O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

wtorek, 11 marca 2014

Turcja cz. II - Kapadocja, Ankara, Stambuł


TURCJA CZ. II:

KAPADOCJA – ANKARA – STAMBUŁ


 
 


Pierwszy dzień objazdowej części podróży po Turcji budzi moje zadowolenie. Przejeżdżamy przez Taurus. Znów jestem w górach. Na dodatek ubrana niekoniecznie jak w góry J. Czuję się jak pewna turystka na Kasprowym, kiedy stojąc nade mną w kwiecistej sukience, przeciągnęła się i stwierdziła, że zdobyła Kasprowy! A mi czekoladka omal nie wypadła z ręki… Mnie teraz usprawiedliwia jedynie fakt, że góry przekraczam jak natura chciała, czyli autokarem. I robię to na wysokości 1825m n.p.m. Jest pięknie!


Strój w góry. Hehehehe...
 

Pierwszym przystankiem jest KONYA, położona na skraju Wyżyny Anatolijskiej, pierwsza stolica państwa Seldżuków (rzymskie Iconium). Tu, głównym punktem, do którego zjeżdża wiele pielgrzymek jest Mauzoleum Mevlany. Kto to taki?

To poeta, uczony, mistyk i filozof. Nazywał się Dżalala ad-Din Rumi (1207-1273). Zwany był Mawlawi od słowa „Mevlana” – „nasz Pan”. Jako poeta, w swoich wierszach wierny był doktrynie, która nakazywała poszukiwanie dobra we wszystkich jego przejawach, zalecał bezgraniczną tolerancję. Mevlana potępiał niewolnictwo, był też zwolennikiem monogamii. Rumi był założycielem zakonu Derwiszy Tańczących.

Jako symbol zrzucania ziemskich więzów, Mevlana wprowadził rytualny, wirujący taniec, któremu wtóruje dźwięk trzcinowej piszczałki. Wbrew pozorom taniec ten nie jest prosty. Prawa ręka umieszczona jest jakby w geście modlitwy, lewa zaś wskazuje ziemię. Taniec polega na ciągłym obracaniu się, symbolizuje obrót wszechświata dookoła centralnego punktu, którym jest Bóg. Oś rąk tworzy przesłanie, co z ziemi to Bogu, co od Boga to ziemi. Generalnie taniec to ciągłe skupienie, wirując wpada się w swego rodzaju trans. Nie każdy młodzieniec mógł zostać derwiszem. Kandydaci byli starannie wybierani, przechodzili mnóstwo sprawdzianów. Kiedy po nocy, młody człowiek widział swoje buty skierowane noskami ku drzwiom, wiedział, że musi opuścić zakon. Jeśli jego buty skierowane były w stronę łóżka, zostawał.


Wirujący derwisze
 

Konya to cel pielgrzymek. To święte miejsce muzułmanów. Turcy mawiają, że „kto siedem razy był w Konyi, ten raz był w Mekce”. Jestem i ja. Jeszcze nie wiem, że kilka lat później wrócę tu ponownie.


Wejście do mauzoleum
 

Zdejmuję buty przed wejściem i wchodzę do środka mauzoleum. Pod zieloną z zewnątrz kopułą, symbolizującą kolor islamu, spoczywa w grobowcu Mevlana. Jego grób przykryty jest złotym całunem. Podobnie wnętrze skąpane jest w złocie, a przez ornamentykę roślinną na ścianach, wybijają się wersety z Koranu.


Zielona kopuła mauzoleum



 Grób Mevlany
 

W środku przy grobach derwiszy modlą się mężczyźni. Z głośników sączy się delikatna melodia, wprawiająca derwiszy w trans.


Przy grobie derwiszy...



Przechodzę przez kolejne pomieszczenia, gdzie podziwiam stare księgi oraz muzułmański różaniec, czyli tesbih lub tespih. Pełny muzułmański sznur modlitewny składa się z 99 paciorków podzielonych na trzy części. Każda z nich służy wychwalaniu Boga.

Wreszcie wychodzę przed mauzoleum i zwiedzam pomieszczenia na jego terenie.

Pora już zbierać się w dalszą drogę. Przede mną kolejna atrakcja tego dnia.


 

Tuż po wizycie w Konyi jadę do Sultan Khan – karawanseraju, znajdującego się 40 km od miasta Aksaray. Karawanseraj to coś w rodzaju przystani dla karawany wielbłądów. Innymi słowy: "seraj" to pałac, więc jest to pałac dla karawan.


