O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

wtorek, 25 czerwca 2013

Wrocław - majówka 2013r

W POSZUKIWANIU KRASNALI,
CZYLI WROCŁAWSKIE PRZECHADZKI

MIEJSCE: WROCŁAW
CZAS: 2-3 MAJA 2013r
OSOBY: TUSIA I DUSIA
CEL: NAMIERZYĆ JAK NAJWIĘCEJ KRASNALI
 Źródło: internet

Majówka zaczęła się niefortunnie. Miało być ciepło i słonecznie, tymczasem nad Warszawę nadciągnęły chmury. Wobec tego cieszyłam się, że pojadę na krótki wypad na południe Polski, gdzie pogoda miała być zdecydowanie ładniejsza.
Tak, jak rok temu, w wypadzie towarzyszyła mi moja 10-letnia Siostrzenica Martusia. Naszym celem była stolica Dolnego Śląska, czyli miasto Wrocław. Chciałyśmy odwiedzić tam jak najwięcej miejsc.
Pogoda jak to kobieta, zmienną i kapryśną jest. Wstałyśmy z Tusią o 4.00 nad ranem, a o 6.00 wyruszyłyśmy w podróż, która zajęła nam 6h. I przez cały czas były z nami chmury i deszczyk.
Wrocław przywitał nas deszczem. Co gorsza, ten siąpiący, nieprzyjemny deszcz towarzyszył nam przez całe dwa dni. Wobec tego nasze plany na zwiedzanie miasta uległy znacznej przemianie. Byłyśmy całe przemoczone, zmarznięte, chlupała nam woda w butach, ale mimo to humor wciąż się nas trzymał.
Po przyjeździe zameldowałyśmy się w hostelu, przepakowałyśmy plecaki i ruszyłyśmy na miasto. Głównym celem było znalezienie krasnali, które miałyśmy nadzieję, nie pochowały się przed deszczem.
Tego dnia, w naszym poznawaniu miasta, towarzyszyła nam też Ala, moja koleżanka, którą miałam przyjemność poznać podczas wyjazdu na Ukrainę, a która mieszka we Wrocławiu. Ala przeprowadzała nas uliczkami miasta, znosząc cierpliwie nasze sesje fotograficzne w strugach deszczu. (Alu, serdeczne pozdrowienia i podziękowania za poświęcony nam czas!)
Wędrówkę swą zaczęłyśmy oczywiście od Rynku, jako, że miałyśmy hostel blisko niego. Zanim tam dotarłyśmy, weszłyśmy na obiad do pobliskiej knajpki. Po wyjściu z niej, zwróciłyśmy uwagę na dwa helikoptery, z których właśnie zrzucano nad Rynkiem ulotki z okazji Dnia Flagi. Pierwsza, niezaplanowana atrakcja, która spodobała się Tusi :).


Helikoptery nad Rynkiem
Budynkiem, który zwrócił moją uwagę, był oczywiście Ratusz. To późnogotycki budynek, jeden z najlepiej zachowanych historycznych ratuszy w Polsce.



Rzeźba Ratusza z brązu


Posiada dwie kondygnacje, jest podpiwniczony, oparty na planie prostokąta z wieżą i kilkoma przybudówkami. Ratusz powstawał w kilku etapach na przestrzeni 250 lat. Wygląd obecny to ten, który powstał od XIX do XXI w. Dziś budynek ratusza mieści w sobie oddział wrocławskiego Muzeum Miejskiego - Muzeum Sztuki Mieszczańskiej.


Budynek Ratusza


W piwnicach ratusza mieści się Piwnica Świdnicka, jeden z najstarszych lokali gastronomicznych w Europie. Dach pokryty jest dachówką oraz blachą miedzianą. W wieży znajduje się najstarszy w Polsce dzwon zegarowy z 1368r.


Ratusz z wejściem do Piwnicy Świdnickiej
Do Ratusza przylegają Sukiennice, jakże inne o tych krakowskich. To jakby mini miasto w Rynku. Domy mieszkalne poprzecinane uliczkami, z Rynkiem dookoła. Sukiennice zwane są Domem Kupców, ponieważ powstały w miejscu średniowiecznych budynków, stanowiących domy kupieckie. Tylko tu można było kroić sukna i handlować nimi. Ten przywilej zniesiono w XIX w.


Uliczka w Sukiennicach
Troszkę koloru w pochmurny dzień znalazłyśmy w Sukiennicach
Oczywiście, spacerując uliczkami, czy po samym Rynku, co i rusz napotykałyśmy nowe krasnale, ku ogromnej uciesze Martulki. Ale o nich napiszę na końcu.
Chodząc dookoła Rynku dostrzegałyśmy piękne zabytkowe kamienice, choć znalazła się tam i taka, która mocno odstaje od tych średniowiecznych.



Kamienice przy ul. Świdnickiej



Kamienice przy Rynku



Czy w grupie, czy osobno kamienice przy Rynku są bardzo ładne



Dekoracyjne lwy i orły na kamienicy przy Rynku



Kamienice przy Rynku


Wśród nich na specjalną uwagę zasługują dwie kamieniczki, zwane "Jasiem i Małgosią". To średniowieczne kamienice przy Rynku, połączone ze sobą arkadą. Zostały wybudowane prawdopodobnie w XV w. Służyły jako domy mieszkalne duchownych i opiekunów ołtarzy w bliskim sąsiedztwie kościoła. Pod arkadą znajdowało się wejście na zlikwidowany w XVIII w., cmentarz.



Tusia i Dusia - w tle- Jaś i Małgosia :)


Na kamieniczkę "Jaś" składają się właściwie dwa domy: trzyokienny i trzykondygnacyjny cały dom oraz jednookienny i również trzykondygnacyjny fragment następnej kamieniczki. "Małgosia" składa się z dawnych dwóch budynków, które obecnie składają się na wspólną całość.
Nazwę "Jasia i Małgosi", zaczerpniętą z Baśni Braci Grimm, nadali kamienicom osadnicy ściągający do Wrocławia po II wojnie światowej, widząc w domkach dwie postacie trzymające się za ręce.
Dziś kamienice są siedzibą Towarzystwa Miłośników Wrocławia.


Jaś i Małgosia


Na kamienicy "Jaś" tuż przy wejściu znajduje się tabliczka, mówiąca o tym, że właśnie w tym miejscu mieści się Muzeum Krasnoludków. Tabliczka jest mała i tuż nad ziemią, więc łatwo ją przeoczyć :)


Muzeum, tylko gdzie jest wejście? :)

Po spacerze po Rynku poszłyśmy na Uniwersytet Wrocławski, by tam zobaczyć zabytkowe wnętrza uczelni.


Zabudowania Uniwersytetu Wrocławskiego



Uniwersytet Wrocławski, z prawej kaplica



Front Uniwersytetu Wrocławskiego



Szermierz zwany Golasem przed Uniwersytetem



Drzwi prowadzące do Uniwersytetu


Zakupiony bilet pozwolił nam na zobaczenie czterech sal. Do wnętrza prowadziły nas Schody Cesarskie, pokryte dekoracją stiukową i malarską, wykonaną przez Feliksa Antona Scheffera w latach 1734-1735. Dekoracja ta stanowi rozpisaną na wiele elementów gloryfikację Śląska. Na sklepieniach klatki ukazana jest hierarchia władz na Śląsku, w pierwszej połowie XVIII w oraz wizerunki wszystkich księstw i państw śląskich.


Malowidła na sklepieniu Schodów Cesarskich


Obejrzałyśmy na parterze wystawę stałą w Muzeum Uniwersytetu Wrocławskiego, która obejmuje zbiory z zakresu: instrumentów naukowych XV-XX w., (pracowni astronomicznej, fizycznej, chemicznej, matematycznej), kolekcji naukowych, zgromadzonych w wyniku wypraw naukowych (etnografów, archeologów, językoznawców), a także mebli, obrazów, rzeźb, fotografii od XVIII do XX w.


Przyrządy astronomiczne



Przyrządy w części medycznej



O obrotach ciał niebieskich :)



W sali muzycznej



W sali muzycznej


Idąc po schodach, na piętrach, można dostrzec obrazy dawnych, a także współczesnych Rektorów Uniwersytetu Wrocławskiego.
Aż wreszcie doszłyśmy do sali zwanej Oratorium Marianum. To druga reprezentacyjna aula uniwersytetu. Łączy w sobie cykl malarstwa monumentalnego o tematyce maryjnej, sztukaterie bogato zdobione, złocenia i barokowe detale architektoniczne.



Oratorium Marianum


Dziś jest to Sala Muzyczna Uniwersytetu Wrocławskiego. Na miejscu ołtarza ustawiono organy, a dawne prezbiterium stało się podium dla muzyków i śpiewaków. Pozostała część wnętrza to audytorium. Sala ta posiada bardzo dobrą akustykę i jest wykorzystywana do kameralnych koncertów.


Oratorium Marianum
 

Kolejna sala to małe cudeńko. To oczywiście Aula Leopoldina, największa i najbardziej reprezentacyjna część głównego gmachu.


Portal wejściowy do Auli


Została wzniesiona w latach 1728-1732, nazwę swą zawdzięcza cesarzowi Leopoldowi I, fundatorowi uniwersytetu w roku 1702r. Aulę projektował Christophonus Teusch, a freski wykonał Johann Christoph Handke z Ołomuńca.


Aula Leopoldyńska


Podium jest oddzielone od audytorium. Tylna jego ściana imituje łuk tryumfalny, zawierający wyobrażenie Cesarza Leopolda I. Po środku, nad podium, unosi się postać cesarza siedzącego na tronie, w zbroi i z atrybutami władzy. Towarzyszą mu synowie: Józef I i Karol VI. Przed nimi znajdują się loże: rektorska i kanclerska.



Cesarz Leopold I z synami



Podium rektorskie



Po środku balustrady, zwieńczającej chór, ustawiono popiersie hrabiego Johanna Antona von Schlaffgotscha, ówczesnego starosty generalnego Śląska, opiekuna budowy Uniwersytetu Wrocławskiego.


Popiersie hrabiego J.A. von Schlaffgotscha


Na ścianach pomiędzy wnękami okiennymi znajduje się galeria owalnych portretów władców i dostojników, którzy przyczynili się do powstania i rozwoju uniwersytetu.



Portrety na ścianach bocznych Auli




Barokowe wnętrze Auli



Wnętrze auli jest całkowicie barokowe. Sala ta znana jest też ze swej wspaniałej akustyki. Odbywają się tu liczne uroczystości związane z życiem uczelni.


Aula Leopoldyńska




Klamka przy drzwiach Auli


Na koniec poszłyśmy do Wieży Matematycznej, której pomieszczenia stanowią dzisiaj sale wystawowe Muzeum Uniwersytetu Wrocławskiego, a taras widokowy stwarza możliwość podziwiania panoramy miasta. Dawniej było to Obserwatorium Astronomiczne, urządzone w końcu XVIII w. Do dziś dnia znajduje się tu zaznaczona na posadce linia południka. Utworzenie tego Obserwatorium łączyło się z bujnym rozwojem nauk przyrodniczych, a przede wszystkim astronomii, opartej na systematycznej obserwacji.
Wdrapałyśmy się na taras widokowy, ale pogoda nie pozwalała na głębsze poznanie miasta z perspektywy ptaków. Dlatego zeszłyśmy na dół. Panoramę Wrocławia zobaczymy kiedy indziej.


Widok z Wieży Matematycznej na Wyspę Słodową



Panorama deszczowego Wrocławia



Widok na Kościół św. Elżbiety Węgierskiej



Panorama miasta


Prosto z Uniwersytetu Wrocławskiego udałyśmy się na Ostrów Tumski do Archikatedry św. Jana Chrzciciela. To katedra z okresu gotyku, z XIII - XIV w., uzupełniona o barokowe elementy. Uchodzi za pierwszą w pełni gotycką świątynię na ziemiach polskich.



Ostrów Tumski




Archikatedra św. Jana Chrzciciela




Na tyłach katedry


Zanim do niej weszłyśmy, obowiązkowo dotknęłyśmy kamiennego lwa przed wejściem. Mówi się, że jeśli samotna kobieta chce poznać swojego przyszłego ukochanego, powinna dotknąć lwa. Podobnie działa to na samotnych mężczyzn, tyle, że muszą dotknąć drugiej figury, czyli orła.


Marta i lew



Nie zaszkodziło dotknąć :)


Portal główny jest bogato zdobiony z pięknie rzeźbionymi drzwiami.



Wejście do świątyni



Drzwi drewniane bogato rzeźbione



Cała katedra jest otoczona licznymi kaplicami. Ołtarz główny jest barokowy i zawiera kopię obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej.


Wnętrze Archikatedry



Kamienna dekoracja w kościele


W oknach świątyni znajdują się piękne powojenne witraże.


Przykładowy witraż w katedrze


Wewnątrz znajduje się też kamienny nagrobek z przełomu XVI i XVII w., z rzeźbioną w marmurze leżącą postacią biskupa tytularnego Nicopolis i sufragana Wrocławia, w latach 1586-1599 opata klasztoru Augustianów na Piasku - Adama Weisskopfa.



Nagrobek biskupa


Katedrę chciałyśmy zwiedzić także z innego powodu. Mianowicie na wieży kościoła znajduje się wieża widokowa, ale tego dnia była zamknięta. Może to i lepiej, ponieważ i tak nie było dobrej widoczności.
 

Tusia przy rzeźbie z brązu prezentującej Katedrę


Seminarium duchowne w pobliżu Archikatedry św. Jana Chrzciciela


Po wyjściu z katedry poszłyśmy na Most Tumski, gdzie zakochani zamykają swą miłość w kłódkach i klucz wrzucają do Odry. Na metalowych barierkach mostu wisi pełno wszelkiej maści kłód, kłódek i kłódeczek. Na kilku z nich pojawiają się nawet grawerowane tabliczki z datami poznania się, pierwszego pocałunku lub pierwszego... ciiii...o tym nie będziemy pisać przed 23.00 :)


Most Tumski



Kłódki na Moście Tumskim



Czy to zapewnia trwałość uczucia?

Deszcz wciąż lał się z nieba, dlatego o dłuższych spacerach nie mogło być mowy.


Muzeum Narodowe - widok od strony Odry



Muzeum Narodowe - widok od frontu


Ostatnim punktem tego dnia była absolutna perełka. Dwa proste słowa, dla mnie magiczne... Panorama Racławicka...


Gmach Panoramy Racławickiej



Nad wejściem do gmachu Panoramy Racławickiej



Tablica przed wejściem do muzeum

Stanęłyśmy w kolejce po bilet i po dwóch godzinach oczekiwania weszłyśmy na półgodzinny pokaz. Już w szkole podstawowej, pod koniec lat 80. miałam pojechać na szkolną wycieczkę do Wrocławia. Pamiętam, że do niej nie doszło, bowiem rezerwacja biletów na Panoramę graniczyła z cudem. Czekałam na ten moment ponad 20 lat... Teraz stałam w kolejce i o tym myślałam. W końcu zobaczę to wielkie dzieło. Nie zawiodłam się. Miejsce to jest wyjątkowe.



Wnętrze Panoramy Racławickiej


Malowidło, które ma 15x114m przenosi widza w zupełnie inną rzeczywistość. To jedyne zachowane do dziś polskie dzieło tego rodzaju. Pomysłodawcą był znany lwowski malarz Jan Styka (1858-1925), który zaprosił do współpracy batalistę Wojciecha Kossaka (1856-1942). Autorom pomysłu zależało na upamiętnieniu tradycji narodowych w setną rocznicę Insurekcji Kościuszkowskiej i zwycięskiej bitwy stoczonej 4 kwietnia 1794r pod Racławicami przez wojska powstańcze z udziałem słynnych kosynierów - pod wodzą gen. Tadeusza Kościuszki (1746-1817) z wojskami rosyjskimi, dowodzonymi przez gen. Aleksandra Tormasowa.



Fragment obrazu

Specjalnie tkane płótno zakupiono w Brukseli w 14 kawałkach o długości 15m, które zszyto w całość. Żelazną konstrukcję rotundy, projektu Ludwika Remułta - w Wiedniu. Olbrzymie malowidło powstało w zaledwie 9 miesięcy, między sierpniem 1893 a majem 1894r. Do zagruntowania płótna zużyto 750kg farby.


Fragment obrazu, uszkodzony wóz jest prawdziwy

Uroczyste otwarcie Panoramy Racławickiej nastąpiło 5 czerwca 1894r. Od początku cieszyła się uznaniem i zainteresowaniem widzów i od razu stała się głównym magnesem przyciągającym do Lwowa rzesze turystów. Po II wojnie światowej dzieło trafiło do Wrocławia. Zostało udostępnione szerokiej publiczności dopiero 14 czerwca 1985r.


Fragment dzieła obrazujący Kościuszkę i kosynierów



Dzięki połączeniu obrazu olejnego z elementami dekoracyjnymi, leżącymi u jego podłoża, artyści zacierali granicę między widzem a dziełem. I faktycznie, trudno nam z Martą określić, gdzie kończy się obraz, a gdzie zaczynają dekoracje.


Noga żołnierza wygląda jak prawdziwa :)



Fragment malowidła


Na obrazie zostali przedstawieni uczestnicy bitwy, m.in. naczelnik Tadeusz Kościuszko, gen. Antoni Madaliński, kosynier milicji chłopskiej Wojciech Bartosz, nazwany Głowackim, gen. Józef Zajączek, a także gen. Aleksander Tormasow.


Głowacki zakrywający armatę czapką



Kościuszko pod Racławicami

Tusia po wyjściu była oczarowana obrazem i nie potrafiła powiedzieć, co było dla niej najfajniejsze tego dnia: krasnale czy obraz :).

Dzień dobiegł końca, a wraz z nim nasza wytrzymałość. Poszłyśmy do hostelu suszyć ubrania i buty. Wykonałyśmy kontrolne telefony do Rodziców Tusi i udałyśmy się na spoczynek.


 Źródło: internet


Kolejny dzień nie przyniósł poprawy pogody. Znów po śniadaniu wyruszyłyśmy na miasto, by w ciągu niemalże sekundy przemoknąć do przysłowiowej "suchej nitki". Ale był plus tej pogody. Rano na Rynku było mało ludzi i mogłyśmy dostrzec więcej krasnali.



Rynek: z prawej strony Ratusz, z lewej strony Sukiennice



Pomnik hrabiego Aleksandra Fredry, któremu notorycznie wandale kradną pióro...



Kamienice na Rynku


Poszłyśmy obejrzeć Plac Solny. Mały placyk, na którym 365 dni w roku, bez przerwy całodobowo, sprzedaje się kwiaty. Tak naprawdę jest to rynek pomocniczy Starego Miasta, wytyczony w 1242r. Nazwa jego pochodzi od jego pierwotnej funkcji, miejsca, gdzie handlowano solą.



Plac Solny



Wśród kamienic, które stoją wokół Placu Solnego, uwagę zwraca duży budynek - klasycystyczny gmach Starej Giełdy projektu Carla Ferdinanda Langhansa z 1822r. Poszłyśmy pod samo wejście przede wszystkim dlatego, że Tusia znalazła tam dwa krasnalki.


Stara Giełda



Kamienice na Placu Solnym
 

Z Placu Solnego przeszłyśmy do kościoła św. Elżbiety Węgierskiej, która jest obecnie kościołem garnizonowym. Nazwa ta funkcjonuje od 1257r. Był to pierwszy w tym miejscu, ceglano-kamienny kościół w stylu romańskim. Służył jako kościół farny. Wokół niego istniał cmentarz z maleńkimi domami altarystów, czyli opiekunami ołtarzy. Pozostałości tych domków widziałyśmy poprzedniego dnia patrząc na "Jasia" i "Małgosię".



Jaś i Małgosia - widok z placu przed kościołem św. Elżbiety Węgierskiej


Dach kościoła, a właściwie bazyliki mniejszej, bo taki status nadał kościołowi Papież Jan Paweł II, jest obłożony dachówką "mnich-mniszka", tworząc wzór czerwono-zielonej szachownicy.



Widok z wieży kościoła na szachownicę dachu


W kościele z biegiem czasu powstało bogate wyposażenie fundowane przez zamożnych mieszczan, częściowo strawione przez kolejne pożary.


Wnętrze kościoła garnizonowego



Ambona


Do bazyliki przylega wieża, w formie zbliżona do gotyckiej, którą zaczęto budować przed 1339r. Ma ona 91 m wysokości i jak powiadają 300 schodów. I to ona stała się naszym celem. Wdrapałyśmy się po kręconych schodach, by stamtąd spojrzeć na miasto.



Początek kręconych schodów



Niestety deszcz przesłaniał nam panoramę Wrocławia. Za to Marcia twierdziła potem, że z góry widziała krasnale. Na wieży nie zabawiłyśmy długo, deszcz zacinał razem z wiatrem, więc szybko zeszłyśmy na dół.


Panorama z wieży



Panorama z wieży


Znów spacerowałyśmy uliczkami Starego Miasta.


Uliczka Wrocławia



Kamienica z aniołem



Doszłyśmy na ulicę Jatki. Językoznawcy wywodzą słowo "jatka" od rdzenia "ja" - jąć, "jechać" - jechać, co świadczyć mogło o tym, że pierwotnie jatka była ruchomą budką - kramem. Faktycznie w średniowieczu handlowano tu mięsem. Miejsca te były określane mianem jatek - po łacinie macellum lub mensa carnifiucium, czyli ława rzeźnicza. Zaopatrzenie w mięso stanowiło jedną z podstawowych potrzeb gospodarczych dla księcia, założyciela miasta, mieszczan czy klasztorów. Jednym słowem stanowiło jedne z podstawowych źródeł dochodu miasta. Z czasem jatki zaczęły pełnić też funkcję domów mieszkalnych.
Funkcję schładzania uliczki pełniły drewniane podcienia stosowane w kramach rzeźnych (ławach). Zadaszone podcienia zarówno chroniły przed warunkami atmosferycznymi, jak i stanowiły stelaż do ekspozycji mięsa.



Jatki


Dziś na Jatkach mieszczą się galerie sztuki, pracownie artystyczne, sklepy z rękodziełem oraz artykułami papierniczymi i malarskimi. Tu ma swe miejsce pomnik, którego pomysłodawcą jest Piotr Wieczorek, a który został odsłonięty w 1997r. To pomnik "Ku Czci Zwierząt Rzeźnych".


Pomnik "Ku Czci Zwierząt Rzeźnych"




Marta i kogut na Jatkach


Wyszłyśmy znów na otwartą przestrzeń wrocławskich ulic. Krople deszczu natychmiast nas dopadły. Pogoda tego dnia była równie koszmarna jak poprzedniego. Jedyną pociechą były znajdowane co i rusz nowe krasnale.


Dawne więzienie na ul. Więziennej



Kalendarz Majów na jednej z ulic Wrocławia


Aby się nieco osuszyć i schować przed deszczem, weszłyśmy do Zamku Królewskiego. Właściwie to budynek ten nazywany jest różnie: Pałacem Królewskim, Pałacem Spätgenów lub Zamkiem Królów Pruskich.



Wejście do Pałacu


Zespół pałacowy, stanowiący od XVIII do XX w., wrocławską rezydencję pruskich królów z dynastii Hochenzollernów, jest obecnie siedzibą Muzeum Miejskiego Wrocławia.


Panorama Wrocławia


Początkowo był to utrzymany w formie klasycyzmu z dodatkiem baroku pałac, atrakcyjnie położony, gdyż znajdował się na osi widokowej ulicy prowadzącej z Rynku.



Leżanka



Powóz Victoria z przełomu XIX i XX w., w Anglii pojawił się ok.1860r. Nazwa powozu jest na cześć królowej brytyjskiej Wiktorii.



Ani jedna płytka nie powtarza się, jest ich w sumie 267 (z tego co pamiętam)



Piec



Po wykupieniu pałacu przez króla Prus, otoczono dziedziniec niskimi oficynami oraz zbudowano długie i wąskie skrzydło. Potem pałac otrzymał styl włoskiego neorenesansu, by znów wrócić do wersji klasycystycznej. Po I wojnie światowej i ogłoszeniu w Niemczech republiki, przekształcono pałac w muzeum.


Okres I wojny światowej




Goliat z czasów II wojny światowej


I dziś dwa skrzydła gmachu zajmuje wystawa "100 lat Wrocławia", gdzie prezentowane są eksponaty z polskich i niemieckich zbiorów, podzielone na lata.


Średniowieczna ciżemka



Podkowa i wyroby kowalskie



Przedmioty użytkowe ze Średniowiecza


W części poświęconej przedmiotom kultu religijnego oraz sztuce sakralnej:




Eksponaty sztuki sakralnej



Kielich



Relikwiarz św. Jana Chrzciciela fundacji kanonika Johanna Scheurla z 1512r



Skrzynia na ornaty, czyli szaty liturgiczne


Chodziłyśmy z Martusią po kolejnych salach, nawet udało nam się pójść pod prąd. Doprawdy można się było zagubić na cały dzień w kolejach miasta.


Zabytkowe aparaty fotograficzne



Księga z 1894r



Tusia na tle panoramy Wrocławia




Pocztówki z Breslau, czyli Wrocławia




Waza wyższa od Martulki :)



W części poświęconej Żydom


Chodząc tak między salami, doszłyśmy z Martą do czasów bardziej współczesnych. I tak, Tusia zobaczyła jakich sprzętów używałam zanim ona przyszła na świat. Dla mnie był to sentymentalny powrót do lat, które przecież dopiero co były...



Czy to nie przypomina Wam czegoś? :)



Takie nazwy ulic były i w Warszawie...



Sala poświęcona współczesnemu teatrowi


Niestety my nie miałyśmy tyle czasu, by zagubić się całkiem w korytarzach dawnego Zamku Pruskiego, bowiem musiałyśmy pędzić po nasz bagaż do hostelu i udać się na dworzec autobusowy, skąd odjeżdżał nasz autokar do domu.
Po drodze zatrzymałyśmy się przy Pomniku Anonimowego Przechodnia, zwanym też "Przejściem", autorstwa Jerzego Kaliny. To grupa 14 odlanych z brązu postaci. Pomnik odsłonięty został nocą z 12 na 13 grudnia 2005r w 24 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego i miał symbolizować zmiany, jakie zaszły w Polsce od tego czasu.


Część pomnika po jednej stronie skrzyżowania



Część pomnika z drugiej strony przejścia

Na koniec weszłyśmy z Tusią na odnowiony dworzec PKP. Przeszłyśmy przejściem podziemnym do dworca autobusowego i o 17.00 wyruszyłyśmy w powrotną podróż.




Dworzec PKP



Na dworcu w poczekalni



Na peronie



Żegnałyśmy Wrocław z niemałym żalem, zostawiłyśmy mnóstwo nieodkrytych przez nas miejsc. A i krasnali wszystkich nie byłyśmy w stanie odnaleźć w dwa dni. Będzie zatem po co wrócić.


 Źródło: internet


A oto namierzone przez nas krasnale...


Papa Krasnal - od niego wszystko się zaczęło...




Bawarka - Kto powiedział, że krasnale muszą być płci męskiej?



Chodziarz, zwany Johnnie Walkerem, ma uszkodzony jeden kijek



Chrapek - głośno chrapał, więc wystawiono go przed drzwi hotelu, żeby nie przeszkadzał gościom



Florianek - zapewnia szczęście



Gazeciarz - zawsze wie, co nowego w świecie



Gołębnik - dosiada podniebne rumaki :)



Grajek przygrywa, a Meloman zawsze słucha



Kowal - minę ma nietęgą



Manifest vel Leninek - zawsze pierwszy do pochodów



Lodziarz - ciekawe jakie smaki ma tym razem?



Nawet krasnale mogą być niepełnosprawne. Od lewej: Głuchak, Ślepak i W-Skers - uważaj na nich i w razie czego pomóż



Obieżysmak - nie dojadł zupy i padł z przejedzenia :)



Opiłek i Ogorzałek - a to pijusy jedne, grasują przy Starym Mieście



Panoramik- twarz jakby podobna do T. Kościuszki pod Racławicami...



Pierożnik - uwielbia pierogi, ale ktoś ułamał mu widelec...



Pocztowiec - od rana do nocy roznosi kartki z pozdrowieniami z Wrocławia



Arcik Podróżnik - lata po całym świecie, ale jak jest we Wrocławiu, zwykle rezyduje w hotelu ART



Powitalnik, zwany Krasnalem Teatralnym - uwielbia teatr, sam nawet w nim grywa, ale na co dzień zachęca do wejścia do Teatru Współczesnego



Pożarki - lepiej zejść im z drogi, śpieszą się do pożaru



Profesorek - wiecznie zaczytany, czasem przystaje przed wejściem na Uniwersytet Wrocławski



Recyklinek - pełni ważną funkcję w mieście, uszanuj jego pracę



Rzeźnik - mieszka na Jatkach, chętnie toporkiem odrąbie kawałek mięsa z kością



Syzyfki - nie mogą się wciąż dogadać, jak zrobić, żeby kula się ruszyła...



Szermierz - zamiast szpady ma parasol, w sam raz na niepogodę



Śpioch - wiecznie śpi i nie przeszkadza mu nawet woda dookoła



Turysta - o ten to widział niejedno...Chętnie pokaże zdjęcia, których robi całą masę



Tynkuś - pracuje bezustannie, by wyrównać ściany w Sukiennicach



Ten krasnal coś przeskrobał, dlatego został Więziennikiem



WrocLovek - kocha każdego, kto odwiedza jego miasto



Życzliwek - dla każdego ma dobre słowo i każdego pozdrowi



Bankomatki - siedzą tam trzy krasnale i jak wpiszesz pin, wypłacą pieniążki



Każdy szanujący się krasnal ma konto w banku




Wypłacarek - czasem krasnale podchodzą do "ściany płaczu"



Bankuś Pieniążek - chętnie pożyczy stówkę do pierwszego...



Jeśli jednak nie oddasz, trafisz na listę do Rejestrusia, który prowadzi Krajowy Rejestr Długów



Giełduś - zawsze doradzi jak grać, żeby nie przegrać i nie trafić do Rejestrusia



Kasyniarz - on tylko pociągnął...



Pokerzyści - zawsze mają grobowe miny i nie dadzą się zwieść




Dialogomir - może ogląda właśnie wiadomości z kasnuldkowego świata?



Wodziarz - zawsze dba, by w wiaderkach była woda dla potrzebujących


Martulce podobały się słupniki:



Słupnik nr 1 z ul. Świdnickiej



Słupnik nr 2 z ul. Świdnickiej




Słupnik z ul. Oławskiej




Słupnik nr 1 z Placu Solnego



Słupnik nr 2 z Placu Solnego



Słupnik nr 3 z Placu Solnego



Słupnik nr 4 z Placu Solnego


Znalazłyśmy też tajemne wejście do świata krasnali:



Wejście do królestwa krasnoludków - obcym i nieupoważnionym wstęp surowo wzbroniony


Na Rynku umieszczono dużą skarbonkę, w której zbiera się pieniądze na budowę Przylądka Nadziei, czyli szpitala dla dzieci z chorobami nowotworowymi. Nie mogło tam zabraknąć dobrych krasnali, które tę misję podtrzymują.


Może dorzucisz grosika?


Po drodze spotkałyśmy jeszcze jednego krasnala, jednak nie wiemy jak się nazywa. Jeśli znasz jego imię, proszę podziel się tą informacją.


Nieznany Bezimienny... A jednak ma imię. Oto: Wiesiek Partnerski :)


Ostatnim krasnalem, którego namierzyłyśmy był ten:



Krasnal na walizce, też nie wiem, jak się nazywa, czeka przed dworcem PKP



Z drugiej strony walizki jest mały krasnalek, ale o tym nie wiedziałyśmy, pędząc na dworzec


Teraz już wiecie, że krasnale istnieją naprawdę. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, nie dajcie się nabrać. To znaczy, że ten ktoś, nie był nigdy we Wrocławiu ;)
Zatem do ponownego zobaczenia w tym pięknym mieście!

K O N I E C

2 komentarze:

  1. Witam. Krasnal o którego pytałaś nosi miano Wiesiek Partnerski. Tego siedzącego na walizce chyba jeszcze nikt nie nazwał. Pozdrawiam. Artur.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, dzięki piękne! Już wstawiam mu nazwę :) Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń