bardzo ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fascynuje mnie ta postać. Nie wiem dlaczego :) Ja do Książa dotarłam w zeszłym roku - dopiero! I było to spełnienie małego marzenia. A post o zamku pisałam chyba z trzy tygodnie, no na nic nie ma czasu... Co to się porobiło? :) Ściskam mocno!

      Usuń
  3. Na bogato - le trudno inaczej skoro tam bogato od pamiątek.

    Dziś wiemy że kompleks Riese miał być obiektem, rodzajem zamkniętego miasta pełniącego rolę centrum dowodzenia i jednocześnie rezydencji. Naziści mieli takie romantyczne mrzonki. Inna sprawa że dla członków organizacji Todta (od Fritza Todta, twórcy i pierwszego szefa) był to świetny sposób by wymigać się od wojska i służby frontowej. Wszak działali na potrzeby III Rzeszy i to bezpośrednio praktycznie na rozkazy Fuhrera! Świetna fucha ;).

    Raczej w "skarby" bym nie wierzył. Kierownictwo niemieckie doskonale zdawało sobie sprawę że wszystko co będzie po wschodniej stronie linii demarkacyjnej, przepadnie bezpowrotnie, bo sovieci torturami zmuszą ludzi do mówienia. Dlatego starano się ukryć, co można było, w miejscach w których jak sądzono wpływy radzieckie będą stosunkowo niewielkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jest właśnie świetne miejsce do odkrywania lub snucia tych tajemnic związanych zarówno z okresem II wojny światowej, jak i dziejów poprzednich epok. Dla mnie Książ jest niesamowitym miejscem, a postać księżnej mnie fascynuje. Oczywiście trudno zbyć milczeniem całego okrucieństwa jakie tam się działo, ale trzeba przyznać, że naziści mieli wizje... I być może po dzień dzisiejszy gdzieś leży "dobrze" schowany jakiś skarb ;)

      Usuń