Przed wejściem do karawanseraju


Ten, który teraz zwiedzam, zbudowano w 1229r za rządów seldżuckiego sułtana Keykubata I. Niegdyś był to ważny punkt postojowy na szlaku handlowym. Teraz to największy i najlepiej zachowany karawanseraj na terenie Turcji. Zawiera niewielki meczet na dziedzińcu, a także sypialnie i stajnie.


 W meczecie wewnątrz karawanseraju


Godne uwagi są gładkie mury obronne oraz rzeźbiony kamienny portal wejściowy.
 

 Portal wejściowy

 

 

Jestem w KAYMAKLI. Tu zapuszczam się pod ziemię. Ale nie ze wstydu J. Podziemne miasto było prawdopodobnie zamieszkiwane już w Vw p.n.e. przez Chrześcijan, chroniących się przed prześladowaniami. To wielopoziomowy labirynt tuneli i komór. Na górnych piętrach mieszkano i modlono się, podczas gdy dolne były wykorzystywane jako magazyny. Zagłębiające się w skałę na 40m miasta (bo Kaymakli nie jest jedynym), połączono tunelami, a dzięki wydajnemu systemowi wentylacyjnemu, zapewniony był stały dopływ powietrza.


 W tunelu podziemnego miasta
 

Wchodzę w kolejne komory. W jednej z nich widzę ustawione pionowo kamienne, młyńskie koło. To służyło do błyskawicznego blokowania drogi.


Kamienne koło służące jako blokada wejścia


W innym miejscu widzę nisze, które z powodzeniem pełniły funkcję półek, czy nawet siedzisk. Miękkość materiału skalnego powodowała, że oprócz samych jaskiń, dawni mieszkańcy mogli także wykuć w nim stoły, łoża, szafki, półki itp. Temperatura wewnątrz pomieszczeń jest w ciągu roku taka sama i wynosi 18°C.


W podziemnych korytarzach i niszach
 

Dzień powoli chyli się ku końcowi. Zmierzam ku miejscowości Ortahisar.

 



Jestem w KAPADOCJI. Mistyczna, mityczna i księżycowa kraina jeszcze nie otworzyła się przede mną, bo zmierzch nadchodzi szybko. Pierwszy nocleg jest w ORTAHISAR.


Zmierzch nad Ortahisar



Idę wieczorem na spacer, by popatrzeć z bliska na domostwa, często zbudowane z wulkanicznego tufu. W centrum miasta wyrasta ogromna skała, zwana SIVRIKAYA. Jest ona 90m skałą kominową, określaną jako Zamek Ortahisar. Wieża ta była wykorzystywana w celach obronnych jak i mieszkalnych. Dziś również na jej zboczach rozlokowane są domostwa.


Sivrikaya w Ortahisar

 
Noc przespana, dziś będę zgłębiać tajemnice Kapadocji, która swój księżycowy krajobraz zawdzięcza działalności wulkanów. Można go o piątej nad ranem podziwiać z góry – nietypowo. Można bowiem polecieć balonem. Ponoć wschód słońca z poziomu kosza z balonem jest dużo ładniejszy. Niestety na taką atrakcję może pozwolić sobie dość bogaty turysta.


 Balon nad Kapadocją
 

Jadąc po drodze, robimy małe przystanki. Na jednym z nich podziwiam miedziane wyroby, z których słynie Turcja. Przydrożne stragany przypominają targ staroci. Zawsze można znaleźć coś ciekawego. Mnie zaciekawiły lampki, które choć mocno pocierałam i się starałam, to żaden dobry gin, spełniający prośby nie chciał wyjść.
 

 Gdzie ten gin???


 


Wreszcie docieramy do ÜRGÜP. Najstarsze zabudowania, wcinające się niekiedy w skałę, wzniesiono na jego zboczach. Do złudzenia przypominają wyrzeźbione przez erozję formy skalne. Ürgüp swą atrakcyjność zawdzięcza niezwykłym formom geologicznym – głębokim wąwozom w skałach o różowym zabarwieniu.


Ürgüp na pocztówce



Ürgüp



 Charakterystyczna skała w tej miejscowości
 

Jestem pod wrażeniem tego, co widzą moje oczy. Nie da się tego opisać. Białe skały, okryte jakby śniegiem, to zasługa wapieni oraz tufu, który wydobywa się z pobliskich kamieniołomów.


W okolicy Ürgüp



Białe skały
 

Kolejnym przystankiem jest UÇHISAR (czyt. Uczisar). Tu również patrzę na księżycowy krajobraz.


Księżycowy krajobraz



 Tufowe stożki



 Tufowe stożki



 Krajobraz Kapadocji



 Cud przyrody...



