SYRIA – 2009r
Syria, piękny kraj, w którym od blisko dwóch lat toczy się wojna domowa…
W 2009r wybrałam się do tego kraju, który chodził mi po głowie od dawna. Wydawał się taki egzotyczny, zupełnie mi nieznany. Wtedy jeszcze było tam w miarę bezpiecznie…
W sierpniu 2009r wsiadłam do samolotu lecącego do Turcji, by z niej drogą lądową dostać się do Syrii i przyjrzeć się jej z bliska.
SYRIA – kraj biblijny. Miejsce związane z Chrystusem i Apostołami. Miejsca święte, miejsca kultu, takie jak Maaloula czy Damaszek.
SYRIA – kraj starożytny. Fantastyczna Palmyra, budząca respekt twierdza krzyżowców w Crak des Chevaliers oraz norie (czyli koła nawadniające) w Hamie.
SYRIA – kraj religijny, muzułmański. Widać to po Damaszku z jego Wielkim Meczetem Umajjadów czy też Wielkim Meczetem w Aleppo.
Swoją przygodę z Syrią zaczęłam od „Twierdzy rycerzy”, czyli Crak des Chevaliers. To najsłynniejsza i jedna z najpotężniejszych twierdz krzyżowców na Bliskim Wschodzie.
Pierwsze założenia z 1031r były przebudowywane, służyły szpitalnikom, potem muzułmańskiemu wojsku, by wreszcie mury zamieszkała miejscowa ludność, przesiedlona dopiero w 1934r przez władze francuskie.
Widok z murów na pobliskie miasteczko
Po spacerku wśród starych murów twierdzy, następnym przystankiem była Maaloula. Po syryjsku znaczy to „przejście”. Tam zwiedziłam klasztor śśw. Sergiusza i Bachusa. Obaj święci byli legionistami. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że byli też chrześcijanami. Zginęli zamęczeni na pustyni syryjskiej.
W Maaloula jest też kościół z IV w., gdzie miejsce kultu ma też św. Tekla. Dodatkową ciekawostką jest też fakt, że okoliczni mieszkańcy do dziś mówią w języku aramejskim, czyli tym, którym posługiwał się Jezus. W klasztorze usłyszałam po raz pierwszy modlitwę „Ojcze nasz” w oryginalnym języku Chrystusa. Naprawdę spore wrażenie. Cofnęłam się w czasie. Niesamowite doświadczenie. Ci, którzy oglądali film Mela Gibsona p.t. „Pasja”, na pewno słyszeli język w jakim mówią aktorzy. To właśnie język aramejski.
Kolejny punkt na trasie to Damaszek. Stolica Syrii, największe miasto i do tego najstarsze nieprzerwanie zamieszkałe miasto (od I tysiąclecia p.n.e.)
Nie wiem dlaczego Damaszek mnie nieco rozczarował. Znałam to miasto tylko poprzez lekcje religii. Wyobrażałam sobie, że całe miasto zatrzymało się w czasach Chrystusa. Przecież to głupie! Świat się zmienia. Biblijny Damaszek dziś jest miastem, gdzie nowoczesność ściera się z tradycją.
W Damaszku pierwsze kroki skierowałam do Muzeum Narodowego.
Potem poszłam do Kościoła Ananiasza. To domniemany dom Świętego, który był chrześcijaninem nawróconym z judaizmu. Według Dziejów Apostolskich, uzdrowił ze ślepoty i ochrzcił Pawła z Tarsu. Tradycja twierdzi, że był uczniem Jezusa. Zginął śmiercią męczeńską.
W Damaszku jest Pałac Azima z 1749r , zbudowany przez bogatego namiestnika Damaszku, Asada Paszę al – Azima. Nie wolno było robić zdjęć wewnątrz, gdzie w komnatach znajdowały się woskowe postacie w scenkach rodzajowych z życia mieszkańców pałacu.
Kiedy już wszystkie pomieszczenia w pałacu zostały obejrzane, kolejnym miejscem był grobowiec Saladyna – wodza i polityka muzułmańskiego, mecenasa sztuki i nauki, człowieka prawego i rycerskiego.
Tu obowiązkowo kobiety muszą zakładać długie galabije z kapturem. W takim wdzianku prawie niczym nie różniłam się od miejscowych kobiet. Poszłam tak ubrana do świętego miejsca Syryjczyków, do Wielkiego Meczetu Umajjadów z 705r.
To najstarsza budowla w mieście, najważniejsza świątynia w Syrii i czwarta co do wielkości w świecie muzułmańskim. Meczet ma dwa minarety: Jezusa i Al Arouz. Pierwszy z nich związany jest z legendą, jakoby w dniu Sądu Ostatecznego, Jezus objawi się na nim. Drugi minaret, zwany jest „minaretem panny młodej”.
