O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

środa, 19 lutego 2014

Dzikie Tatry Zachodnie




Tatry... Moje miejsce na ziemi. Moja największa pasja.
Tu zwalniam, mogę spokojnie myśleć.
Kiedy wychodzę wysoko w góry, zostawiam wszystkie troski w dole.
A dlaczego chodzę po górach?
Odpowiedź jest taka sama jaką dał George Mallory (zm.1924r), kiedy pytano go o sens zdobywania Mount Everestu... Bo góry są.


WĄWÓZ KRAKÓW,

CZYLI TROCHĘ DZICZY

BLISKO TŁUMÓW


Kolejny dzień w Tatrach nie zapowiadał się kolorowo. Raczej można było założyć, że jedyny kolor jaki się zobaczy, to szary w każdym jego odcieniu. Perspektywa mało kusząca, jeśli słyszy się w prognozie pogody słowa: zachmurzenie duże z przelotnymi opadami. No właśnie słowo „przelotne” dało jednak promyk nadziei, że nie będzie to wieczne. A skoro nie, to warto jednak wyjść z ciepłej kwaterki. Jednak o długich wędrówkach na szlakach nie mogło być mowy. Wybór padł więc, na spokojny spacerek Doliną Kościeliską.

U wylotu doliny, jak zawsze sporo ludzi, którym zachmurzone niebo w niczym nie przeszkadza. My jednak bardzo szybko, w rejonie Polany Pisanej, odbiliśmy w bok. I wkroczyliśmy w magiczny świat. O ile dla Agi i Grzesia nie była to żadna nowość, przychodzili tu niejednokrotnie, kiedy ich dzieci były małe, o tyle mi się jakoś nigdy nie składało, żeby zobaczyć co jest „tam dalej”.


Obrany kierunek

Tak oto wkroczyliśmy na żółty szlak, by zobaczyć z bliska nieco „dziki” zakątek polskich Tatr.


Początek żółtego szlaku

Nazwę wąwozu, jako Kraków, nadali mu górale, którzy w wąskich przejściach skalnych znaleźli podobieństwo z ciasnymi uliczkami Starego Miasta w Krakowie, do którego to miasta od dawna wędrowali. Wąwóz Kraków uważany jest za jeden z najpiękniejszych wąwozów skalnych w polskich Tatrach Zachodnich. Stanowi boczną odnogę Doliny Kościeliskiej, wcina się głęboko w stoki masywu Ciemniaka i Upłaziańskiej Kopy. Ma łączną długość ok. 3 km i powierzchnię ok 2,3km². Dzieli się na liczne odnogi i wpada do niego kilka żlebów i kotłów.


Wąwóz Kraków. Foto: Agnieszka i Grzegorz

Idąc szlakiem dochodzącym do wąwozu, mimowolnie myślę o tym, że idę w jakieś tajemne miejsce. Nie dziwi mnie fakt, że pierwsze wizyty tu, odnotowano już w XIXw. Swą urodą wąwóz przyciągał ludzi, a także poszukiwaczy skarbów, wszak legendy o ukrytych w górach skarbach były ciągle żywe.


Początek szlaku, zaraz po skręcie z Doliny Kościeliskiej

Sam Wąwóz Kraków zbudowany jest niemal w całości ze skał wapiennych, a powstał w wyniku wietrzenia skał. Najniższa jego część jest udostępniona turystycznie. Dalsza, znacznie większa część wąwozu, objęta jest ochroną ścisłą, co znaczy, że ani turyści ani taternicy nie mają tam wstępu.


Kierunek na Wąwóz Kraków



Wejście do wąwozu

Po paru metrach naszym oczom ukazało się wejście do wąwozu.


Na dnie wąwozu




Kamieniste dno i przewieszone skały


To, co mogliśmy zobaczyć, to wcięty w skałach skalny kanion o pionowych lub przewieszonych skałach. Czym są przewieszone skały? To takie ich fragmenty, które nachylone są w stosunku od poziomu pod kątem przekraczającym 90°. Czasem na takich skałach można zobaczyć jak trenują wspinacze.