 Kapadocja


Jest pięknie. Natura potrafi stworzyć niesamowity pejzaż. A wszystko to za sprawą grubej warstwy lawy i popiołów, które pokryły środkową Anatolię. Gdy gwałtowność wybuchów zmalała, nadszedł czas deszczu, śniegu i dużego zróżnicowania temperatur. Czynniki te sprawiły, że erozja, której uległy miękkie tufy, wyrzeźbiła ten surrealistyczny krajobraz. Bazaltowe podłoże, odporne na erozję i miękki tuf, pozwalały na wydrążenie domów z bardzo dobrą izolacją cieplną.


Księżycowy krajobraz Kapadocji



 Chwila relaksu
 

Podobnie jak w Ortahisar, tak i w Uçhisar, współczesną część miasta przeznaczono na potrzeby turystów. Powstały nowe hotele, częściowo wbudowane w okoliczne skały.


Drzewko szczęścia - zawiąż chusteczkę na gałązce, a na pewno szczęście cię nie opuści


Zatrzymujemy się w swej drodze w niesamowitej dolinie Göreme…


 

Uśmiech nie znika z mojej twarzy. Dolina GÖREME zamieszkiwana była od pradziejów, także przez chrześcijan. Tu kwitła sztuka sakralna, zwłaszcza malarstwo. Miało ono charakter symboliczny, np. ryba, której grecka nazwa oznacza: „Jezus Chrystus, Syn Boży, Zbawiciel”, miała oznaczać samego Chrystusa, gołąb to Duch Święty i pokój, kogut to dzień i siły witalne, palma – drzewo życia itp.


Dolina Göreme na pocztówce



 Dolina Göreme zimą, na pocztówce
 

W Göreme mam okazję zwiedzić muzeum na wolnym powietrzu. Jest to zespół skalnych klasztorów.


W oczekiwaniu na wejście do klasztorów



 Na terenie otwartego muzeum


Założycielem społeczności zakonnej na tym terenie był św. Bazyli, biskup Cezarei (obecnie Kayseri). Do dziś zachowało się 30 klasztorów. Kaplice wykute w skale pochodzą głównie z X i XI w. Można tu dostrzec ślady wpływów bizantyjskich.


Skalne klasztory w Göreme

 
Postępująca erozja wietrzna odsłania stale nowe wnętrza. Patrzę na klasztor Panien, a chwilę później moją uwagę przyciągają małe otworki w skale – czyli gołębniki.


Klasztor Panien



 Gołębniki


Wnętrza klasztorów ozdabiano freskami. Dekoracje wykonywali profesjonalni artyści, których opłacali miejscowi wielmoże. Dobre warunki mikroklimatyczne panujące w skalnych klasztorach oraz nieprzepuszczalność tufu, pozwoliły na doskonałe zachowanie barw malowideł. Najczęściej główną postacią jest Chrystus Pantokrator, czyli Stwórca Wszystkiego.


Pocztówka z wizerunkiem Chrystusa Pantokratora


Fresk przedstawiający Chrystusa Pantokratora
 

W jednej ze świątyń podziwiam fresk ukazujący dwóch świętych: Teodora i Jerzego. Św. Jerzy siedzący na białym koniu, zabił smoka i uosabiał ideał rycerza. Pochodził właśnie z Kapadocji.


Św. Teodor i św. Jerzy


W innej kaplicy freski posiadają symboliczne znaczenie. Wyrażają takie pojęcie jak dobro czy zło. Przykładem jest tu czerwony robaczek, który przedstawia wyobrażenie zła.


Zło :)
 

Jestem jak zaczarowana. Wyobrażam sobie jak mogło tu wyglądać codzienne życie.

Samo słowo „Kapadocja” wywodzi się z języka staroperskiego i oznacza „ziemię pięknych koni”. W tej pięknej krainie mam możliwość zajrzenia do domostw. W tufowych domach do dziś mieszkają ludzie, niektórzy udostępniają je turystom do zwiedzania.


Tufowe domostwa



 Wewnątrz domostwa

 

 W księżycowym krajobrazie można znaleźć trochę koloru :)



Można też napotkać wielbłąda :)

 

 

W ramach przerwy od wizyty w skalnych budowlach jedziemy do AVANOS. Tam oglądamy pokaz dywanów tureckich, tak pożądanych swego czasu w Polsce. Do kupienia są dywany bawełniane, wełniane oraz jedwabne. Te ostatnie oczywiście są najdroższe.


Pokaz dywanów
 

Oprócz produkcji w specjalnych warsztatach, wyrobem dywanów zajmują się chałupniczo kobiety, wykorzystując do tego przędzę wełnianą i jedwabną, którą pracowicie tkają często niepowtarzalne wzory na domowych krosnach. Barwniki, których używa się do przędzy, pochodzą z materiałów naturalnych, jakimi są np. zioła czy owoce.


Farbowanie przędzy



 Naturalne barwniki dają paletę kolorów
 

Dywanu nie kupuję. Za to lecę dalej. I dolatuję do fabryki ceramiki w Avanos.


W fabryce ceramiki


Przy napędzanym nogami kole garncarskim siedzi rzemieślnik i wykonuje cukiernicę. Okazuje się niesamowitym wesołkiem. Jak tylko zwąchał, że jesteśmy grupą z Polski, zaczął śpiewać po polsku „Szła dzieweczka do laseczka”. Szło mu nieźle. Został nagrodzony oklaskami i mnóstwem śmiechu. Gdy posadził jedną osobę z naszej grupy przy kole, bez przerwy pokrzykiwał „szibko, szibciej” J.


Garncarz wesołek przy pracy :)
 

Avanos i cały region słynie z produkcji naczyń z terakoty, zdobionych motywami roślinnymi i wzorami geometrycznymi. Dostaję oczopląsu patrząc na talerze, wazony i dzbany na wino.


Piękne dekoracje na talerzach i paterach



 Dzban na wino - ciekawostką jest to, że zakłada się go na ramię i nalewa trunek z ramienia :)



 Miski i miseczki...
 

Kolejny przystanek jest w miejscu, które każde sroki bardzo lubią. Jestem w fabryce onyksu. Turcja słynie z wyrobów z onyksu oraz z wyrobów jubilerskich. Zwiedzam sklep fabryczny, podziwiając śliczności ze złota, srebra i kamieni. A wszystko to z herbatką jabłkową w ręku.


Nie wszystko złoto, co się świeci. Mi świeci się w ręku jabłkowa herbatka :)

 

 
 
W rejonie PAŞABAG podziwiam dolinę baśniowych kominów („peri bacasi”). Występuje tu głównie tuf wulkaniczny w połączeniu z twardszą od niego skałą bazaltową, które tworzą szczytową część kominów. Przez tysiące lat czynniki atmosferyczne spowodowały erozję zewnętrznej, bazaltowej warstwy i odsłonięcie znajdującego się pod nią tufu.  W wyniku dalszej erozji, bloki tufu uległy pionowym pęknięciom, a w końcu oddzieliły się częściowo od siebie, tworząc kolumny o wspólnej podstawie.


Baśniowe kominy na pocztówce
 

Oczywiście między kominami można zobaczyć domostwa, które człowiek od dawna budował, wykorzystując warunki stworzone mu przez naturę. Budowle te niejednokrotnie chroniły przed najeźdźcą. Oczywiście zaglądam do takiego domostwa.


By zajrzeć do jednego domostwa trzeba wspiąć się po drabinie...
 

Skały w tej okolicy wyglądają jak wybudowane przez naturę kominy.


Skały z tufu wulkanicznego


 Baśniowe kominy



Ale przybierają też inne, dziwne formy, jak np. głowy zajączka, ślimaka czy wielbłąda.


Zajączek...



 Ślimaczek...



 Wielbłąd...



 Kapadockie klimaty



Cała Kapadocja jest cudowna. Jestem zachwycona. Na koniec widzę jeszcze skalne grzybki – Trzy Gracje, choć Turcy mówią, że to Mama, Tata i Dziecko. Może być. Mi pasuje.


Trzy Gracje i ja czwarta :)


Wiatr się wzmaga coraz większy, więc pora uciekać dalej.


 

Kolejny dzień w drodze. Dziś przez krótką chwilę jestem w Ankarze. Jestem w stolicy Turcji. ANKARA jest nią od 1923r. Jest to drugie co do wielkości miasto w tym kraju (po Stambule). Wcześniej nazywała się Angora, a z greckiego oznaczała kotwicę. I właśnie tu zakotwiczył rząd turecki oraz wszystkie ambasady. Ciekawostką jest to, iż miasto położone jest w najsuchszym miejscu w Turcji.

W Ankarze swoje kroki kieruję do Muzeum Kultur Anatolijskich ( w przeszłości kryty bazar z XVw). W muzeum tym zgromadzono najpełniejszą na świecie kolekcję hetyckich dzieł sztuki i wyrobów rzemieślniczych. Jest to muzeum archeologiczne, założone w 1921r.


Wejście do muzeum


Moją uwagę przyciąga symboliczne wyobrażenie słońca, wykonane z brązu, z drugiej połowy III w p.n.e. Tarcza słoneczna podzielona jest na trójkąty, podobnie jak trzy mniejsze tarcze u góry. Całość zdobią motywy roślinne oraz figurki ptaków. To tzw. sztandar z grobu hetyckiego kapłana w Alaca Höyük.


Symboliczne wyobrażenie słońca



Złota opaska na głowę

 

Zaraz po wyjściu z muzeum idę do cytadeli, czyli Ankara Kalesi. Jest to budowa rozpoczęta przez Galatów a ukończona przez Rzymian. To najstarsza część miasta. Cytadela wznosi się na skalistym wzgórzu Hisar i była wielokrotnie zdobywana i niszczona. Wewnątrz niej znajduje się gęsta sieć wąskich uliczek, przy których stoją drewniane domy z XVII i XVIIIw. Pod cytadelą znajduje się targ z przyprawami.


Fasola, ciecierzyca...



 Suszone morele i rodzynki...


Całe mnóstwo różnorodnych orzechów, ciecierzycy, fasoli, rodzynek, suszonych owoców i przypraw takich jak pieprz czy papryka.


Suszone owoce i przyprawy...



 Orzeszki słone i słodkie...
 

Do najbardziej znanego budynku w Ankarze, czyli mauzoleum Atatürka, nie docieram, nie ma na to czasu. Przed nocą muszę być już w Stambule.


 

Pod wieczór jestem w mieście STAMBUŁ, gdzie od razu wchodzę na Kapali Carsi, czyli na Wielki Bazar. To największe, orientalne, kryte targowisko na starym mieście. To labirynt uliczek ze sklepami, gdzie głównym celem jest sprzedanie czegokolwiek turyście.


Wejście na Grand Bazaar


Bazar ten pochodzi z XVw. Wydaje się jakby oddzielnym miasteczkiem w środku wielkiej metropolii. Kupić tam można wszystko: od skórzanej odzieży i markowych podróbek, przez wyroby jubilerskie z onyksu i miedzi, aż po turecką kawę czy herbatę i orientalne przysmaki.


 Szarawary, czyli popularne spodnie tureckie oraz stroje do tańca brzucha
 

Nie wiem, czy to już nie zmęczenie ogólne, ale na bazarze nie bawię długo, bowiem męczy mnie ten gwar, ciągłe nagabywanie, targowanie itp. I jak zawsze co krok, to nowy przyjaciel. Turcy są bardzo otwarci, serdeczni, ale w zbyt dużej dawce staje się to nieco denerwujące. Z prawdziwą ulgą wchodzę do hotelowego pokoju i biorę łóżko we władanie aż do rana.


 

Stambuł to magiczne miasto. To pomost łączący Europę z Azją. W Europie znany był jako Konstantynopol – centrum wspaniałej kultury bizantyjskiej. Dopiero w XVw zmieniono nazwę na obecną. Szczyt potęgi imperium osmańskiego przypada na czasy panowania Sulejmana Wspaniałego.

Pierwsze swe kroki, tego dnia, kieruję oczywiście do Hagia Sofia. To Bazylika Mądrości Bożej – Aya Sofya.


Hagia Sofia


To trzecia z kolei bazylika, wzniesiona na tym samym miejscu. Poprzednie strawił ogień. Tę budowano przez 5 lat i pierwotnie była wzorowana na Bazylice Grobu Pańskiego w Jerozolimie. W XVw zamieniono ją na meczet. W miejscu tym łączą się dwie odmienne religie: chrześcijańska i islamska.


Misterne ornamenty zdobnicze



 We wnętrzu świątyni
 

Wnętrze świątyni jest niesamowite. Przede wszystkim wrażenie robi jej wielkość. Bazylika zbudowana jest na planie centralnym. Kopuła ma średnicę 36m. Jest pełna światła dzięki licznym oknom w nawach, gdzie kiedyś wierni  zbierali się na modlitwę. Z dawnych złoceń pozostało niewiele, gdyż bazylika została ograbiona. Znajdujące się po czterech stronach budynku schody, prowadzą do górnych galerii. Galeria zachodnia przeznaczona była dla cesarzowej i żon największych dostojników. Koliste, drewniane tablice wzdłuż nawy głównej ze złotymi inskrypcjami to imiona Allaha, Mahometa i czterech pierwszych proroków.


Wnętrze Bazyliki



 Fragment centralnej kopuły. Widoczne zniszczenia na ścianach


Wnętrze Hagia Sofia jest imponujące, choć zniszczone. Na uwagę zasługuje tu kazalnica, czyli MIMBER, misternie rzeźbiona oraz MIHRAB, czyli nisza modlitewna, cała w złocie.


Mimber



 Mihrab
 

W jednej ze ścian znajduje się otwór. Ponoć obrót dłoni o 360˚, z włożonym w otwór kciukiem, bez odrywania ręki, przynosi szczęście. Czy to tylko legenda, czy nie, warto spróbować, a co tam J.


Uda się!
 

W Bazylice zachowało się parę fresków i mozaiki. Jest m.in. Madonna z Dzieciątkiem pomiędzy postaciami cesarza Jana II Komnena i jego żony, Ireny Węgierskiej. Na specjalną uwagę w tej mozaice zasługuje odtworzenie ułożonej fryzury cesarzowej i oczywiście detale szat.


Madonna z Dzieciątkiem
 

Jest też mozaika z wizerunkiem Chrystusa Pantokratora.


Chrystus Pantokrator
 

Po wielkim WOW!, idę w miejsce, które również nasuwa jedno i to samo słowo…


 

Jestem na dziedzińcu Błękitnego Meczetu – Sultan Ahmet Cami. To Meczet Sułtana Ahmeda I.


Błękitny Meczet


Otacza go sześć minaretów, co stanowi osobliwość w świecie muzułmańskim. To jedyny taki meczet.


Meczet Sułtana Ahmeda I.


 Przestronny dziedziniec jest z marmuru, w centralnym punkcie ma fontannę ablucyjną. Budowa świątyni została powierzona uczniowi Wielkiego Sinana (nadwornego architekta) – Mohamedowi Ağa. Ukończył on budowę na rok przed śmiercią sułtana Ahmeda I.

Z zewnątrz budowla sprawia wrażenie jednej centralnej części, zakończonej kopułą, do której przyklejono mniejsze części, również zakończonych kopułkami. A wszystko to na różnej wysokości. Z całą pewnością świątynia robi wrażenie.


Błękitny Meczet - widok z Pałacu Topkapi



 Błękitny Meczet - widok z Bosforu
 

Wchodzę więc, do środka, bowiem mam taką możliwość, ale tylko w miejsce do tego przeznaczone. Jestem innowiercem, więc nie mogę chodzić po całym meczecie. W dodatku jestem kobietą, więc to również każe mi stać przed sznurem, który dzieli meczet.


Wewnątrz meczetu, w tle tzw. "słoniowe nogi"
 

Sam meczet ma przydomek „Błękitny” z powodu turkusowoniebieskich płytek z Iznik. Błękitne dekoracje z majoliki pokrywają 1/3 wysokości meczetu. Ich wzory to elementy kwiatowe, tulipany, goździki i gałązki bzu.


Wnętrze Sultan Ahmet Cami
 

Światło wpada tu przez 260 okien, a dzięki porcelanowym mozaikom potęguje się wrażenie tego drugiego co do wielkości w świecie islamu, meczetu. Kopuła Błękitnego Meczetu sięga 43m wysokości i spoczywa na czterech filarach o średnicy 5m, zwanych „słoniowymi nogami”.


Kopuły od wewnątrz - całe w płytkach z Iznik


Jestem pod dużym wrażeniem całego meczetu, jako pracy zespołu rzemieślników. Choć wolę malutkie i zazwyczaj drewniane kościółki, to tu muszę oddać pokłon ludziom, którzy to wymyślili, wybudowali i wystroili. Mijają wieki, a budowle wciąż stoją.


 

Po wizycie w dwóch największych stambulskich świątyniach podążam do TOPKAPI SARAY – czyli Pałacu Topkapi, dawnej rezydencji osmańskich władców. Wchodzę na dziedziniec poprzez Ortakapi – główną bramę. Brama ta zwana jest też Bâb – i – Salaam, czyli „bramą pozdrowień”. Tylko sułtan przejeżdżał ją konno.


Ortakapi - brama główna


Pałac Topkapi położony jest nad morzem Marmara i zatoką Złoty Róg. Sama nazwa pałacu po turecku znaczy „Brama armatnia”. Budowę rozpoczęto w 1462r a ukończono w 1470r i była to oficjalna siedziba książąt tureckich aż do 1855r, kiedy to obecny sułtan przeprowadził się do nowego pałacu Dolmabahçe, wybudowanego na wzór rezydencji ówczesnych władców europejskich.


Podpis sułtana w głównej bramie pałacu Topkapi
 

Pałac sułtański to zespół budowli wznoszących się na jednym z siedmiu wzgórz dawnego Konstantynopola. W czasach bizantyjskich wznosił się tu pałac cesarza Konstantyna, który stopniowo popadał w ruinę, by wraz ze zmierzchem cesarstwa ulec zupełnemu zniszczeniu.


Pałac Topkapi - jedno z
zabudowań



Kopułka nad pałacem sułtana
 

Oczywiście na terenie pałacu jest kilka fontann, z  których misternie rzeźbiona, marmurowa, podoba mi się najbardziej.


Marmurowa fontanna w zespole parkowym pałacu



 Jedna z fontann przypałacowych
 

Pałac kryje w sobie miejsce kultu – Sanktuarium Płaszcza Proroka z relikwiami Proroka Mahometa (jak np. włosy z brody czy listy).


Przed wejściem do Sanktuarium Płaszcza Proroka
 

Nie zwiedzam wnętrza haremu, bo ponoć nic w nim nie ma, a trzeba za tę przyjemność dodatkowo płacić. Harem to pomieszczenia dla kobiet – żon, sióstr, konkubin czy matki sułtanki. Słowo „harem” wywodzi się od arabskiego „harim” – coś zakazanego oraz „haram” – sanktuarium. Haremu strzegli eunuchowie.


Wejście do haremu
 

Na terenie pałacu jest też skarbiec z tronem sułtana, biżuterią i bronią, którego również ze względu na dodatkową opłatę, nie zwiedzam. Za to spaceruję po tarasach widokowych. Stąd jest piękne okno na Stambuł z wieżą Galata. Wieżę te zbudowali w 1348r zamieszkujący Galatę Genueńczycy. Wieża ma 62m wysokości. Była więzieniem, obecnie jest doskonałym punktem widokowym na Bosfor i Złoty Róg.


Widok na Wieżę Galata



Widok na Bosfor

 

Przechadzam się po pałacowym parku. Zachwycają mnie porcelanowe mozaiki zdobiące ściany budowli.


Zbliżenie na porcelanowe płytki



 Biało-czerwona na tle kolorowych płytek ;)



 Wersety z Koranu


Pałac posiadał też kuchnię. Niegdyś zatrudniano tu 1200 kucharzy, obecnie turyści mogą podziwiać tu kolekcję porcelany chińskiej i japońskiej, a także srebra i kryształy. Każde pomieszczenie kuchenne przykryte było kopułą z kominami.


Przy zabudowaniach kuchennych



 Wnętrze kopuły z kominem



 W pałacowych zabudowaniach


Dziś do jedzenia nie ma nic, więc postanawiam opuścić pałac i udać się w poszukiwaniu wody.


 

Trafiam do Cysterny Bazylikowej. To podziemne cudeńko zbudowano za czasów Justyniana w 532r aby zaspokoić rosnące zapotrzebowanie miasta na wodę. Dach cysterny podtrzymuje 336 ośmiometrowych kolumn.


Podziemna cysterna


Dyskretnie puszczana muzyka klasyczna oraz podświetlenie kolumn z zielonymi zaciekami daje niesamowite wrażenie. W wodzie tej pływają różnej wielkości karpie.


Podziemna cysterna


Każda kolumna w cysternie jest inna. Największe wrażenie robią na mnie dwie, których podstawę stanowią głowy Meduzy. Jedna z nich jest ustawiona głową w dół, druga bokiem.


Kolumna z głową Meduzy w podstawie


Chodzę po pomostach oczarowana. Kolejny raz przekonuję się o wizji dawnych budowniczych. Cysterna w Stambule została stosunkowo niedawno odkryta.

Jakby było mi mało wody, wychodzę na ciepłą ulicę, by obejrzeć Stambuł z Bosforu.

 
 

Wsiadam na wycieczkowy stateczek i płynę po Bosforze.


Stambuł z Bosforu



 Most łączący Azję z Europą



Na brzegu widać potężne ruiny. To twierdza Rumeli – zbudowana w 1452r na europejskim brzegu Bosforu przez sułtana Mehmeda II. Strzegła ona Stambułu od strony Morza Czarnego. Znajduje się w najwęższym miejscu Bosforu a jej wzniesienie zajęło budowniczym tylko trzy miesiące (!).


Twierdza Rumeli - widok od strony Bosforu
 

Kolejne budowle przypominają rezydencje budowane w stylu europejskim, zgodnie na modłę francuską. Sąsiadują one z mniej okazałymi, drewnianymi, letnimi willami, zwanymi yale. Wśród tych europejskich posiadłości wyróżnia się oczywiście pałac sułtana – Dolmabahçe. To w tym pałacu mieszkał Atatürk i tu zmarł o 9.05. Na tej godzinie zatrzymano wszystkie zegary w pałacu.


Pałac Beylerbeyi


 Zabudowania Dolmabahçe
 

Jest leniwie. Lekki wietrzyk owiewa twarze. Pora jednak wracać na ląd, gdzie wpadam jeszcze na historyczną stację Sirkeci, która witała pasażerów „Orient Expresu”.
 

 

Kolejna godzinka upływa mi na mszy w katolickim kościele. Siedzę jak zaczarowana, wpatrując się, jak nigdy, w księdza. Jest łudząco podobny do aktora i obecnie policjanta – Steve’na Seagal’a z czasów „Nico”. Tylko kucyka mu brak.

Nie mogę się skupić na kartce, z której próbuję wywnioskować, w której części mszy jestem. Nie mogę opanować śmiechu, bowiem właśnie uświadamiam sobie sens powiedzenia „siedzieć jak na tureckim kazaniu”. Msza jest całkowicie w tym języku, więc nic nie rozumiem, ale mimo wszystko jestem zachwycona. Zwłaszcza, że przystojny ksiądz po mszy częstuje wiernych czekoladkami i rozmawia z każdym.


Chłopczyk prowadzony na uroczystą mszę, poprzedzającą obrzezanie. Odświętnie ubrany malec po zabiegu, przez tydzień lub dwa leży w łóżku, a krewni odwiedzają go przynosząc mu upominki, aby w ten sposób załagodzić ból, który towarzyszy obrzezaniu. Muzułmani po takim zabiegu stają się mężczyznami, choć fizycznie są jeszcze dziećmi.
 

Po mszy całą grupą idziemy do dzielnicy Taksim (tej samej, w której niedawno były zamieszki). W jednym z pubów siedzimy nad piwem, sokiem i colą i dajemy z siebie cały repertuar piosenek wyjazdowych. Przy sąsiednim stoliku siedzą Niemcy, którzy próbują nas zagłuszyć swoim repertuarem. Ale chyba tylko jodłowanie by nas przebiło. Po „Stokrotce”, „Sokołach”, „Szła dzieweczka” i innych, przychodzi czas na „Domowe Przedszkole” i „Pszczółkę Maję”. Najwyższy więc, czas zarządzić odwrót do hotelu. Dzień był dość męczący, choć bardzo ciekawy. Jutro znów powrócimy na azjatycką część Turcji.


 

Choć opowieść ta pisana jest w 1 os. l.p. to muszę zaznaczyć, że uczestniczyli w niej również moja Ciocia z Wujkiem oraz mój ówczesny Mąż. Wszystkich serdecznie pozdrawiam! J

Zapraszam do kolejnego spotkania z orientalnymi rarytasami, jakimi raczy nas Turcja.

 

 

Do zobaczenia!

8 komentarzy:

  1. Kapitalna relacja Dusiu, nieszkodliwa zazdrość mnie bierze. Gdyby nie moje kochane Karpaty częściej jeździłbym po świecie, raz do roku jednak zawsze gdzieś się wybiorę a Turcję myślę że zaliczę któregoś dnia. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, podoba mi się stwierdzenie "nieszkodliwa zazdrość", chyba też na nią cierpię :) W tym roku wybieram się na jeden tydzień w Beskidy i na dwa tygodnie w ukochane Tatry, więc wojaże zagraniczne muszą poczekać. A Turcja... myślę, że jeszcze kiedyś mnie tam poniesie :) Polecam Tomku z czystym sumieniem. Serdeczności :)

      Usuń
  2. Rewelacyjna relacja z podróży! Piszesz tak sugestywnie, że chyba każdy kto przeczytał opis z podróży i zobaczył te zdjęcia natychmiast sam chciałby się wybrać do tych miejsc! Po takiej "porcji Turcji" człowiek nie ma po prostu wyjścia i musi kiedyś sam tam pojechać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to teraz tylko spakować się i ruszyć w podróż :) Jak mawia chińskie przysłowie - "Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku". Tylko trzeba bardzo chcieć go wykonać, czego życzę ogromnie. Turcja jest bardzo ciekawa pod wieloma względami. Najlepiej samemu się przekonać. Polecam. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Turcja ciekawa, szczególnie teraz gdy oglądam Wspaniale Stulecie...... :) Pozdrawiam Lara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Turcja bardzo ciekawa, ale serial jest nieco podkolorowany, choć przyznaję, że po kilku odcinkach wciągnął i mnie :) Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Ciesze sie ze pani jest zadawolona z podrozy do Turcji :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) Dwa razy odwiedziłam Twój kraj i za każdym razem miałam uśmiech na twarzy. Myślę, że jeszcze kiedyś wrócę do Turcji, bo marzą mi się jej wschodnie tereny. Kto wie, może będziesz mi przewodnikiem? Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń