Tatry... Moje miejsce na ziemi. Moja największa pasja.
Tu zwalniam, mogę spokojnie myśleć.
Kiedy wychodzę wysoko w góry, zostawiam wszystkie troski w dole.
A dlaczego chodzę po górach?
Odpowiedź jest taka sama jaką dał George Mallory (zm.1924r), kiedy pytano go o sens zdobywania Mount Everestu... Bo góry są.
Tu zwalniam, mogę spokojnie myśleć.
Kiedy wychodzę wysoko w góry, zostawiam wszystkie troski w dole.
A dlaczego chodzę po górach?
Odpowiedź jest taka sama jaką dał George Mallory (zm.1924r), kiedy pytano go o sens zdobywania Mount Everestu... Bo góry są.
RELAKS W GÓRACH,
CZYLI O TYM, CO MOŻNA ZROBIĆ,
GDY ZA OKNEM PARUJĄ SMREKI
7.00 rano.
Budzik w telefonie brutalnie przerywa sen. Rzut oka za okno i już wiem, że mogę
jeszcze trochę poleżeć. Nie widzę Gubałówki, która teraz tonie w białym mleku.
Godzinę później
budzą mnie dzwoneczki owieczek, które baca wygania za domem moich gospodarzy.
Mgła jest już nieco wyżej.
Po śniadanku
i spakowaniu plecaka wyruszam w stronę Kir. Tam spotkam się z Agnieszką i
Grzegorzem.
Wchodzimy w
Dolinę Kościeliską. Przed nami, za nami i obok nas, drepcze tłum ludzi. Nawet
mgła im nie przeszkadza w drodze do schroniska zapewne.
Po drodze mijamy bacówkę,
w której wędzą się oscypki, na co wskazuje ulatujący się dym.
Szeroką
aleją dochodzimy do Kaplicy Zbójnickiej. Tym samym wkraczamy w Stare
Kościeliska. Sama Kapliczka Zbójnicka to maleńki budynek kryty gontem. Według
legend ufundowali ją zbójnicy. W rzeczywistości fundatorami jej byli górnicy i
hutnicy, którzy w pobliskich Starych Kościeliskach wytapiali rudę żelaza.
Świadczy też o tym emblemat nad wejściem, czyli górnicze godło: skrzyżowane
młotki, a dokładniej żelazko (klin z ostrym zakończeniem) oraz perlik (z dwoma
płaskimi zakończeniami). Na drewnianym płotku po lewej stronie, słupek stanowi
wyrzeźbiony zbójnik, po prawej zaś słupek, to wyrzeźbiony górnik. Nad samym
wejściem do kapliczki widoczny jest napis „Ave Marya”, co świadczyć może o
prośbie górników o wstawiennictwo Maryi i oddanie się ich w opiekę Matki Bożej.
Po drodze
mijamy redyk. Zastanawiam się, dlaczego w każdym stadzie musi być czarna owca J. Owce
są po strzyżeniu, głośno pobekują. Wtóruje im „bacuś” co chwila cicho
poszczekując. Nad stadem czuwa baca, zaganiając owce tam, gdzie powinny być.
Wreszcie
dochodzimy do Lodowego Źródła. W lewo odbija szlak ku Jaskini Mroźnej. Nas
jednak interesuje szlak biegnący w prawo. Niebieski szlak ma nas wyprowadzić w
1h i 10 min. na Halę Stoły. Różnica
wzniesień to 460m.
Droga w
głównej mierze prowadzi przez las. Czasem jest to żwirowa ścieżka, czasem duże
kamulce, a czasem korzenie drzew lub mostek z heblowanych desek.
Jedno jest
pewne. Brak widoków rekompensuje kompletna cisza. Wystarczyło skręcić w prawo,
by cały zgiełk Doliny Kościeliskiej pozostawić za plecami.
Szlak cały
czas wiedzie pod górę, nie mając w zasadzie żadnych płaskich kawałków.
Po pewnym
czasie dochodzimy do Niżnej Polany na Stołach. Teraz to mała polanka, która
powoli zarasta.
Krótki odpoczynek na złapanie oddechu oraz zdjęcie
dziewięćsiła, który jeszcze nie przekwitł.
Niestety pogoda nie najlepsza i nie
ma jak podziwiać widoków. To już kolejne moje podejście na Stoły i znów mam
chmury i deszczową aurę. Za to za nami widok nie napawa radością. Widzimy
martwe drzewa. Dużo ich w Tatrach. Gdyby chcieć je wszystkie powycinać,
zrobiłoby się dużo polanek leśnych.
Kolejne
metry do góry i naszym oczom ukazują się szałasy. To oznacza jedno. Jesteśmy u
celu wędrówki.
Hala Stoły
to wysokogórska hala pasterska, leżąca na Stołach, czyli niewielkim masywie górskim.
Usytuowana jest tuż nad Doliną Kościeliską. Dawniej dzieliła się na Niżną i
Wyżnią Polanę na Stołach. Na Wyżniej Polanie znajdowało się kilkanaście
szałasów, z których do dziś pozostały tylko trzy. Są one wpisane do rejestru
zabytków i objęte są ochroną. Ich konstrukcja zabezpieczała przed silnymi
wiatrami dzięki tzw. wiaternicom, czyli drewnianym ramom leżącym na dachu,
nierzadko obciążanych też kamieniami.
Polana Stoły - widok na Upłaziańską Kopkę (1457 m n.p.m.) oraz Adamicę (1203 m n.p.m.). W tle masyw Giewontu. (2007r)
Z obydwu polan roztaczają się widoki na
Hruby Regiel, Czerwone Wierchy, zwłaszcza Ciemniak, Giewont i fantastyczne w
swej rzeźbie Organy.
Z Wyżniej Polany prowadzi nieoznakowana ścieżka na Suchy
Wierch, teraz wyłączona z ruchu turystycznego.
Siadamy
ponad szałasami, by chwilę odpocząć i zebrać siły na dalszą wędrówkę. Niestety
mgła nie chce się podnieść, ani wynieść na dobre. Obsiadła świerki i co gorsza
schodzi bardziej w dół, wręcz przelatując obok nas. Nie widać Organów ani
czubka Giewontu.
Po krótkiej
chwili odpoczynku wspinamy się jeszcze kawałek na Stoły. Teraz dopiero jesteśmy
na Polanie na Stołach, czyli na wysokości 1412m n.p.m. Najwyższy punkt, czyli
Suchy Wierch ma 1428m n.p.m. Siadamy na kawałku drzewa i wcinamy kanapki.
Miejsce to jest dziś wyjątkowo mroczne, kiedy tak wokół przepływa mgła. To
istna sceneria dla filmu, takiego raczej dla ludzi o mocnych nerwach J. Gdyby
nie towarzystwo Agi i Grzesia, czułabym się nieswojo.
Jedna dobra
rzecz tego miejsca, to oprócz ciszy i spokoju, wielkie jagodniki z pięknymi,
dorodnymi owocami. Czuję się jak niedźwiadek buszujący wśród jagódek.
Zaczynam
mieć fioletowe palce, potem usta i język. Sto lat nie jadłam jagódek prosto z
krzaczka, takich naturalnych, nie pędzonych chemicznie w „ekologicznych”
uprawach. Co za cudowny smak.
I
delektowalibyśmy się dłużej tymi wspaniałymi owocami, gdyby nie odgłosy
zbliżającej się burzy. O nie, tego nie lubię. Zaczynamy więc, odwrót. Droga
jest ta sama. Nie ma tu żadnego innego szlaku. Schodzimy więc ,powoli w dół. Co
chwila towarzyszą nam pomruki burzy.
Na Niżnej
Polanie znów mijamy dziewięćsił, który teraz zamknął swoje płatki. Tak oto
natura reaguje na zmianę pogody.
Kiedy
wychodzimy w Dolinę Kościeliską zaczyna kropić deszcz. Chowamy więc, aparaty do
plecaków i wyciągamy peleryny. Kiedy jesteśmy na wysokości Wyżniej Kiry
Miętusiej, deszcz pada już całkiem gęsto. Wpadamy do busika i jedziemy na
obiadek. Największą ulewę przeczekujemy na szczęście w knajpce.
Tak oto
wypadł dzień z relaksującym spacerkiem w góry. Choć okazał się mało widokowy,
to jednak był bardzo przyjemny. Zresztą droga ta jest pierwszym znakowanym
szlakiem turystycznym w Tatrach Zachodnich, wyznaczonym przez Mieczysława
Karłowicza (kompozytora, taternika) w 1892r. Można więc, rzec, że przeszliśmy
dziś po historycznych śladach.
A w głowie
szykują się kolejne trasy na zamglony dzień. Oby tylko nie padało!
Hej!
Hala Stoły... tam mnie jeszcze nie było. Trzeba będzie to zmienić w przyszłym sezonie. Pozdrawiam cieplutko! :)
OdpowiedzUsuńBardzo sympatyczne miejsce, zwłaszcza na rozruszanie mięśni przed wysokimi trasami lub jako spokojna wycieczka po całodziennej eskapadzie. A i widoki przy dobrej pogodzie są pikniusie :) Polecam i ściskam ciepło, bo dziś jakoś tak zimno się zrobiło, że przeprosiłam się z czapką.
UsuńA ja byłem. :) Urocza polanka pod Kominiarzem.:)
UsuńPotwierdzam :) Witam w moich skromnych progach :)
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Faktycznie Kościeliska musiała tego dnia przeżywać oblężenie - jedno z tych początkowych zdjęć powinni umieszczać na widokówkach - może wtedy tam, nad Morskim Okiem i na Giewoncie byłoby luźniej :>
OdpowiedzUsuńSława MOKA i Giewontu chyba jest jednak na mocnej pozycji... Ale rzeczywiście wtedy ciężko się szło ten kawałek Doliny nie ze względu na ludzi, ale na hałas jaki im towarzyszy. Na szczęście można odbić w bok i delektować się ciszą ;)
UsuńWitam w moich skromnych blogowych progach! Pozdrawiam serdecznie :)
I uroczo i ciekawie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Tego dnia nawet tajemniczo :)
UsuńZnów muszę 3 grosze swoje zamieścić ja w 1969 roku spałem w tych szałasach na Stołach ponieważ mój brat taternik i jego kumple po linie urządzili tam swoje imieniny w czerwcu formalnie było to nie legalne ale szałasy były otwarte jakieś deski tam były noc była nawet ciepła a i na dachu gont był w komplecie.Biesiadowalismy do północy były wspomnienia były kawały góralskie była gitara i ciche sentymantalne śpiewy potem spanie w śpiworach i na wieczór w niedziele powrót do domu do Krakowa bo to było za dobrych studenckich czasów,Co ciekawe nikt nas z TANAPU nie nakrył na tym noclegu pozdrawiam czytających czy nie nudzę jacek
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moje relacje pobudzają wspomnienia i to te sympatyczne, jak czytam :) Dawniej mam wrażenie, że i kultura na szlaku była inna. Ludzie się zmieniają, świat też, tylko góry zawsze pozostają piękne. Pozdrawiam :)
UsuńPani Dusiu jak oglądam Pani zdjęcia to mi się przed oczyma przesuwa film tamtych lat i wszystko tak jak by to było dzisiaj to coś niesamowitego właśnie skończyłem poprawiać kolokwium studentów z Politechniki gdzie mam zajęcia i znów piszę moje uwagi o Tatrach na Pani korespondencji. Pozdrawiam jacek
OdpowiedzUsuńMyślę, że na Politechnice można śmiało zamiast kolokwiów, rozprawiać o Tatrach. Studenci na pewno się ucieszą :) Pozdrawiam.
UsuńDziękuje za porade są zainteresowani ale bardzo mało KIelce to nie Kraków i tu choć jest Klub Turystyki Kwalifikowanej mają w necie stronę i piękne zdjęcia to jednak nie jest to ale prawdziwi miłośnicy gór zawsze sie znajdą,Jacek
OdpowiedzUsuńPewnie, że się znajdą, na każdej szerokości geograficznej :) Pozdrawiam :)
Usuń