Wąwóz Kraków



 Wąwóz Kraków



Wróćmy jednak do naszej wycieczki. Dno tego małego kanionu  ścielą liczne kamienie i głazy. Ta część wąwozu to nic innego, jak pozostałość po dawnej jaskini, a właściwie jej korytarza, gdzie sklepienie uległo zawaleniu. Ze względu na fakt, że boki wąwozu to skały wyrastające w górę, niczym wielki mur, mało jest tam słońca, a  co za tym idzie, często zalega tam śnieg. Tego dnia jednak groziła nam jedynie wilgoć, czyli mżawka. I może przez to wąwóz wydawał się bardziej tajemniczy.


 Przewieszona skała



 Zakątek wąwozu


Tuż po przekroczeniu umownej bramy, po prawej stronie, mogliśmy dostrzec ukrytą w skalnej niszy gipsową figurę Matki Bożej. Podobno została ona ustawiona tu przez rodzinę pasterza, który zginął na pobliskiej turni. Tak, czy siak, świadomość bożej ochrony, usposobiła nas pogodnie na dalsze penetrowanie wąwozu.


Figurka Matki Bożej

Zwyczajem jest, by strome, nachylone bloki skalne podeprzeć patyczkami i gałęziami, co by się nie zawaliły. Wygląda to komicznie, ale jest już stałym elementem, wpisanym w każde zdjęcie z wąwozu.


 "Podpory skał"



 Skalne wywietrzysko, strach zaglądać

Po przejściu jakiś 100m, które jak dla mnie jest po prostu magiczne, wyszliśmy na dużą otwartą przestrzeń. To ostatnie miejsce, gdzie można jeszcze zawrócić do Doliny Kościeliskiej tę samą drogą, którą się przyszło. To również ostatnie miejsce, udostępnione turystycznie, dalej wkraczać nie można.


 Najszersza część wąwozu, udostępniona turystom



 Dalej - zakaz wstępu



 Ostatnie miejsce, gdzie można zawrócić. Foto: Agnieszka i Grzegorz

Jeśli jednak ktoś chce zobaczyć jeszcze jedną atrakcję Wąwozu Kraków, może wspiąć się po lewej stronie drabinką do jaskini – Smoczej Jamy i przez nią dojść z powrotem na Polanę Pisaną.



 Drabinka prowadząca do Smoczej Jamy

Tak też uczyniliśmy to razem z Grzesiem. Aga, której doskwierały nieco kolana, wróciła do Doliny Kościeliskiej i spędziła czas na czytaniu książki w ślicznych okolicznościach przyrody. My w tym czasie wdrapaliśmy się na drabinkę, by chwilkę później podciągać się na łańcuchach. I tu muszę dodać, że jeśli ktoś zdecyduje się kontynuować wycieczkę, idąc Smoczą Jamą, powinien wyposażyć się w latarkę, najlepiej czołówkę, ponieważ wolne ręce bardzo się przydadzą w jaskini.



Początek wspinaczki. Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Nowy cel: Smocza Jama. Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Między nami jaskiniowcami :) Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Ubezpieczenia na podejściu



 Podejście do Smoczej Jamy jest dość strome, dlatego łańcuchy bardzo się tu przydają

Smocza Jama to jaskinia, a  właściwie krótki, ale za to stromy korytarz jaskiniowy, przebijający skałę na wylot, czyli oznaczający, iż owa jaskinia posiada dwa wyloty. Wejście do niej znajduje się na wysokości ok. 1100 m n.p.m., natomiast łączna jej długość wynosi 37m.


 Wejście do jaskini

Smocza Jama od dawna jest znana i użytkowana przez turystów. Pierwsza pisana wzmianka o niej pochodzi z 1876r. Początkowo była zwiedzana w odwrotną stronę, teraz szlak, który tędy biegnie jest jednokierunkowy.