Na dziedzińcu meczetu znajduje się XIV w. potężna szkatuła na datki, wsparta na czterech kamiennych kolumnach, pokryta złoconymi mozaikami.
W sali modlitewnej Wielkiego Meczetu znajduje się grobowiec św. Jana Chrzciciela, w którym przechowuje się głowę Świętego.
Po takiej uczcie dla ducha, mając wolny czas, skierowałam się w stronę bazaru w Damaszku.
Tu toczy się życie handlowe, ale i towarzyskie. Ludzie nieśpiesznie robią zakupy, rozmawiają, śmieją się, dzieci biegają i krzyczą. Gdzieś przebiega kot. Ot, dzień jak co dzień…
Kolejny dzień wiązał się z długą jazdą autokarem przez Pustynię Syryjską, która nie jest płaska, jakby się mogło wydawać.
Po pewnym czasie stanęliśmy na skrzyżowaniu dróg, przy którym dało się zauważyć większy ruch.
Do Iraku zaledwie 152 km. Ale nie tym razem. Tam, cały czas trwa wojna. Z drugiej strony wzgórza Golan, do których lepiej się nie zbliżać… No to gdzie w takim razie?
Skierowałam się do stolicy starożytnej krainy królowej Zenobii (III w n.e.), czyli do Palmyry. Niegdyś był to jeden z najważniejszych przystanków na Jedwabnym Szlaku.
Królowa Zenobia była kobietką z charakterkiem. Rozwinęła miasto, jednocześnie dążąc do zerwania formalnego podporządkowania Rzymowi. To nie spodobało się rzymskim legionom, które najechały na miasto i pokonały armię Zenobii.
Dziś to zabytek UNESCO. Ruiny są zabezpieczone, ale wciąż trwają tam prace archeologiczne. Syryjczycy rzadko wpuszczają obcych na teren, natomiast polscy specjaliści są tam bardzo szanowani, bowiem – uwaga – nie kradną odnalezionych w ziemi przedmiotów.
Zamiast podążyć tą piękną starożytną drogą w nieznane, wybrałam się do Hamy.
Hama to uniwersyteckie miasto, które słynie ze starożytnych przyrządów nawadniających, dochodzących do 20 m, zwanych noriami.
Koła wodne działają do dziś, choć pochodzą z XIV – XV w. Zbudowane są z drewna. Norie są główną atrakcją Hamy. Często młodzi ludzie skaczą z nich do wody.
Ostatnim punktem zwiedzania na mojej syryjskiej trasie było miasto Aleppo. To jedno z najstarszych nieprzerwanie zamieszkałych miast Bliskiego Wschodu. Zamieszkałam na jedną noc w Dzielnicy Chrześcijańskiej. Zadbana, wypielęgnowana, dążąca do nowoczesności dzielnica Aleppo.
Rankiem rozpoczęłam przyglądanie się miastu z bliska. Najpierw z zewnątrz obejrzałam Wielki Meczet (Jama'a al Kebir) z ok. 715r. Podobno tu, w chronionej kratą wnęce, znajduje się duży sarkofag, gdzie przechowywana jest głowa Zachariasza – ojca Jana Chrzciciela, którego muzułmanie uważają za proroka.
Kolejną rzeczą jaką zobaczyłam, była cytadela Kalat Halob – najsłynniejszy zabytek Aleppo. Położona na skalnym wzgórzu w centrum miasta powstała w IV w p.n.e.
Do cytadeli prowadzą tzw. schody do nieba. Wewnątrz cytadeli znajduje się meczet, szkoła koraniczna, liczne dziedzińce oraz starożytny amfiteatr.
W cytadeli znajduje się odrestaurowana sala tronowa, bowiem Arabowie przystosowali cytadelę do obrony królewskiej rezydencji. Z murów cytadeli rozpościera się widok na miasto.
Samo Aleppo jest tylko w jednym kolorze – szarym.
Żeby odnaleźć nieco koloru, wybrałam się na bazar. Typowy suk z mnóstwem przypraw usypanych w stożki. Kupiłam pachnące mydełka, z których słynie to miasto.
Tyle widziałam w samej Syrii. Na pewno można by było zobaczyć jeszcze więcej. Ale jak się ma okrojony czas, musi starczyć to, co się widziało.
Podczas podróży do Syrii i w drodze powrotnej, zwiedziłam kilka miejsc w Turcji, z której miałam potem transport do domu.
Między innymi odwiedziłam Tars. Miejsce znane z Biblii. To stąd pochodził św. Paweł Apostoł, zwany wcześniej Szawłem. Jako faryzeusz prześladował Chrześcijan. W czasie podróży do Damaszku, dokąd zmierzał, by aresztować zwolenników nowej wiary, miało miejsce objawienie. Jezus oślepił Szawła i przemówił do niego. Po tym zdarzeniu św. Paweł został ochrzczony przez Ananiasza i zaczął głosić słowo boże.
Dziś w Tarsie zachował się dom św. Pawła, a właściwie tylko fundamenty oraz studnia. Woda z tej studni ma ponoć właściwości lecznicze.
Dziwne uczucie, kiedy chodzi się uliczkami, po których stąpał Apostoł.
Chodząc między domami, nie można nie zauważyć jednego z najstarszych domów w Tarsie.
Na koniec weszłam do kościoła św. Pawła. Do dziś odbywają się tam msze św. Sam budynek za murem nie przypomina kościoła. Wyróżnia go jedynie okno w kształcie krzyża.
Pod wieczór znalazłam się w Adanie. Dzięki temu zobaczyłam most rzymsko-bizantyjski z II w., zwany Mostem Hadriana, z którego roztacza się widok na Meczet Sabauczi.
Rodzina Sabauczi jest jedną z najbogatszych rodzin tureckich. Są fundatorami wielu szkół, działają na rzecz zabytków, tradycji oraz osób niepełnosprawnych.
Jeszcze jedno miejsce, które zrobiło na mnie dobre wrażenie to Mersin. Miasto nowoczesne, w którym miałam okazję zobaczyć Muzeum Mozaiki.
Jest to najbogatsza kolekcja rzymskich mozaik. W swych zbiorach muzeum posiada również monety z wizerunkami greckich, rzymskich i otomańskich władców.
Przemieszczając się dalej w głąb południowej Turcji, odwiedziłam dwa zamki.
Pierwszy z nich to Zamek Korykos, który wziął swą nazwę od miasta obok. Powstał on w XI-XII w. jako obrona przed krzyżowcami, choć w efekcie służył jako ochrona przed piratami.
Drugi zamek to Zamek Kizkalesi, czyli „Dziewczyna”.
Legenda głosi, że ojciec dowiedział się, że jego córka zginie od ukąszenia węża. Zbudował więc, zamek na wyspie i wysłał tam swoje dziecko. Mijały lata i pewnego dnia córka zmarła. Okazało się, że w koszu, w którym dostarczano jej jedzenie, był wąż. Dziewczyna sięgając po jedzenie, została ukąszona. W ten sposób przepowiednia się sprawdziła.
Do zamku na wyspie można się dostać jedną z wodnych taksówek.
Kiedy ponownie znalazłam się na stałym lądzie, podążyłam do Silifke. Tam pokonałam 452 stopnie po śliskich kamieniach, wąwozem w dół, do Jaskini Niebo (Cennet).
Przy wylocie jaskini znajduje się Kaplica Maryi Dziewicy, pochodząca z V w n.e.
W Silifke zobaczyłam też jaskinię Piekło. Ale do Piekła się nie wybieram, więc zerknęłam tylko z góry.
Na tym skończyła się moja syryjska przygoda. Aż trudno uwierzyć, że teraz ten kraj, który według mnie dopiero otwierał się na turystów, zaprzepaścił tę szansę na kolejne lata. Wojna domowa, która od blisko dwóch lat ogarnęła kraj, pochłonęła wiele istnień ludzkich a także zabytków, które dane mi było zobaczyć. Arabska Wiosna miała przynieść wolność i pozytywne zmiany, przyniosła śmierć i spustoszenie.
Na koniec kilka zdjęć jako ciekawostek:
Kolor czerwony symbolizuje przelaną krew o wolność Arabów, biały oznacza świetlaną przyszłość, a czarny mroczną przeszłość. Dwie gwiazdy reprezentowały początkowo Egipt i Syrię, obecnie są symbolem jedności. Ich barwa symbolizuje islam.
Przejście graniczne z Turcji do Syrii jest w miejscowości Bab Alhawa, co oznacza „Bramę Wiatru”.
Drewniane szkatuły ozdabiane masą perłową są jednym z towarów typowych dla syryjskiego bazaru.
Nekrologi na murach są o tyle ciekawostką, że zawierają zdjęcia zmarłych. Ileż to razy zastanawiałam się kto umarł w bloku, bo nazwisko mi nic nie mówiło… A tak, każdy wie kto odszedł.
W przyszłości będzie to środek transportu :)
Przenośne stoisko z opuncjami. Owoce kaktusa są bardzo dobre na dolegliwości żołądkowe.
K O N I E C
Dzien dobry,
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe to wszystko lecz bardziej fascynujace byloby zerknac w rzeczywistosci
Dziekuje
Powodzenia
Witam,
OdpowiedzUsuńniestety teraz to raczej mało możliwe. Dopiero co napisałam, że Syria otwiera się na turystów, ale w świetle tego, co się teraz tam dzieje, to chyba zamknęła się przed turystami na dobre. A szkoda, bo tereny te są malownicze. I wciąż kryją w sobie dużo zagadek. Może za jakiś czas, kiedy zrobi się spokojniej będzie można tam pojechać bez obawy o swoje życie.
Pozdrawiam serdecznie.