O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

niedziela, 9 grudnia 2018

Drohiczyn - miasto kościołów

Podróż do książkowego Drohiczyna,
czyli o zderzeniu wyobraźni
z rzeczywistością

Drohiczyn. Już sama nazwa jest dla mnie jakaś magiczna. Zaczytana w Sienkiewiczu, wielokrotnie pędziłam na koniu przez łąki i pola majątków ziemskich na kresach polskich. I za każdym razem nie po drodze mi było zahaczyć o ten kącik w Polsce. Kiedyś, przejeżdżając niedaleko, postanowiłam, że w końcu przyjdzie taki czas, że nogi zaprowadzą mnie do historycznej stolicy Podlasia. Moment ten nastąpił w marcu 2018 r. i nie nogi, a autokar z Warszawy, zabrał mnie w długo wyczekiwaną podróż.



W stronę Drohiczyna



Drogą równoległą do Bugu



Bug



Tego dnia znów czułam wewnętrzny spokój, bo wiedziałam, że będę na Podlasiu. Tam wszystkie troski dnia codziennego tracą na jakimkolwiek znaczeniu. Rano odwiedziłam Kodeń i Grabarkę, a po południu dojechałam do Drohiczyna. I tu nastąpiło małe rozczarowanie. Wszystkiemu winna zapewne moja wyobraźnia, gdyż zestawienie słów Drohiczyn i stolica, sugerowało mi, że zobaczę tętniące życiem miasto. Tymczasem trafiłam w miejsce na wymarciu. Cisza i pustka. Wszystko zamknięte już od 16.00. Jedyne formy życia można było zobaczyć głównie przy miejscowym markecie. A i to tylko przez chwilę, gdy znikały w swoich samochodach. Nawet niektóre kościoły były zamknięte.



Widoczne z daleka zabudowania Drohiczyna



Wjazd do miasta, na ostatnim planie sylwetka kościoła pofranciszkańskiego p.w. Wniebowzięcia NMP



Zabudowa Drohiczyna, w tle kościół pojezuicki



Jeden z domów murowanych w Drohiczynie



Przykład domu drewnianego w mieście



Drewniane domy w mieście są już w mniejszej ilości



Tuż obok drewnianego domostwa stoi nowy, murowany dom, być może na jednej działce widać żyjące obok siebie pokolenia


Tak, jakby miasto starało się ukryć. Spacerując po ulicach, dowiedziałam się, że ostatni autobus do Warszawy odjeżdża parę minut po 17.00, że młodzi ludzie wyjeżdżają do większych miast za pracą, starzy umierają, zostawiając swoje domy na pastwę losu i wiatru hulającego przez okna bez kitu i waty między szybami. Że nie, pani, nie zje pani tu obiadu, bo tu już wszyscy po chałupach siedzą… I choć szczypałam się w rękę, żeby przestać śnić jakiś sen, który mi się nie podobał, to ta uparcie bolała. Nawet fakt, że to rodzinne miasto polskiego aktora Daniela Olbrychskiego, nie wiele działał. Bo nawet miejscowe kino Daniel, nazwane na cześć aktora, było zamknięte na cztery spusty.



Raczej trudno się zgubić w Drohiczynie, no chyba, że celowo :) Ale fajnie, że jest mapka


Cóż… postanowiłam jednak zobaczyć co się da. A w mieście da się zobaczyć, w większości przypadków, jedynie obiekty sakralne. W miarę jednak, jak doczytywałam o losach poszczególnych budowli, wyłaniała mi się historia całego miasta. Drohiczyn wiele widział i wiele przeżył.  Był miastem, potem wsią i znów miastem. Żył, umierał i wskrzeszał się pracą mieszkańców i ich wysiłkiem i staraniem. Nie brakło w jego historii momentów wzniosłych, ale najczęściej pojawiały się te bardziej raniące. Obecny czas chyba też nie jest łaskawy, ale kto wie? Może znów się odrodzi? Tego życzę, bo w końcu ma magicznie brzmiącą nazwę. To nic, że przyziemną w tłumaczeniu (drohi – drogi, czyn – cło) – dla mnie mocno intrygującą.
Swój spacer po Drohiczynie zaczęłam od kościoła Panien Benedyktynek p.w. Wszystkich Świętych, położonych na wzgórzu, tuż nad Bugiem. Oczywiście nadziałam się na klamkę, ale historia jest ciekawa. Istniejący tu klasztor Benedyktynek wraz z kościołem, zostały zniszczone w czasie Potopu Szwedzkiego, w 1657 r. Dzięki wstawiennictwu króla Jana II Kazimierza Wazy i przy wsparciu rodziny Niemirów, dwa lata później odbudowano klasztor, ale siostry modliły się tylko w kaplicy. Klasztor był schronieniem dla ubogich i chorych dziewcząt, także tych „moralnie upadłych”, które siostry resocjalizowały, naprowadzając na dobrą drogę. Tu też dziewczęta przyjmowały pierwszy w życiu sakrament, jakim jest chrzest. Klasztor pełnił też funkcję szpitala, gdzie zwożono chorych, dotkniętych zarazą w czasie epidemii dżumy na Podlasiu w latach 1709 – 1714. Cztery siostry zmarły w wyniku zarażenia się tą paskudną chorobą.



Kościół Panien Benedyktynek p.w. Wszystkich Świętych


W 1623 r. Wojciech Niemira, kasztelan i wojewoda podlaski, ofiarował plac pod budowę kościoła i klasztoru w Drohiczynie. Jego celem było stworzenie możliwości edukacji dziewcząt z możniejszych rodów szlacheckich na Podlasiu. Z własnych środków Niemira wzniósł drewniany klasztor i kościół p.w. Wszystkich Świętych. Środki pieniężne sióstr zasiliły też dobra ziemskie, które odziedziczyła Zofia Kiszko, córka starosty drohickiego. Przybyła ona do miasta z klasztoru w Toruniu wraz z 11 zakonnicami, stając się tym samym pierwszą przeoryszą. W 1734 r. rozpoczęto budowę murowanej świątyni i budynków wchodzących w skład klasztoru. Projektantem kościoła był najprawdopodobniej Jakub Fontana.



Kościół Panien Benedyktynek p.w. Wszystkich Świętych na starej rycinie - tu dobrze widoczne położenie na wzniesieniu nad Bugiem


Po III rozbiorze Polski, ziemie położone za Bugiem przejęli Austriacy, a ziemie i gospodarstwo Prusacy. Zakonnice stały na straży polskości, za co w 1854 r. rząd carski nakazał zamknięcie kościoła. Dwa lata później zamknięto klasztor, a siostry zostały wywiezione do Wilna. Jednak cztery z sióstr najwidoczniej wróciły, bo wraz z czterema siostrami Szarytkami osiadły w Drohiczynie. W czasie Powstania Styczniowego pomagały one powstańcom i prowadziły polską (!) szkołę. I zostały za to ukarane. Siostry Szarytki dostały wysokie kary pieniężne i zostały wydalone z Drohiczyna. Siostry Benedyktynki zaś osadzono w więzieniu w Bielsku Podlaskim, a następnie przewiezione do Grodna. I to pod eskortą. Kościół i klasztor zamknięto i nakazano jego rozbiórkę. Świątynię przez chwilę używać miały prawosławne mniszki. W końcu w 1885 r. pomieszczenia klasztorne zamieniono na koszary wojskowe. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w 1918 r. rozpoczęto odbudowę kościoła, który odtąd służył jako kościół szkolny. Niestety okres 1939 – 1941 to czas sowietów, a ci jak wiemy, nie mieli do niczego szacunku. W świątyni zrobili m.in. … szalet, który służył żołnierzom strzegącym granicy na Bugu. Znowu podczas niemieckiej okupacji, czyli w latach 1941- 1944, kościół Benedyktynek funkcjonował jako jedyny w Drohiczynie, ponieważ ten parafialny był zniszczony. Po blisko 110 latach tułania się po świecie, w 1957 r. Benedyktynki wróciły do Drohiczyna, wypędzone z Nieświeża. Dziś wciąż odbudowują swój klasztor na zarysie dawnych fundamentów. Jako, że świątynia była zamknięta, nie miałam możliwości zobaczenia jej stanu wewnątrz.



Tuż pod wejściem do kościoła Benedyktynek




Widoczny, spod kościoła Benedyktynek, kościół i klasztor pojezuicki


A skoro byłam nad Bugiem, to kolejny krok zrobiłam w stronę punktu widokowego na zakole rzeki. Historycznie tu biło serce Drohiczyna. Tu bowiem, na skarpie zbudowali gród książęta litewscy i mazowieccy w XIV lub XV w.  Po zamku nie pozostał żaden ślad. Chociaż nie, bo prace archeologiczne prowadzone w 2012 r. odkryły zarys jego kamiennych fundamentów.



Jakby jednak ktoś się zgubił, to takie sympatyczne kierunkowskazy wiszą na parkanie ;) W tle punkt widokowy na zakole rzeki Bug



Góra Zamkowa w Drohiczynie. Tu kiedyś wzniesiono gród



Zachód słońca nad Bugiem


Na szczycie wzniesienia znajduje się obelisk wzniesiony w X rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę. To właśnie z Góry Zamkowej roztacza się piękny widok na zakole Bugu. Po drugiej stronie kiedyś była druga część miasta, jako, że dzieliło się ono na Drohiczyn Lacki i Drohiczyn Ruski (po lewej stronie Bugu). Dziś króluje tu dzika zieleń. Słońce powoli zachodziło, rozlewając się po niebie. Jak dla mnie, to była najlepiej spędzona chwila w Drohiczynie. I chyba najładniejsze dla miasta miejsce.



Obelisk na szczycie Góry Zamkowej



Zakole Bugu



Bug o zachodzie słońca



Dawniej po drugiej stronie rzeki także było miasto...



Bug



Zakole Bugu



Duśka na Górze Zamkowej



Cerkiew św. Mikołaja widziana z Góry Zamkowej


Obok Góry Zamkowej można zobaczyć jeden z bunkrów, wchodzący w skład schronów bojowych umocnienia linii Mołotowa z lat 1940 – 41. Na terenie miasta i wokół niego znajduje się 12 takich bunkrów. Niemi świadkowie tragicznych wydarzeń, dziś już bardzo odległych dla młodzieży.



Jeden z bunkrów linii Mołotowa



Domek letniskowy w Drohiczynie z widokiem na rzekę


Zaraz po zejściu z Góry Zamkowej poszłam do jedynego otwartego kościoła w mieście, czyli do katedry – Kościoła Trójcy Przenajświętszej i Klasztoru Pojezuickiego. Duże założenie widać nawet z drogi do miasta. I podobnie jak u Benedyktynek, smutna historia nie ominęła oo. Jezuitów.



Założenie klasztorne pojezuickie



Kościół Trójcy Przenajświętszej (Katedra) wraz z pojezuickim klasztorem



Zegar słoneczny w Drohiczynie


Świątynia rzymskokatolicka mogła istnieć w Drohiczynie już w II połowie XVIII w. Książę mazowiecki i krakowski Konrad I, w 1237 r. osadził na zamku rycerski Zakon Braci Dobrzyńskich. I to prawdopodobnie oni zbudowali pierwszy kościół, który w 1241 r. został zniszczony w czasie najazdu księcia halicko-włodzimierskiego Daniela Romanowicza na Polskę i Węgry. Następnie książę Daniel ufundował w Drohiczynie kościół p.w. Przeczystej Bogarodzicy. W tej świątyni w 1253 r. otrzymał koronę króla Rusi. Warto dodać, że był jedynym w całej historii.



Klasztor oo. Jezuitów na starej rycinie


Według tradycji, w 1386 r., wielki książę litewski i król Polski, Władysław Jagiełło, zaraz po swoim chrzcie, ufundował w Drohiczynie na górze zwanej Poświętne, kościół parafialny p.w. Trójcy Przenajświętszej. Król Zygmunt I Stary wystawił nowy dokument fundacyjny kościoła, jako fary. Dodatkowo w 1535 r. zwolnił mieszczan drohickich z płacenia danin przez sześć lat z racji pożaru, który strawił miasto. Dwadzieścia lat później stanęła nowa świątynia, tym razem murowana.



Dzwonnica z 1885 r. i jednoczesnie brama wjazdowa na teren klasztoru



Na tyłach katedry


W 1657 r., w czasie Potopu Szwedzkiego, kościół – a jakże – został zburzony przez wojska księcia siedmiogrodzkiego Jerzego II Rakoczego. Na zaproszenie ówczesnego proboszcza, ks. Pawła Jędrzeja Petrykowskiego (lub Potrykowskiego), 21 sierpnia 1654 r. przybyli z Pułtuska oo. Jezuici. Pięć lat później, po zniszczeniu Drohiczyna, król Jan II Kazimierz Waza wydał przywilej na przekazanie zakonowi Jezuitów zwierzchnictwa nad parafią. Pierwszy proboszcz zaczął urzędować w 1661 r. W tym samym roku, swą działalność rozpoczęła szkółka parafialna. Oo. Jezuici zbudowali najpierw kościół drewniany, który zniszczono w 1651 r. Odbudowano go, ale ten znów spłonął w 1660 r. W 1668 r. papież Klemens IX zatwierdził fundację kolegium oo. Jezuitów przy kościele Trójcy Świętej. Murowany klasztor (obecna siedziba Wyższego Seminarium Duchownego) był wznoszony etapami w latach 1729-1744.



Siedziba Wyższego Seminarium Duchownego - dawne kolegium jezuickie z 1746 r.



Wejście do dawnej szkółki parafialnej, potem kolegium


Następnie wzniesiono istniejący do dziś kościół p.w. Trójcy Przenajświętszej, internat dla ubogiej szlachty oraz gmach kolegium. Wspomniana szkółka parafialna, powstała w 1661 r. , w 1747 r. uzyskała rangę kolegium (Collegium Nobilium). Uczono w niej gramatyki, poetyki, retoryki, teologii i filozofii. Uczniowie (głównie z całego Podlasia i wschodniego Mazowsza) mieli do dyspozycji bibliotekę wyposażoną w wiele książek. W 1774 r. Komisja Edukacji Narodowej, po kasacie zakonu Jezuitów, przekazała kolegium oo. Pijarom. W ramach represji po Powstaniu Listopadowym, władze zamknęły szkołę i nowicjat, a w 1845 r. skasowały klasztor. Od 1808 r. do 1842 r. Drohiczyn był miastem powiatowym. Status miasta stracił 1 stycznia 1863 r. W 1883 r. skasowano szkołę pijarską.



Ołtarz w drohiczyńskiej katedrze



Grób Pański - akurat byłam w okresie przed Wielkanocą - dla mnie im mniej, tym lepiej. Prosty przekaz.



Figura Chrystusa Ukrzyżowanego tuż obok brzozowego krzyża w fioletowym całunie



św. Kazimierz Królewicz, obraz barokowy, pocz. XVIII w., autor nieznany



św. Józef z Dzieciątkiem, obraz barokowy, 1 poł. XVIII w., autor nieznany


Kościół p.w. Trójcy Przenajświętszej, jako jedyny w Drohiczynie, nie został zamknięty i zdewastowany w czasie zaboru rosyjskiego. To nastąpiło dopiero w czasie okupacji sowieckiej w latach 1939-1941. W zrujnowanych wnętrzach świątyni urządzono… stajnię. A za czasów okupacji niemieckiej, w latach 1941-1944, Niemcy urządzili tu… strzelnicę. Po wojnie parafianie wraz z kolejnymi proboszczami, włożyli wiele wysiłku, by doprowadzić zabudowania poklasztorne wraz ze świątynią, do stanu używalności. Teraz w dawnych gmachach pojezuickich, mają swoją siedzibę: Kuria Diecezjalna oraz Wyższe Seminarium Duchowne Najświętszego Serca Pana Jezusa. 5 czerwca 1991 r. papież Jan Paweł II, powołując do istnienia Diecezję Drohiczyńską, podniósł kościół do rangi katedry. Podobnie, jak w całym mieście, również i tu brakowało ludzi. Ci, co przyszli modlili się w cichym kościele…



Malutkie organy nad wejściem do świątyni



Z łaciny: Ja jestem Zmartwychwstaniem i Życiem



Tablica pamiątkowa poświęcona księdzu Ignacemu Kłopotowskiemu, proboszczowi Katedry Praskiej w Warszawie p.w. św. Floriana, który w drohiczyńskiej świątyni został ochrzczony


Drohiczyn to tygiel różnych wyznań. Obok katolików żyją prawosławni. Dla nich miejscem świętym jest jedyna w mieście cerkiew św. Mikołaja. Jest to ich parafia. Początki tej wiary w mieście sięgają XI w.  A data powstania parafii św. Mikołaja wiąże się z budową drewnianej cerkwi ok. 1626 r. Przez czas jakiś świątynię przejęli, sądowym wyrokiem, unici. Wyznawcy prawosławia w 1763 r. rozpoczęli budowę murowanego kościoła, ale unici również i tę świątynię przejęli. Drewniany kościółek spłonął w 1806 r. W związku z likwidacją unii, reaktywowano parafie prawosławną w 1838 r. Oprócz niej funkcjonowały jeszcze dwie cerkwie, ale obie już nie istnieją. Na terenie parafii działały szkoła oraz szpital, prowadzone przez prawosławne mniszki. Na skutek przesiedleń i wygnań, parafia przestała istnieć w 1915 r. Reaktywacja parafii nastąpiła dopiero w czasie II wojny światowej. Jak widać na przykładzie tej cerkwi i ta religia nie była wolna od prześladowań, pożarów, nieszczęść. Miałam możliwość wejścia do środka, jednakże poproszono mnie o nierobienie zdjęć wewnątrz świątyni. Uszanowałam to i mogę tylko dodać, że wnętrze cerkwi nie różni się od innych tego typu i na Podlasiu.



Cerkiew św. Mikołaja widziana z Placu T. Kościuszki



Cerkiew za drzewami



Pod cerkwią św. Mikołaja



Pomnik na Placu Kościuszki na przeciwko cerkwi



Ostatnim kościołem, który oczywiście był zamknięty, był wspomniany wcześniej kościół pofranciszkański pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP. Według zapisów klasztornych, oo. Franciszkanie osiedlili się na placu, zwanym „Narożnikiem”, a konwent założył wojewoda litewski i starosta drohicki, Mikołaj Nassuta z Międzyrzeca. W 1409 r. został wzniesiony drewniany klasztor i kościół p.w. Wniebowzięcia NMP. Zbudowano go w miejscu, gdzie dawniej stała świątynia Przeczystej Bogarodzicy, ta sama, w której koronował się książę halicko-włodzimierski – Daniel Romanowicz. Pierwsza wzmianka pisana pochodzi z 1470 r. i informuje o tym, kto wówczas był dobrodziejem klasztoru. W 1583 r. dobra franciszkańskie zostały spalone przez wojska innowiercze. Około 1595 r. spłonął drewniany kościół, który odbudowano. Niestety w 1601 r. pożar strawił znaczną część miasta, w tym również kościół oo. Franciszkanów. Ponownie stanęła w tym miejscu drewniana świątynia. W czasie Potopu Szwedzkiego, klasztor zniszczono, a wojska kozackie, szwedzkie i siedmiogrodzkie nie bacząc na nic, zamordowały kilku mnichów.



Kościół pofranciszkański p.w. Wniebowzięcia NMP



Około 1678 r. ojciec Antoni Gałecki rozpoczął budowę murowanego kościoła p.w. Wniebowzięcia NMP. Budowa zakończyła się ok. 1715 r. Kolejne lata to liczne przebudowy i rozbudowy zaplecza klasztornego. Mnisi wspomagani byli przez bogatych darczyńców, którzy nie szczędzili na to środków finansowych. Franciszkanie przebywali w Drohiczynie do 1832 r., kiedy to z rozkazu rządu gubernialnego, zostali wydaleni z miasta. Na ich miejsce, w 1836 r. rząd carski sprowadził mniszki prawosławne. Kościół zmieniono na cerkiew, a w dawnym klasztorze było więzienie. Po Powstaniu Styczniowym budynek służył jako wojskowe koszary. 



Kościół oo. Franciszkanów na starej rycinie


Po odzyskaniu niepodległości odrestaurowano klasztor i umieszczono tu gimnazjum im. J.I. Kraszewskiego. W 1929 r. przystąpiono do odbudowy kościoła, jednak w czasie działań podczas II wojny światowej, uległ on dewastacji. Wojska sowieckie urządziły sobie w kościele… śmietnik, a następnie podpalili świątynię. Po wojnie podjęto starania o odbudowę kościoła. Od 1949 r. jest to kościół filialny (szkolny) parafii drohiczyńskiej. A od 2000 r. cały teren przeznaczono na cele diecezjalne. Mieści się tu m.in. Muzeum Diecezjalne, Podlaskie Centrum Dialogu i Dom Księży Emerytów.



Kościół oo. Franciszkanów



Pod pofranciszkańską świątynią, niestety zamkniętą tego dnia


Jak widać na podstawie opisu budynków sakralnych, Drohiczyn to miasto, które było pod opieką królów, zamożnych dostojników, wpływowej szlachty i zwykłych mieszkańców podlaskiej miejscowości i okolic. Historia nie szczędziła mu smutnych chwil, ale też uczyniła stolicą Podlasia. Myślę, że teraz, kiedy tytuł ten przypada wielkiemu miastu, jakim jest Białystok, raczej będzie trudno dorównać małemu Drohiczynowi. Ale byłoby wspaniale, gdyby to senne miasto znów tętniło życiem, zwłaszcza w sobotę po 16.00.  Tymczasem zmierzch zapadł szybko i czas było wracać do domu. Z cichego i malowniczego Drohiczyna do rozkrzyczanej Warszawy…



Przez Bug, w stronę domu...





13 komentarzy:

  1. Gdybym miał opisać moje wrażenia z pobytu w Drohiczynie znalazłbym u Ciebie wiele podobnych spostrzeżeń. Ty nie byłaś w kościele św. Franciszka, ja w cerkwi, bo była zamknięta. Podobnie jak i kościół Benedyktynek. Jedyne co nas różni to pora roku, bo ja zwiedzałem Drohiczyn latem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... Ale trzeba przyznać, że miejscowość jest malowniczo położona i ma taką ładną nazwę :) Może za jakiś czas zaskoczy jakimiś dodatkowymi atrakcjami? Kto wie, przecież to magiczne Podlasie. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Taki już "urok" małych miejscowiści, bezlitośnie drenowanych z ludzi i środków przez metropolie. Pewnie gdyby nie ta pora roku, to bylo by coś się działo. Z drugiej strony, widocznie za mało tam turystów by komuś opłacało się inwestować w ten rynek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młodzi ludzie uciekają do większych miast za pracą. Trudno się dziwić, tak się działo zawsze. A jeśli chodzi o brak turystów, to akurat dla mnie super, bo wciąż Podlasie jest ciche i spokojne i nie tchnie komerchą na kilometr, a ludzie tam życzliwi są naprawdę. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  3. Z Warszawy do Drohiczyna autobusem - jesteś niesamowita :)
    Pięknie opisałaś to miejsce. Sienkiewicz byłby z Ciebie dumny. :)
    Podlasie ciągle przed nami...
    Jeszcze raz dziękuję za rozmowę.:)
    Nadal nic nie ma ... Ty wiesz o co chodzi.
    Pozdrawiam Cię cieplutko. Buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że mogłabym się zaprzyjaźnić z Henrykiem ;) Żałowałam, że nie udało mi się dotrzeć jeszcze do Oblęgorka, gdzie mieszkał i tworzył. Ale wszystko przede mną.
      Basiu, wytrwałości. Ja wierzę, że będziesz miała świąteczny prezent w postaci słów: wszystko ok. Ty też w to uwierz, razem zwiększymy szansę. Tymczasem ściskam Cię mocno :)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Dziękuję i zapraszam na inne wpisy. Pozdrawiam serdecznie😊

      Usuń
  5. Ładne to wszystko. Ten ostatni domek u góry posta do złudzenia przypomina mi ten w mojej miejscowości. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich domów jest w Polsce wiele. W pewien sposób mnie rozczulają. Świadkowie minionych lat... Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Piękne i niedocenione miasteczko. Tutaj jezdziłem na wagary, podziwiając zakole Bugu z Góry Zamkowej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drohiczyn na wagary? Hmy... no tak, wtedy nie patrzy się na zabytki i historię :) :) :) A zakole Bugu romantyczne... Dobra, nie pytam o nic ;) Serdeczności!

      Usuń