 Ubezpieczenia w jaskini

Wielu ciekawych rzeczy w Smoczej Jamie się nie znajdzie. Samą atrakcją jest przejście tego tunelu, do którego, jak wspomniałam, niezbędna jest latarka. Wewnątrz, jaskinia jest ubezpieczona łańcuchami, bowiem zimą bywa oblodzona. W lato, po opadach deszczu, może być ślisko. I nam przydały się one, kiedy stopy ślizgały się po gładkiej powierzchni skały.


 Bez latarki ani rusz, na dnie leżą głazy i kamienie

Istnieje możliwość obejścia fragmentu szlaku prowadzącego jaskinią. Jest to ubezpieczone łańcuchami wejście po skale. Wariant ten został wytyczony w 1967r.


 Światełko w tunelu - drugi wylot jaskini



 Wyjście z jaskini - tu łańcuchy są bardzo przydatne



 Grześ pokonuje trudniejszy fragment

Po wyjściu ze Smoczej Jamy, ścieżką doszliśmy do Polany Pisanej, która tego dnia tonęła we mgle.


 Szlak po wyjściu z jaskini, prowadzący ku Polanie Pisanej



 Polana Pisana


Jednak przy ładnej pogodzie można stąd zobaczyć pobliskie turnie o wdzięcznych nazwach: Saturn i Ratusz. Saturn ma 1391m n.p.m., dawniej wydobywano pod nim niewielkie ilości rudy ołowiu, a  te wiązali astrologowie z planetą Saturn. Nie prowadzą na niego żadne szlaki turystyczne, ale bywają tam taternicy. Ratusz z kolei ma 1296m n.p.m. Nazwę nadali mu dawni turyści. Na jego ścianach, podobnie jak na Saturnie, znajdują się liczne drogi wspinaczkowe.


 Polana Pisana - widok z 2011r. W centralnym punkcie Saturn, z prawej Ratusz

Polana Pisana położona jest na wysokości 1010-1100 m n.p.m. Dawniej pasterze wypasali tu owce. Obecnie stopniowo zarasta ona lasem. Nazwa polany, najprawdopodobniej pochodzi od tego, iż była opisywana przez kartografów. Pisano o polanie, więc została Polaną Pisaną. Leży w Dolinie Kościeliskiej, do której dotarliśmy z Grzesiem. Tam już czekała na nas zaczytana Agnieszka.


 Zejście ku Dolinie Kościeliskiej



 Fantastyczne kształty natury

Wspólnie przeszliśmy przez mostek, przy którym jest Skała Pisana. To kilkunastometrowej wysokości skała, pod którą znajduje się wypływ wody, stanowiący odwodnienie Wąwozu Kraków. Pisaną jest jeszcze z jednego powodu. Otóż skałę tę pokrywają, dziś już prawie niewidoczne autografy kilku pokoleń turystów, w stylu „tu byłem”.


 Skała Pisana - dziś wyryte napisy są już prawie niewidoczne

Ciekawostką tego miejsca, jeśli można nazwać to ciekawostką, jest fakt, że 21 lutego 1914r zastrzeliła się tu Jadwiga Janczewska, narzeczona S.I. Witkiewicza. Miało to ponoć związek z niespełnioną jej miłością do Karola Szymanowskiego, naszego kompozytora, z  którym Witkiewicz miał zatargi. Choć niepewne są przyczyny śmierci, to faktem jest, że kobieta była chora na gruźlicę, a jeśli spodziewała się dziecka z nie swoim narzeczonym, a takie krążyły plotki, mogło to wszystko skłonić ją do tego desperackiego kroku jakim jest śmierć samobójcza. Jedno jest pewne – Witkiewicz bardzo to przeżył. Historia smutna, jeszcze jedna, jaką kryją w sobie skały Doliny Kościeliskiej.


Skały Raptawickiej Grani

Tak oto zanurzyliśmy się tego dnia w dziką stronę tatrzańskiej przyrody. Czas jaki jest potrzebny do przejścia tej trasy to ok. 50 min. No chyba, że komuś chce się biegać naokoło jaskini i ponownie ją przechodzić.
Nam jeszcze było mało spacerów, więc postanowiliśmy pójść spokojnie do schroniska na Hali Ornak, by tam podelektować się gorącą herbatą i wrócić spacerowym tempem do Kir. Atmosfera schroniska jest dla mnie zawsze przyjemna, tym razem ze względu na pogodę, więcej osób schroniło się w budynku. Ale zawsze znajdzie się miejsce, obok innego wędrowca, by posilić się lub tylko przysiąść i posłuchać gwaru turystów.



 Schronisko na Hali Ornak



 Tabliczka nad wejściem



 Wewnątrz części jadalnianej schroniska



 Tablica poświęcona Waleremu Goetelowi, którego imię nosi schronisko



 A może by tak zrobić herbatkę z prądem? Foto: Agnieszka i Grzegorz


Hej!

10 komentarzy:

  1. Ehh, jak mnie już w gory ciągnie to się nie opowie. A że w rzeczonym Wąwozie jeszcze nie byłam, to tym bardziej chęć mnie naszła po obejrzeniu Twoich zdjęć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam podobnie :) Z chęcią teraz znalazłabym się w górach. A Wąwóz Kraków polecam, jeśli tylko nadarzy Ci się okazja, można tam się fajnie bawić i cieszyć otaczającą naturą.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Za to lubię Kościeliską, nawet jeśli pogoda jest z deczka pod psem i nie ma po co iść wyżej, można się w niej nie nudzić i interesująco spędzić czas :) Pamiętam, że po przejściu Smoczej Jamy strasznie mi żal było, że to "już" :D Miło było przenieść się na moment w Tatry dzięki Twoim zdjęciom, też mi już za nimi tęskno. Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Izo! Mi też było szkoda, że to "już" :) Tęskno mi bardzo za górskimi widokami, ale jeszcze muszę się pomęczyć :) Cieszę się, że mogłam pomóc Ci w teleportacji wirtualnej w góry :)
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  3. Taki zamglony dzień, to idealna pora na Wąwóz Kraków. Ładnie go pokazałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Wąwóz mnie zauroczył :)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. Wstyd się przyznać ale nie byłem w Wąwozie Kraków pomimo, że w Tatrach byłem kilka razy. Wspaniałe zdjęcia pokazujące to piękne miejsce. Tatry bardzo mi się podobają szkoda tylko, że są takie przeludnione.
    Pozdrawiam,
    Jacek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeludnienie w Tatrach to minus, ale można jeszcze znaleźć takie dzikie miejsca. Ja też byłam teraz po raz pierwszy w Wąwozie Kraków, choć po Tatrach biegam od 15 lat. Jeśli wybierzesz się w Tatry, zajrzyj koniecznie w ten uroczy zakątek.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Cudowna to sprawa ten wąwóz Krakow czytałem opisy nie byłem tam nigdy a zdjęcia oglądam po raz pierwszy w życiu co do Tatr Zachodnich to przeszedłem wszystkie szlaki znakowane i dwa skasowane zamknięte między innymi ścieżką z Czerwonych Wierchów na wprost na Przysłop Miętusi i z grani granicznej na wprost do schroniska na Ornaku.Pytanie jak długo tworzy Pani ten swój blog tak tu świat jest cudowny to prawda a opisy więcej niż artystyczne. jacek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Bloga tworzę od lutego zeszłego roku i tak się pomału rozrasta. Świat jest cudowny, tylko my czasem nie chcemy tego zobaczyć. A patrzeć i zobaczyć to dwie różne sprawy. Ja wybieram to drugie ;) Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń